Bo miał być asfalt wieczorową porą, był ale w większości tragicznej jakości pod szosę, jak byłem tam grawelem wydawał się spoko, w końcu wyjechałem na spoko asfalt ale coś mnie podkusiło że może jak skręcę w las to się szybko skończy i trafię na zachód słońca, szuter się jednak nie kończył robiło się ciemno w lesie.
Mijając parę dzików- oglądały predatora na polsacie, dostałem nitro w łydę by się oddalić, nie trwało to długo, pojawiły się kamienie, nadmierna prędkość, nie patrzenie pod koło i bam.
Przednie ominęło, tył nie miał szans, stoję mokry bo duszno i parno, krzyczę w niebiosa, dlaczego k....
W plecaku mam dętkę, pompkę i łyżki, coś tam w lesie się ciągle porusza, zaczynam, w afekcie wbijam sobie łyżkę pod paznokieć kciuka, krew się leje, czas ucieka a na drogę wychodzą małe rozkoszne kotki, nie to osiem małych bawiących się i podążających w moją stronę dzików, wyjmuję latarkę rowerową i święcę im po oczach, w telefonie włączam muzykę, młode się rozchodzą, w międzyczasie wszystkie graty wrzucam na stos drwa jakby trzeba było uciekać przed rodzicami, kończę wymianę i pompowanie, wsiadam i spierpapier
Zdjęcie na manualu więc jest jaśniej niż w rzeczywistości
Pozdrower