Nieco stary temacik, ale coś tutaj skrobnę na temat odnalezienia sprawcy. Jakieś dwa lata temu z z klatek schodowych ukradziono łącznie kilkanaście rowerów, w tym dwa należące do moich rodziców. Nie były to żadne wyczesy, tylko jakieś no-name z allegro. Budynek w którym mieszkam ma monitoring. Po zgłoszeniu sprawy na policję, wstępnym postepowaniu przyszedł czas na oglądanie nagrań. Cóż się wtedy okazało. Rowery wywalił z klatki znajomy ćpunek (z resztą mieszkający w tym samym budynku). Popytałem się ludzi (znaczy okolicznych żulików). W wyniku mojego małego śledztwa, policjant prowadzący sprawę dostał jego dane personalne, jego adres zameldowania, adres aktualnego zamieszkania i adres 3 melin w ktorych ow element przesiadywał. Wiedziałem, że rowery już nie zostaną odzyskane (nasza strata została wyceniona na jakieś 400-500 zł), ale tu bardziej chodziło o zasade.
Uwaga - sprawa została umorzona z powodu nie wykrycia sprawcy...
Sprawcę tej kradzieży wykrywam średnio 3 razy w tygodniu kiedy go mijam na ulicy, a raczej mijałem, bo mi kiedyś menda wpadła na rękę (a rękę miewam ciężką). Czekałem na wezwanie na policję w charakterze podejrzanego, ale widocznie ćpunek sie nie odważył.
Cieszę się, kiedy czytam takie informację, że nasza dzielna Policja kogoś wyłapię, ale zawsze przed wtedy przed oczami pojawia mi się wspaniałe pismo, które dostałem ja...