Myślę, że na naszym rodzimym podwórku, złą robotę robi system przyjmowania odpadów na PSZOK. Ostatnio miałem do zutylizowania kilka worków starych ciuchów i różnego rodzaju tekstyliów, butów itp. Jako że nie ma możliwości, żeby zostało to zabrane razem z "gabarytami" czy innym wyselekcjonowanym odpadem udałem się załadowanym busem do PSZOK w miejscowości gdzie mam chałupę. Niestety, ale jako że jestem zameldowany w miejscowości ościennej to zostałem odprawiony z kwitkiem i musiałem telepać się ze śmieciami kolejne 20km. Tam z kolei pani w okienku, jak już skończyła rozmawiać z kolegą i żreć drożdżówkę, łaskawie obejrzała przedstawiony przeze mnie dowód osobisty i jako że w nowych dowodach nie widnieje rubryka "miejsce zameldowania" kazała wypisać oświadczenie, potwierdzające że jestem mieszkańcem rzeczonej gminy. Następnie przesłuchała mnie na okoliczność źródła pochodzenia odpadów i czy aby nie pochodzą one z prowadzonej działalności gospodarczej. Potem tylko dogłębna inspekcja worków i wio, można wjechać na teren PSZOK.
Na koniec zmierzła baba zezwoliła mi wreszcie załadować moje worki do kontenera, tyle tylko, że był on już przepełniony... Na co pani z okienka obfuknęła mnie, że co ją to obchodzi i że wczoraj mieli zabrać, a jak mi się nie podoba to żebym przyjechał po weekendzie. Tak więc mocowałem się z tym szajsem dobre 20 minut upychając worki w zamykanym kontenerze.
Suma summarum powyższy proceder zajął mi jakieś 3,5 godziny i cały dzień łaziłem poddenerwowany, bo niby prosta czynność a jednak wymaga sporo zachodu 🙄. Urzędasy obesrane....