Kolega mnie wkurzył dzisiaj. Zadzwoniłem, że jadę z rana jakieś 40-50km leśnej turystyki i czy nie chce dołączyć. Dołączył, a z nim jeszcze jeden na elektryku.
Nie dość, że zbierali się dwie godziny, to jeszcze przed wejściem na rower ten się odpalił, że ma jakiś konkurs na kilometry na stravie i trzeba gonić trailem po asfaltach.
Już wtedy tego żałowałem. Uparłem się na las i potem było tylko gorzej. Zostałem przegoniony w upale na 70km+, cały czas słuchając albo narzekania na drogę, albo poganiania bo średnia leci.
Jeszcze żeby to jakiś golinoga się urwał z peletonu to bym może rozumiał... A to gość, który jeździ głównie góry na superenduro YT, pogania mnie na asfaltach sztywniakiem 140mm skoku, trzymając średnią pod 30km/h, odbierając całą frajdę z jazdy. Więcej nie zadzwonię.