W tym tygodniu wracając z przejażdżki z siostrzeńcem jedziemy sobie na spokojnie szosą. Zwykła warmińska szosa: góra-dół, góra-dół. Wjeżdżamy na małe wzniesienie. Jest wypłaszczenie i przed nami lekki zjazd. Z naprzeciwka pod górę jedzie samochód. Wyprzedza go (na podwójnej ciągłej) inny, a tego jeszcze jeden na trzeciego. Zdążyłem tylko krzyknąć "Uwaga!" do młodego. Dobrze, że jechaliśmy blisko krawędzi i dobrze, że rowerami, a nie samochodem. W takich przypadkach chciałoby się mieć kamerkę.