Skocz do zawartości

Brombosz

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    2 817
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    4

Zawartość dodana przez Brombosz

  1. @SoloTM Ty patrzysz na to z innej perspektywy. Zazwyczaj osoba nie w temacie, która chce coś zrobić w rowerze, nawet nie wie czego ma szukać i z automatu patrzy na gotowce. Wybrałbyś crossa za 700 pln bo już teraz w myślach potrafisz go sobie rozłożyć na części pierwsze które znasz, wiesz ile kosztują, wiesz jak je kupić i wiesz jak o nie dbać. Było nie owijać w bawełnę, tylko koledze @Martinkan od razu napisać, że za 1000 zł to on zakupi wszystkie potrzebne narzędzia, wszystkie potrzebne części i jak nie zechce się nauczyć wszystkiego sam to i na usługę powinno wystarczyć. Jedyny haczyk to czas. Nie kupi się wszystkich potrzebnych części od razu. Potem to już trzeba tylko wiedzieć na co się patrzy, przeglądając OLX... Można z używek porządny rower samemu uklepać.
  2. Śmiga bez zarzutu. Tyle tylko, że użytkownik świadomy i nie katuje go na twardych przełożeniach. A rama się wyróżnia bo baterię można wysunąć do góry, co można zablokować i odblokować opaską (w komplecie).
  3. https://allegro.pl/oferta/bh-bikes-atom-x-er949-alu-e-rower-la-brose-s-9649238240?utm_feed=aa34192d-eee2-4419-9a9a-de66b9dfae24&utm_source=google&utm_medium=cpc&utm_campaign=_UZSD_pla_sport_rowery-nca&ev_adgr=Rowery&utm_source=google&utm_medium=cpc&utm_campaign=_UZSD_pla_sport_rowery-nca&ev_adgr=Rowery&gclid=EAIaIQobChMImbbx4ISE7AIVmaiyCh1BhA_MEAQYASABEgK-HvD_BwE Widziałem, jeździłem, byłem przy pierwszych wymianach uszkodzonych części. Kawał sprzętu. Do tego, takie pierdoły jak pęknięta plastikowa osłona silnika, w ramach gwarancji przysłali za darmo, gdzie to ewidentnie była "wina użytkownika". PS. Niby Brose S, ale ten awarii nie uległ.
  4. Lepiej. :) Miłość, szczęście , pieniądze... Tylko dzisiaj.
  5. Mnie bardziej zastanawia dlaczego tylko trzy lata, gdzie tymczasem w innej części Polski: https://www.o2.pl/informacje/incydent-w-kosciele-w-przemyslu-doszlo-do-niego-podczas-modlitwy-przed-msza-6547825680558720a
  6. Szukałem na Ślęży szczęścia, ale były tylko rock-gardeny.
  7. Używeczka za 5 dyszek. Stan wydaje się być bdb... Zobaczymy jak zabangla z lekko naruszonym napędem i czy da efekt "WOW". Jak podejdzie to żadne piony nie będą niemożliwe.
  8. W 2024 możesz już tego nie dostać bo znika ze sklepów. Nie sprawdzałem czy jeszcze to produkują. Pozatym to chyba zwykłe masło juz jest lepsze od Brunoxa... Nie dość, że tańsze, to do tego więcej i jeszcze bio-eko, a efekt taki sam bez ryzyka zniszczenia uszczelek. Brunoxem to co najwyżej zamek w drzwiach albo lufę w wiatrówce można wyczyścić... I to też nie każdą. Zawsze to lepiej niż z telewizji. Psychicznie wyjdzie Ci na zdrowie. Do czasu aż nie zaczniesz na nowo... tyle, że wtedy rower skrzypi tak samo jak i właściciel. Jak słyszę, że rower skrzypi i zaczyna mnie to denerwować, to jest znak, że teren zrobił się zbyt łatwy. Najczęściej niesie po całej ramie, a skrzypi siodełko przy plastikach.
  9. Polecam zmienić Brunoxa na to: Po 3 latach stosowania muszę polecić. Nie trzeba się tak cackać z ilością, a po wytarciu szmatką daje podobny (a może nawet lepszy) efekt i o wiele skuteczniej czyści uszczelki. Z Bronoxem trzeba uważać... a tu podkładam tylko coś żeby nie zapaćkać hamulców, pryskam prosto na lagi z każdej strony, uginam kilka razy amor, wycieram krążki brudu, powtarzam operację, a następnie czymś delikatnym przecieram całość zbierając też nadmiar z uszczelek (czyli dokładnie tak jak nie powinno się używać Brunoxa. ). Stosuję to głównie doraźnie, np. w trudnych warunkach i żeby pozbyć się błota zanim wyschnie na uszczelkach, ale zdarza się też że zwlekam z serwisem. Wtedy staram się to robić regularnie i częściej, a o smar pod uszczelkami się nie boje bo i tak niedługo potem jest wymiana.
  10. Kiedyś mieliśmy. Teraz to już idzie w dobrym kierunku i co chwilę jakiś odcinek jest usprawniany przebudową. Podejrzewam, że nasz burmistrz mocno w tym pomaga. :) Czasami jak go widzę na rowerze to ma minę jakby prowadził Ferrari... a że rowerem jest zwykła koza, to dumny jest pewnie z czego innego. :) Prawda. Ja tak właśnie unikam wszelkich asfaltów. Jak trzeba to potrafię się odnaleźć na drodze. Ale właśnie dlatego, że przez szybę samochodu widzę jak wiele jest różnych niebezpiecznych sytuacji i idiotów z problemami psychicznymi, wolę się tam nie pokazywać. Do tego jazda rowerem jest mniej przyjemna kiedy cały czas odczuwa się niepokój, że w tym miejscu nie jest bezpiecznie. Jadę jak muszę.
  11. Nie wiem jak większych miastach, takich jak Kraków, ale w moim rowerzyści mają zakaz jazdy po każdym rondzie. Czy ścieżka jest czy nie, znaki z zakazem są.
  12. https://www.superpharm.pl/mugga-deet-50-19731-75-ml-135330.html?gclid=EAIaIQobChMI5ITfhb7p6gIVi813Ch2YyAAMEAQYASABEgLWi_D_BwE&gclsrc=aw.ds Polecam. Działa dopóki się konkretnie nie spocisz. Przy okazji też trochę capi, ale komary autentycznie przed tym uciekają. Co do innych owadów to zakładam dwie opcje: 1. Albo jest słabe. 2. Albo ta chmara meszek, muszek, żuczków, kleszczy itp, która mnie obsiadła na ostatnim wypadzie, była tylko marnym procentem tego co mogło się stać.
  13. Dobrze kombinujesz, ale niepotrzebnie skokiem się martwisz. To nie od niego zależy wysokość główki ramy. Akurat przed chwilą używałem zdjęcia z wymiarem, który cie interesuje, to wrzucę: Mierzone tak sobie, ale wystarczy do porównań... Im więcej tutaj, tym wyżej suport. Z drobnych różnic, to musisz tylko pamiętać, żeby odjąć SAG amortyzatora (o ile działa jak należy), bo większy skok tym większe ugięcie, a to może trochę cię oszukać... ale nie jakoś drastycznie. PS. A żeby było trochę trudniej, to niski suport też ma swoje plusy, a haczenie pedałami to kwestia wprawy... Endurowcy w niektórych rowerach mają korby przy ziemi, a jadą bezbłędnie taki teren, o którym byś nawet nie pomyślał. Kwestia pamiętania o nogach, i odpowiednim przechodzeniu z zakrętu w zakręt... To się tak wydaje, ale po przesiadce na inny rower trzeba jakiś czas o tym pamiętać zanim wejdzie nawyk.
  14. To proponuję tam wrócić, bo właśnie zrobił się jeden wątek w dwóch tematach.
  15. Też wymyślili... Tak czytam, czytam i nawet pojechałbym na jakąś poboczną socjalizację z osobami szurniętymi tak samo jak ja... no ale stal? Przecież nie będę na Wigrach się rozbijał po górskich szlakach... nawet tych najniższych. Te czasy minęły i myślałem, że nie wrócą.
  16. No to trudno. Nie będę swoich własnych postów po różnych wątkach kopiował. To na takim dziwnym terenie ten rower stoi, że suport jakoś dziwnie wysoko umieszczony mi się wydaje? Czy jednak tylko mi się tak wydaje?
  17. Przestań. W góry to Ci ta zmiana jeszcze na plus wyszła. Zjazdówki z tego i tak nie zrobisz, a dodasz centymetr to osłabisz sobie podjazdy... No chyba, że to już wszystko było przebadane, przestawiane, testowane, mierzone i liczone. Jeżeli tak to olać moją wypowiedź, bo to twój rower i tyle.
  18. Zrobi... Mnie też to długi czas wnerwiało, aż odkryłem, że jak się pospuszczam trochę bardziej nad idealnym ustawieniem zacisku hamulca i odpowiednią siłą zaciśnięcia piasty, to jest ciszej i na dłużej... Tyle, że nie na zawsze. Zazwyczaj do momentu, ściągnięcia koła, albo przed dobrym ujeżdżaniem w terenie. Tarcze jakie wtedy miałem, to były shimanowskie, budżetowe centerlocki 180/160mm w zaciskach BR-M395. Tyle o QR9. Sztywne osie są niby trochę lepsze, ale dalej przy tarczy 203mm, potrafi dobrze zadzwonić w zakręcie. Mniej bo mniej, ale czasami też denerwuje... Coś za coś. Jak się chce górskie hample na 1 palec, to trzeba się pogodzić z faktem, że wszystkie szczeliny typu "klocek-tarcza-klocek" będą nieco wąskie. PS. Niech zgadnę. Wnerwia głównie na asfalcie albo na podobnym równym, przy pewnych prędkościach, a wrażenie jest takie jakby tarcza wpadała w rezonans?
  19. Jakbyś nie zauważył to, pisząc o tej empatii zacytowałem tylko jedno twoje zdanie. Nie wciągaj do tego reszty kontekstu, bo będziemy mieli wzajemny problem ze zrozumieniem sensu swoich wypowiedzi. Nie zgodzę się. Wyzywanie kogoś od ameb to wyraźny sygnał, że którejś ze stron konfliktu, mocno tej empatii brakuje. Odważę się nawet o stwierdzenie, że samo powstanie konfliktu, już jest tym wyraźnym sygnałem. Wymyślasz. Teslą za grube tysiące, na jednym ładowaniu 1000km nie zrobisz, a ty od jakiegoś licznika tyle wymagasz. Słuszna uwaga. Coś w tym jest. Niestety takim się trzeba urodzić. Inaczej też będzie ciekło, ale już nie jak woda po kaczce.
  20. To się nazywa fachowo empatią i nie ma takiej możliwości, żeby ktoś miał jej za dużo... Co najwyżej może jej brakować, np. przez złe wychowanie, chorobę umysłową albo jeszcze inaczej skrzywdzoną psychikę... A jak ktoś celowo ją w sobie tłumi, bo np. uważa, że "za bardzo koncentruje się na emocjach innych ludzi", to nazywając rzeczy po imieniu, zwyczajnie cofa się w rozwoju, hamując swoje naturalne odruchy społeczne. Nie wiem jak inni, ale ja nie wychodzę na rower po to żeby się denerwować. Ścieżki rowerowe są dla wszystkich. Nawet jak ktoś ją traktuje jak trasę wyścigu, to nie można mu całkiem zakazać wstępu... Nawet jakby całą ścieżkę zajmował peleton paraolimpijczyków albo Magda Gessler gotując razem z Makłowiczem, to zanim bym rzucił przekleństwo, spróbowałbym po prostu ich ominąć. Nie rozumiem ludzi, którzy rzucają mięsem z byle powodu... Jeden wskoczy na trawnik czy krawężnik, ominie bez żadnego ryzyka i zadowolony z siebie pojedzie dalej, a drugi zrobi dokładnie to samo, ale będzie to okupione stekiem przekleństw i wrażeniem jakby ktoś mu krzywdę robił... Ciekawe, który po latach będzie miał zdrowsze serce? Nie kruliczkiem tylko króliczkiem... i nie wiem czy to dobrze, że takim zostałem. Żeby potem nie wyszło, że zdrowa rywalizacja przerodzi się we wrogość. Coś mam wrażenie, że przyjmując się do tej pracy, nieświadomie zdetronizowałem króla tego odcinka. Obym się mylił, ale ludzie są różni... no i chyba pójdę za twoją radą i zamiast pokazywać gościowi całą przepaść, to wprowadzę mu stopniowo program treningowy... przynajmniej do czasu kiedy będzie mnie to jeszcze bawiło.
  21. Jakiś czas temu pisałem dokładnie o tym samym. Spłynął na mnie hejt i sugetia, by napić się melisy. Dziwne zwyczaje na tym forum...  Mam w pracy takiego jednego wojownika na niemieckiej kozie, jednak daleki jestem od zdenerwowania. Cała sytuacja raczej powoduje uśmiech na mojej twarzy. Facet co rano do roboty jeździ tą samą drogą i zazwyczaj o tej samej porze co ja. Niby nic nadzwyczajnego, ale przez okrągłe dwa miesiące (czyli od kiedy tylko tam pracuję), moje spokojne tempo "transportowe", na zimówce 26", było dla niego zbyt dużym wyzwaniem. Często czekał na wylocie z miasta, po czym gonił mnie bez skutku ciężko sapiąc całą drogę, aż zdążyłem się do tego przyzwyczaić... Jednak w zeszłym tygodniu nastąpił przełom. Na ostatniej prostej, tuż przed samą firmą, mnie dogonił i wyprzedził, wyciskając na stojaka ze swojej kozy ostatnie waty. Aż mi głupio było cokolwiek mówić kiedy zobaczyłem tę dumę na jego twarzy. Nie mam serca aby gościowi demonstrować, że to jakieś 50% tego co mogę... Chciałem kiedyś dać mu się zbliżyć na te 2-3 metry, a następnie depnąć i odjechać, ale nie wiem czy w ten sposób nie popsuję mu zabawy (w tym i swojej), czy może zachęcę do kolejnego kroku w budowaniu formy... Z jednej strony to wygląda jak niewinna zabawa, ale co jak gościu okaże się psychiczny i nieświadomie go zniechęcę do jazdy? Do rozmów żadnych nie doszło, więc nie wiem czy on tak na serio, czy tylko taki luzak zgrywus.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...