Mnie wkurzyło coś innego w niedzielę. Jechałem maraton na Podlasiu. Tak się złożyło, że mocni odjechali, słabi zostali i przez ponad godzinę kręciłem sam. Nie tam jakies supertrudne warunki ale dużo piachu i bagienek było po drodze. Jeszcze się quad za mna plątał i oczyma wyobraźni widziałem na nim tablicę "Koniec wyścigu". Nastrój - minorowy.
No i dookoła mili ludzie przed domami, uśmiechnięci, machają rękami, dopingują pytają czy wody nie podać, dzieciaki robią fotki ... ludzie jak my. I tak myślałem co się z tym krajem porobiło