Skocz do zawartości

KrisK

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    3 806
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    34

Zawartość dodana przez KrisK

  1. Nic nie masz... Pytasz my odpowiadamy. Merino masz w tym wątku przerobione na wszystkie strony. Napisałeś tyle niekonkretnie co cię boli, że nie możemy za wiele pomóc. Jak ci jest zimno czemu chcesz zmieniać kiedy Ci jest zimno... No i kwestia tego, że w zimie zimno będzie... Albo za zimno, albo za ciepło... Przy intensywnej jeździe zawsze gdzieś stracisz komfort. Takie rzeczy jak Marino po prostu trochę nam te zakresy dyskomfortu zmniejszają. Zadajesz szczegółowe pytania a odpowiedzi się nie da udzielić. Ja wyglądam przez okno wychodzę na balkon i w zależności co widzę ubieram się. Też w zależności co zamierzam jechać. Jak jadę sam na 2h to problem nie istnieje co ubiorę przeżyję. Jak jadę z dziewczynami ubieram się za ciepło. Jak jest mgła cieplej jak nie ma lżej... I w sumie nie biorę dodatkowych ciuchów nawet na 100km. Po prostu wsiadam jadę akceptuję momenty dyskomfortu (czasem wrzucam mt500 jak jest możliwość mocnego załamania temp/opadów). Jak nie jesteś w stanie tego akceptować musisz wozić dodatkowy ciuch. Co to będzie nie ma znaczenia. Jak się pocisz i masz mokre ciuchy merino po prostu robi różnicę taką ze nie masz przy każdym spadku intensywności czy postoju ciar przez plecy. Za to jak jesteś za lekko ubrany i się wychłodzi to cudów nie ma będzie chłodzić. Choć też jak zwiększysz intensywność dogrzejesz to problem zniknie a przy poliestrze nie zawsze tak jest. Tyle merino. Czy masz czy nie? Kwestia czy ten problem Ciebie dotyczy. Dodatkowe warstwy? Nie podamy nikomu idealnego setu. Zejdzie mgła wszystko się zmieni o 180st. Masz inną wilgotność albo jedziesz do doliny rzeki i zaczyna tobą trzepać... Zupełnie inne ubranie by się przydało. Ja np dobieram ubiór do samopoczucia. Jak nie mam siły wyjść z domu na samą myśl mnie spina to ubieram się za ciepło. Po to żeby nie czuć tego przenikliwego zimna jak stanę pd klatką. Po to, żeby jak sie okaże, że nie mam weny i pojadę bardzo spacerowo nie zamarzać. Jak mam ochotę jechać i czuję się dobrze potrafię pojechać przy 3 st w samym merino i mt500.... To daje dużo motywacji do nie ociągania się podczas jazdy Jestem za leniwy, żeby sie zatrzymywać i ubierać jak jadę sam Pytałeś o membranę.. Słowo klucz... Ja używam chińskiego softa który na pewno ma membranę kosmos10000. Za to ma kilka rozpięć wentylujących i naprawdę można dość zacnie sobie regulować temp. Jak by nie podszycie za ciepłym polakiem i kiepskie przez to schnięcie to by był niemal idealny. Więc nie nie potrzebujesz membran a jedynie coś co zapewni Ci w miarę sensowy poziom ochrony przed wiatrem i wentylację. Czy to będzie się nazywało membrana czy nie nie ma znaczenia. Ma być nieprzewiewne i dawać możliwość wentylowania... Ponieważ zwykłe tkaniny tego nie dawały to wynaleźli membrany. Wiele mitów krąży zarówno o nich jaki i o "nie membranach" a prawda jest pośrodku. Dobra kurtka bez membrany potrafi zrobić robotę. Kiepska membrana może zabić system, ale dobra może robić olbrzymią różnicę. Tylko że membrana nie będzie oddychać lepiej niż jej brak. Cokolwiek na siebie założysz będzie to się przepacać i musi wyschnąć. A jak masz 80%wilgotności to nie wyschniesz, bo fizyki nie oszukasz. Dla tego ja już z uporem maniaka szukam ubrań rozpinanych pod pachami. To jest strzał w 10 bo membrana działa a jak nie wyrabia to rozpięcie kurtki ją wspomaga. Jak warunki sa trudne mogę sobie pozwolić na przegrzanie kosztem braku wyziębienia przez wiatr. Jak się poprawią rozpięcie pozwala na doschnięcie w niezłych warunkach cieplnych. Nie powiemy Ci co ubrać. Musisz eksperymentować i pytać o konkretne niedogodności licząc, że któraś rada Ci pomoże. Możesz pytać o konkretną właściwość jakiegoś ubrania i liczyć, że ktoś odpowie sumiennie nie pomijając wad ale też rozumiejąc ograniczenia i nie traktując ich jak wady. No i musisz wiedzieć o fizyce i ją akceptować. Wiele negatów o membranach ewidentnie wynika z tego że ludzie spodziewają się niemożliwego. Wiec nie masz kupić merino Możesz jeśli z opisu wynika, że zrobi Ci różnicę. Ja kupiłem, użyłem, poczułem lekki zawód, bo opisy były zbyt entuzjastyczne. (jedna osoba tu studziła zapał). Ale spróbowałem ubrać poprzednią koszulkę pojechałem w niej... I nigdy więcej. Wzrost komfortu nie powala na kolana... Ale spadek komfortu przy rezygnacji jest kolosalny. Z tym ze jak byś wybierał to rozważ te które mają mniej merino... Podobno też działają, ale lepiej schną... Ja rozważam jeszcze pierwszą warstwę z primaloftu. Nasz polski viking to robi i może to byc strzał w 10. Jeśli rzeczywiście schnie dobrze... było by to idealne rozwiązanie wielu problemów z termiką i bardzo ułatwiało dobór kolejnych warstw.
  2. @grzechu2410 ale nogi też możesz ćwiczyć raczej. Oczywiście skonsultuj to sobie żeby nie było na mnie ale jak mi poskręcali nogę (urwana główka kości udowej) to kilkanaście godzin po operacji przyszedł lekarz i kazał ćwiczyć nogę. Lekko mi sie robiło czarno przed oczami ale.... popołudniu już kazali mi chodzić. I dość szybko poszło lekkie obciążanie. Sprzęgła zabronili mi przez kilka mc tykać jak już normalnie chodziłem Wiec zakładam że ćwiczenia nie obciążające kości możesz robić.
  3. @PawelW84 i w zasadzie masz odpowiedź. Ale co do merino to przy jazdach bez długich przestojów WARTO. Jednak wychładza się to zupełnie inaczej. Wada ze podle schnie. Jak wieczorem po jeździe rzucę na sznurek to nie ma szans, żeby było rano suche, nieraz i po południu potrafi być wilgotne. Ale zdarzyło mi się ubierać wilgotną koszulkę przy ujemnej temp. i nie było problemu z termiką.
  4. Ale wprost przeciwnie. W sporcie zawodowym stosuje sie pełnie roztrenowanie. Nie jest to długie tak do 4tyg. Ale jednak. Są dwie szkoły jedna, że gipsować i długo trzymać druga, że gipsować i zaraz ściągać. Obecnie raczej się stosuje tą drógą ale jak córka złamała to stary chirurg jej przetrzymał rękę przez 4 tyg w gipsie. W sumie po 3tyg w zgięciu uruchomiła rekę w jeden dzień. Lekarz był w szoku. Bardzo dużo tu daje rozciągnięcie i sprawność w momencie zakładania gipsu. Jak było słabo przed założeniem to ciężko po zdjęciu gipsu to rozruszać. Poczekaj... Się pewnie doczekasz Ja też nie wyczuwałem a teraz bywa, że mnie sieknie bólem przed jakimiś anomaliami. Tylko uważaj, bo takie urazy zaleczone mają to do siebie, że potrafią zaboleć nagle bez powodu. Wszystko jest ok i nagle zrobisz coś nieostrożnie i zrobi się Ci czarno przed oczami. W momencie wypinania albo odstawiania jak Cię takie cos spotka to może być niefajnie. Więc jeśli to noga, na którą się wypinasz to radzę ją zmienić na jakiś czas.
  5. Nie wiem, czy zauważyliście, że kolega szuka szosy na sterydach. Stal jest ciężka co jest zaprzeczeniem idei szosy. Stalowe gravele potrafią ważyć tyle, co albo więcej niż lekki HT co robi z nich rowery lekko nonsensowne. No dobra przyjmijmy, że niszowe. Owszem jako wyprawowe szczególnie w trudy teren to może mieć sens... Ale tak na co dzień to są niestety ciężary zrobione dla miłośników stali.
  6. @PawelW84 jeździsz po lesie... Cieszymy się... Ale nie wiemy co jeździsz więc nie powiemy Ci, w co się ubrać. Punktem wyjścia jest co jeździsz.
  7. A konsultowałeś to z kimś? Wydaje mi się, że bardzo optymistycznie do tego poodchodzisz. Po zdjęciu gipsu jednak zazwyczaj zaleca się mocne odciążanie jeszcze przez jakiś czas.
  8. Marin gestald 2 i jak chcesz jeździć jakieś większe górki to wymień hamulce na hydraulikę . Kwestia, jakie chcesz opony tam wkładać, bo np w w/w nie poszalejesz z grubością opony.
  9. KrisK

    [Opony] Gravel

    @skom25 zabiłeś system pytaniem... Nie bardzo wiem Jak chciałem wymienić to w moim rozmiarze były dostępne w Polsce w dwóch sklepach i nie zgłębiłem że są dwie wersje. Nie bardzo wiem ktore oznaczenie na oponie o tym mówi. Na tyle na 100% mam evoluton bo ja kupowałem i tak pudełko prawi.... przód jest fabryczny i mam wątpliwości.. Ta na tyle na kolo napisu one mają wpisane tle na przodzie rg... Więcej różnic nie znalazłem. Spróbuję się nad tym zdoktoryzować.
  10. KrisK

    [Opony] Gravel

    @skom25 ja mam Schwalbe G-One Speed więc odchudzoną wersję tej o których piszesz i to w szerokości 30c Na takich gravelach jak wrzucasz dają radę bez problemu wprost epicko się jedzie. Leśne ścieżki i inne atrakcje też jadą. Problem się pojawia jak masz głębsze błoto. Czy bnikają w oczach? Nie. Przednia ma 12k i jeszcze jest bieżnik. Tył wymieniłem kolo 5k temu bo była łysa środkiem. Ale trakcję miała ok. Cały czas je męczę i drugą zimę na nich jeżdżę. Na asfalt są super niezależnie czy jest sucho czy mokro. Szutry też. Cięższy teren... dają radę. Boloto i piach je zatrzymują choć też nie od razu i coraz żadziej. Nie przebiłem ani razu. Za to kilka razy dobiłem i wiadomo że przeciąłem dętkę. Ale to cieniutka opona a ja lekki nie jestem. A jak chcesz tanią oponę o potencjale przełajowym kup schwable cx... Ufa im moja córką i to co potrafi na nich przejechać zadziwia i na szosie patrząc po pochyłach nie można narzekać. Ale 40 do gravela to IMO lekkie pomieszanie z poplątaniem. No chyba że jedziesz nim w ciężki teren z sporą ilością błota i luźnego podłoża i chcesz przez to lecieć jak czołgiem. W zestawie mamy ja g one speed 30 córką cx 35c a jej przyjaciółka 32c WTB, Exposure Comp i one wypadają najgorzej. Może to kwestia techniki i przejechanych km ale potrafi Ją na mokrym asfalcie ślizgnąć tam gdzie my nie mamy problemu przy oszczejszym przejeździe. Za to w błocie minimalnie lepiej sobie radzą od moich bo mają jakąś namiastki bieżnika. Ten zestaw zabija powoli sens brania roweru na grubszej oponie gdziekolwiek w okolice Krakowa. Kolejne miejsca gdzie bywaliśmy góralami łykamy przy okazji na tych oponkach. Włącznie z takim laskiem wolskim. Bardziej niż opona problemem są hamulce a raczej ich brak. I oczywiście nie jest to taka jazda jak na fullu ale wcale nie koniecznie senna i super uważna.
  11. @KrissDeValnor łatwo powiedzieć ale cholerstwo ciężkie jest. Taki rower poniżej 10kg waży a sama sztanga 20
  12. To już bym wolał wyciągnąć sztangę spod łóżka. Poza tym na chomiku prędzej bym się zajechał. No i koszt chomika to koszt kilku gruntownych serwisów mojego roweu więc jaki to.ma.sens
  13. No i kolejne 48.... Chyba czas na jakąś regenerację szczególnie że od świąt śpię po max 4h... trochę zaczyna się to mścić. Ale każdy dzień na wagę złota bo jak sypnie białym G to przez dwa dni będzie fajnie a potem będzie pewnie wszędzie breja po pachy. Ko dzisiaj chyba mój gravel wyraźnie dał do zrozumienia że mu zrobiłem krzywdę... skrzypi napęd chodzi jak gąsienice czołgu chyba będę musiał to wszystko rozebrać... Tylko nie bardzo jest kiedy a każda jazda powoduje że rower jest cały w tym g leżącym na drogach. Nie rozumiem czemu u nas drogi muszą być tak koszmarnie brudne. Bo stanu ddr ek to nawet nie warto komentować. Czasem nie wiem czy to jeszcze ddr czy już graval albo wprost polna błotna droga....
  14. A mnie dopadł noworoczny leń. Planowałem 100 na ten weekend i co? I nie poszło... Wczoraj 60km włuczenia się z koniecznością mycia rowerów na koniec. Dzisiaj nawet był moment zastanowienia ale ze nie jechałem sam poprzestaliśmy na 48km. Mi o tyle nie pasuje że tylko jedna z dziwczyn będzie miała 18 lat na Wisłę więc raczej przyszły rok wchodzi w grę. Na pewno bardzo "skraca" krótsze dystanse. Jak się strzela kilka 100mc 50 stają się poprostu krótsze. Teraz w zimie jest trudniej, jedzie się wolniej i ciężej nie zatrzymywać się. Ale też z młodą jak zrobiliśmy te 3X100 to potem 50 była po prostu formalnością, pomimo że była to jazda dzień po dniu. Młoda ma swój całkiem spory sukces w tej zabawie. Teraz trzeba zwiększać dystanse i można na Wisłę lecieć Ale w tym miesiącu nie wiem czy uda się mi GF zaliczyć Chyba nie będę miał motywacji żeby to zrobić.
  15. Zawsze są... takie których spełnienie jest trudne i nie koniecznie najmądrzejsze. W tym roku taki cel to byla feative500. Niezaplanowane nie koniecznie korelowało z innymi planami. Ale się udało i to z górką Jest kilka takich tras i dystansów które bym chciał ale nie będę parł na siłę. Będzie siła i możliwości to ok. Nie... to trudno. W tym roku np miała być Częstochowa w jeden dzień razem z powrotem... Nie wyszło bo logistyka zawiodła. Szkoła dziewczyn mój wypadek No i czas bo nie chcieliśmy tego robić w okresie kiedy szybko się robi ciemno i zimno. Gdzieś się kołacze Wisła... Ale to nie ten rok. Plan minimum to to co się robi po trupach bez odpuszczania. Żeby sobie nie pozwolić na lenistwo i regres. A jest on realny choć fajnie jak ambitny. Plan max to to co się chce zrobić. Czsem ponad siły... choćby takim mxem było 1600 km koleżanki córki w sierpniu. Tydzien przed końcem mc brakowało jej 700km... A kilka dni przed podjęciem decyzji o 1600 robiła wysokość wiec każda jazda byla po naszych dolinkach. Dla mojej córki to była festiva. Trzy mc prawie wcale bez jazdy. Wrzesień też taki sobie jak na nią. A tu wsiada na rower i robi 50 A potem 3x100 i dalej do ostatniego dnia po minimum 50... Max to dla nas takie łamanie siebie. Przeskok na następny poziom i pokazanie sobie że się może. Tylko ten max tak żeby się zatrzymać zanim nam obrzydnie. A pozatym? Sky is the limit.
  16. Dzisiaj 40km tak na spokojnie we mgle... zaczynamy nowy rok masochizmu cele minimum wybrane cele max się krystaluzują...
  17. @Jurek63 nie wiem jak oni to robią. To 100 dziennie... musiałbym pozbyć się firmy i rodziny chyba albo.... zacząć jeździć sporooooo szybciej. Na przyszły rok chce przekroczyć dystans 250km i może..... Ale tylko może zakończyć rok morzem500 No i trochę się pokręcić po górach. Dzisiaj zakończyliśmy z Karoliną #zimowa8 i #festive500 skromną 50 ale wariactwo na drogach i paskudna pogoda nie zachęcała do dokręcenia w tym roku większej kropki nad i. Od wigilii ponad 600km zrobiliśmy w tym 3 razy ponad 100km. Szczęśliwego i przedewszystkim normalnego nowego roku wszystkim życzę.
  18. Dzisiaj tak skromnie 51km. Karolinie siadło kolano więc odpuściła walkę o laury. Za to daliśmy zarobić zachodnim przebrzydłym korporacją bo mieliśmy robić jeszcze 60 a dopadł nas mały głód jak zobaczyliśmy zachęcający znak Jednak po naradzie stwierdziliśmy ze skoro kolana mówią dość to my dzisiaj też. A kanapka będzie nagrodą za ruszenie tyłka w tą piękną mglisto deszczową pogodę . Dokrecoliśmy tylko 10km do domu. 1600km w grudniu nie będzie no chyba ze jutro zrobię te 220.... Ale tu raczej juz mi się chcieć nie będzie.
  19. @kosmonauta80 jak polskie korporacje ogarną czyste toalety i ogólnie restauracje w których mogę wejść zamówić zjeść zatankować herbatę do termosu i 15min później jechać dalej to ok. Na ten moment to tak nie działa. Poza tym to dość pewne źrudło kalorii w przeciwieństwie do nieznanych restauracji.
  20. @Bonnum moja córką to już prawie dorosła jest. 17 lat. Ale jeździ mocniej tak od około 11r życia. Lubiła wyzwania więc sprawa była łatwiejsza. Poza tym to córeczka tatusia więc jechała że mną. W wieku 12 lat przejeździła pierwszą zimę pi mieście komunikacyjnie dziennie robiła od 12 do 40km tylko komunikacyjnie więc rower hej wszedł w krew. Dłużzze jazdy turystyczne to inna troszkę bajka Chyba najlepszą zachętą jest jak zbudujesz z córką więź i poprostu dobrze się wam razem jedzie i gada albo milczy bo i to czasem jest potrzebne. Wczoraj była wkurzona jak startowaliśmy to przez pierwszą godzidę wymieniliśmy może kilka słów i to "technicznie" zdarzały się jazdy podczas których kilka godzin słuchała muzyki. W przypadku mojej sam w sobie mac nie jest dobrym celem chyba ze to już środek sezonu za nami kilkadziesiąt km i mamy dość batonów i innych tostów na zimno. Ale ona lubi tak jak ja jazdę bez zbędnych przerw i rozpraszania się. Teraz jak jeździmy to kfc jest wsparciem ale to inna bajka bo po ~50km w mrozie fajnie się chwile ogrzać czy załatwić w cieple. Z kolei dla koleżanki córki jedzenie jest musem bo Ona ciągle głodna. Więc jakąś tam motywacja jest ale bardziej żeby dokręcić do kolejnego punktu. Za to na pewno dobrą motywacją jest "fajny" cel. Zawsze staram się żeby na trasie było coś fajnego. Coś nowego i ciekawego. Żeby trasa nie była nudnym kręceniem a żeby coś dawała. W tym roku zwiedziliśmy niemal całą Jurę. Jeździmy np okoliczne szlaki historyczne. Taki kościuszkowski dla przykładu to ponad 100km Przyjaciółka córki jest zafascynowana samolotami to lotnisko jest częstym punktem jak z nią jadę. Celujemy w odloty albo przyloty. Dziewczyny zakochały się w dolinkach Jury więc i pokochały podjazdy. Nagle te cudne ścianki przestały być czymś strasznym bo niemal każdy podjazd kryje nagrodę Za każdą górką musi być coś do czego warto pojechać. Sam wiesz co potrafi zafascynować Twoje córkę. Moja wczoraj miała kiepskj start i już wrócił problem z kolanami więc miała spory kryzys motywacji. Ale stado dzików na drodze spowodowało że kolejne 40km poszło gładko Jak pisałem dla Karoliny festiva była motywacją żeby wrócić na rower. Chciała ale się bała że nie da rady. Jak się okazało że zostałem z tym tematem sam to pod pretekstem "żebyś nie jeździł sam" wsiadła i po pierwszej 50 poszło już z górki. Wprawdzie dalej mnie wyzywa od delikatnie mówiąc nienormalnych ale już jest mocno wkręcona :) Z tym że obie dziewczyny są ambitne nie lubią się poddawać. Lubią mocną wyrypkę i co tu mówić cierpienie. Bywało że jechały z łzami w oczach a na koniec pytały co następnego pojedziemy. Nagrodą celem i motywacją potrafi być jeden piękny widok. A czasem też cyferki w stravie. No i też spędzenie czasu w fajnej atmosferze. Tak że jak widzisz jest wiele czynników. Syn za to jeździ swoje jakieś dystanse i tylko czsem i nami jechał. Przymierza się do 200km w tym roku ale traktuje to bardziej jak jednorazowy wyskok Czasem gdzieś z nami pojedzie ale bez szału. Za to najmłodsza córką ma w nosie rower. Nauczyła się jeździć i odmawia pojechania gdziekolwiek. Nie da się jej przekonać ani przekupić jedzeniem. Ona ma swoje równoważnie i drążki A zanim wkręcisz córkę w rower zastanów się... wiesz jak osiągacie pierwszą 100 zacznie tracić kolegów i nikt z nią na rower nie będzie chciał pojechać. Jak córka zaproponowała dziewczynom z harcerstwa wspólną wycieczkę rowerową to stwierdziły że z nią nigdzie nie jadą Ps. Np to co może namówic na wycieczkę do Rabki rowerami to tiramisu w restauracji zdrojowej Tak że przez zamknięcie restauracji, Rabka wypadła nam z planów na ten rok... Jak widzisz każdy wyjazd ma inny cel i motywację na końcu.
  21. Wczoraj 50km ale zupełnie się młodej nie jechało. Ponad 3h się z tym pierniczyliśmy Dzisiaj.... 74km juz zdecydowanie lepszym tempem. No i z przygodami bo dziki przy wałach nam wlazły na ddr. W sumie to drugi raz w trzy dni mamy spotkanie z dzikami. No i dzisiaj festive500 się udało zrobić. Myślałem że będzie trudniej a poszło w sumie sprawnie. Cele na ten rok zrealizowane prawie wszystkie. Trzeba szukać nowych na 21r...
  22. No widzisz mi pomaga. Po pierwsze możesz jechać niewygięty w koci grzbiet a wyginając się w drugą stronę. Jak w zeszłym roku pod koniec miałem problem z kręgosłupem świadomie jadąc to ćwiczyłem. Z tym że problem był taki, że podniesienie mojego roweru było wyzwaniem a wsiadanie tak bolesne, że musiałem to robić ze sporą dozą ostrożności. Ogólnie było mocno źle. A co ciekawe po 40km na baranku zsiadałem normalnie i czułem sporą poprawę. Wiec na pewno to zależy od tego co się dzieje, ale mi pomaga. Jak kupowałem też słyszałem, że mi zaszkodzi ze bedzie źle, że umrę i kręgosłup stracę i trzecia góralska prawda. Za to na fullu czasem po kilkudziesięciu km potrafi się odezwać kręgosłup. O wiele mniej na baranie dostaje kręgosłup niż na rowerach z prostą kierownicą. I tak i nie Mam merino na to soft od chińczyka. I ten zestaw na szybkie wieczorne jazdy daje radę. tajemnica jest w tym ze soft jest rozpinany pod pachami i mogę regulować temp. Owszem zapacam się jak przycisnę, ale przy mgle i okolicach zera 2-3h ciągłego pedałowania spoko. Drugi zestaw to merino soft i lekko grubsza bluza (to chyba narciarskie jest) To jak jade się włóczyć po szutrach i częsciej staję albo jak jadę z którąś z dziewczyn w trybie spacerowym. No i jak widze mgłę to ubieram, bo i tak za szybko sie nie da jechać, żeby sarny nie upolować. Trzeci to merino ta bluza i mt 500. Jak jest sucho a ja chce szybko objechać. W jakiej razie awarii byłoby przerąbane. Tu juz trzeba jechać, a nie udawać, żeby trzymać temp. Ale i tak się spocić spocę. Żeby dojechać na sucho musiałbym ostatnie 5km mocno odpuścić i wyjść z komfortu cieplnego. Zatrzymania dzięki merino tak do 5min sa komfortowe. Dłuższe niestety kończą się ciarami na plecach do momentu dogrzania. bluza https://alpkit.com/products/laika-mens soft https://pl.aliexpress.com/item/33015126471.html?spm=a2g0s.9042311.0.0.14c65c0fcpODZw Ten soft kupiłem "do cywila" ale męczę go na rowerze już z 1000km w nim przejechałem cudo to nie jest, ale daje radę. Oczywiście się zapaca itd itp ale rozpinanie pod pachami spooro zmienia. W "spacerowych" jazdach jest super. W szybszych to pływamy.
  23. @Bonnum duzo witaminy B. Tylko nie przesadź, żebyś sie nie struł. Zobacz jakie dawki podaje sie przy schorzeniach kręgosłupa i się futruj a najlepiej idź do lekarza niech da Ci zastrzyki. Dość szybko się da świństwo opanować. Jak jest bardzo źle to leki przeciwzapalne. Dodatkowo ćwiczenia na kręgosłup. Rozciągania i prawidłowa pozycja. Wiem, że to teoretycznie przy dyskopatii, ale i przy korzonkach kapitalnie pomagają bo ich zapalenie często od problemów z przeciążeniami sie zaczyna. Siłownia też może pomóc. Samo dogrzanie to nie wszystko. Zdecydowanie dbanie o kondycję gorsetu jest o wiele ważniejsze. Mi jazda na baranku bardzo wzmocniła plecy. I naprawdę powoli zapominam co to korzonki. Siłownia dawała dobre efekty, ale nie było tak dobrze jak jest teraz. I to zależy. Jak jadę sam o co do zasady prawda. Jak jadę mocny krótki tak do 50-60km dystans to też (to względne, ale założenie, że jedziemy bez zatrzymań dłuższych niż na dwa gryzy batona i łyknięcie picia ew. zdjęcie) Zakładam, że taki dystans musi z wszystkimi włączeniami strav i postojami zejść poniżej 2:50-2:40 ALe teraz w zimie jak jadę z dziewczynami to muszę sie ubrać cieplej. Tak, żeby stojąc pod domem czuć się komfrtowo. Inaczej zmarznę wcześniej czy później i będę miał kolosalny problem z dogrzaniem się. To samo jak jadę z córką. Jeden dzień ma mocny i jedziemy równo drugi słabszy abo wprost słaby i jedziemy nierówno. Nie ma odpowiedzi jak sie ubrać wolę być ubrany cieplej. Pot nie jest problemem takim jak ciągły chłód. To nawet 30km potrafi zabić. Jak jestem zmęczony niedospany i jadę ponad 100km... Potrafię przemarzać pomimo niby idealnie dobranego ubrania. Też dobór trasy. Jak masz 20km podjazdów mocnych po kilkanaście % a potem długie zjazdy... Lepiej być ubranym cieplej. Już pomijam jazdę w zmieniających się porach dnia. Wtedy jest mocno wesoło. Kolejna zmienna to mgła. Ta sama temp. ta sama trasa ta sama pora to samo tępo. W jeden dzień jadę i jest idealnie w drugi dojechałem przemarznięty tak, że mnie zaczęło trzepać z zimna. A mówimy około 50km Wilgotność jest czynnikiem zmieniającym o 180st. reguły gry. Potrafi zabić każdy system. Tak ze jak liczycie na "set" idealny to zapomnijcie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...