Prawie 9 dych głównie po lasach, ale ok.15 km było zbędne, bo zamotka i trzeba było się upewnić na mapach google w którą stronę jechać, a tereny niby z grubsza znane, tylko dawno nieodwiedzane.
Takiej trasy nie pamiętam od kilkunastu już lat, ale warto było, mimo wcześniejszego zawahania, czy się oddalać bardziej, czy odpuścić sobie dzisiaj i strzelić np. 5 dych.
Jedna rzecz mnie denerwowała, a mianowicie zarastające szlaki turystyczne oraz słabe miejscami ich oznakowanie i stąd chcąc niechcąc trzeba było jechać po asfalcie więcej niż było w planie, bo przez gąszcz pokrzyw raczej kiepsko się jedzie - podobnie jak po leśnej ścieżce zrytej końskimi kopytami ( lekko nie było, a tylko lub aż 1,5 km ).
Pod koniec trochę mnie zmoczyło i zbryzgało - chyba najwięcej leciało z drzew, a po wyjechaniu z lasu przestało padać na łeb.
Co ciekawe im bliżej domu, tym musiało wcześniej bardziej padać, czyli mokry finisz.