Skocz do zawartości

spidelli

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    4 089
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    28

Zawartość dodana przez spidelli

  1. Później wrzucę korbę, chyba już mocniej zeżarta. A wieczorem siądę do kompa i zliczę dystans tak dla ciekawości...
  2. @FigoiFago Ten sezon będzie Twój 👍Noga nie na darmo ćwiczona
  3. Nikt? Nic? Zmowa milczenia? Milcząca zgoda? 😎 Moim zdaniem nie ma dramatu ale mogę się mylić....
  4. Tak ale jeśli jedziesz z żoną to "granica minimum" przebiega w innym miejscu. I trzeba to zaakceptować, bo jak powiedział Jeremi Przybora -
  5. Jeśli nie mylę osób, to chyba nawet 2x się obraził i znikł
  6. Oj, ja też bym pozaciskał tak ładnie, trwale, estetycznie
  7. @Cybs W dziale "Sprzedam" masz ofertę Eskera 5.0
  8. @pecio Stety ale muszę się z Tobą zgodzić Wciąż za dużo. Zwłaszcza ciuchów. Człowiek myśli, że będzie zimno, deszcz a z drugiej strony tak planuje, żeby trafić w pogodę. Sporo miejsca zajmują nam liofy - bierzemy jakieś 2 śniadania i 2 obiady, w razie "W". Z założenia jemy "na mieście" ale przy naszym stylu - 100 km dziennie i poza ww. wyjątkiem - łapanie noclegów z trasy na telefon - zawsze jest ryzyko, że przyjedziemy za późno na szukanie jedzenia. Wtedy liofy ratują życie W zeszłym roku pierwszy dzień był dość męczący bo pobudka o 4 rano, jeśli mnie pamięć nie myli. Potem 3 pociągi - spod Wiednia do Wiednia, z Wiednia do Linzu i z Linzu do Passau, potem już na rowerze 100 km z Passau do Linzu (w którym rano piliśmy kawę czekając na ostatni pociąg) a na koniec ostry podjazd do tego centrum szkoleniowego, gdzie mieliśmy nocleg (Magdalena czy jakoś tak). Połowa ekipy miała siłę zejść na dół na pizzę ale reszta odpaliła liofy, tym bardziej że był tam automat z zimnym piwkiem 0,3 i nie było potrzeby nigdzie łazić Edyta: 3 lata temu wracaliśmy z Trzęsacza, nocleg był nad Jeziorem Miedwie, w takim motelu. Restauracja na miejscu. Przypięliśmy rowery, rozpakowaliśmy się, umyliśmy się i zamiast iść zjeść postanowiliśmy szybko skoczyć po zakupy i zahaczyć zachód słońca nad jeziorem (5-te co do wielkości w PL). Okazało się jak wróciliśmy, że restauracja była już zamknięta. Nic, to, mamy liofy. Wracamy do pokoju, a tu zonk - nie ma czajnika. Ale my mamy Jetboila i gaz w kartuszu I kolacja była jednak Jeździsz sam czy z żoną? To pytanie, a raczej odpowiedź, ma FUNDAMENTALNE znaczenie 😎
  9. A to zeszły rok - sakwy wymienione na większe, bo poprzednie nie mieściły wszystkiego i troczenie niektórych rzeczy do bagażnika było upierdliwe. Tu wszystko w sakwach, nie było potrzeby brać torby na kierownicę ani namiotu - noclegi porezerwowane z góry na cały przejazd.
  10. Namiot też za duży, za ciężki, aż za dobry do ciorania na rowerze, też kupiony "na zapas". Ale jak już jest, to wożę. Zawsze jak z żoną jedziemy autem na urlop to mamy pełny bagażnik i zawaloną tylną kanapę - nie ważne czy to peugeot 206 czy honda accord - jak jest miejsce to się upycha do pełna
  11. No to czasu masz sporo. Jeździsz coś turystycznie na mniejszą skalę? Jeśli nie to zacznij i zobaczysz co jest potrzebne. Oczywiście ja też wolę mieć i nie użyć niż nie mieć i żałować Dlatego wożę namiot na wszelki wypadek Ale czołówki nie użyłem chyba ani razu, dlatego zmieniłem na taką malutką od Petzla (robi sprzęt dla wspinaczy, więc lekki). Ładowarki, powerbanki - zawsze, każdego wieczora miałem dostęp do prądu, więc zmieniłem na mniejszy - lżejszy. O kablach pisałem, szkoda że moja żona ma ajfona, bo to dodatkowe kabelki Apteczka - minimum - węgiel, apap, kilka plastrów, chusteczka nasączana, krople (sól fizjologiczna) do oczu - jakby coś wpadło. Malutki multitool z nożyczkami - swoją drogą zbieranie takich mini-gadżetów to też przyjemne hobby. Zawsze mam dwa bidony - w jednym jakiś izotonik - czy to kupiony w sklepie czy też wymieszany z wody z tabletkami, a w drugim - wodę mineralną - nie tylko do picia ale w razie "W" można ranę oczyścić. Buty na zmianę - pewnie że tak, nawet klapki pod prysznic. Rozumiem też, że nie chcesz żony zniechęcać ale dobrze, żeby też coś wiozła, jakieś małe sakwy itp. - lepiej jednak ciężar rozłożyć. Ty weźmiesz więcej i cięższe, a żona może wieźć jakieś drobiazgi. No i warto mieć jakieś torby w ramie, na ramie na niektóre drobiazgi - raz że ciężar nieco rozkładasz na rowerze, a dwa - są pod ręką. Jeszcze jedno - narzędzia - musisz umieć się nimi posługiwać, bo uczyć się na trasie, na musiku - słaby pomysł.... Moja 1 wyprawa - do Austrii, chyba 2019 r.: i sprzed 2 lat - Zgorzelec - Ahlbeck: Sakwy nieco mniejsze ale przyznam, że nie wszystko mi się mieściło (za dużo ciuchów). Śpiwór mniejszy - pierwszy kupiony za duży, za ciepły - jakbym zimą obozował, wymieniony na 2x mniejszy i lżejszy. Nie troczony do torby na kierownicy ale zmieścił się do tej torby. Żona wiozła swój bagaż, więc to tylko moje klamoty + te cięższe typu mała kuchenka gazowa, kartusz, narzędziownik (w torbie pod ramą, za pierwszym razem był w tym czarnym niby-bidonie).
  12. Z każdą kolejną wyprawą człowiek zabiera coraz mniej Ok, rozumiem, że Ty będziesz tragarzem ale nie rozumiem, dlaczego macie nie robić zakupów codziennie, skoro będziecie w cywilizacji? Przecież jak kupisz sakwę 60 litrów, to ją zapchasz do końca, także zbędnymi rzeczami. Ile trzeba odzieży na 4 dni? A narzędzia? Co możesz naprawiać? Przebitą dętkę? Bierzesz zapasową, jakieś łatki, łyżki do opon, multitool, kilka trytek, skuwacz do łańcucha, kilka śrubek jakby się bagażnik obluzował... W zeszłym roku jechałem tylko 4 dni ale 2 lata temu - 10 dni i 1100 km. Ciuchów za dużo zabraliśmy, bo spaliśmy w hotelach/campingach/kwaterach i robiliśmy pranie. Odzież sportowa szybko schnie. Właśnie najlepiej w to zainwestować - dobry sprzęt, odzież, podobne rowery (żeby narzędzia pasowały i dętki). Pewnie, że masz trudniej ale połowa sukcesu to mądre spakowanie. Nie jedziesz do dziczy, a w sezonie to sklepów masz pod dostatkiem. Wodę trzeba uzupełniać na bieżąco i mieć zapas ale przecież bułek i masła nie będziesz wiózł na 4 dni ze sobą.... Ja zawsze układam to co zabieram na podłodze, w kupkach - tu gacie, tu skarpetki, koszulki, elektronika, apteczka. Potem odejmuję a na końcu pakuję. Kiedyś kupowałem elektrykę pod akumulatorki AAA/AA bo trwałe, wymienne itp. Teraz powymieniałem na jak najmniejsze i jak najlżejsze, zabieram absolutne minimum. Im większa standaryzacja, tym mniej kabli....
  13. Zamówiłem taką: Owijka na kierownicę Selle Italia Shock Absorber Kit czarna - Rowertour.com ale jeszcze potrwa zanim ogarnę wymianę hamulców, linek i owijka trafi na swoje miejsce. W każdym razie zdecydowałem się na wkładki żelowe, bo przestałem używać rękawiczek. Kiedyś już miałem owijkę z żelem (chyba Pro) w poczciwym Tribanie 100 na stalowym widelcu, kopało to po rękach tak, że nie wiem czy ten żel coś dawał
  14. Zaraz, moment. Gdybyś jechał na raz całą R10 to może bym zrozumiał sakwę 60 litrów (ale na pewno nie taką). Przecież Ty potrzebujesz spakować się raptem na 2 dni. Do tego wystarczą GravePacki 2x12,5 litra + ew. namiot na bagażnik (o ile potrzebujesz). Mały, letni śpiwór, zmianę ciuchów + coś cieplejszego upchniesz po sakwach. Sorry ale funkcjonalność to nie pierdyliard kieszonek tylko przemyślany system montażu i zamknięcia sakwy - wstajesz rano, pakujesz, zamykasz, klik-klik i masz na rowerze. Zabawy w rowerowe origami nie są fajne... No dobra, 2x20 litrów, bo może uda się i będziesz jeździł więcej dni z rzędu. I kupiłbym coś porządnego, żeby było na lata - ja bym wybrał Ortlieba ale są też inne, solidne opcje. Na taką jazdę na raty to bym się w ogóle zastanowił nad bikepackingiem... Co Ty masz zamiar tam przewozić? Jak planujesz noclegi? namiot? Kwatery?
  15. Innych nie warto kupować, a już na pewno nie do metalu, niestety lokalny sklep ble ble marche ma tylko tandetę, ale w ble ble merlę jest już w czym przebierać
  16. Kolega @Greg1 czy ja przejechaliśmy wiele kilometrów na Tribanie Jak masz zajawkę na tego Eskera to go kup po prostu i tyle. Tylko czy to nie będzie kolejny "Triban" - bo za rok dojdziesz do wniosku, że to jednak nie to?
  17. Walczyłem ostatnio ze śrubką od haka przerzutki. Kupiłem 2 komplety wykrętaków za Alle - takie co to przy kręceniu w lewo wgryzają się w zjechany imbus i wreszcie zaczynają go wykręcać. W teorii albo ja kupiłem za tanie Ostatecznie przyspieszyłem zakup wkrętarki aku, do którego zabierałem się już od dłuższego czasu, jedne z droższych wierteł jakie były na sklepie (te najtańsze w ogóle nie powinny wjechać do Europy, to zwykłe śmieci połamałem dwa i nic nie wywierciłem). Dobre wiertło, dobre światło, cierpliwość i rozwierciłem śrubę. Chodzi o to, że najpierw cienkie wiertełko, trzeba przeborować łeb śruby do końca do miejsca w którym zaczyna się trzpień. potem stopniowo wiertła o większej średnicy aż wreszcie materiału na śrubie będzie tak mało, że łeb się urwie.
  18. ... macie Siostry rację z tym Genetix ale ja już jestem jedną nogą w Archeo 🤣
  19. Ja trochę bawiłem się w dietę keto czyli minimalizacja węgli, da się jeździć ale w tlenie, powyżej sił brakuje, np. teraz jem węgle bo bym tych interwałów nie porobił. Chociaż na diecie keto czy LCHF organizm uczy się produkować glikogen z białka ale czy zapasy są odpowiednie - nie wiem, wątpię. Na tej diecie traci się masę nie tylko przez redukcję tkanki tłuszczowej ale traci się glikogen mięśniowy i związaną z nim wodę. Widzę to po ciasnych jeansach - i to nie tylko w pasie ale w udach. Ale zmierzam do tego, że moja żona, która ma wskazania do tej diety i jest pod opieką dietetyka, potrafiła podjechać "na raz" bez jedzeni węgli na Przełęcz Sokolą w Górach Sowich - podjazd nie jest zabójczy ale długi, ok. 10 km a ostatnie 200 - 300 metrów jest dość strome, potem na Przełęcz Jugowską. Dieta ta przestawia organizm na czerpanie energii przede wszystkim z tłuszczu i wydaje się całkiem wystarczająca do długiej jazdy w tlenie, ale sprinty itp. wyczerpują. Inne benefity to brak uczucia ssącego głodu, nie ma takich spadków energii itp. Moja zona potrafi zrobić sobie głodówkę w weekend - ostatni posiłek je w piątek, pierwszy - w poniedziałek i do tego nie leży tylko robi to co zwykle - sprząta, zakupuje, gotuje na następny tydzień. To tak w ramach ciekawostki, w razie potrzeby możemy sobie przenieść dyskusję do wątku o diecie keto, w którym się kiedyś udzielałem
  20. Ja Cię nie zachęcam do grzebania przy T100 bo to sensu nie ma, chyba że dla funu z grzebania. Ale jako drugi rower czy dla narzeczonej - będzie ok. Weź jednak pod uwagę, że jak Ty zmienisz rower na jakąś Lux - torpedę, to kobieta też zachce lepszy ...albo ja nie znam się na życiu, kobietach i nie nazywam się Hercules Poirot Chciałem Ci polecić Gestalta ale jest naprawdę biednie: ROWER MARIN GESTALT ROZMIAR M 700C BLUE GRAVEL - A-2030W-D1-54 - 14450486047 - Allegro.pl Sam mam Gestalt 2 - taki niby gravel niby szosa endurance; mój jest kilkuletni, te nowsze są trochę przeprojektowane pod szersze opony. Tutaj oferta używki: Rower Gravel Marin Gestalt 2 rozmiar 54 Carbon | Siedlce | Kup teraz na Allegro Lokalnie - może znajdziesz coś pod siebie zapodobne pieniądze?
  21. No właśnie ja jako dzieciak byłem wręcz chudy ale byłem dobry w sprintach czy w dal nieźle skakałem - oczywiście na tle reszty klasy, a były to czasy, kiedy religia była w salce kościelnej, a porządku pilnowała milicja i niezwyciężona Armia Radziecka (handlowało się z nimi przez płot, do dziś mam w garażu telefon polowy). Raczej szybkokurczliwe włókna bym u siebie obstawiał, biegi na długie dystanse to nie było coś, co lubiłem Teraz jednak zdecydowanie bardziej odpowiada mi długi, niezbyt intensywny wysiłek - dlatego lubię całoniedzielne włóczęgi na rowerze albo urlop z sakwami. Nawet podjazdy nauczyłem się robić najwolniej jak się da, w myśl zasady - jak ślimak ale na raz, bez podpórki.
  22. To faktycznie mam wysokie Edyta: Przypomniało mi się, jak żona opowiadała, jak w trakcie badania lekarz się najpierw zdziwił a potem zapytał ją czy sport uprawia - właśnie ze względu na niskie tętno A ja to w ogóle nie uprawiam, na to wychodzi
×
×
  • Dodaj nową pozycję...