A ja ostatnio jadę sobie spokojnie szutrową ścieżką na prawym brzegu Wisły. Bez napinki bo jakoś tak sezon grypowy i moc u mnie jakby zdecydowanie mniejsza - no nic. Patrzę a tam na środku ścieżki stoi sobie w poprzek auto. Mały opelek. Tylne koła na ścieżce, przód zakopany w piachu na amen. W środku panna, obok facet < 30 lat, brzuszek, włosy do pół pleców tak z wyglądu podstarzały student informatyki. Trochę wzburzony mówię: "człowieku, nie na ścieżce". A on do mnie "........... głupi" Zatrzymałem się, odwróciłem i już sobie wizualizowałem jak po ciosie robi salto do tyłu.
No i sobie przypomniałem, że obiecałem mojej lepszej połowie, że będę uważał, nie będę robił przystanków jak się spocę, omijał skupiska ludzkie, nie będę się denerwował i inne takie głupoty co się w takich sytuacjach obiecuje. Zobaczyłem, że facet się skurczył ze strachu i ..... przeszło mi. Wsiadłem na rower i pojechałem.
W sumie jestem z siebie zadowolony