Skocz do zawartości

djzatorze

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    2 075
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    10

Zawartość dodana przez djzatorze

  1. Można zawsze prowizoryczny bród zbudować np. z dwóch kamieni:)
  2. A ja się nie mogę do nich przekonać, tak jakoś papierowo wygląda... Na moje wertepy chyba wolę coś bardziej mięsistego
  3. Wielkie nieba! Święta Madonno del Ghisallo ratuj! Toż to ruła najprawdziwsza, z perspektywy tak wstrząsającej jak jazda na szosówce po torze kolejowym... Świat nie będzie już tym samym. Odchodzę łkać w samotności.
  4. Zawsze sprawdzamy trasy przed jazdą, głównie ze względu na psie kupy i ewentualne opadłe gałęzie. Myślę że możesz spać spokojnie Jeszcze się taka patologia w Toruniu nie zdarzyła na szczęście. Może dlatego, że jest wydzielony normalny, legalny tor motocrossowy i nie ma po co tratować lasów.
  5. Drogi copone, wybacz nieprofesjonalne tym razem podejście, ale nie mogę odgadnąć co przedstawia Twoje zdjęcie.
  6. Bajdełej, dziś wreszcie uwieczniłem swoje postępy w dziedzinie aeronautyki rowerowej Bardzo przyjemny mini-dirt.
  7. Dokopałem się do tej informacji. Smutna sprawa.... Tyle fajnych rzeczy zostało zrównanych z ziemią... Najbardziej szkoda mi pumptracka, piękny był. Chłopaki musieli sami wszystko rozwalać, durni ekolodzy się przyczepili. Ja nie wiem, sarny łamią nogi na tym czy co? Jeże wylatują na wirażach i wbijają się w drzewa?...
  8. Dziękuję za komentarz. Status prawny "Kanady" jest dość niejasny; niegdyś na pewno był to teren miasta, ale wtedy nie było też stolarni mieszczącej się 100 m od toru. Faktem jest natomiast to, że tor jest w tamtym miejscu od naprawdę dawna i w zasadzie z tego co mi wiadomo żaden DT-75 ani nawet gajowy w gumowcach nie poczynił żadnych szkód. Rozgłosu trochę się obawiam, bo jak wiadomo kupa nie ruszona nie śmierdzi. Niemniej wielkie mostki były, a nie ma, z tym że były one przynajmniej 10 lat temu (to zdjęcie jest z datą 2004, ale było wtedy wrzucone a nie zrobione). Głównym problemem jest zachowanie drewnianych konstrukcji przed zimowym błockiem, dlatego póki co nie robimy żadnych - wszystko ziemne. Na razie żadnych wielkich konstrukcji tam nie ma i nie będzie, po części z obawy przed ich rozwaleniem, a po części że nie byłoby komu po nich jeździć Legalny i wspierany przez miasto jest tor Na Skarpie, z tym że nie da się niczego na nim zrobić bez konsultacji z połową rowerzystów w Toruniu ( z czego 2% na tym torze jeździ, a 1% częściej niż raz w tygodniu).
  9. Wypadałoby dokończyć słowotok z poprzedniej notatki, bo mimo wielu zużytych liter nadal uwierają mnie kolejne. Wiadomo już jak to się stało, że mi się zachciało szaleństw na rowerze. Opowieść utknęła na narodzinach chwalebnej idei wykorzystania odkrytego toru freeride do nauki tejże dyscypliny oraz chęciach odbudowy dawnej świetności tego miejsca. Oto, co los przyniósł. Z kolegą z roku wpadaliśmy na leśną miejscówkę raz w tygodniu. Trochę żeby pozwiedzać, pojeździć, ale też coś naprawić. Skonstruowałem sobie nawet saperkę do tego celu; złamany trzonek od jednego szpadla, złamane ostrze drugiego, godzinka roboty i jest. Kolega sprawił sobie małą, składaną saperkę. Nie będę przynudzał o odgarnianiu liści i naprawianiu osunięć na trasie. W zasadzie nic wielkiego nie zdziałaliśmy: dwie małe hopki, jedna wyprofilowana banda, dwa załatane mostki (w tym ten, co mnie niegdyś przerażał i od szmat przezywał). Jakoś ten nasz zapał przycichł, za co można winić fakt, że nasze przedsięwzięcie składało się z: - 2 rowerów, - 2 kolarzy, - 1 kasku, - 2 słabych saperek. Do czasu. Pewnego czwartku, na torze zastał nas pewien specyficzny człowiek. Wyziomalowany ziomal z tych bardziej ziomalskich. Tak ze 30 lat, na beemiksie. Nie będę zdradzał szczegółów, ale rozmowa z tym człowiekiem podlała w duszy mej zniewieściałej zasadzone wcześniej ziarno frirajdu. Wyziomalowany ziomal użył w tej rozmowie pewnego słowa. Ja wiem, że szanownej braci Forumowej kojarzy się ono głównie z hiphopowcami z gimnazjum (mnie również), ale to co się pod nim kryje, ma cholernie istotne znaczenie. Zajawka. Czyli, inspiracja, pasja, motywacja... co tam jeszcze. Ale to nie do końca to samo co te trzy słowa; inspirować to się może poeta ładnymi cyckami, pasja to może być zbieranie znaczków, motywacja to jest 200 zł do ręki. A zajawka - mózg wywija na lewą stronę, leje miód na serce i daje kopa w dolną część pleców krzycząc "jeszcze tu stoisz?!". Z natury jestem stoikiem, mój śmiech polega zwykle na szybszym wypuszczeniu powietrza nosem, a smutek polega na wypowiedzeniu zaklęcia k...a mać. A tu proszę, zajawka. Rok akademicki, jako że to już piąty, skończył się szybko i spotkania torojezdne i torobudowlańcze przestały się odbywać. Ziarno jednak kiełkowało i usilnie chciałem kontynuować dzieło. Skrobnałęm więc post na lokalnym forum rowerowych szaleńców, ale nie było odpowiedzi. Czas mijał, a ja zbroiłem się - zmieniłem ramę, kupiłem kask fullface, do tego dokonałem kilku pomniejszych usprawnień roweru. Tak oto mój krosiarski Accent stał się eNeSem z aspiracjami frirajdowymi. Wtem pewnego dnia... Mój post na forum zyskał odpowiedź. Okazało się, że nie tylko mnie zależy na odratowaniu zapuszczonej "Kanady". Byłem wtedy już poza Toruniem, ale gdy zaczął się wrzesień, wystrzeliłem tam natychmiast. Mam teraz pewne pojęcie, jak może się czuć uczestnik randki w ciemno... Otóż któregoś dnia na tor wyjechałem spotkawszy w umówionym miejscu autora odpowiedzi na mój post. Człowiek ów okazał się sporo młodszy ode mnie wiekiem, ale sporo starszy techniką jazdy. Od tamtej pory, jeździmy sobie przynajmniej raz w tygodniu na Tor i budujemy. Ekipa czasami powiększa się o dodatkowego osobnika, a wtedy nasza firma liczy: - 3 rowery, - 3 kolarzy, - 3 kaski, 2 pary ochraniaczy (jedne moje!), - 2 szpadle, saperkę, grabki, toporek, wiadro. Moją ubogą saperkę zastąpił high-endowy szpadel, podobny jak ten na wyposażeniu nowego wspólnika. Ciekawym zjawiskiem są narzędzia "tamtejsze", które są tam ukryte od dawien dawna. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie są. Obecnie większość tras na "Kanadzie" jest w stanie dobrym a kilka nawet w bardzo dobrym. Niestety, są też trasy w stanie rozkładu i wiejące nudą. Brakuje też gdzieniegdzie sensownego połączenia odcinków w dłuższą linię przejazdu. Tak, jest już całkiem gdzie pojeździć, a zajawka wisi w powietrzu nad wyraz często; głownie za sprawą frirajdowego mego wspólnika. Młodzian ów z gracją oblatuje najbardziej hardkorowe atrakcje jako pierwszy. Staram się zbytnio nie odstawać, ale dusza moje zniewieściała częstokroć musi ze zdrowym rozsądkiem negocjować warunki przejazdu (o tym będzie w następnej notatce). Naprawdę, czyste pokonanie wysokiej hopy dostarcza niezapomnianych wrażeń, polecam gorąco! Tak doszło do pierwszych ekstremalnych zjazdów mojej osoby. Zaskakujący jest postęp, jaki może się dokonać w ciągu paru godzin, ba! Minut! Większość problemów z trudnymi przejazdami oraz wysokimi i dalekimi skokami bierze się z wewnątrz głowy. Protip: czytelniku, jeżeli usłyszysz kiedyś, gdy jakiś jeździec FR/DH/DJ wydaje z siebie krótkie stęknięcie, oznacza to, że w myślach właśnie odmówił zdrowaśmaryjo albo wypowiedział stosowną do sytuacji wiązankę przekleństw. Tak jest, chodzi o to by przekraczać granice, ale towarzyszy temu często krzyk zdrowego rozsądku. Sam czasem jestem po 8-sekundowym przejeździe tak naładowany adrenaliną, że trudność sprawia mi trafienie palcem do nosa. Niewiarygodne, że kilka górek może człowiekowi wykręcić mózg jak mokrą skarpetę. Krzyk radości wyrywa się czasem z siłą strącającą wiewiórki z sosen. Zatem od jakiegoś miesiąca jestem początkującym adeptem frirajdu. Potyczki ze samym sobą towarzyszą mi praktycznie przy każdej okazji pobytu na Torze. Warto wspomnieć, że w Toruniu jest już dawno oficjalny tor DH/FR plus kawałek 4X, ale niestety nie dorosłem jeszcze do poziomu by dobrze się na nim bawić. Na dodatek, niezbyt mi tam po drodze... ale któregoś dnia polecę tam co się da. A na "Kanadzie" zmierzę się z tym: Tak, tak. To jest na toruńskiej "Kanadzie". Obecnie niestety rozwalone są zarówno wyskok jak i lądowanie, ale co to za problem odbudować? Oczywiście to co było, do tej pory przyprawia mnie o zawrót głowy, powyższa fotka to właściwie wielkie nic. Podsumowanie dzisiejszego bełkotu. Jeżeli ktoś kiedyś miałby wątpliwości, czy zjeżdżanie i fruwanie rowerem jest na tyle przyjemne, żeby ryzykować kontuzją, odpowiadam: Niech powietrze w dętkach (i bezdętkach) będzie z Wami!
  10. Bejker, słuchaj stary. Ci, co mówią że jak się nie ma fulla obłożonego Foxem, to się nie da jeździć ekstremalnie, głównie mają na myśli znikomy komfort i wątpliwe bezpieczeństwo takiej jazdy. Ale wystarczy trochę przerobić rower, znaleźć dobrą miejscówkę i... jeździć ile fabryka dała. Wiadomo, są pewne rzeczy, których się nie przeskoczy (dosłownie i przenośni:) ), ale naprawdę - czasem jestem zdumiony jak jakiś dzieciak na rozlatującym się hardtailu z gracją ogarnia wertepy na których "pr0si" na wychuchanych fullach się zwyczajnie tłuką. Jeździć, jeździć! Jak dętka pęknie to lecieć po nową tego samego dnia! byle cisnąć i szlifować co się już umie.
  11. Świetna włóczęga, kiedyś też tak sobie będę jeździł, a co!
  12. Cóż, stało się. Powstał blog, ale raczej będę trzymał się nazwy Notatki. Cel#1: dokumentacja tego co się może w głowie dziać zwykłemu człowiekowi gdy mu się zachce frirajdu, kiedy wcześniej zawsze kroskantry. Cel#2: zmuszenie się do składania poprawnych zdań po polsku. Ta umiejętność może się w życiu jeszcze przydać (chociaż internet świeci przykładami że u niektórych potrafi ona zaniknąć). Użytkowniczy blog to nie fejsbuk, żeby pisać masę pierdół, żeby wszyscy mnie widzieli... ale na pewno się jakieś zdarzą, pewnie nawet gęsto, nie sposób ich uniknąć. Mogą wręcz zdarzyć się w nieprzyjemnej ilości. Wiadomo, cykloza robi swoje i pewnie zdarzy się jakiś wylewny komentarz jaką to wspaniałą część do roweru udało mi się zdobyć albo jaką piękną trasą jechałem Chcę jednak głównie wywalić z głowy zalegające myśli i zastąpić je kilkoma zdaniami, żebym nawet ja je zrozumiał Koniec, dobra, dosyć tego suchego wstępu, jedziem z tym koksem. Jak to się stało że usilnie próbuję zrobić z siebie kolarza freeride? Jak to się stało że w ogóle jeżdżę tak a nie inaczej? Trzebaby się cofnąć trochę w czasie, żeby sens przynajmniej śladowo zachować. No dobra, jest sobie rok 2012, piździernik za pasem, zaczynam być studentem drugiego stopnia geografii. Pierwszy raz mieszkanie, już nie akademik. Już nie będzie wstawania z łóżka 10 minut przed zajęciami, 3 kilometry na uczelnię! Kurde bela. Myślę - rower. No proste. W listopadzie staję się dumnym posiadaczem roweru XC, firmy Mexller. Osprzęt Altus, rama alu, w miarę lekki (z tym rowerem wiąże się smutna historia ale to kiedy indziej). Potem był Alton, stalowe krosiwo z obniżoną górną rurą, jeszcze przed remontem. Na komunię go dostałem przed laty Przygnębiający stan jego napędu i brak czasu na reperacje zmuszają mnie do pożyczenia domowego makrokesza... Przemęczyłem się na wymienionych sprzętach do lipca 2013. Zmobilizowałem się i wszelkie zarobione pieniądze przeznaczałem na części do nowego Roweru. Roweru przez duże Ry, który nie miał być byle środkiem transportu, tylko pasją! Niestety, Brutalna Rzeczywistość zajrzała do portfela i zadowolić się musiałem częściami tanimi i używanymi. Rower ten składałem kompletnie bez sensu, bo ramę kupiłem niemal na samym końcu ale każdy kiedyś zaczynał... Na szczęście, udało się złożyć całkiem niezły, działający pojazd. Jeździłem sobie więc moim Accentem El Norte na uczelnię i po okolicznych lasach, ciesząc się tą prostą czynnością ile wlezie. Aż pewnego dnia dotarłem TAM. I zaczęło się. Niedaleko lotniska, jest sobie w Toruniu miejsce znane mieszkańcom jako Kacze Doły. Większość z nich (mieszkańców, nie dołów) kojarzy, że wśród tamtejszych sosen błyszczał uroczy stawik, nad którym Torunianie spędzali wolne niedziele. Obiło mi się o uszy, że stawik był jeszcze wcześniej wyrobiskiem gliny, ale nie wiem czy to prawda. No i te Kacze Doły ukazały przed mą duszą zniewieściałą... Tor. Zniszczony, ale niewątpliwie był to tor. Mimo zalegającego materaca liści dało się wypatrzyć dawne trasy przejazdu. Mnie, chuderlawemu krosiarzowi, wysokie na pół metra hopy wyrywały z ust szepcące bluzgi pełne niedowierzania, że tak ktoś tu sobie ot, jeździł. Tu, w Toruniu, pod moim nosem. A były i wyższe konstrukcje, których majestat przerażał niedoświadczonego chłopaczynę. Wpadałem tam czasem, mimo błota, deszczu i śniegu, żeby odkrywać kolejne fragmenty tras. Najbardziej kusił mnie 3-metrowy mostek przez strumyk. Dwie krzywawe kłody rzucone w poprzek głębokiego na 2 m wąwozu i na nich poprzybijane deseczki. Bałem się mostka, ale on kusił. "Przejedź po mnie, szmato", mruczał. Długo trwało zanim się odważyłem. Nie pamiętam kiedy, ale przejechałem w końcu, zestresowany i zadowolony. Jednak nie szmato, drogi mostku, przejechałem cię i nie boję się ciebie! Jakiś czas potem, na wikimapii odnalazłem Tor. W opisie kilka zdjęć z wiosny, w słońcu wszystko wyglądało lepiej. Tor okazał się mieć nawet nazwę - "Kanada". Jeszcze wtedy nie wiedziałem z czym to skojarzyć, człowiek nic nie wiedział... Dokopałem się w końcu do archiwalnych zdjęć z 2005 i 2006 roku, jak ów Tor wyglądał. Nastąpił wtedy w mojej głowie przełom. Szepcące bluzgi pełne niedowierzania po raz kolejny wyrwały się z moich ust. Tor, z wielkiiiimi hopami, mostkami na drzewach, nawet pionową ścianą do wjeżdżania rowerem, a na nim - ludzie! Ludzie na rowerach na krawędziach wyskoków, na rowerach na ścianie, na rowerach w powietrzu. Ma dusza zniewieściała widziała takie tam rzeczy we telewizorze, ale żeby Tu, w Toruniu, pod moim nosem?! Zapragnąłem być frirajdowcem. Brutalna Rzeczywistość, moja stała towarzyszka życia, słusznie zauważyła że może być trudno nauczyć się tak jeździć. Niemniej miałem już trzy składniki, żeby stworzyć z siebie rajdera: chęci, rower i tor. Intrygujacym odkryciem podzieliłem się z kumplem. Pokazałem co na torze było, a co jest i że można by sobie poćwiczyć technikę na jakichś najcieńszych traskach dla siuśków takich jak my Chęci się wyklarowały i pojechaliśmy tam raz czy dwa. Niestety, znowu Brutalna Rzeczywistość miała coś do powiedzenia. Tor był po zimie w naprawdę złym stanie. Przejezdne były może 2, 3 trasy. Narodziła się więc idea - można tor naprawić. No toć przecież! Tutaj narodził się w zniewieściałej mej duszy plan, żeby jeździć oraz budować, a przez to nauczyć się jazdy rowerem po tym wszystkim, co wcześniej wyrywało te bluzgi niedowierzania. Tak oto zachciało mi się być frirajdowcem. Chuderlawemu chłopaczynie na rowerze XC. Co z tego wynikło i jak to się stało że jeżdżę na tym, na czym jeżdżę, skrobnę w następnym wpisie. Bonus dla tych, co wytrwali całą tą ścianę tekstu: pierwsze litery akapitów tworzą nazwę surowca na najwyższe odznaczenie, jakie może otrzymać uczestnik tego wątku. Druga w nocy dochodzi, aj jej, dosyć tego. Aloha!
  13. Przekładnia planetarna w korbie to ciekawy patent, ale wydaje mi się dość delikatny. Bardziej mnie ciekawi ta piasta, już gdzieś widziałem działającą na podobnej zasadzie ale cena była z kosmosu. Ta wygląda bardziej "dla ludzi"...
  14. Ale trzeba przyznać, niebieski amortyzator to już symbol zakorzeniony w głowach
  15. djzatorze

    [sole] nowe klocki, czy warto

    Nie mam doświadczenia z klockami A2Z, ale dopowiem tylko że nie ma sensu żałować sałaty na klocki. Kiepskie klocki zepsują najlepsze hamulce, a dobre klocki zrobią żylety z tanich hampli. Jest gdzieś temat o klockach i jest w nim pełno przydatnych opinii.
  16. Zaraz... Elektryk to to chyba nie jest. O co chodzi z tylną piastą, coś dziwnego tam się dzieje.
  17. Podobny? http://olx.pl/oferta/unibike-crossfire-gts-2013-CID767-ID7cHeL.html#66658d5ba4
  18. djzatorze

    Do Szczecina. Pociągiem.

    Właśnie pod ty względem się poprawiło, jest wreszcie jakaś konkurencja, Arriva wypuściła na niektóre trasy takie piękne składy że jestem w stanie zmienić godzinę podróży byleby jechać nowiuteńkim bolidem:) Jak było jedno wielkie państwowe PKP to to był jeden syf pochłaniający ogromne pieniądze przy znikomych zyskach (mówię o transporcie pasażerskim). A bilet na nasz pociąg można bez obaw "kópywać" przez aplikację mobilną.
  19. Dziś kiwamy się powolutku.

  20. Znowu to? Wszyscy już dawno wiedzą że to nie działa...
  21. Patrzcie, niby zwykły stary markeciak jeszcze sprzed ery ultra-szajsu, ale stan kasety i korby jest zaskakujący! http://olx.pl/oferta/rower-szosowy-olympic-expedition-shimano-CID767-ID3vper.html#85d05830d8 Chyba bez łańcucha cały czas jeździł
×
×
  • Dodaj nową pozycję...