Dostałem wreszcie nową ramę i byłem w serwisie dobierać tulejki do dampera. Serwisant od razu powiedział bym zmienił łożyska, bo producent wkłada w nią klasyczne łożyska z wiankiem. Tak sobie szybko wbijam w google i 8 łożysk 6902 bez wianka to jest 8x55-60zł (ceny z neta) czyli 440-480zł i teraz kwestionuje sens ich zakładania. Prawie 15 lat jeżdżę na fullu i zawsze, prędzej czy później szlag jasny łożyska trafi po miesiącu, roku czy dwóch, niezależnie jakie to były łożyska, czy rama. Jest to nieuniknione jak sraczka, więc po co zakładać łożyska za prawie 500zł komplet, skoro takie NKE 15zł szt/120zł komplet też jasna cholera strzeli, ale w cenie 1 maxów można mieć klasyczne wiankowe na 3-4 sezony.
Skąd się ten mit maxów bez wianków bierze, albo to nie jest mit, a ja mam pecha?
Edit: przypomniał mi się kiedyś wpis na blogu @uzurpator, gdzie było opisane dlaczego łożyska do ram są do kitu, ale nie mogę znaleźć 😕