Nie plaga, tylko gapiostwo zony, zostawic na chwilę nie zapięty ot tak wolno stojacy pod sklepem, bo niby po bułeczki, jassne i gadka ze sprzedawczynią i ponoć 2 min nie miała go na oku... to bardzo dużo....
A dziś pierwszy raz zmodyfikowany standardzik roboczy o terenową trasę na działkę
Roboczy standard, plus po pracy na komendę zgłaszanie skradzionego żonie roweru itp. potem jeszcze trochę z tymi członkami najbliższej rodziny, którzy jeszcze mają rowery...
Roboczy standard, potem do żony, bo buchneli jej rower...sierota zostawicnie przypiety pod sklepem, tylko na minutke, masakra... a potem jeszcze rundka od mechanika...
Wczoraj ruszylismy rodzinnie, a dopiero dziś wrócilismy... były przygody, ukrywanie sieprzed ulewą i spotkanie nocne u znajomych... dystans nie wielki, nbo nie bnył on celem...
Właściwie stadnard roboczy plu dobrych kilka służbowych km w parnym upale... a teraz nei co z nudy czyszczenie napędu, w sumie głównie łańcucha i smarowanie go, no i amortyzatorów.
Jak wieje wiatr, albo dość szybko siezasuwa, to tych ptaszków za bardzo nie uświedczysz, tylko szumi w uszach, a tak to i uszu nie przewieje i mozna coś miłego dla ucha, jak kto woli, oczywiście bez przesady z głośnością, ale o tym był już temat Jak kto woli
W dzień z rodzinką na działke i powrót, ale prawdziwa jazda dopiero od 23-ej... nocno, terenowo ponad 30 km, aż żal było wracac noc taka piękna spokojna i ciepła...
Dzieki za otuchę, zazdroszcze dzieciakom, co jeżdzą na tylnym jakby było przyklejone... dobre, zę opanowałem ratowanie się przed zaliczeniem gleby na plecach...
A dzis z młodym na trening, a w międzyczasie w stroju bojowym po pobliskim terenie ostry trening i kilka sprintów, po treningu z młodym wydłużony powrót, bo chiał uzyskać na liczniku dystans z samymi szóstkami czyli ja dziś ponad 25km to spokojnie.
Włąśnei nie miałem takiego patentu i w tym problem.
A jendna sie jeszcze udało pokręcić z młodym ponad 12 km ale na speeedzie i terenowo, w tym pobiłem swój rekord prędkosci na twardym 51,8 km/h to juzchyba mój totalny max na MTB i terenowych oponach.
Póki co to namordowałem sie by wrzucić rower do auta, przy walnietym siłowniku klapy, samemu to wkurzajaca sprawa, gdy klapa na łep leci, rower nie chce do środka i jeszcze światełku znów ułamałem brrr... aha i naprawa piszczącego amortyzatora podsiodłowego w żony torpedzie.
Wyszło tylko zdemontowanei rowerów z wieszaka rowerowego na hak i wieszaka i takie tam ogólne oględziny sprżetu czy jest ok... nie było jakosza bardzo sił na jazdę po powrocie
Przeczyszczenie i posmarowanie łańcucha i amortyzatora po jednych wczasach i tuż przed dzisiejszym wyjazdem na kolejne, ktoś płynie na rowerową środę w Karlskromie?