Skocz do zawartości

Brombosz

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    2 817
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    4

Zawartość dodana przez Brombosz

  1. Prawdziwy kolarz nie musi dzwonić, bo idzie go wyczuć zanim się go zobaczy. :) To się nazywa Aspivenin i jak trzeba to robi dobrą robotę. Np. w lasach deszczowych, gdzie wszystko co kąsa jest mocno jadowite, ten sprzęt ratuje życia... mimo, że to zwykła pompka na patencie jakiejś firmy. Warunkiem jest tylko stosowanie tego od razu po ukąszeniu. Jak swędzi albo piecze to już jest za późno na użycie, bo jad już zdążył się rozejść po organizmie.
  2. Bo właśnie w transporcie (o ile to nie stojak na dachu albo klapie) najłatwiej o rysy i wgniotki. Ja zawsze izoluję od siebie poszczególne części jak wiozę rower na złożonych siedzeniach.
  3. Chłopie... większość tego forum, jeżeli chodzi o skill na rowerze, zjadłaby cię i wypluła nosem. A nie wiesz o tym bo mało kto czuje potrzebę aby coś tobie udowadniać.
  4. Nie masz, to nie wiesz, że: 1. Na XC zastanawiasz się jak to miejsce zjechać. 2. Na fullu zastanawiasz się jak to miejsce zjechałeś.
  5. Nie no... chyba nie jest aż tak źle. Żeby na tym wywinąć orła to trzeba się dobrze postarać.
  6. Mnie wkurza obecna praca. Niby dobrze, że ją mam... ale jednak sprawia, że na weekend ważniejsza jest regeneracja niż jakiś tam rower i góry. :/
  7. Mnie sytuacja zmusiła do takiego powrotu i nie ma aż takiej tragedii. ;) Wiadomo... czegoś brakuje, ale na dobrej oponce jakoś to nawet idzie jak się depnie. Jedyne co mnie boli to brak mocowania na zacisk hamulca w ramie (mam tylko V-brake), no ale w góry zimówką nie jeżdżę to się już z tym pogodziłem.
  8. Robicie z igły widły. Co jeżeli takie gacie to przyszłość kolarstwa bo np. chłodzi tak, że aż się jaja kurczą? Żeby się później nie okazało, że po tej fali hejtu będziecie je oglądać na zawodnikach TDF.
  9. @TheJW W Polsce jest pełna profilaktyka, nawet na takie przypadki rząd nas przygotował. :) Cenę większości rowerów wyrównali grzywną.
  10. https://pl-pl.facebook.com/ursynowtumieszkam/videos/743346285848922/
  11. Na pecha nie ma reguły. Jeden na szmatce przejedzie kilka lat bez kapcia, a drugi co tydzień będzie łatał pancerną gumę na wyrypy.
  12. Zniszczona to może złe określenie. Raczej słabe ogniwo w całkiem sprawnym napędzie, którego choroba właśnie zaczyna postępować. Na zdjęciach jakoś tak tego nie widać, ale większość żłobków z równego "U" zostało troszkę poszerzone. Cały czas jeździło i było dobrze, a potem dziwnie się złożyło, że zaczęło ją brać akurat wtedy kiedy zapomniałem o bębenku.
  13. Nigdy nie używałem, ale: Idąc dalej to mam już tylko swoją niepotwierdzoną teorię, że przez poddający się bębenek i koronawirusowe, równomierne (co widać po wżerach) używanie głównie dołu kasety, przegapiłem sprawę i trochę za bardzo porozjeżdżały mi się dolne koronki względem tych na pająkach. Łańcuch przez to po jednej stronie był luźniejszy i nie kosił przodu tak jak wcześniej - w stożek (co przy normalnym trybie zużycia wyciągało go bardziej), tylko w miarę symetrycznie wyklepywał przednie ząbki na boki, przez co ciągle jakoś nawet dobrze leżał na korbie. Jak powsadzałem te druciki w bębenek i tył się cofnął do normy, to poczułem, że wyrobił się pewien dziwny luz, a napęd podczas kręcenia zaczął wyczuwalnie inaczej działać. Wtedy dopiero ogarnąłem co się stało i zauważyłem, że kaseta jest jakby nie tknięta. Po pedałach czuć, że łańcuch całkiem inaczej się napina i stał się jakby troszkę bardziej miękki, ale przymiar pokazał mi, że ma prawie zero wyciągnięcia. Przerzutka jakby odżyła, ale tak nieznacznie, że ciężko coś stwierdzić... Za to przód tragedia. :/ Jeszcze nic nie przeskakuje, rower niby jeździ, można drzeć bez strachu pod górę, ale czuć, że to już nie jest to co było. Blat zużył się błyskawicznie i myślę, że jak teraz go wymienię, to będę miał sporą oszczędność na kasecie, którą by teraz pewnie w moment zjadło, jakbym chciał tak dalej jeździć. Poza tym pojawił się plan na ovala 32z od HCC czy Absolute'a. Łańcuch nie powinien być problemem. Zawsze można go zostawić na podmiankę, bo nowy też to spokojnie ogarnie. Z ewentualnym, zapuszczonym przez wżery tyłem napędu, będą raczej zajeżdżane tak, jak tylko sobie między nimi zechcesz przełożenia poprzerzucać. Może nawet uda się po równo. Wtedy się sporo dłużej pojeździ, o ile kaseta później na to pozwoli... No i jeżdżąc po płaskim, masz dzięki przedniej przerzutce, możliwość wykorzystywania jej w szerszym zakresie niż z napędem 1x. Patrząc na to jednak z drugiej strony, to mi bardzo pomógł fakt, że kaseta samoczynnie podzieliła się na dwa obszary. Jakbym miał tam jakieś przełożenia zużyte częściowo na pająku, a częściowo tylko obrócone poza nim, to raczej straty byłby większe i pewnie wystarczyłoby, żeby taka 6 czy 7 koronka mogła zdyskwalifikować całą kasetę.
  14. @wkg No i właśnie tu jest cały haczyk. Jak poprzekręcają Ci się koronki na bębenku o więcej niż ten 1-2mm, i chwilkę tak pojeździsz, to po łańcuchu nic specjalnego nie poznasz bo się prawie wcale nie wyciągnie. Kaseta też będzie bez zmian. A niedługo potem, pewnego pięknego dnia odkryjesz, że praktycznie nowa zębatka z przodu, po dosłownie 3-4 jazdach od ostatniej kontroli jej stanu, wygląda tak: Nie wiem czy dobrze pamiętam, że masz 2 blaty z przodu. Jeżeli tak to może nie stanie się to tak szybko jak u mnie, no ale... czy warte to ryzyka?
  15. Bo jeden ma kasetę na pająku, a drugi na dwóch pająkach. I raczej to będzie główną przyczyną różnic w nacięciach. Uważam, że gdybym bez pająka miał nie pięć, a osiem zębatek, to też środek byłby najbardziej zjechany... O 3 największe koronki byłoby wtedy bez strachu, ale na podjazdach najbardziej bym deptał środek i strzały od zmiany przełożeń też tam byłyby najsilniejsze. I dlatego dobrze Ci radzę żebyś robił ten upgrade teraz, zanim od bębenka zarażą się łańcuch i koronki korby... A jeżeli jeszcze do tego zapomnisz o kontroli ich stanu zużycia, to szybko upomną się o całą kasetę. Sytuację możesz mieć taką samą jak moja. Dwa pająki i reszta zębatek w dół osobno... Jak wżery doszły do tych +/- 3mm, to między 6, 5 i 4 zębatką zrobiła się całkiem wyczuwalna przepaść, a o przyspieszonym zużyciu rozpisywałem się wcześniej... Poza tym równy bębenek będzie łatwiejszy w obróbce, niż taki pocięty w różnej długości, poprzeczne paski. Ktoś kto zdrowo depta w korbę a o tej wadzie konstrukcyjnej nie wie, może sobie zarżnąć napęd szybciej niż w najtańszym makrokeszu. EDIT: Nie zrozumiałeś aluzji i zarazem pytania: Na Słońcu czy przed telewizorem?
  16. Pasuje od 240'ki. Ponoć wymiana na zasadzie "plug&play". Znajomy kiedyś się chwalił, że robi autem ponad 100 000km rocznie. Pokazywał nawet odciski na rękach od kierownicy... Jak go zapytałem jaka to jest kierownica, to tylko burknął, że jakiś Logitech.
  17. Burki Burkami, ale w Dzika się na zjeździe wkleić, albo w Sarnę. To dopiero jest szok i niedowierzanie. Raz, że nawet strzały po drzewach tak nie bolą. Dwa, psychika moment w rozsypce. Trzy, koniec ochoty na rower na minimum kilka dni. I cztery, duże prawdopodobieństwo wycieczki na SOR. A jak jest się jeszcze po tym samemu w lesie to już w ogóle jest "pentakill"... Na rower się patrzyć odechciewa i najchętniej na wędki by go przehandlował... Po jakimś czasie na szczęście przechodzi i nieco swobodniej się ścieżkami w dół zasuwa.
  18. Zdarzało się dawniej i to dość często. Dlatego też kupiłem wtedy ten gaz. Ale od jakiegoś czasu (ok. 2 lata) ani jednego przypadku bardziej zajadłego pościgu. Było co prawda kilka startów, ale to zazwyczaj przy właścicielu i bez żadnej spiny. Albo te psy jakoś inaczej teraz na mnie reagują, albo po prostu chwilowo mam szczęście... No i forma na dzień dzisiejszy jest lepsza niż była kiedyś. To też pewnie dodaje pewności siebie. A weź jeszcze raz mój poprzedni post przeczytaj. Zdaje się, że kilka linijek pominąłeś, a nie chcę tego bezczelnie kopiować, ani tym bardziej drugi raz przepisywać. ;)
  19. Macie rację. Anodowane aluminum. A przecież tyle razy tego dotykałem paluchami... I dalej tkwiłbym w błędzie, bo wrażenie organoleptyczne sprawiało takie, że mając ją nawet w ręce dalej szedłbym w zaparte. Nie wiem. Może to przez rękawiczki, które ubieram jak coś przy rowerze grzebie, ale dobrze dałem się nabrać.
  20. @zekker Nie rozumiem dlaczego pytasz akurat o to, skoro już kilka razy w tym wątku pisałem (teraz chyba po raz czwarty), że gdy pies nie odpuszcza, albo jest jasne, że mu nie uciekniemy, to należy zejść z roweru i przestrzegając kilku zasad "BHP", improwizować... Ale żeby było miło i fajnie to Ci odpowiem. A mianowicie, niedużo mi brakuje. Oczywiście pod warunkiem, że teren jest płaski, wiatr jest słaby i to po czym jadę nie jest zarośniętą polaną czy błotnistym bagnem. Obecnie, jadąc sztywniakiem XC z założoną szybką oponą 2.1-2.2" i będąc po dobrej rozgrzewce, na polniakach, duktach czy szutrach, jestem w stanie utrzymać 36-38km/h przez około 1,5 - 2km... Potem jestem do niczego. No i jak wiadomo też nie każdy dzień się do tego nadaje. Czasami z jakiegoś powodu zwyczajnie brakuje mocy. Na rowerze, który rok temu sprzedałem, z takim samym napędem ale kołami i ramą o rozmiar większymi, obstawiam, że te 40km/h na odcinku płaskiego kilometra+ było utrzymywane. No i dodam, że gdyby teraz w garażu stał gravel to śmiałbym się z tego pytania. Pod górę brak szans, pod wiatr tak samo. W deszcz bez różnicy o ile nawierzchnia nie pływa, a z górki pewnie dałoby radę ale raczej zwykłym szlakiem. Na singlach szczerze wątpię, a fullem nie ma opcji nawet na 30km/h po płaskim. Na ścieżkach w dół czasami nim polecę powyżej 50km/h, ale to są za krótkie i zbyt kręte odcinki żeby można było mówić o zostawieniu psa z tyłu... ... i jeszcze raz, teraz już po raz chyba piąty, napiszę, że ucieczki są spoko, ale tylko przed psami z krótkimi łapkami. O tym też już pisałem, ale akurat tu się zgadzamy w 100%. @KrisK Ja cię bardzo proszę... Jak chcesz żebym zrozumiał to co do mnie napisałeś, to najpierw musisz to napisać. Nie zrozum mnie źle, ale... ... skąd po przeczytaniu tego powyżej mam wiedzieć, że było tak? ...albo tak? Ja nie jasnowidz żeby takich rzeczy się domyślać. Dyskutujemy to dyskutujmy, ale żeby jakiś większy sens był zachowany po obu stronach. Takie akcje to może jak Ci pies leci na spotkanie z przeciwka mogą sie udać. a to i tak pod warunkiem, że masz miejsce i możliwość się tak bawić. Nie no... ja wiem, że są tacy co z drabiny schodzą szybciej niż z własnego roweru, ale ja do nich nie należę. Jeżeli jadę tempem, na które i pies może się zdobyć, to co za problem jeszcze podczas jazdy przeskoczyć ramę, w trakcie tego wciskać heble i lądując podbiec kilka kroków z rowerem zanim całkiem się zatrzymamy? Ja wiem, że to brzmi jak jakieś science-fiction, ale jak się dobrze sobie zakoduje w głowie, że w razie przypału "rower = tarcza", to nad niczym nie trzeba się zastanawiać ani niczego analizować. Szczególnie po którymś tam "razie". Wtedy z doświadczenia, automatycznie po prostu się robi to co powinno się w takich sytuacjach robić... przy czym pozwalanie psu zbliżyć się na mniej jak te 4 - 5m, tylko poprzez własną bierność, niezdecydowanie, i to jeszcze podczas jazdy, jest oczywistym błędem. Jak burek jest już przy nodze to robi się trudniej, bo ten ma wtedy dużo łatwiej żeby capnąć za kostkę, udo czy nawet nerkę... Oczywiście napisałem to z pominięciem epizodów, w których pies pojawia się znikąd i w sekundę jest obok rowerzysty. Wtedy sytuacja jest już patowa, bo rowerzysta jest odsłonięty, w zasięgu zębów i najczęściej tak zestresowany, że nie wie co zrobić... Można się jedynie zebrać na jakiś poślizg za winklem, zawycie tarczą hamulca jak jest tłusta, czy inne improwizacje mające na celu dezorientację psa (w tym gaz), ale finalny efekt i tak będzie obarczony sporym ryzykiem. Słyszałem też o metodach udawania przesadnego spokoju, powolnego zwalniania, wytracania dynamiki ruchów, pozwalaniu na to aby pies nas doszedł, aby można było utkwić w nadziei, że zabawa mu się znudzi wraz ze spadkiem prędkości, ale mi się to nigdy nie sprawdziło. Prawie zawsze, jak już było wiadomo, że jest koniec "zabawy", to pies i tak jeszcze próbował capnąć za kostkę, aby podkreślić, że on jest "królem" bo wygrał ten "konkurs". Owczarek Ninja. Wykorzystuje płot żeby uśpić czujność, a następnie, mając przewagę psychologiczną, rozbija w pył Twoją pewność siebie, finalnie mając cię jak na tacy... Szach-mat. A mówi się, że psy ujadające przez płot to są te głupsze. A patrzyłeś na skład tego swojego gazu? Bo jeżeli to nie jest gaz przystosowany do obrony przed zwierzętami, to nieświadomie możesz takiego kundelka trwale uszkodzić. :/ Przykładowy fragment z ulotki pierwszego lepszego produktu znalezionego w googlach: Gaz pieprzowy pozwala skutecznie obronić się przed napastnikiem, także będącym pod wpływem alkoholu czy środków psychoaktywnych oraz przed agresywnymi zwierzętami (jest to gaz zalecany do obrony np. przed bezpańskimi i agresywnymi psami - skutecznie je odstraszy, a w przeciwieństwie do mocniejszych gazów nie spowoduje trwałych uszkodzeń układu węchowego zwierzęcia). Zasobnik gazu pieprzowego, w którym stężenie substancji drażniącej dobrano tak, aby przy zachowaniu skuteczności zminimalizować ryzyko spowodowania trwałych obrażeń u ludzi lub zwierząt. Pojemnik zawiera 1,5% środka drażniącego OC (Oleoresin Capsicum) w tym 13,3% MC (Major Capsaicinoids), co finalnie przekłada się na 0,2% MC w wyrzucanej mieszance. Dzięki takim proporcjom możliwa jest w pełni humanitarna obrona przed psami.
  21. Bo to pewnie jest singiel dla wędkarzy. Wzdłuż naszej Odry też taki był, ale Bobrom się nie spodobał i przerobiły z XC na enduro. Opolskie? Strzelin? Czy po prostu podobne miejsce, podobny budynek, podobne tory i podobny las? Chociaż trochę mało na tych bazgrołach zielonego koloru... Jak na Dolny Śląsk to nawet podejrzane, o ile lokacja się zgadza. Zabrzmiało jakbyś tam coś jeszcze posadził poza samym jeżdżeniem... ale spoko, tego też im nie powiemy. Z nami jesteś bezpieczny. PS. Odezwę się przed zimą. Powiesz mi jak duży słoik mam ze sobą zabrać.
  22. Albo jest późno i mam problem żeby żarty wyłapywać, albo już takie są te wasze żarty. Ja wiem, że nerwy i panika... Ale skoro córka ma już takie rozkminy w czasie rzeczywistym, podczas ucieczki przed psem, to może już pora ją nauczyć, że w takiej sytuacji się zatrzymuje, odgradza rowerem, ustawia bokiem do psa, robi poważną minę i szuka pomocy, albo powoli się wycofuje, będąc gotowym do obrony swojej szyi, twarzy i organów. Bo wiesz... ona psa nie chciała uszkodzić, tak samo jak kierowca pojazdu, jej. A czasu potem nie cofniesz.
  23. Ja z pogranicza Opolskie-Dolnośląskie to pozwól, że lekko zarysuję Ci temat : "A teraz ugryziesz Pana w nogę, załagodzisz sytuację, a resztą zajmę się ja. Jak się uda to będziesz miał nową chatę, a ja nowy rachunek bankowy. Pasuje taki podział?" Okresowo. Zależy od wioski, klubu i DJa... ale to gatunek raczej miejski. W lesie ciężko spotkać. W Warszawie za to pewnie zatrzęsienie w weekendy. A tak serio to pogoogluj sobie o tym ile jest rocznie w Polsce pogryzień, gdzie najczęściej się zdarzają, jakie są skutki i ile psów brało w tym udział. W Warszawie może zaraz jest afera, ale gdzie indziej to tylko zamiatanie pod dywan wójta, bo hycla kto zatrudni i za co... A tu przykłady "zdychania z głodu": https://swieradowzdroj.naszemiasto.pl/tragedia-w-lasach-swieradowskich-psy-rozszarpuja-zwierzyne/ar/c8-1805677 https://wejherowo.naszemiasto.pl/niebezpieczna-wataha-psow-w-okolicach-przetoczyna/ar/c8-4051650 Albo "opiekuńczego" Amstaffa, łagodnego z natury: https://swieradowzdroj.naszemiasto.pl/w-legnicy-pies-pogryzl-dwoje-dzieci-amstaff-byl-pod-opieka/ar/c1-7721461
  24. @wkg Nie rozbrajaj mnie. Bezpańskie psy łączą się w sfory. Mniejsze, większe, różne... i widzę, że nie wiesz w jakim tempie może się zmienić charakter takiego ułożonego psa. Nie wiem jak wyglądają dzikie tereny wokół Warszawy, ale w moich rejonach przez ostatnie lata, takich zdziczałych sfor już kilka widziałem i nie życzę nikomu, żeby dał się takiej podejść i zdominować, bo to już jest poważne zagrożenie dla zdrowia a nawet życia... A hycla w życiu to widziałem przy pracy dwa razy. I to w mieście. No bo po co kombinowałeś? Trzeba było zejść z roweru, pogłaskać, poszukać właściciela... A nie jechać z pełnymi gaciami, obracając się za siebie, zastanawiając się czy ugryzie czy nie. Jak berek nie ucieka to przecież nie ma zabawy.
  25. Od tego trzeba zacząć... ...że gaz (nawet ten na psy) to środek do obrony koniecznej, którego używa się w razie faktycznego zagrożenia, a nie np. po to żeby uciszyć Burka, który pomimo usilnych starań nie może nas dogonić... No bo na logikę: skoro podczas ucieczki, gdzie zamiast deptać korbę do odcięcia, mam czas na to aby sięgnąć po gaz, zlokalizować psa, użyć tego gazu i przy okazji nie wyrżnąć orła, to chyba nie jest aż tak źle... Zatrzymanie się, zasłonięcie rowerem, albo nawet porządny zamach nogą czy ręką, odstraszy 90% kundli. Po co od razu gaz? Ja go trzymałem w razie jakiejś grubszej sprawy, gdzie np. nie pozostałoby mi już nic innego jak rozpylić dookoła siebie chmurę (nawet jakbym sam to odczuł) i przybrać pozycję żółwia, bo np. pies wygrywa i jest agresywny. Nie rozumiem totalnie osób, którym wystarczy 3 szczeknięcia i 100m pogoni żeby ładować w tego psa prawie całą zawartość puszki. :/ Nie ma to jedynie reguły. Niech taki słodziak Amstaff się zgubi i pomieszka rok czy dwa w lesie... Potem spotykasz go na polniaku za lasem i co? Wiesz co mu w głowie siedzi? A przecież ułożony pies był, opiekuńczy słodziak.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...