Skocz do zawartości

Pidzej

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    770
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    9

Zawartość dodana przez Pidzej

  1. Dawno mnie nie było, a wpadło kilka 200, 300km tras, za dużo by opowiadać. Ale tą ostatnią, Bożocielną, muszę się pochwalić, bo pierwszy raz w życiu udało mi się zmielić bębenek A było to tak: Czechy były w planach, i 300 z (dużym) plusem. Rower świeżo po przeglądzie generalnym, m.in. zrobiłem nowe tylne koło. Tzn. wszystko w tym kole było nowe z wyjątkiem bębenka i bebechów piasty (udało mi się kupić za półdarmo nowiutki korpus), a bębenek przecież działał, więc zostawiłem. Odkręciłem, przykręciłem fest. Nic w nim nie gmerałem. Szczerze mówiąc to nigdy nie serwisowałem bębenka bo gdzieś tam dawno kiedyś przeczytałem że jak działa to nie ruszać, bo jakiś smar trzeba rzadszy na pieski, i że można pogorszyć zamiast poprawić, i wziąłem sobie te słowa do serca. Przejechałem się więc 2 razy do roboty, wszystko gra i bucy, można ruszać w długą trasę, no nie? Otóż nie. Dojechawszy do B-B (niecałe 100km) zaczęły się pierwsze niepokojące objawy. Coś zaczęło skakać na największych koronkach z tyłu. Pewnie przerzutka, potem się wyreguluje, po co mi duże koronki jak trasa płaska raczej. Niestety na wyjeździe z miasta doszedł kolejny objaw - gdy przestawałem pedałować, jadąc na luzie czułem rytmiczne drgania/przeskoki na pedałach. Nie, to na pewno nie przerzutka... Szarpiąc za tylne koło odkryłem spory luz, z 1mm na stronę (na obręczy). Myślałem że albo piasta się rozkontrowała albo bębenek odkręcił (?). Kluczy rzecz jasna nie miałem, do tego święto, sklepy zamknięte. Co tu robić, szkoda tak kończyć trasę po 100km. Jechać przecież jakoś się da. Pogodziłem się z potencjalną możliwością zniszczenia całej piasty i starając się nie przejmować coraz dziwniejszymi odgłosami ruszyłem dalej. Do Skoczowa jeszcze bez dramatu, coś tam poprzeskakiwało, pochrobotało itp. Natomiast między Skoczowem a Cieszynem zaczął trzeć tylny hamulec (BB5). Sam z siebie tak się nie powinien przecież rozregulować. A tarcza nie powinna być żłobiona przez końcówki śrub adaptera od których normalnie jest w bezpiecznej odległości. Czyli koło pewnie straciło osiowość (?), oklapło na osi, nie wiem jak to nazwać. W każdym razie wiedziałem już że to coś z bębenkiem. Odkręciłem cały zacisk hamulca i schowałem do sakwy, szkoda się męczyć. Dojechałem w ten sposób do Cieszyna, i Czeskiego Cieszyna. Pozwiedzałem obydwa miasta, wpadłem nawet na pomysł żeby poszukać serwisu po czeskiej stronie, bo olśniło mnie że tam Bożego Ciała nie obchodzą, tylko normalny czwartek mają. Ale pewnie i tak by mi tego od ręki nie zrobili, albo nie mieliby części, albo zapłaciłbym nie wiadomo ile. No i najważniejsze - ucierpiała by moja duma, bo w serwisie rowerowym byłem ostatnio jakieś 10lat/100kkm temu O nie. Tak być nie będzie. Naprawię to sam w domu. Potoczyłem się więc powoli w kierunku Górnego Śląska, i sensownych połączeń kolejowych. Luz coraz większy - po 2 a na końcu to i chyba już z 3mm na stronę było... Ostatnie kilkadziesiąt km już na ostrym kole. Gdy tylko przestawałem pedałować bębenek zaciągał łańcuch i wymuszał obrót pedałów. To była masakra, bardzo nieprzyjemne, denerwujące, i niebezpieczne jeśli się nie jest przyzwyczajonym do ostrego koła. Na dłuższych zjazdach nogi na sakwę/ramę kładłem, ale to też niebezpieczne było. Podziwiam ostrokołowców, jak dla mnie to masochiści W Trzebini zakończyłem podróż - zabrakło mi już nerwów, bo sił miałem jeszcze dużo a i to koło by pewnie jeszcze trochę pociągło. Z Trzebini wróciłem pociągiem. 266km wyszło, z czego 160-170 z awarią. Po powrocie do domu pierwsze co zrobiłem to sekcja zwłok. Rozkontrowałem piastę. Zapomniałem odkręcić kasety ale to nic - ta wypadła wraz z osią i połową bębenka Druga połowa bębenka trzymała się korpusu. Oczyściłem wszystko - mnóstwo opiłków, zmielonego metalu. Wygląda na te opiłki to zerwany i zmielony gwint z wewnętrznej części bębenka - brakuje go na jakichś 70% obwodu. Oś wyszlifowana a na kapie chroniącej kulki prawego łożyska odciśnięty jakiś kształt. Pewnie to co się odłamało wpadło między kulki prawego łożyska i sobie tam hulało, łożyskując koło Ostatecznie straty okazały się nie tak duże, mogło być gorzej. Lewa strona piasty, korpus - nienaruszone. Prawa strona o dziwo też, na konusie jakieś mikroskopijne ślady. Do wymiany więc: bębenek, oś i dla pewności kulki z prawej strony. Pozostaje pytanie - jak do tego doszło, i czy da się zapobiec takiej sytuacji w przyszłości? Czy bębenek mógł się sam z siebie poluzować, rozkręcić na dwie części, przez co trzymał się tylko na fragmencie gwintu i ten się ułamał? Czy na odwrót - gwint się ułamał i przez to bębenek się rozpadł. Czy odkręcając/przykręcając bębenek mogłem poluzować jego dwie części? Czy trzeba czasem sprawdzać czy bębenek się nie rozkręca? Czy jeszcze coś innego. https://photos.google.com/share/AF1QipMi_d2h2yDAr7-5Ye9qvy7pfy9Bm-aocCdlPfx3Svs4PSg-h9A1v5vPoSBKfirrNg/photo/AF1QipN0jm6ZkauCoUHiootMK-RH-Blsw7YUpTAMro86?key=ZmlILXpuNkgyMVVMMnRyLUZ4TkVuUGV2cGg2bjZn https://photos.google.com/share/AF1QipMi_d2h2yDAr7-5Ye9qvy7pfy9Bm-aocCdlPfx3Svs4PSg-h9A1v5vPoSBKfirrNg/photo/AF1QipPG0_aVMxRoUe4fJm9kCL_ufhTk0rNjHQH19GKt?key=ZmlILXpuNkgyMVVMMnRyLUZ4TkVuUGV2cGg2bjZn https://photos.google.com/share/AF1QipMi_d2h2yDAr7-5Ye9qvy7pfy9Bm-aocCdlPfx3Svs4PSg-h9A1v5vPoSBKfirrNg/photo/AF1QipN7dA7nmRgYzBysf2gnoKZPIQf6y-kLGsBimcV8?key=ZmlILXpuNkgyMVVMMnRyLUZ4TkVuUGV2cGg2bjZn https://photos.google.com/share/AF1QipMi_d2h2yDAr7-5Ye9qvy7pfy9Bm-aocCdlPfx3Svs4PSg-h9A1v5vPoSBKfirrNg/photo/AF1QipN0spAkRRMumc2Vhss7mA1pwF2Dl3elTvvV8CQG?key=ZmlILXpuNkgyMVVMMnRyLUZ4TkVuUGV2cGg2bjZn https://photos.google.com/share/AF1QipMi_d2h2yDAr7-5Ye9qvy7pfy9Bm-aocCdlPfx3Svs4PSg-h9A1v5vPoSBKfirrNg/photo/AF1QipMHkLEBHQ7-VlLV9KfwoC9ef_4qsENffIUD3XjE?key=ZmlILXpuNkgyMVVMMnRyLUZ4TkVuUGV2cGg2bjZn
  2. Delikatne stuknięcie to normalny objaw. Natomiast robiąc takie coś: Rozwalisz blokadę. Ona służy do tego żeby ją w razie potrzeby zablokować a nie w razie potrzeby odblokować
  3. To jest rama 20" a ja mam 183cm wzrostu, większej bym nie chciał mieć. Wysunięcie sztycy to 23cm, czyli jak najbardziej w normie. Poza tym że to stal wpływ na pewno ma bardzo skromna średnica sztycy - 25,4mm. Kalloy powinien dać radę, bo robi niedrogie, pancerne rurki. Np. ta sztyca ma ścianki grube na 3mm Bardziej obawiam się o zapiekanie, dałem cienką warstwę smaru i (jeśli nie zapomnę) będę od czasu do czasu ją wyjmował i ten smar wymieniał.
  4. Drugi miesiąc, druga wygięta sztyca Ale do trzech razy sztuka. Jeśli Kalloy nie da rady, to nic nie da rady
  5. Bo marcowe poranki bywają mroźne. (okolice Wiślicy, Świętokrzyskie).
  6. W Niedzielę odwiedziłem ojczyznę Stara, 221km i 1900m UP. Pomimo że dystans nie jakiś rekordowy to solidnie mnie sponiewierało - twarz przepalona Słońcem i przemrożona wiatrem
  7. Bo w Wielkopolsce to mają poczucie humoru Niebezpieczny, stromy i w ogóle hardkorowy zjazd o nachyleniu sięgającym zabójczych 4% (DK79 przed Lipskiem, jadąc od południa).
  8. Bo takie tam drzewko (DW757 między Iwaniskami a Opatowem).
  9. Wczoraj Warszawa, dłuższą drogą, przez nieznane mi jeszcze okolice. 379km i ok. 2050m UP Poza tym jakaś pechowa seria? Dwa kapcie w ostatnim tygodniu, jeden przy powrocie z pracy, drugi właśnie w tej trasie. Nie było by w tym nic niezwykłego gdyby nie to że ostatnią gumę złapałem tak dawno że nie pamiętam kiedy. Może w 2016 a być może nawet w 2015 roku. W 2017 na 100% zero kapci było
  10. Ostatnimi czasy to ja robię za ufo w oczach normalnych ludzi
  11. Tańczącemu ufam, dobry mechanik go robił Nie ufam natomiast moim plecom, zbyt pochylona pozycja. Już po 30km czuję dyskomfort. Dłuższych niż kilkadziesiąt km tras na nim nie planuję robić. Nie chcę go też obwieszać żadnymi bagażnikami, błotnikami itp. bo bez nich fajnie się prezentuje. Wczoraj tymczasem wsiadłem na Cuba po dwumiesięcznej przerwie. Jakby z malucha na ciężarówkę się przesiąść Jakoś tak wysoko. Po kilkudziesięciu km już przywykłem. A byłem w Katowicach, 106km i ok. 720m UP.
  12. Jeśli ta też się wygnie to tak zrobię. Nie widzi mi się kupować co miesiąc nowej sztycy, nawet jeśli kosztuje 10zł.
  13. Podobno aluminiowe lubią się "zespawywać" ze stalowymi ramami, wolę nie ryzykować.
  14. Bo zamarznięta Wisła to nieczęsty widok (Kraków, 1 marca b.r.).
  15. Faktycznie na tych klockach napisane jest wprost "FOR ALUMINIUM" Ale chyba nie będę się tym przejmował, tak jak nie przejmuję się napisami "Resin Pad Only" na tarczach Shimano czy napisami "V-brake" na klamkach hamulocowych (a z BB5/7 działają doskonale) Tymczasem jeździ się, więc sprzęt się zużywa. M. in. zardzewiała i wygięła mi się sztyca (nie wiem kiedy, chyba tak sama z siebie). Nową, półmetrową zabezpieczyłem cienką warstwą smaru, o dziwo nie opada. Wiem że to żadna różnica czy sztyca ma 38 czy 50cm jeśli jest wykonana z gównolitu. Ale może jeśli ktoś robi tak długą rurkę to przetestował ją jak się zachowuje przy dużej dźwigni? Poza tym wykonałem uszczelnienie newralgicznego miejsca - dolnej miski sterów. To jest taka gruba, okrągła w przekroju gumeczka, jaką przypinane są do kierownicy niektóre liczniki. Bardzo ważne jest aby nasunąć ją na szparę PO wyregulowaniu luzu, a nie przed. Reszta to taka kosmetyka. Zawsze parę gram błota do wożenia mniej (rurę sterową od dołu też zakleiłem): No i opaska do SAGu (Wiem, że do niczego sensownego ona tutaj nie służy. Tak po prostu jest, żeby sobie była.)
  16. Sezon zimowy dobiega końca, i bardzo dobrze. Bo luty zamknąłem wynikiem marnych 397km, z czego większość to dojazdy do pracy a najdłuższy dystans to 39km po mieście. Na plus to że od 25 stycznia w celu dotarcia do pracy ani razu nie wybrałem innego środka lokomocji niż rower A bywała i solno-śniegowa-piaszczysta breja jak i -15 Na minus że na głównym sprzęcie (Cube) siedziałem ostatni raz 6 stycznia. Ale to niedługo się zmieni
  17. Wersja minimum to sama piasta, kaseta i szprychy. Piasta z bębenkiem 8-10rz (przyszłościowa) a kaseta 7 lub 8 rzędów (7ka będzie wymagać podkładki na bębenek) a to dlatego że jeśli masz wolnobieg to aktualny łańcuch będzie dobrze pracował tylko przy 6/7/8 rzędach. Szprychy dlatego że jeśli przeplata się koło a stare nawet pasują i tak lepiej dać nowe, "świeże", "niezmęczone". Jeśli jest to jakieś badziewne/mocno styrane już koło to faktycznie lepiej kupić całe nowe. Przerzutka teoretycznie powinna ogarnąć 8 rz. (a być może i 9). Manetka/klamkomanetka do wymiany jeśli inna jest ilość przełożeń. Pozostaje jednak pytanie o celowość takich upgreadów, tzn. jak stary i jak zużyty to jest rower. Bo jeśli napęd jest mocno wyeksploatowany to raczej wymienia się całość, korbę (lub same jej zębatki)/kasetę/łańcuch. Jak dasz nową kasetę do bardzo rozciągniętego łańcucha to ten będzie skakał jak szalony zanim się ułoży. A jak się ułoży to szybko zniszczy nową kasetę. No i czy w ogóle warto dokładać do tego roweru, czy lepiej zbierać na nowy.
  18. W ostatnim tygodniu nic szczególnie fascynującego. Same dojazdy do pracy/miejska jazda. Dziś natomiast chwila dla Dancelliego. I to taka dłuższa chwila, bo zima ostro go sponiewierała Poza tym ustawiłem sobie wreszcie avatar. Myślę że idealnie przedstawia on mój sentyment do tanich komponentów Shimano
  19. Na początku taki był plan, bo sztywny wideł w kolorze ramy był w zestawie - to obniżyło by koszty budowy o ponad połowę Ale pisałem że nie wzbudzał on mojego zaufania - trochę nierównoległe haki i liche spawy. Chyba nie potrafiłbym bym przestać o tym myśleć w czasie jazdy. Za błotniki służą jeansy, kurtka i plecak W pracy mam zawsze czyste ciuchy na przebranie. Ten rower zbyt fajne wygląda bez nich żeby jakieś dziadostwo mu dokręcać Zgadza się, obręcze stal nierdzewna, bardzo szerokie (stalowe wymagają jakichś specjalnych klocków?!). Faktycznie ciężkie ale nie ma tragedii, więcej niż 1kg / sztuka raczej nie ważą. Były tanie (18zł/szt.) więc kupiłem. Z kolei przednia manetka (cierna) 3,3zł. Kierownica 5zł (560mm, stalowa, rura ze szwem). Piasty P/T 15/19zł. Taka to ekstrawagancja Zdradziłbym Wam sklep za takimi fajnymi retro szpejami ale boję się wszystko mi wykupicie Cały rower waży ok. 16kg (wg wagi łazienkowej). Dla porównania moja główna maszyna na slickach 16,5kg, a na terenowych gumach pewnie z 17. Także waga jest w porządku. A i wydaje mi się też że bardzo fajnie tłumi drgania ten rower. Może to stalowa rama, może szerokie stalowe felgi, może 2" semi slicki. Może wszystkiego po trochu. A może to tylko placebo (magia stali ).
  20. Bo prosi wymiękają a Pidzej ciągle w formie ( ). Prawie szczyt Łysej Góry w Czechach, 1 połowa sierpnia ub. r.
  21. Ale ja nie chcę Ja nie chcę poruszać się rowerem bez pedałowania, jak skuterem czy motocyklem
  22. Chyba będę stałym bywalcem tego tematu Może opiszę Wam tym razem moje przygody z budowy "zimówki": Tak więc mając dość tramwajów/chodzenia na piechotę/jazdy 25-kg krakowskimi rowerami miejskimi (z wałem Kardana i 1 atm. w oponach) stanąłem przed koniecznością sprawienia sobie taniego roweru dojazdowego do pracy. Warunki były dwa: - na 100% MTB (no dobra, "MTB" ), żadne Holendry nie wchodzą w rachubę - chcę go złożyć samemu. Wiem że najprościej kupić jakiegoś złomka za 50zł. Ale ja lubię dłubać przy rowerach i gotowce mnie nie bawią. - Zacząłem od ramy: za 50zł znalazłem na Allegro fajną ramkę wraz z widelcem i sterami, marki o wdzięcznej nazwie "Dancelli" Nowa, lekko poobijana, zakurzona. Stal, zapewne hi-ten, rury ze szwami. - Widelec nie wzbudzał mojego zaufania. Haki nie były równoległe a delikatnie na ukos (jakby ktoś przywalił nimi w transporcie) a w okolicach spawów były malutkie purchelki. Do tego był bardzo niski. Tak że out. - W zamian kupiłem najtańszy Sunturowy uginacz. CR7V, 40mm skoku i gwintowana 1" sterówka. Z Suntourowymi uginaczami mam duże doświadczenie i je lubię Wraz z transportem kosztował ~200zł i jest najdroższym komponentem roweru Rzecz jasna na amortyzowanie nim czegokolwiek nie liczyłem. On ma po prostu trzymać koło. I ew. ugiąć się odrobinkę przy zjeździe z krawężnika. - Gwint na sterówce okazał się jednak za krótki - brakowało niemal 2cm. Narzynki nie mam, a najtańsza 3-4 stówki. Już myślałem że będę musiał skorzystać z pomocy serwisu rowerowego (a nie byłem w tego typu przybytku ładnych 9 lat!). Dzwonię do jednego: "panie, jest zima i ja w nartach teraz robię". Wchodzę do drugiego: "nie świadczymy takich usług". Jak dla mnie niepoważne firmy. Do trzeciego nie chciało mi się dzwonić. - Kupiłem więc adapter-przedłużkę BBB BHP-20, 1", z gwintu na ahead. Uciachałem całą gwintowaną część sterówki. Do niej włożony jest adapter. Maksymalnie wysunięty, z pełnym stosikiem podkładek. Klin w adapterze jest wymieniony z gładkiego aluminiowego (nie siedział dobrze) na chropowaty stalowy (ponoć Cro-Mo), pochodzący z fajnego mostka Gianta. Nie wiadomo do czego służąca dziwnego kształtu "nakrętka" z dołu adaptera jest wywalona. Stery złożone są z dwóch: 1" gwintowanych i 1" A-Head (nie chciało mi się wybijać misek z ramy). Pasowały do siebie niemal idealnie (niemal, bo musiałem wywalić dolne uszczelnienie). Na przedłużoną rurę sterową nałożonych jest kilka A-headowych, 1" podkładek. Na to przychodzi 1" mostek A-head, który wystaje ładnych kilka mm ponad koniec rury (walka o maksymalne podniesienie kierownicy). Standardowa śruba od kapsla okazała się za krótka a dłuższej nie miałem na stanie. W adapterze (gniazdo śruby regulującej luz znajduje się wewnątrz łba śruby dociskającej klin, zamiast jak to zwykle bywa w A-headowej gwiazdce) zakontrowany jest więc kawałek pręta gwintowanego M6. Wisienką na torcie jest regulacja luzu nakrętką od klocka V-brake Ta cała lepianka nie jest idealnie sztywna, lekko "pracuje", ale wydaję się bezpieczna. - Kolejna rzecz to tylna piasta, jakaś bardzo stara Shimanowska. Wg. opisu miała szer. montażową 130mm (żaden problem dorzucić 5mm podkładek) oraz bębenek na kasetę 6rz . Zignorowałem to, pewnie literówka. Przecież takie bębenki nie istnieją. Piasta przyszła, zakładam kasetę (7rz.) a tu nie ma jak dokręcić, brakuje bębenka. Z kasetą (Acera) wszystko ok, przyłożyłem do innych starych kaset i jest tak samo wysoka. Okazuje się że 6rz. bębenki naprawdę istnieją Na szczęście kaseta miała nietypową budowę. Wystarczyło rozwiercić nity i największą, prawie centymetrowej wysokości plastikową podkładkę zamienić na 2 czy tam 3 niższe, pochodzące od misek suportu HT2. Na "jedynce" łańcuch jest bardzo blisko szprych ale o nie nie ociera, więc nic się nie dzieje. - Oczywiście tak starą piastę należałoby przeserwisować, wydłubać ten klajster i nałożyć świeży smar. Rozkręcam a tu kapa (lewa) obraca się razem z korpusem, a jest luźna względem konusa. Może się zapiekła? Wydłubałem ją śrubokrętem (oczywiście lekko pogiąłem). Potem zobaczyłem że w przedniej piaście (bardzo stary Joytech) jest tak samo. Po prostu dawniej kapy były wciskane do korpusu, a nie na konus Pogiętą kapę zastąpiłem inną która pasowała. I z tyłu mam teraz "po nowemu", tj. korpus obraca się względem nieruchomej kapy . - Szprychy. Jak zawsze obliczałem w 3 różnych kalkulatorach. 3 razy sprawdziłem, wyciągnąłem średnią, i takie kupiłem. Zaplotłem na 3 krzyże, jak zawsze. Kręcę, kręcę, dociągam i dociągam. Jeden obrót, drugi, trzeci. Po 7 obrotach skończył się gwint w nyplach a koło dalej luźne i trzęsie się jak galareta. Szprychy ładnych kilka mm za długie. Nie wiem jak to się stało. Rozebrałem wszystko. Nie będę rzecz jasna kupował nowych. Poczytałem o zaplataniu na 4 krzyże (nigdy tak nie plotłem) i zabrałem się do roboty. Szprychy już lekko napięte a gwint ciągle wyłazi z nypli. Znaczy się szprychy za krótkie na taki zaplot. Jeszcze raz rozbieram. Znalazłem garść starych, przedłużanych nypli (16mm zamiast 12). Przypasowały idealnie. Niestety wystarczyło tylko na tylne koło. Z przodu są krótkie, 12mm, i gwint wyłazi z nich. Ogólnie szprychy trzymają się 5mm gwintu (cały ma 10). Na razie nic się z tym nie dzieje. Przy przykrótkich szprychach możliwości przeciągania obręczy prawo/lewo są ograniczone więc z przodu również nie obeszło się bez żonglowania podkładkami na osi aby wypośrodkować koło. Koła zaplatałem rzecz jasna tak jak zawsze - bez centrownicy, w widełkach ramy, kluczykiem za 7zł - Przerzutki. W obu manetkach nie ma gniazd na śruby baryłkowe. W tylnej przerzutce również (w przedniej, co oczywiste, też). Żadnych regulatorów montowanych na pancerze rzecz jasna nie miałem na stanie. Poradziłem sobie regulatory baryłkowe wkręcając w zwykłe nakrętki M8 (czy tam M7) i wsadzając do końcówek pancerzy. Regulowanie tym czegokolwiek jest rzecz jasna lekko upierdliwe (potrzeba klucza płaskiego) ale przecież nie robi się tego codziennie. - Do tego można by dopisać różne drobne smaczki jak np.: licznik złożony z trzech liczników, 5/11 (P/T) łatek na 7-letnich dętkach, 6-letnie opony z ponad 30tys. przebiegu, redukcja pod obejmę przedniej przerzutki z osłony tonera drukarki, przedni odblask z pierwszego w życiu roweru (Reksia), tylny odblask i tylna lampka z komunijnego górala, siodło z pierwszego "prawdziwego" MTB i inne tego typu fajne rzeczy Ponad 600zł wyszło za nowe części. Czy warto było? Wg mnie tak. Na pewno jest to rower lepszy od wehikułu za 600zł z Tesco czy innej Biedronki. W każdym razie działa i śmiga mi się na nim doskonale https://photos.google.com/share/AF1QipPcIbAYpCMN365yDJmYvxdV43Q305V4sf9CyAoZth5Dez3DmeGGMvGE_0oDoUdVgA?key=MUF4T0QxNDUtYXBvbW5ERW53bnNSaUo2RzFKbmZR
×
×
  • Dodaj nową pozycję...