Najlepsze jest to, że kiedyś nawet łyżek nie miałem, a zakładałem oponę bez problemu. Teraz bez łyżek nie ma opcji, a ostatnie zdjęcie opony okazało się trudniejsze niż jej założenie, co pośrednio potwierdziło się po wizytach w 2 serwisach (akurat wymieniali szprychy) - w jednym ślady na naklejce obręczy świadczyły o walce, być może z użyciem jakiegoś śrubokręta, żeby łyżek nie połamać (być może już po fakcie, i szkoda było kolejnych ) ; w drugim prawdopodobnie wymienili dętkę, którą uszkodzili (chyba, że od nowości były założone dwie różne, ale wątpię)... Największy problem miałem ze zsunięciem opony do środka obręczy (po prostu bardzo mocno się przykleiła do rantu), a do najsłabszych nie należę, i uścisk mam dość mocny - kobieta, czy dziecko/nastolatek byliby bez szans w tej walce z oponą (zakwasy w palcach/dłoniach najlepiej o tym świadczą)... W końcu z pomocą małego płaskiego śrubokręta z multitool'a jakoś puściła (łyżki były za grube), a potem założenie opony tworzącej jakby 25 -30 cm cięciwę, to prawie pikuś, choć nie było miękkiej gry , i łyżką trzeba było podważać na chama