Mnie akurat kask prawdopodobnie życie uratował. Wypadku nie pamiętam (wstrząs mózgu z niepamięcią wsteczną, na szczęście tylko z wypadku:p) ale pewnie przywaliłem w drzewo głową bo kask na pół pęknięty, kierownica roweru wygięta o 10 cm... Zjazd w lesie, jakieś 40km/h (znaną mi trasą, później znalazłem tam popękane fragmenty daszka kasku). W szpitalu nie mogłem uwierzyć, że mam wszystkie zęby na miejscu