Nawet była ostatnio u nas dywagacja ze znajomymi, co który by zrobił jakby trzeba było w pośpiechu zawijać.
Pomysł, w którym przed ewakuacją, najdroższy rower się rozbierało do framesetu, zawijało w szczelny pakunek, wypełniając go wszystkim co tylko nie zgnije, po czym zakopywano w dosyć głębokim dole, w sumie był najlepszy.
Dalsza część opierała się na pakowaniu do plecaka wszystkiego co może być potrzebne do taniego roweru, troczeniu śpiwora i karimaty, szykowaniu prowiantu na drogę i wyruszeniu Paździerzem w lasy, kierując się nim na Czechy, a potem zależnie od tego jak się sytuacja rozwinie.
Przyznajcie sami. Plan ucieczki majstersztyk... Początkowo myśleliśmy o Słowacji i o tym, że Tatry są dobrym miejscem, ale nikt nie wziął pod uwagę niedźwiedźwi... Poza tym za blisko i nie w tym kierunku.
Któryś też wymyślił tandem, żeby przy okazji żona schudła, ale to już byliśmy trochę nietrzeźwi.