Cóż - dorwało mnie jakies choróbsko i trzymało z miesiąc. Niby nic poważnego ale kaszel, podwyższona temperatura, bóle pleców .... zapach i węch OK : ) Do tego inne zajęcia i rower poszedł w odstawkę. Po roku jeżdżenia z 5 dni w tygodniu.
Wczoraj z żoną spacerek na kawę i ciacho (obłędna beza w Konstancinie, kawa też świetna) a dziś samemu. Raaaany, po niespełna 30 km w bardzo słabym tempie czułem się jak po maratonie. Moc -30%, szybkość -20%. Zobaczymy co będzie dalej ; )