Witam.
Równiez potwierdzam, że rower nie jest najszybsza drogą do zbicia wagi. Jednocześnie uważam, że to najlepszy sposób aby tą wagę zbić i utrzymać. Jazda na rowerze to wszpaniały sposób na sędzanie wolnego czasu i można to robić przez wiekszość roku, dzieki temu trzymasz forme cały rok. Poza tym nie obciąża tak stawów i mięśni jak inne sporty typu bieganie, tenis, narty, piłka nożna. Oczywiście mam na myśli rekreacyjno-sportowe podejście do tematu a nie wyczynowe. Ja w tym roku ropocząłem sezon pod koniec lutego (po 10-letniej przerwie). Krótkie traski w granicach 20-30km, dojazdy do pracy 11km w jedną stronę. Ważyłem wtedy 84kg przy wzroście 174cm. Miałem juz lekki brzuszek, schabiki i fałdkę pod brodą. Niestety, siłownie tez żadko odwiedałem przez ubiegłe lata, więc proporcje ciała niezbyt fajne.
No dobra, przez ostatnie miesiące letałem rowerem do pracy, kiedy padał deszcz jechałem samochodem, kiedy miałem wolne robiłem wypady za miasto. Na początku wypady liczyły ok 50km, teraz są to wypady liczące 100-150km, 80% w terenie. W tym roku do tej pory nakręciłem zaledwie 3000km, licznik mam od początku maja, czyli robię ok. 500km/m-c. Wiem, że nie jest to super wynik, jednak w przyszłym roku mam zamiar zwiekszyć ten dystans. Moja jazda jest bardzo intensywna. Mój puls wynosi ok. 190-195 przy krótszych dystansach (km 20-30km). Na dłuższych pewnie jest mniejszy.
Reasumując: teraz ważę 80kg, siłownia 2 razy w tygodniu od 3 m-cy, bieżnia 1-2 razy w tygodniu po 5km, jem i pije co chcę (jedynie nie jem rzeczy smażonych, żadnych gotowych syfów do podgrzania w mikroweli, unikam syficznych marsów i napojów typu kola). Uwielbiam dobrze i dużo zjeść i tego nie zmienię. Wcinam mięsne pieczenie, ziemniaki, ryby, rośliny strączkowe a kuchnia włoska jest podstawa mojej diety, czyli wszelkiego rodzaju makarony i pizzy muszi być. Dodatkowo jem sporo owoców i warzyw, różne sałatki i surówki. Piwo uwielbiam, jednak w imie malego brzuszka ograniczyłem je tylko do weekendów, no może jakieś jedno się trafi w tygodniu na wieczór jak jest dobry film. Jakoś tak sie składa, że Mcdonald'sa mam zawsze po drodzę, więc grzechem byłoby nie wstąpić na kontrolę jakośći produktu i obsługi klienta (tak, pracowałem tam kiedyś, byłem swing menago:)).
Czyli u mnie jest tak, że zbijam wagę 0,5kg miesięcznie, jednocześnie zwiekszając umieśnienie i poprawiając proporcje sylwetki. Do konca roku mam zamiar zejśc jescze kilogram, może dwa. Generalnie robię to bez napinki, chociaz zależy mi na dobrym wyglądzie i samopoczuciu. No i oczywiście na formie. Ogólnie rzecz ujmująć, jeśli sie schudnie powoli, małymi kroczkami to unikniemy efektu jojo. Niższa waga sie lepiej utrwala, organizma ma wiecej czasu na "zapamietanie" nowej, niższej wagi i po okresie intensywnego spadku wagi, nie przychodzi okres odzyskiwania utraconych kalorii, czyli jojo.