Hi, hi. Nigdy nie myślałem, że napiszę taki post.
Stało się, mam odwrotny problem niż ten z tytułu ale chyba się tutaj nadaje. W zeszłym roku w okolicach maja zaczynałem od 97kg dla trochę ponad 181cm. Plan był zejść poniżej 90kg i się cieszyć z wagi "optymalnej". Do końca zeszłego roku zszedłem do 86kg - super. Przez zimę przybyło około 1 do 2kg = ~87kg i 88kg w okolicy Bożego Narodzenia - super. Od początku maja do połowy czerwca zeszło do 81-82kg i chciałem to zatrzymać. Niestety nie udało się i obecna masa to około 78kg i wygląda, że dalej leci. Żrę coraz więcej, jestem na okrągło głodny, wydaje się, że jem dwa razy więcej niż rok temu. Rano węglowodany i trochę białka, obiad normalny pełny dwudaniowy z mięsem lub rybą i spora ilością zieleniny, kolacja to węglowodany plus białko (wędlina, ryby z konserwy, biały lub żółty ser). W międzyczasie kawa z jakimś słodkim ciastem lub owoce.
Pytanie jest jak zatrzymać dalszą utratę wagi. Treningu nie mam, ot po prostu jeżdżę 23km do pracy i tyle samo z pracy. Z tym, że z pracy mam cały czas lekko pod górę a ostatnie 4km to 200m podjazdu z czego 150m na odcinku 2300m. Trasę do pracy robię rekreacyjnie - średnia z górki wychodzi około 26-28km/h. Pod górkę do domu jadę trochę bardziej ambitnie i średnia wychodzi około 21km/h. Pracuję na zmiany 12h czyli mam średnio 4 takie wyjazdy na tydzień. W dni wolne albo prace przydomowe albo przejażdżka rowerem w terenie raczej ciężkim. Sporadycznie pompki, hantle jakieś brzuszki. Nie ma problemów z brakiem siły, notorycznym zmęczeniem itp. Raczej odwrotnie kondycja i siła jest nawet w nadmiarze - bez problemu mogę pracować praktycznie cały dzień koło domu przy ostatnich upałach 35C.
Generalnie chodzi mi o rozbudowę górnej obręczy, Czyli ręce, ramiona, klata. Oczywiście nie zapominając o brzuchu i plecach. Co zmienić? Dietę? Dorzucić regularne ćwiczenia?