Widzę że temat nadal jest „żywy”, więc wypada coś dodać od siebie.
Bylem na fittingu na początku lipca, z moich spostrzeżeń wynika, że fitting to proces, opinie, że po wizycie u fittera wszystkie dolegliwości magicznie ustąpiły, jest chyba zbyt optymistyczne.
W moim przypadku, z bólem kolana niewiele się poprawiło, jedna z różnic jaką zauważyłem, po wizycie, to brak uciekającego kolana, czyli przestało być luźne i po jeździe ten problem ustąpił.
Oczywiście po spotkaniu, kontakt z fitterem nadal przebiegał i po rozmowach zdecydowałem się na fizjoterapię, po dwóch wizytach i zaplanowaniu ćwiczeń w domu, poczułem różnicę.
Moja kadencja jest na poziomie 80-83 , chyba nie jestem w stanie nic więcej z siebie wycisnąć, dodatkowo mieszkam w górach, więc wszędzie wokół jest sporo wzniesień, bez problemu znajdę górki o średnim nachyleniu 7-8% a miejscami jest i ponad 20% , co znacznie odbija się na kadencji.
Ze swojej strony, totalnego amatora, fitting to fajna sprawa (mi pomogło w doborze siodełka, niby szerokość była dobra, ale uciekałem na swoim starym siodle w lewą stronę, teraz jest ok), ale już bym się nie nastawiał na magiczne zniknięcie problemów po jednej wizycie.