Posiadam opony Schwable Racing Ralph 26 x 2,25 z 2007 roku. Po niemal pięciu latach użytkowania (waga moja wahała się między 85 - 95 kg) stwierdzam, że gdy już pozwolę im odejść na emeryturę, wymienię je na dokładnie ten sam model. Nie jeździłem zbyt intensywnie, zdecydowanie nie przekraczałem 1 000 km w sezonie. Z podłożem miały styczność różnym, od łąk, leśnych korzenistych ścieżek, przez szutry, piach, drobne kamienie, po asfalt. Dopiero jesienią 2011 przerzuciłem tył na przód, a przód na tył, ponieważ tył nieco wyłysiał (zobaczymy wiosną jak się będzie sprawował przód, póki co pierwszy tegoroczny atak zimy przyjął bez poślizgów).
Na oponach jeździ się lekko, na twardym, suchym podłożu zdecydowanie czułem się zawsze najpewniej. Śmiga się aż miło słysząc mruczenie bieżnika. Pomimo kontaktu z krawężnikami, ostrymi kamieniami i stalowymi elementami na przejazdach kolejowych w naprawdę różnym stanie technicznym opon nigdy nie udało mi się przebić. Nie bałem się też wyskoków, aby oderwać się od podłoża na nierównościach.
Z obręczy zdejmuje się je i zakłada lekko, błyskawicznie, bez użycia narzędzi. Po prostu spuszczamy powietrze, naginamy oponę w jednym miejscu, zdejmujemy jedną stronę z obręczy, a druga strona już właściwie schodzi sama bez użycia siły. Zakładanie też finalizujemy wykorzystując wyłącznie dłonie.
Przy nadwyżce gotówki skuszę się chyba jeszcze przetestować Fat Alberta, ale obawiam się jego ograniczonej uniwersalności, mniejszej lekkości w jeździe zwłaszcza po drogach pokrytych asfaltem. Znajdą się osoby, które pomyślą "na asfalt to sobie kup takie i takie, 2,1 albo węższe albo takie tam", ale potrzebuję opon, na których asfaltem dojadę do lasu, albo starej kopalni żwiru aby tam sobie pohasać, a następnego dnia rower wsadzę w pociąg aby po pracy wrócić kilkadziesiąt km z centrum Warszawy do domu (miejską dżunglą jak i lasem). Właśnie do takiej jazdy opony te sprawdzają mi się rewelacyjnie.