Skocz do zawartości

spidelli

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    4 089
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    28

Zawartość dodana przez spidelli

  1. Masz rację ale nie do końca. Zegarek jest fajny, dopóki masz krótki rękaw. Jak robi się chłodno to już przestaje być wygodne. Zdarzało mi się jeździć na MTB po śniegu przy lodowatym wietrze i nie chciałbym mieć podciągniętego rękawa Owszem, można zapiąć zegarek na kierownicy i tak też robiłem. Tutaj mamy jednak sytuację odwrotną - Kolega szuka licznika Ale kto wie, może to właśnie zegarka potrzebuje? 🤣 Zegarek ma też tę przewagę, że przyda się do innych aktywności, np. piesze wycieczki.
  2. No fakt, 2700 zł za urządzenie do jazdy po kresce to coś więcej niż ekstrawagancja W czasach, kiedy ja korzystałem z telefonu, ładowanie indukcyjne chyba jeszcze nie było dostępne ale dziś takie ładowanie pewnie jest mniej upierdliwe niż kable. Niemniej, pozostaję przy swoim zdaniu - długie trasy, a zwłaszcza kilkudniowe, lepiej planować zawczasu, czyli rysować kreskę. Błąd trasy? Kostka, remont, schody? Oddalam widok i jadę mniej więcej w zadanym kierunku, prędzej czy później wrócę na trasę. Ewentualnie odpalam OsmAnd albo Komoot na telefonie, żeby zorientować się na mapie. To może trwać i tak krócej, niż przemielenie nowej trasy przez nawigację. Zresztą, każda nawigacja jest tak dobra, jak mapy, których używa, a z tymi bywa różnie - Brouter ani GM nie miały pojęcia o nowej ścieżce rowerowej a Komoot już ją miał; leśne drogi w OsmAnd mogą okazać zarośnięte trawą po pas... Co do urządzenia - to zależy czy chcemy iść w ekosystem (a nuż zachce nam się zegarka), bawić się w jakieś opcje treningowe itp.
  3. Dla mnie rzeźba; wystarczy deszczyk i robi się problem. Ekran telefonu a ekran dedykowanej nawigacji to dwa światy, ten drugi jest zbudowany tak, żeby był widoczny w słońcu. Telefon rozjaśni ekran na maksa > zżeranie baterii. Nie mam doświadczenia z Garminami rowerowymi, używam ręczniaka eTrex 32 (bo łażę też po górach a i na kajaki jest super), mój akurat jest tak powolny, że nie używam nawigacji routowalnej. Po prostu rysuję kreskę w domu, co ma tę zaletę, że mogę ją przemielić przez kilka portali typu Komoot (dość aktualne mapy DDR) czy nawet z badziewnym Google Maps (czasami Street View pomaga - człowiek zobaczy kostkę brukową i podziękuje) i dokonać poprawek. Właśnie sobie wyrysowałem kilka tras na przyszłość, popijając kawkę. Oczywiście rysowanie kresek ma sens przy dłuższych wypadach, a nie jeździe wokół komina. Tak czy owak, telefon na pewno lepiej poradzi sobie z routowaniem w locie ale kosztem rzeźby z uchwytami, powerbankami itp. Ja mam tak powolnego Garmina, do tego sterowanego joystickiem, że jego używanie grozi ciężkimi szkodami w psychice. Ale zasilany jest paluszkami AA (do kupienia na każdej stacji paliw, ewentualnie akumulatory) i wczoraj, przez 12 godzin używania zjadło połowę energii. Ekran nie wymaga podświetlenia w słońcu ale jest mały. Oczywiście nikomu nie polecam ręczniaka ale zwracam uwagę na fakt, że przy jeździe na kreskę lepsza jest dedykowana nawigacja - prędkość procesora nie ma takiego znaczenia jak czytelność ekranu i czas działania na baterii. A prędzej czy później każdy, kto się bawi w nieco ambitniejszą turystykę, będzie rysował kreski Żona dała się namówić w sklepie rowerowym na licznik, działać działa ale to wszystko. Sama (żona) jest w ekosystemie Polara, więc ten licznik nic nie wnosi, nie przesyła danych na PolarFlow, musi więc i tak odpalać zegarek Polara. Taki licznik/nawigacja to z reguły wejście w jakiś ekosystem, jeśli Ci na tym zależy to warto się nad tym zastanowić. Problem jest taki, że jak wejdziesz w jeden, to ciężko go potem porzucić - ja np. czasami myślę o Garminie ale mam kilka lat aktywności w PolarFlow A nie da się tego przenieść z serwisu na serwis jednym kliknięciem, już oni o to dbają Są jakieś serwery pośrednie ale taki zapis z aktywności sportowej to przecież nie tylko trasa ale również tętno, kadencja itp. dane, które mogą zniknąć w trakcie przeprowadzki. Dobra rada - popatrz na to z szerszej perspektywy czyli ekosystemu.
  4. Jestem zachwycony tymi oponami. Rower odżył. Trzeba tylko uważać na luźny piach czy żwir - czy to na odcinkach szutrowych czy przy omijaniu dziur w asfalcie poboczem. Ale poza tym - oponki petarda.
  5. Siodełko kupuje się tak jak buty - najlepiej przymierzyć stacjonarnie, inaczej to gra losowa. Też polecam Bontragera - w sklepie zmierzą Ci rozstaw kości kulszowych i to będzie punkt wyjścia do doboru siodełka. Potem sobie przetestujesz ile zdołasz w ciągu 30 dni. Sam tak kupiłem, do 4 godzin jazdy w ogóle nie biorę spodenek z wkładką. Na dłuższe wypady zakładam z taką cienką. Np. wczoraj już czułem ból ale po 10 godzinach w siodle i przy jeździe po dziurawych asfaltach na 6 barach to w sumie nic dziwnego. Przy źle dobranym siodełku pewnie cierpiałbym wcześniej. Edit: doczytałem, że to nie siodło jest problemem
  6. Ja testuję właśnie zwrot do nich; sam zakup był bezproblemowy. Mam nadzieję, że zwrot również
  7. Wracam do szarpania i wykresu "piły": Na chomiku miałem ok. 300 TSS/tyddzień, dzisiaj jest ponad 900 a jeszcze niedziela przede mną No ale majówka rządz się swoimi prawami
  8. Ja rysuję trasy w Brouterze. Wczoraj sobie wyrysowałem trasę po drogach wojewódzkich. Sprawdziłem ją w Komoocie i ten ma - jak się potem okazało - lepsze informacje o trasach. Zignorowałem jego (Komoota) propozycję jazdy jakimiś opłotkami (nawiasem, moje ulubione Gówngle Maps pokazywało tam tory kolejowe); jakie było moje zdziwienie, gdy dziurawa droga wojewódzka przecięła nowiutką DDR poprowadzoną po nasypie kolejowym; upewniłem się u spotkanych rowerzystów, że dojadę tam gdzie zmierzałem i pocisnąłem gładziutkim asfaltem dobrych 15 km. Mam w Komoocie wykupiony cały świat w dość głupich okolicznościach. Nasza pierwsza wyprawa sakwiarska sprzed kilku lat była planowana w Komoocie i realizowana w oparciu o telefon; już w Czechach się okazało, że trzeba dokupić kolejny region, więc kupowaliśmy na jakimś parkingu pod marketem, zasłaniając telefon przed słońcem - i doszedłem do wniosku, że kupię od razu wszystko Nawiasem, gubił nam się wtedy Komoot kilka razy, dlatego ostatecznie (po kilku innych wpadkach) zwątpiłem w nawigację routowaną i stawiam na wcześniej wyrysowane kreski, chociaż tez zdarzają się wpadki. Zmieniając temat - zmieniłem wczoraj kierunek i pojechałem na północ, "na płaskie". Myślałem, że może pobiję swoje 300 km ale nie starczyło sił, a jak się zrobiło chłodno po zachodzie słońca (co najmniej godzinę za późno wyjechałem rano) to odeszła mnie ochota na dokręcanie wokół komina i wróciłem grzecznie do domu: Za dużo czasu zmarnowałem też w pizzerii ale naszła mnie dzika ochota na piwo, frytki i nuggetsy Była to zatem wyprawa na frytki do Głogowa
  9. Przy podaży węgli robi to niechętnie, żeby robił to skutecznie, trzeba przestawić metabolizm na tłuszcze - przez dietę, posty albo podaż ketonów egzogennych. Mocny wysiłek przy małej podaży węgli też pozwoli ten efekt osiągnąć, chociaż raczej chwilowo niż trwale - żeby stan podtrzymać trzeba już zmian w diecie. To oczywiście zasada ogólna. Nie ma też potrzeby wchodzić w stan ketozy, raczej chodzi o lepszą adaptację do spalania tłuszczy. Wadą tego rozwiązania jest "brak mocy" przy wysiłku beztlenowym bo a ściślej - do wysiłku beztlenowego. Dokładnie to przerabiałem na trenażerze - intensywne treningi spowodowały u mnie powrót do węgli - nie maiłem "pary" żeby mocno kręcić. Dlatego wczoraj miałem zapas glikogenu, który wykorzystałem, a następnie uzupełniłem po powrocie do domu. Zaletą przestawienie organizmu na tłuszcz jest możliwość wykorzystania własnego tłuszczyku przy jeździe w tlenie. Taka ciekawostka: wejście w stan ketozy wymaga wyczerpania zapasów glikogenu z organizmu. Przy praktycznym braku podaży węgli organizm uczy się wykorzystywać tłuszcz - także ten z boczków. W tym stanie np. nie ma napadów wilczego głodu ani uczucia osłabienia. Glukoza we krwi też jest, bo nasze ciała potrafią ją syntetyzować z białka. Jedząc tłuszcz i ograniczając węgle miałem zupełnie normalne wyniki badania krwi. Oczywiście taka dieta ma swoje ograniczenia, raczej niekoniecznie wiąże się ze sportem, chociaż niektórzy biegacze-ultrasi ją praktykują. Ja troszeczkę z tym eksperymentowałem (byłem nawet w ketozie) bo moja żona ma wskazania do takiej diety ze względu na problemy zdrowotne. U mnie jednak rower jest priorytetem, dlatego jedynie ograniczam podaż węgli, na co mogę sobie pozwolić nie ścigając się chociaż moja żona pojedzie to co ja, tylko zrobi to wolniej. Piszę to tylko jako ciekawostkę, nikogo do niczego nie namawiam Po prostu lubię swoje dziwactwa 🤣
  10. M Ja tak miałem ostatni tydzień z trenażerem - czułem już taką niechęć, że mocno odpuściłem, wiedząc że trochę podgonię pierwszą jazdą w terenie zeszłej niedzieli. CTL zjechał na twarz ale dwie jazdy terenowe i strzeliło w górę, zmęczenie też Co do diety, to ja na sam widok mleka mam rozwolnienie 🤣 W dniu z większą jazdą śniadanie jem solidne ale na co dzień - staram się jeść jak najpóźniej bo praktykuję post przerywany.
  11. Bardziej siłowo ale też mniej asekuracyjnie. U Ciebie widzę niezły dystans ale to przewyższenie robi wrażenie po zestawieniu 👍 Prawie dogoniłeś w poziomie mój rekord ale w pionie to jesteś 2x lepszy
  12. Brak czasu, dobrze że na rower się człowiek wyrwie... Tak zamykałem poprzedni sezon: Tak było dziś, chociaż mocno wiało i wiatr częściej pomagał, zwłaszcza powrót miałem z wiatrem w plecy; trasa niemal identyczna, kawałek z Zagórza do Walimia musiałem bokiem objechać, bo droga zamknięta: Najbardziej cieszy, że na małej podaży węgli - śniadanie to 4 jajka na boczku + 2 parówki z keczupem (tu cukier); do tego kawałek keto ciasta (bez cukru). Ze sobą wziąłem bidon z izotonikiem - tu były cukry, raz dolewałem Oshee. No i jedno piwo pszeniczne pod Sową. Zjadłem kilka tłustych kabanosów. Miałem mały kryzys w Sokolcu na podjeździe, stąd piwo
  13. Przy jeździe turystycznej nie ma to większego znaczenia, unikałbym jedynie potraw ciężkostrawnych, powodujących wzdęcia albo pikantnych. Na co dzień nie jadam frytek ale na sakwach frytki, kiełbasa (wurst), gofry czy piwo z budki przy trasie (DE, AT, CZ) to element obowiązkowy Przy jeździe sportowej albo treningowej to już inna inszość ale zakładam, że jak ktoś wchodzi na ten poziom to nie pyta na forum
  14. Jakbyś to pytanie zadał przed zakupem ale teraz? Masz kilka dni wolnego, siadaj na rower i zobacz sam czy Cię zmęczy. Każdy ma inną definicję komfortu albo jakieś niedoskonałości w budowie. Po co masz wymieniać mostek, sztycę czy widelec, jak nie pojeździłeś? Tu są różne typy rowerzystów - jedni zbierają rowery, narzędzia i gadżety, inni ciągle coś wymieniają w poszukiwaniu rowerowego Grala, a inni po prostu jeżdżą nawijając kilometry i zmieniają coś pod wpływem własnych doświadczeń. Czy będziesz zadowolony z aluminiowego gravela? Ja ze swojego jestem, dopóki się nie naczytam na forum, że nie powinienem Dla jednych droga jest celem, dla innych cel ma być drogi 😎
  15. @Zigfir Niestety, w naszym kraju zbyt łatwo zdobyć prawo jazdy i zbyt trudno stracić, wydaje się je bezterminowo, przez co jeżdżą niedowidzący a pijaków nie wsadza się do pierdla przy recydywie. A jakby tego było mało jeszcze "kierowcy" z dzikiego wschodu... W zeszłym roku jechałem po pracy, późne lato - wczesna jesień, słońce nisko już było, świeciło mi w plecy. Droga gminna albo powiatowa, ruch lokalny, prawie pusto. Z naprzeciwka jechało auto, pod słońce. Starszą panią (przyjrzałem się dokładnie, co to za matoł) oślepiło na tyle, że dobre 100 metrów jechała poboczem prawą stroną auta. dDobrze, że nikogo tam nie było... Wczoraj pierwsza poważna jazda w tym roku, rower wypięty z trenażera, stare opony wymienione na nowe Continental Grand Prix 5000. Jazda trasą referencyjną ~100 km. Nawierzchnia asfaltowa, gdzieniegdzie dziury (chociaż kilka odcinków z nowiutkim asfaltem, co miało wpływ na prędkość). Moja przeciętna to ok. 4:20 - 4:30 godzin netto; najlepszy wynik niemal równo rok temu: Wczoraj mocno wiało, co bardzo pomagało mi na niektórych odcinkach i przeszkadzało na innych (trasa to kilka połączonych pętli): Oczywiście najważniejszym czynnikiem był wiatr, miejscami nowy asfalt pozwalał się rozpędzić ale sądzę, że plan treningowy się jednak sprawdził na taką trasę - przede wszystkim jechałem mniej zachowawczo, wręcz agresywnie atakowałem podjazdy, przynajmniej przez pierwsze 30 km, potem wróciłem do bardziej zachowawczej taktyki.
  16. Naprawdę przeraża Was jazda bez kasku 10 km po pustej plaży brzegiem morza?
  17. Jak mojego brata zapytam czy jeździł w weekend, to tak, zrobił 70 km ale coś go kolano bolało na koniec. A jak go spytam o spd to panie super, w ogóle złego słowa nie powie 🤣 Dlatego korekta położenia to niekoniecznie wada. A z tym transferem mocy - to ma znaczenie w jeździe turystycznej? I to tak działa, że wystarczy kliki przykręcić i już masz 10% mocy więcej? Nie sądzę. Dlaczego nikt się nie schyla po darmowe waty związane z sylwetką na rowerze - kto pilnuje idealnej sylwetki, żeby zmniejszyć opory? No i po co to robić, jak wystarczy kupić pedały i buty Wolisz spd - ok, mnie to w niczym nie przeszkadza. Ja wolę platformy - bo są wygodne, mogę korygować stopę na pedale, mogę jeździć w dowolnych butach, po 10 czy 12 godzinach jazdy nie odczuwam żadnego obcierania stóp. Dla mnie są idealne ale nie będę się upierał, że każdy ma jeździć na platformach.... Ja długie odcinki jeżdżę w tlenie, podjazdów nie szturmuję tylko jadę maksymalnie wolno, jak się da, bo staram się rozkładać siły na cały dystans. Zatrzymuję się, żeby poczekać na żonę albo robić zdjęcia. Wolę brak bólu i dyskomfortu od idealnego przykładania mocy....
  18. @dfq ... i karne mycie garów ale to się akurat przydało - domyłem smar po czyszczeniu kasety 😜 Też mam wątpliwość, czy na platformach pociągniesz rower za sobą, raczej w końcu spadniesz z platform, chyba większe szanse żeby się wybronić przed fikołkiem przez kierownicę, raczej będzie gleba na bok, na tę stronę, która noga złapie grunt; albo jajkami w ramę. Też nic przyjemnego ale mniej punktów za styl od sędziów
  19. @pecio Nie jechałeś po plaży 10 km/h tylko nieco szybciej i po drodze publicznej. Czegoś takiego nie zrobił bym bez kasku - to że ja jadę ostrożnie to niestety za mało w tym kraju. Są sytuacje, kiedy ryzyko oceniam na minimalne i nie zakładam kasku albo go ściągam. Nie ma czegoś takiego, jak obowiązkowy strój do jazdy na rowerze - każdy ocenia ryzyko indywidualnie. Ale rozumiem, ja np. nie wyobrażam już sobie jazdy bez lusterka w rowerze. Albo bez okularów - mała muszka może narobić bałaganu a co dopiero osa - wystarczy, że człowiek spanikuje i odbije pod auto. Nie zawsze wsiadam na rower z potrzebą "wykręcenia życiówki" - czasami jadę regeneracyjnie, np. mam "zakaz" zmiany przełożeń, toczę się leniwie ryzyko wypadku niewielkie, a i obrażenia raczej niegroźne - z platform nie upada się tak widowiskowo jak z spd... Ja się tu nie wypowiadam przeciw kaskom. Mam, używam, zachęcam ale czasem ściągam. Tak jak czasami puszczamy kierownicę w czasie jazdy, chociaż w sumie nie powinniśmy, prawda?
  20. Ja wiem, że jak ktoś ma pecha to i w pupie palec złamie ale co może pójść nie tak przy spokojnej jeździe po piaszczystej plaży? Albo w czasie jazdy spacerowej po pustej, polnej drodze? Albo pustej po horyzont drodze rowerowej na rzecznym wale? Na asfalt, drogę publiczną, agresywną jazdę - zawsze w kasku. A i to nie powoduje, że ryzykuję. Droga publiczna ma to do siebie, że trzeba też myśleć za innych, głupio byłoby dokładać od siebie. Dlatego np. nie założę słuchawek na uszy na rower.
  21. Sam nie lubię klimy używać w najgorsze upały - za duża różnica temperatur i można zatoki załatwić. Co do czapki w upał to się zgadzam - dodatkowa warstwa izolacji pod kaskiem. Upał na rowerze najbardziej mi doskwiera po zatrzymaniu - w czasie jazdy pęd powietrza jakoś chłodzi, może podjazdy są wyjątkiem. Czapeczkę mam i zakładam ale zamiast kasku - czasami uznaję jakąś trasę za bezpieczną to rezygnuję z kasku.
  22. spidelli

    [OLX] obecna sytuacja

    Już, ją mają, już zaraz zwrócą 🤣Niestety nie chce mi się czekać i reklamuję zagubienie przesyłki.
  23. @kaido2 aż po takich nawierzchniach nie jeżdżę tym rowerem, a jak się trafi awaryjnie to przeprowadzę 😄
  24. Trzymałem koło, póki mogłem, potem dałem zmianę
  25. Ja kiedyś spotkałem taką, ale zapomniałem języka w gębie:
×
×
  • Dodaj nową pozycję...