-
Liczba zawartości
317 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
12
Typ zawartości
Profile
Forum
Galeria
Blogi
Kalendarz
Collections
Zawartość dodana przez Gruby120
-
Pokaż cycki .
-
Jestem, wróciłem. Starszy, większy, ale w nowoczesnym formacie. Pozdrower i zachęcam do subowania mojego lamerskiego kanału ! [sharedmedia=videos:videos:372]
-
Ależ jest. Folia, więc można operować telefonem, a całość w kieszeni na suwak.
-
Byłoby to interesujące, szczególnie z dokumentacją zdjęciową, nieprawdaż? Ach, cena sławy.
-
Czołem! Dzisiaj nie będzie o jeżdżeniu, lecz krótko o sakwie, jaką kupiłem z przeznaczeniem na taszczenie dużego smartfona. Bieżący sezon traktuję poważniej niż poprzedni, więc śledzę swoje zmagania z pomocą aplikacji Endomodo. Mam smartfon z ogromnym wyświetlaczem 5,5" (Galaxy Note II, 15x8 cm), więc miałem problemy z jego zabieraniem. Podczas wypraw w słoneczne dni musiałem brać starego rupiecia gubiącego sygnał GPS, aby zmieścił się do małej sakwy podwieszonej pod ramę. W dni deszczowe - pół biedy, bo zakładałem kurtkę i pakowałem telefon do kieszeni. Nie o to jednak chodzi w tym wszystkim, prawda? Ostatnimi czasy kupiłem nieco akcesoriów, więc muszę je gdzieś wozić, no i ten nieszczęsny telefon. Szukałem długo. Generalnie nie ma problemu z sakwami na telefon, ale nie na takiego bydlaka. Wreszcie znalazłem idealne rozwiązanie na popularnym serwisie aukcyjnym - sakwa Roswheel. Duża, poręczna, z idealnym rozwiązaniem smartfonowym. Sprzedawca zaznaczył w opisie, że do sakwy mieści się słuchawka z ekranem o przekątnej 4,8". Wysłałem zapytanie o ekran 5,5", sprzedawca wyciął z grubego kartonu formę odpowiadającą gabarytom telefonu i obwieścił, że z trudem, ale zmieścił się. Więcej informacji nie potrzebowałem - zamówiłem akcesorium. Dzisiaj sprzęt do mnie dotarł. Pierwsze wrażenie - bardzo pozytywne. Sakwę przytwierdziłem do ramy i mostka za pomocą 3 rzepów. Telefon włożyłem do przeznaczonej do tego "kieszeni". Uff, udało się. Komora ładunkowa jest spora - wrzuciłem do niej okulary, które dosłownie utonęły w środku. Miejsca jest jeszcze sporo, więc pasuje mi takie rozwiązanie. Jeśli podczas jazdy słuchasz muzyki, w komplecie z sakwą dostaniesz przedłużkę do słuchawek. Specjalna przegroda umożliwia wyciągnięcie przedłużki na zewnątrz. Świetnie! Co najważniejsze, mimo że ekran telefonu tkwi pod folią, można go obsługiwać. Mój rower zaczyna przypominać choinkę, wsiowóz, ale mam to gdzieś. Lubię, a raczej muszę mieć pod ręką sporo rzeczy. Nie chciałbym obudzić się kiedyś z ręką w nocniku, tkwiąc w środku lasu, 25 km od domu, bez podstawowych narzędzi. Pompka, imbusy, klucze, łyżka, łatki, klej, dętka et cetera - to zestaw podstawowy. Do sakwy upchnę okulary, żarcie jakieś, klucze, cokolwiek... Dzisiaj nie mogłem wybrać się na rower, więc wrażeń z jazdy nie opiszę. Nadrobię to na dniach, dzieląc się spostrzeżeniami nt. funkcjonalności sakwy. Pozdrower!
-
Ta sakwa kosztuje 40 zł.
-
Skandia Maraton Lang Team - Dąbrowa Górnicza Informacje - tutaj.
-
Nastał czas najwyższy, aby doinwestować swoje cacko. Kupiłem kilka klamotów, bo nigdy nie mogę się spakować. Dętka, zestaw do łatkowania, kilka kluczy, mały telefon i po sprawie. Udałem się zatem na wirtualne zakupy, aby nadrobić tę niedogodność. Dzisiaj dostałem część klamotów: - saszetka podsiodłowa, - zapięcie roweru, - okulary przeciwsłoneczne, - nowe świecidełko na kuper, - komplet plastikowych łyżek do wymiany kapcia, - lubrykant do łańcucha. Na dniach otrzymam jeszcze sakwę na ramę/kierownicę - z dużą kieszenią, a przede wszystkim wygodnym miejscem na smartfon z dużym wyświetlaczem (5,5”). Ot, uzależniłem się od Endomodo, zresztą telefon podczas podróży to rzecz niezbędna. Do tej sakwy zmieszczę bez problemu okulary, gdy nie będą tkwić na moim dziobie, a i kilka innych drobiazgów. Ponadto muszę podjechać do stacjonarnego sklepu, aby kupić sztycę, bo moja się wykrzywiła i jazda nie jest zbyt wygodna. Jak już dostanę te bzdety, oczywiście dorzucę tutaj kilka słów i fotek. Sakwa taka: UPDATE: Sakwa dotarła do mnie - zapraszam do przeczytania kilku słów na jej temat. Tutaj... Mam świadomość, że mój złomek prezentuje się obecnie nieco wsiowo, a jeszcze bardziej ze sprzętem, który dorzucę, ale w zasadzie mnie to nie obchodzi - ma być funkcjonalnie, wszystko muszę mieć pod ręką. Oczywiście zawieszenie nowych akcesoriów na rowerze było doskonałym pretekstem do wyskoczenia na przejażdżkę. O godz. 19:00 obwieściłem światu, że znikam na "rundkę wokół bloku". Planowałem 10 km i szybki powrót, a skończyło się na ponad 20. Pech chciał, że dosłownie 5 minut po tym, jak wyruszyłem, z nieba polał się deszcz. Z cukru nie jestem, nawet ubrałem się pod kątem uświnienia, więc wszelkie kałuże i błoto były moje. Kocham to... Sprzęt przeszedł chrzest bojowy. Pomiary / wymiary / rozmiary - stan na dzień 4 czerwca 2013 r. Łącznie przejechane km w bieżącym sezonie: 352 Pozdrower!
-
Rowerowy lamer - 2013.06.04
Gruby120 zaktualizował → album galerii w kategorii → Galeria użytkowników forum
-
Z albumu: Rowerowy lamer - 2013.06.04
-
Z albumu: Rowerowy lamer - 2013.06.04
-
Z albumu: Rowerowy lamer - 2013.06.04
-
Z albumu: Rowerowy lamer - 2013.06.04
-
Z albumu: Rowerowy lamer - 2013.06.04
-
-
[Odchudzanie] Jazda na rowerze a spadek masy ciała
Gruby120 odpowiedział Gruby120 → na temat → Dieta i odżywianie
Nowy sezon otwarty, w 2 tygodnie natrzepałem niemal 300 km, ale waga ani drgnie. Pewnie jeszcze 200 km i zacznie się coś dziać. Tzn. liczę na to. -
Do mojego wzrostu zaleca się ramę 21" i taką mam. Niemniej w przyszłym sezonie kupię 29era z ramą 23".
-
Wczoraj zaliczyłem ponad 30 km, ale w pojedynkę, więc obyło się bez ekscesów. Nudy na pudy. Za to dzisiaj umówiłem się z Bethonem na wspólne kręcenie. Jak zwykle na pełnym spontanie, bez planu działania. Podczas narady wojennej ustaliliśmy, że kopsniemy się do Katowic. Tam jeszcze nie widziano mnie na jednośladzie. Zanim jednak przystąpię do pisania, musisz wiedzieć, że mieszkam w Zagłębiu. Dąbrowa Górnicza, Sosnowiec i Będzin to Zagłębie, a Katowice i dalej to Śląsk z prawdziwego zdarzenia. Między tymi regionami toczy się niepisana wojna. Mniejsza o to, ja wbijam we wszelkie podziały, ale przyjęło się żartobliwie mówić, że wyjazd z Zagłębia na Śląsk (i vice versa) to wycieczka zagraniczna. Ścieżka rowerowa z Dąbrowy do Katowic to mrzonka. Nie istnieje. Trzeba się posiłkować bocznymi uliczkami albo walić, niczym kamikadze, drogą szybkiego ruchu. Jako że życie nam miłe, wybraliśmy opcję myszkowania bocznymi uliczkami. Rano padało, ale o godz. 13:30, gdy się spotkaliśmy, pogoda była obiecująca. Słońce majaczyło za chmurami, niewinnie przebijało się przez nie, aczkolwiek zaczął dmuchać wiatr. Jako twardziele pierdzący przy laniu, ubraliśmy się odpowiednio i ruszyliśmy w nieznane (tak jakby). W Sosnowcu wpadliśmy na dzikie łąki, straciliśmy trop, błądząc niczym dzieci we mgle. Wreszcie dotarliśmy do ścieżki, ale wjazd na nią wymagał nieco niekonwencjonalnych ruchów. Chcieliśmy nawet założyć się, komu uda się przejechać pod rurą widoczną na zdjęciu, ale ustaliliśmy remis. Wkrótce naszym oczom ukazała się tablica informacyjna - Katowice. To niby już? Niby już, ale Katowice są spore, więc do centrum długa droga. Jechaliśmy wzdłuż stawu Morawa, aby wjechać do Szopienic. Huh, nie chciałbym znaleźć się w tej dzielnicy w nocy, np. w zepsutym samochodzie. Przyspieszyliśmy więc, aby w końcu dotrzeć do bardziej cywilizowanych okolic. Udało się, bez strat w ludziach i sprzęcie. W bliżej nieokreślonej lokacji zatrzymałem się na moment, aby wykonać fotkę bloku mieszkalnego. Tak brzydkiego zestawienia kolorystycznego w życiu nie widziałem. Bulwarem Rawy dotarliśmy do ścisłego centrum Katowic. Swoją drogą, taka ścieżka mogłaby bez problemu ciągnąć się z Katowic do Będzina, a nawet do dąbrowskiego parku Zielona. No, ale trzeba by chcieć. Katowice, centrum. Jeżdżąc tam na co dzień samochodem trudno dostrzec ewolucję miasta, jak nowoczesne się stało, jak szklane budynki kontrastują z walącymi się kamienicami, sąsiadującymi z nimi. Na ulicy Warszawskiej, tuż przed rynkiem, naszła mnie kolejna refleksja. Oto spore miasto, dzień wolny od pracy, a na ulicach pusto. Po prostu pusto, jakby miasto wymarło. Gdzie podziali się wszyscy ludzie? Umierają w domach czy jak? Za tę myśl zostałem ukarany, bowiem z nieba posypały się pierwsze krople, a po 10 minutach brnęliśmy w cholernej ulewie. Nie wiedzieć czemu, jak jeden mąż zapragnęliśmy wrzucić coś na ruszt. Ja nic nie jadłem tego dnia, przyjmowałem jeno płyny, więc jednogłośnie poczęliśmy szukać jadłodajni. Padło na kebab przy ul. Mariackiej. Średnio mi smakował, lokal też niezbyt światowy, ale mniejsza o to. Lało jak z cebra, ale nic to. Jest wojna - muszą być ofiary! Ruszyliśmy przed siebie, z pełnymi brzuchami. Jako że nie widziałem katowickiego dworca PKP po przebudowie, podjechaliśmy tam i zasialiśmy fetor. Ot, kolejna galeria handlowa w centrum miasta, ale dla podróżnych rewelacja. Pociągów unikam jak ognia, więc zwisa mi to. Spod dworca przemknęliśmy pod Spodek. Wzięliśmy go z zaskoczenia, więc nie zdążył odlecieć. Pora wracać. Aby uniknąć monotonii związanej z powrotem tą samą trasą, zdecydowaliśmy się uderzyć na Czeladź. Czyli: centrum Katowic --> Dąbrówka --> Czeladź --> Będzin --> Dąbrowa Górnicza. Z nieba wciąż leciały żaby, w Czeladzi byliśmy mokrzy niczym po wyjściu spod prysznica, w butach chlupało. Zupełny dyskomfort. Mijając centrum handlowe M1 w Czeladzi zaczęło tak wiać, że ledwo trzymaliśmy się na rowerach. Jako że nieopodal znajduje się knajpa prowadzonego przez mojego kumpla (Parapet Bum Bum, polecam!), postanowiłem złożyć mu niezapowiedzianą wizytę. Niestety Rycha nie było na miejscu. Podczas 10-minutowej wizyty zdążyliśmy jednak konkretnie nasyfić w lokalu, bo z naszych ubrań woda ciekła strumieniami. Będzin to makabra - więcej tu stromych podjazdów niż w Beskidach, co szczególnie daje w kość w tak fatalnych warunkach i po przebyciu kilkudziesięciu kilometrów. Jakoś dokręciliśmy do Dąbrowy. Dosłownie 1 km przed chatą Bethon zorientował się, że złapał kapcia. Szybko się pożegnaliśmy, bo chciał dotrzeć na chatę na rowerze, a czas nie był jego sprzymierzeńcem. Dzisiaj na moje konto wpadło 40 km! W domu zrzuciłem z siebie ciuchy, które nadawały się do jednego. Na koniec prośba do czytających o poradę. Fabryczna sztyca Krossa poległa. Obecnie wygląda prześmiesznie, a i nie chciałbym pewnego pięknego dnia ocknąć się z ramą w d**ie. Co polecacie, biorąc pod uwagę moją wagę (112 kg), i jaki będzie przybliżony koszt takiego rozwiązania? Dzięki z góry. Pomiary / wymiary / rozmiary - stan na dzień 30 maja 2013 r. Łącznie przejechane km w bieżącym sezonie: 294 * Waga na razie nie spada. :/ Pozdrower!
-
Z albumu: Rowerowy Lamer - 2013.05.30
-
Rowerowy Lamer - 2013.05.30
Gruby120 zaktualizował → album galerii w kategorii → Galeria użytkowników forum
-
Z albumu: Rowerowy Lamer - 2013.05.30
-
Z albumu: Rowerowy Lamer - 2013.05.30
-
Z albumu: Rowerowy Lamer - 2013.05.30
-
Z albumu: Rowerowy Lamer - 2013.05.30