W tym sezonie od lata jeżdżę bardzo nieregularnie, a w zasadzie to prawie nie jeżdżę. Mimo tego 50-60km nie stanowi problemu, taki dystans robię na śniadaniu i piciu w trakcie jazdy, no i tym co zjadlem na kolację, bez dojadania po drodze.
Wcześniej gdy udawało się czesciej jeździć, pod 100km, dochodziła w czasie jazdy przekąska typu banan, baton lub hot dog. Do setki, obiad w trasie pewnie by mnie zamulil. Fakt że już dawno nie jechałem trasy ponad 100km.
Ktoś napisał że weekendowe jezdzenie to mało, możliwe, ale jeśli nie ma się wiecej czasu to nawet na tym można zbudować formę. Nie chodzi o taką do startów w zawodach;)