A ja w domciu. Przy otwartych oknach sześć stopni na poziomie kierownicy, niżej zimniej bo stopy zmarzły ale postanowiłem się nie przemęczać. Póltorej godzinki, potem goracy rosołek i nirvana
Ale śmieszną rzecz zauważyłem - właściwie dosyć oczywistą. Co wiatr zawiał i zimniej w plecy to puls spadał o 2-3 uderzenia. Jednak natlenienie na powietrzu jest większe mimo, ze okna na oścież i wiatr hula.