A mnie wkurzył dziś gość który jadąc na motorze za pierwszym sektorem maratonu w Jabłonnej pozrywał oznaczenia trasy od 9 kilometra. Ja te maratony traktuję zupełnie amatorsko, bez napinki ale jednak człowiek się przygotuje, zapłaci, dojedzie, rower przejrzy, wymyje, nasmaruje, oponę zmieni, wcześniej się spać położy, piachu i kurzu nałyka, zaliczy jakiś podbieg i nagle ZONK - kilkudziesięciu ludzi stoi, skrobie się w głowy i każdy rusza w innym kierunku :/ Potem motywacja zero nie wiedząc gdzie jechać i czy w ogóle warto.
Podobno gościa już zidentyfikowali.