Skocz do zawartości

Komuchomor

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    203
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Komuchomor

  1. W słoiku oprócz ogórka musiało być dużo czosnku i chrzanu, bo zdjęcie jest wyjątkowo ostre. Bogata kolorystyka w stylu od Sasa do Lasa (błękitny rower z białym błotnikiem, bordowo-szara ściana, do tego jasny stolik i ciemna szafka narożna) przyciąga wzrok odbiorcy. Dopiero później, po dokładniejszym się przyjrzeniu, widzimy ukrytą za rowerem jasną drabinkę, zdjęcie w ramce za szybą szafki i szereg książek, których tytułów nie widzimy. Uwagę przykuwa także rozłożona na blacie gazeta. A może to serwetka? Chusteczka higieniczna? Ręcznik? Ulotka? Te elementy dodają tajemniczości całej kompozycji i ukazują kunszt fotograficzny autora. Jeszcze bardziej zagadkowe są przeszklone drzwi szafki. Widać na nich odbicie okna w oknie. Autor chce nas w ten sposób nakłonić do zastanowienia się nad istotą życia oraz zachęcić do refleksji w kategoriach wieczności i nieskończoności w opozycji do marnego, przemijającego ludzkiego żywota. Data upublicznienia dzieła wskazuje, że jako ludzie powinniśmy być do tego zdolni w nocy o północy. Przestrzeń po lewej stronie zdjęcia wydaje się być pusta, co jeszcze mocniej oddziałuje na wyobraźnię odbiorcy. Dokładne przeznaczenie pokoju nie jest znane. Czy to kąt sypialni? A może salon? Nie dowiemy się tego, niemniej pokój jako taki symbolizuje pokój, a przeznaczenie - przeznaczenie. Statyw i stolik z pewnością przywodzą uważnemu odbiorcy na myśl stabilność i trwałą harmonię istniejącego stanu rzeczy. Wspomniana już ściana z prawej stanowi metaforę południowo-zachodniego wybrzeża Francji: jedna część bordowa jak Bordeaux, druga szarobłękitna niby Ocean Atlantycki. Cała kompozycja jest nad wyraz spokojna i statyczna; należy do nurtu hiperrealistycznego. Jeden ze znakomitych krytyków, którego opinia już pojawiła się raz w tym temacie, rzekłby zapewne, że to zdjęcie szeży patolkę, na dodatek konkretną. W geśnie podziwu niniejszym zdejmuję zryty berecik z głowy.
  2. Wojenna Piła to War Saw. Faktycznie, mógłby być bazyliszek, ale nie przepadam za warszawskimi motywami.
  3. Nawet nie patrzyłem na datę produkcji, ale wygląda na późne 90-te. Szkoda zmarnować - oczyma duszy widzę go w roli pojemnika na klucze na warstacie koło śrubstoka, obok współczesny model pełen śrubokrętów, a tuż przy nim reszta wyposażenia...
  4. "(...)Zeszliśmy do Podziemi i zbliżyliśmy się do Wrót. Patrzyłem na pokryte liszajem cegły, położone w głębi ziemi rękami nieznanych ludzi w czasach, gdy w Wojennej Pile zachodziły wielkie zmiany. Na Tron wstępował wówczas Władysław Wiesław herbu Orzeł Bez Korony, więziony wcześniej przez swojego kuzyna Bolesława Tomasza, zmarłego w stolicy Morderu podczas spotkania z Wąsatym Słońcem Czerwonego Wschodu. Klucz, który otrzymałem jeszcze przed wyruszeniem w Podróż, nie dawał się lekko obrócić w zardzewiałej, nieoliwionej od lat kłódce, a ciężkie odrzwia nie od razu puściły. Podziemia zazdrośnie strzegły swej tajemnicy. Otwarłszy Wrota, zażegłem znajdującą się wewnątrz pochodnię. Oczom moim ukazał się widok błyszczących, równych, szklistych wręcz szeregów, wyłaniających się z półmroku, jaśniejących w lekko żółtawej poświacie i z powrotem ginących w cieniu drewnianych konstrukcji. Chłonąłem go łapczywie jak Beduin, pijący znalezioną cudem na pustyni wodę. - Skąd je mamy? - zapytałem. - Czy nie za dużo ich tu jest? - Synu, dla nas nie ma takiego pojęcia jak "za dużo". Im więcej nas jest, tym więcej musi być i ich. - Co się z nimi dzieje, kiedy tu trafią? - Są zamknięte w ciemności aż do zimy. Wyciągamy je stąd pojedynczo na ziemię i zabieramy w Podróż Powrotną, kiedy nadchodzi ich czas. - Ich czas? - Wszystko na ziemi ma swój czas. Starych ubywa, na ich miejsce trafiają nowe, potem kolejne i kolejne... one też przemijają, odchodzą w niebyt, zostaje po nich jedynie nikłe wspomnienie... - Ale przecież nie wszystkie zniknęły. Tamten na przykład wygląda, jakby był bardzo stary... - Rzeczywiście. Najwyraźniej zapomnieliśmy o nim, a on latami oczekiwał, aż nadejdzie jego kolej. - Kiedy tu trafił? - Nie pamiętam. To były czasy końca ubiegłego wieku. W Wojennej Pile rządził wtedy ród z sercem po lewej stronie, a Pałac obejmował właśnie Aleksander. Nikt z nas wtedy nie przypuszczał, że ktoś taki jak on zasiądzie na Tronie po raz wtóry, a i Niebieskie Pole Wieńca Żółtych Gwiazd zdawało się odległą mrzonką... Nie wiedziałem co powiedzieć. Wciągałem w swe nozdrza chłodne powietrze Podziemi. Miałem wrażenie, jakby patrzyło na mnie ubiegłe tysiąclecie. Wznosiło się ono z błyszczących szeregów niby dym. Wydawało się, że czas się cofnął. Pytań jednak było zbyt wiele, żebym mógł dłużej zachować milczenie. - I nie nadeszła jego kolej? - Nigdy nie nadeszła. Teraz jest już za późno i nie znajdzie się on tam, gdzie inne. Byłoby to dla nas groźne. - Co się więc z nim stanie? - Któregoś dnia ktoś po niego przyjdzie i zabierze go na ziemię, razem z innymi, zapomnianymi. One wszystkie zostaną wyrzucone i roztrzaskane, a ich wnętrze szczeźnie na mrozie, deszczu lub palącym słońcu. Nawet zdziczałe psy będą omijać je z daleka, czując swą śmierć w ich wyziewach..." Był to fragment najnowszej książki Pualo Ceolho pt. "Przemijanie przetworów". Ilustracją do niego jest poniższe zdjęcie: (Słoik z ogórkami kiszonymi, stojący na górze przy malinach i burakach, został zamknięty w II połowie lat 90. i od tamtej pory nie był ruszany. W tle leży mój stalowy Romet 12er singlespeed, wszechrower wszechczasów, maszyna, na której w wieku przedszkolnym uprawiałem dowhnill osiedlowy, zeskakując z przeszkód, które sięgały nierzadko powyżej piast jego kół. był wyposażony w hamulec systemu kontra, błotniki i sygnał prędkości minimalnej w postaci klekotania plastikowych kuleczek na szprychach. Nie używałem SPD, kasku, ochraniaczy, amortyzatorów i hamulców tarczowych. Wypadek, który poskutkował złamaniem ramy, zespawanej potem przez wuja, spowodował u mnie zaledwie kilka otarć i guza. Byłem jednym z trzech chłopaków na całym osiedlu, który umiał zjechać po nafaszerowanej ostrymi cegłami ścieżce z Dużej Skarpy (wysokość 3 kondygnacji) i ani razu nie spaść.) Oto pusty, ucięty karton po narzędziu, którym wykonałem zdjęcie:
  5. Sądziłem, że raczej piłują baranki celem ich "ubyczkowienia"... jak to się człowiek uczy przez całe życie. Widać oprócz gangsterów także hipsterzy lubią mieć złote zęby. Wracając do powalającego obrazu: czy ja dobrze widzę tablicę WIO na motorowerze w tle?
  6. Sam Lenin by się nie powstydził takiego przemówienia. A zdjęcie gabinetu... od 0:57 do 1:26 - podpisuję się pod tymi słowami https://www.youtube.com/watch?v=PN5By_dIYc0
  7. Moja klawiatura wymięka przy tym wszystkim. Łzy wzruszenia na mą twarz wypłynęły.
  8. Padłem po tej domenie. Karton z odwróconym do góry nogami napisem AVON jest wyrazem sprzeciwu wobec wielkich korporacji kosmetycznych, które zajmują coraz większy procent rynku, którego metaforą jest taboret. Strzałki na kartonie odnoszą się do angielskiego wyrażenia "down with..." (precz z...) i wróżą firmie AVON spadek wartości akcji. Cztery różne rośliny przywodzą na myśl tendencje ekologiczne i sprzeciw wobec zużycia dużych ilości worów foliowych, takich jak te leżące na podłodze. A zdjęcie wcale nie jest Hi-Def, po prostu reprezentuje hiperrealistyczny nurt w fotografii. Nie przemawia on do mnie zbyt mocno, ale nadal podtrzymuję zdanie, że jest to Sztuka przez duże Sz, jak to swego czasu określił Sienkiewicz*. Uroku całej kompozycji dodaje niewątpliwie lekkie prześwietlenie po prawej stronie tła. * - Jakub Sienkiewicz, nie Henryk
  9. Nie po zawartości bagażnika, tylko po kształcie lamp z tyłu i wihajstrów od blokady zamka przednich drzwi. Nie kładzie się niczego na tej klapie w środku, bo grozi uderzeniem w razie nagłego hamowania. Jak taka kurtka się wkoło głowy owinie, to... Gazetka z Tesco może być wykorzystana przy rowerze - podkładamy pod spód podczas wszelkich operacji związanych z użyciem smaru lub oleju. Da się jej użyć również w celu znalezienia najnowszego modelu makrokesza, a to w końcu produkt podobny wyglądem do roweru. Kurtka - jak jest zimno, to się ją zakłada na rowerze celem niezmoknięcia. Tzn. na siebie, nie na rower. Czerwona końcówka od węża, między buty różnemi nadobnie zapodziana - przepływa przez nią woda, wlewana do wiadra celem wyczyszczenia sprzętu.
  10. 1. Czarny element, wystający spod gazetki reklamowej Tesco, umieszczonej w gustownej, niebieskiej misce. Ni czorta nie rozpoznaję. 2. Buty. Nie wiem, czy liczyć je jako jeden, czy dwa elementy. Obstawiam brązowe kapcie. 3. Szprycha, robiąca za uchwyt czarnego wiadra pełnego butów. Wielu co bardziej elokwentnych bije pianę za ścianą, w temacie o rowerach crossowych. Polemika przeradza się w żarcie się nawzajem. Z powyższego wnioskuję, że nawet w przypadku mało kontrowersyjnych tematów musi być jakaś kontrowersja, bo inaczej nie byłoby po co rozmawiać. Tutaj zaś podziwia się kunszt fotograficzny i literacki, a do takiej czynności potrzeby jest spokój i wyciszenie. PS Masz plusa za tę dziwną konstrukcję z wikliny w chaszczach z prawej strony tła i ogólną ponadprzeciętną malowniczość tego bajzlu w bagażniku. Jest to bagażnik fiata tipo, lancii delty, citroena ZX, czy reniuchy 19-stki?
  11. Wtrącę jeszcze swoje 0,03 PLN: sam rower jest nie tylko podwójną, a wręcz potrójną metaforą, gdyż symbolizuje także samo życie. Pusty koszyk na bidon i skrzące się feerią barw nalepki na szarej ramie świadczą o wiecznie niezaspokojonym pragnieniu ucieczki od szarości życia, z kolei bagażnik przywodzi na myśl bagaż doświadczeń. Dodatkowa guma do podtrzymywania ładunku jest potwierdzeniem ogromnej ilości doświadczenia życiowego u bohatera. Aż chciałoby się zapytać, czy to nie za wiele, jak na tak delikatną, drucianą konstrukcję... Zachodzi tutaj pewien dysonans między nią a grubą, toporną ramą. Jednotarczowa korba odzwierciedla ogromną rolę prostoty, jako jednej z najważniejszych cnót ludzkich. Bardzo ciekawą sekwencję fotografii wrzucił Zekker - ja może nie jestem jakimś wybitnym krytykiem, ale dostrzegam, że ten tryptyk znakomicie odzwierciedla losy ludzkości i jednocześnie pojedynczych ludzi. Pierwsze dwa zdjęcia sugerują odbiorcy zastanowienie się nad swoim życiem. Rama w powijakach sprawia, że myślimy o dzieciństwie jako okresie bezpiecznym i beztroskim; takie stwierdzenie jest całkowicie uprawnione, gdyż w tle widnieje kanapa - symbol wygody. Drugie z nich, na którym rama już jest bez folii, ale za to już z suportem, sterami i korbą, przywodzi na myśl okres młodości, kiedy to człowiek się formuje, a jednocześnie zmienia swoje życie w okres tworzenia. Tło jest w tym przypadku skrajnie ubogie, zielone, dzięki czemu znakomicie widać wszystkie elementy pierwszego planu. Drewniana noga mebla w lewym górnym rogu symbolizuje tajemniczość. Trzecie zdjęcie stanowi niejako punkt kulminacyjny całej kompozycji - buty różnych typów, chaotycznie skierowane w różne strony, symbolizują różnorodność między poszczególnymi jednostkami, widzianą z góry. Cztery rowery z kolei wszystkie skierowane są w stronę odbiorcy, co stanowi swego rodzaju graficzną apostrofę, skierowaną do patrzącego. Jest to bardzo rzadki efekt, który znacząco podnosi poziom artystyczny dzieła. W tle widzimy mnóstwo kurtek, które jakby "uciekają" od cienia, widocznego na wpółotwartych drzwiach po prawej, z czego można wywnioskować, iż za nimi czai się nieznane niebezpieczeństwo. Po lewej stronie z kolei uwagę przykuwa nieśmiało wyzierająca zza futryny pralka i stojąca na niej miednica, która przez swoje pastelowe barwy jawi się jako kontrastująca z Nieznanym zza drzwi po prawej stronie. Ów kontrast uwypuklają skrajne położenia obu tychże. Buty z cholewami, kalosze oraz czarne półbuty ustawione są właśnie w stronę pralki, co przywodzi na myśl zacnych, szlachetnych ludzi o czystych intencjach. Ich szlachetność wynika z prawości postępowania, a nie chłopskiego lub mieszczańskiego pochodzenia. Ciąg dalszy jednego z moich zdjęć z tego samego garażu - egzemplarz bardzo podobny do tego, którym jeździ panna Rambolbambolówna, tylko w innej wersji kolorystycznej i powierzchownie skorodowany. Zdjęcie wykonane nogą w skarpecie i klapku (niestety, nie był on marki Kubota): Test granatowego makrokesza prawdopodobnie pojawi się w Strefie Testów. Właściciel pozwolił.
  12. Po raz kolejny piszę: "A" to nie była moja fotografia. Czajnik się sam sfotografował, ja mu tylko doświetliłem zdjęcie.
  13. Piękny wątek! Oko me raduje się niesłychanie, gdy rzucam nim na te wszystkie artystyczne kompozycje. Czymże przy nich są moje? Zdjęcie pod tytułem "A" zostało zrobione chińskim czajnikiem elektrycznym, który posiadł umiejętność samouwiecznienia. Sfotografował się sam, a to światło rozmazujące obraz w prawym dolnym rogu pochodzi ze mnie. Raz wypiłem bowiem herbatkę na wodzie z tego czajnika i fosforyzuję aż do dziś. Natomiast "B" to rezultat testu prototypu supertajnego izraelskiego aparatu fotograficzno-tlenowo-nazębnego, przeznaczonego do działań agenturalnych. Nosi się go na ramieniu, a jego kamuflażem jest rura kanalizacyjna PCV, co wymaga pewnej dozy zręczności w posługiwaniu się nim. Oczywiście miałem przyjemność używać jedynie wersji cywilnej - różni się ona od wojskowej tym, że robi wyłącznie czarno-białe zdjęcia i dodaje do każdego z nich kwintal ziarna.
  14. Witajcie! Jestem z Krakowa i jeżdżę od lat. Bo lubię. Pozdrawiam!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...