Chodzi o sytuację, gdy specjalnym pociągiem dla rowerzystów podróżują niemal sami rowerzyści, a tylko 2-4 buraków ma problem, podczas gdy wszyscy mają dokładnie takie same bilety ...np. jadąc WTR ze śląska do Szczucina wracam pociągiem z przesiadką w Krakowie, skąd rower PKP wiezie za symboliczną złotówkę, za co jestem ogromnie wdzięczny i nawet do głowy mi nie przychodzi awanturowanie się o wieszaczek jak to robiła banda 4 buraków z okolic Katowic. Pozostali rowerzyści ,a było ich sporo, spokojnie umieszczali swoje rowery we wskazanych przez Panią konduktor miejscach. Moim skromnym zdaniem subtelna różnica polega na tym, że większość była naładowana endorfinami i radośnie wracała z udanych wypraw rowerowych, natomiast buractwo było tylko na tzw. "popisówie" przed kolegami, w związku z czym zamiast naładować się pozytywnie, tylko wzajemnie się ponakręcali i potem wyładowali emocje na nic nie winnej, sympatycznej Pani konduktor, która starała się wszystkim pomóc. życzę czerpania przyjemności z rowerowych eskapad.