Było przede wszystkim ładnie (i było też świeże powietrze ).
Sam wyścig - dla wielbicieli gatunku, też dla tych którzy chcą się po prostu sprawdzić (w tej kategorii kwalifikowałbym siebie), i dla każdego innego.
Rzeczywiście, odcinki które wyglądały najciekawiej ze względów technicznych były słabo przejezdne (kładka na mokradłach i singielek przez skały) lub nieprzejezdne (krótki zjazd w dół, ale w głębokim i cukrowatym śniegu). Te pierwsze sprawiłyby dużo frajdy z walki, ale nie w sytuacji ścigania, gdy każdorazowa wywrotka oznaczała dość długie wygramolenie się ze śniegu i powrót na kładkę - a że odbywało się to w pewnym tłoku, to wstrzymywałoby ruch pozostałych ludzi.
Pozostała część trasy wiodła przez szlaki narciarstwa biegowego, takie ratrakowane autostrady. Wyzwaniem, oprócz siłowo/wytrzymałościowej jazdy, były jedynie nieliczne zakręty.
Niestety na urokliwą jazdę nocną przy pochodniach się mocno spóźniłem.
Czy warto? Na pewno warto przyjechać w GS, bo tam jest po prostu bardzo pięknie, a dodatkowo w weekend zawodów nikt nie patrzy na rowery na trasach mocno nieprzychylnym okiem. Może i w środku cywilizacji (choć miejsce mocno analogowe z racji braku zasięgu telefonii komórkowej )
Pytanie czy można (w zimie) jeździć tam bez większego obciachu jazdy wbrew ewentualnym zakazom?
No i też w końcu dostałem piękne zdjęcie na rowerze