W naszym przypadku "zapytać leśników" trwało 3 lata. Policz czy stać Cię na dzierżawę, ubezpieczenie OC, obsługę roszczeń ludzi co się połamali etc...
Leśniczy nic nie może w zakresie udostępniania lasu, prerogatywy mają nadleśnictwa.
Zasadniczo dzikich tras jest mnóstwo. Mandat za niszczenie ściółki to drobne w porównaniu do kosztów utrzymania legalnej trasy.
Fakty są takie że nadleśnictwa odpowiadają za bezpieczeństwo w lasach. Wisi gdzieś nadłamane drzewo i spadnie na grzybiarza - odpowiedzialność nadleśnictwa. Wjedzie ktoś na rowerze trekkingowym na gapa i połamie żuchwę - odpowiedzialność nadleśnictwa.
Problem robi się gdy ktoś się wpakuje na dzikiego singla, połamie się, następnie pozwie Nadleśnictwo, a Nadleśnictwo mając np. dowody z fotopułapki wystąpi z regresem do budowniczego. Wiem, prawdopodobieństwo bardzo niewielkie. Z drugiej strony byłem z znajomym na wyjeździe i zmarł we śnie - prawdopodobieństwo tego scenariusza też było bardzo niskie. Ryzyko można ocenić samodzielnie.