Skocz do zawartości

bocian1982

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    30
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Dodatkowe informacje

  • Imię
    Robert
  • Skąd
    Baden (CH)

Osiągnięcia użytkownika bocian1982

Świeżak

Świeżak (1/13)

  • Pierwszy post
  • Collaborator
  • Conversation Starter
  • Od tygodnia
  • Od miesiąca

Ostatnio zdobyte

1

Reputacja

  1. Jak Ci sie udalo przekonac druga polowke do jezdzenia na rowerze? Ja probuje juz od 4 lat (z dwoletnia przerwa na dwie ciaze) i nic dalej nie wskoralem
  2. bocian1982

    Zakup wysyłkowy - czy warto?

    z tego co widze po screenach jest to sklep http://www.bike-discount.de/. Mieszkajac w CH korzystam z niego bardzo czesto i jest rewelacyjny. Jesli cos nie jest dostepne to tez nie problem bo wysylasz zapytanie i w moment wysylaja odpowiedz ze juz dla Ciebie bedzie. Mowia po niemiecku, angielsku, francusku i chyba po wlosku, ale w sumie jest to tak latwy w obsludze sklep ze Ci nie trzeba tam dzwonic. Dobra opcja przy platnosci jest zalozyc konto w PayPal i wtedy nie placi sie za przelicznik bo oni to automatycznie robia (przynajmniej tak jest w przypadku CHF/EUR). Pzdr PS. Sprawdzilem temat platnosci i jednak jest przelicznik, bo nie mozna wybrac waluty PLN. Przepraszam za bledne info
  3. bocian1982

    Motywacja

    zazdroszcze Wam, ze waszym problemem jest brak motywacji a nie brak czasu. Ja mam dwojke malych brzdąców i nie mam jak i kiedy sie ruszyc na razie. Pogoda taka piekna, alpy tak blisko i az mnie skreca ze nie moge wyskoczyc co weekend gdzies pojezdzic i zrobic chociaz 3k. Do pracy mam tylko 6km, wiec tylko mi to cisnienie podnosi ze tak blisko i ze to juz po 6km koniec... ale jeszcze jakies 3-4lata i pozniej znowu jazda bez trzymanki
  4. bocian1982

    Różnorodne wyjazdy.

    80km/h? Hmm... Ja w alpach z przeleczy, na przyklad Klausenpass (nachylenie max 9,5%) gdzie jest duzo prostych nie dalbym rady nawet 70km/h zrobic. No moze z wielkim bólem zlapalbym max 70...
  5. Hej wszystkim, To będzie mój pierwszy wpis tutaj. Zamierzam prowadzić ten blog o moich wycieczkach rowerowych w Alpach i jak moje dzieciaki dorosną to też w innych górach. We wtorek 16 lipca siedziałem w pracy jak zwykle i dosyć się nudziłem. Wymyśliłem sobie wtedy, że czas zacząć znowu wspinać się w górach, bo jeżdże na razie rowerem tylko do i z pracy i w weekendy z familią po płaskim terenie. Pierwsze co zrobiłem to serwis www.climbbybike.com i ranking przełęczy w CH. Znalazłem podjazd na Rionda na granicy kantonów Valis i Vaud. Średnie nachylenie 11,2%, przewyższenie 1715m na odcinku 15km, dosyć ciężko, ale co tam, ja nie zrobie?, w końcu jeżdze z pracy pod dosyć stromą górkę a przez ostatnie 4 lata jeździłem troche po Alpach (m.in. Col de Sommeiller 3009m, Passo dello Stelvio 2757m i inne). Dzwonię do żony i informuję że w sobotę mnie nie ma i w zamian w niedziele zajmuję się dzieciakami cały dzień . Jest zgoda, jest super. W miare upływu minut w pracy i przeglądania profilu, pogody i dojazdu stwierdziłem, że ja nie będę czekał do soboty tylko pojade już następnego dnia w środę. Po tej genialnej myśli biegnę do szefa informuję go, że w środę mnie nie ma, bo zawijam na rower już jutro bo pogoda lepsza, bo nie takie duże słońce, itd... Środa 17 lipca pobudka o 5.30, kakao z rana i w auto. 224km do punktu startowego i o 8.00 już jestem na miejscu. Zaczynam jazdę na górę. Początek ok. Lekkie chmury, nie ma słońca temperatura ok 20stopni na wysokości 442m. Jadę przez las drogą asfaltową, dosyć wąską. Auta sporadycznie jeżdżą i tylko wojskowe, bo gdzieś w połowie drogi jest jakaś ich baza. Jest ciężko, za ciężko, nachylenie cały czas powyżej 10%. Bardzo dużo serpentyn, więc już wiedziałem że zjadę nie za szybko, bo z zakrętu może wyskoczyć auto. 5km może mniej mija jestem na wysokości ok 900m i zaczynam odczuwać dosyć duże zmęczenie. Mała przerwa na banana i batonika. Ponad litr wody wypiłem i dalej jazda. Cały czas jadę przez las, więc nie ma słońca i wiatru. W końcu dotarłem do wioski Morcles na wysokości 1160m. Oglądam tą wioskę i dochodzę do wniosku, że ludzie, którzy tu mieszkają muszą mieć jakieś defekty w głowach, bo wyjazd do domu z dołu jest bardzo stromy i jeszcze chodzenie po uliczkach wioski jest też nie lada wyzwaniem (wszędzie stromo i schody), ale mają fajne widoki. Jadę dalej. Wysokość ok 1300m i pierwszy poważny kryzys, że nie dam rady. Las się skończył zaczynają się pastwiska, ale całe szczęście są chmury. Znowu przerwa. Chcę sobie usiąść na murku ale nie zauważyłem pastucha i mnie czepło że aż usiadłem na asfalcie. Myślę sobie, że to już koniec jazdy. Banan, batonik, woda i dalej pod górę. Zaczął śię problem z muchami. Spocony byłem to przylatywały do mnie zamiast do krów i drażniły jak nigdy, ale jadę. Wysokość ok 1600m i koniec asfaltu. Droga marna, nachylenie juz ponad 12%, chmury i brak słońca, więc jest plus. Kolejny kryzys i wielka chęć zjazdu w dól, zostało 500m w góre - trochę szkoda zjeżdzać. Powyżej 1800m nachylenie nawet 14,5%. Droga beznadziejna, złożona z odłamków skał, jakiegoś żwiru, wyszło słońce, drzewa się skonczyły całkowicie. Każde zatrzymanie roweru to problem z ruszeniem. Trzeba iść do serpentyny i tam probować ruszyć. Wychodzi brak pedałów spd lub nawet koszyków. Ostatnie kilometry to już na zmianę jazda i prowadzenie roweru. Dojeżdżam do wysokosci ok 2100 może ciut niżej i za zakretem droga zasypana przez snieg. Porażka na całej długości tuż przed metą. Jestem w adidasach z płaską podeszwą. Po śniegu trzeba przejsc ok 5-10m z rowerem na plecach. Ryzykować czy nie ? Rower w rękę i ide po śniegu, fajna przepaść w dół w razie pośliźnięcia, ale się udało. Radocha duża, bo już płasko a nawet powiedziałbym leciutko z górki, bo dojechałem do punktu na 2157m, a cel jest na 2156m. Jeszcze raz masa śniegu ale ze szparą miedzy śniegiem a skałą z wodą w środku. To juz nie problem najwyżej wpadnę do lodowadej wody, ale nie 1500m w dół . W końcu cel, zdjęcie pamiątkowe ze znakiem , gdzie jestem i jazda w dól. Na dole odczułem brak olejka do opalania, a co się działo w nocy to już nie bedę opisywał. Tylko tyle że piekło... Nie wiem gdzie następna wycieczka, ale już w sierpniu, bo teraz jade w odwiedziny do Wrocka i nie będę miał roweru ze sobą. Pozdrawiam Poniżej kilka fotek:
×
×
  • Dodaj nową pozycję...