Dzisiaj mimo upału pojechałem do Kampinosu. Jak las, to dzisiaj będzie trochę więcej o łażeniu boso...
W mojej historii rowerowej był pewien okres czasu (kilka długich lat), kiedy to rower stał na balkonie i niemiłosiernie rdzewiał i rozpadał się na moich oczach. Ja w tym czasie, żeby zażyć choć trochę ruchu spacerowałem po lesie. Żeby było ciekawiej i przyjemniej spacerowałem boso. Był to okres kiedy tak jak do domu, do lasu nie wchodziłem w butach. Przeszedłem każdy kolor szlaku, który był w zasięgu komunikacji miejskiej. Najdłuższy szlak jaki przeszedłem boso miał około 16 km. To jest naprawdę możliwe. Żyję, nic mi się nie stało. Oczywiście trzeba iść ścieżką, a nie na przełaj... Ale za uczucie mchu i piasku pod stopami nie zapłacisz kartą Mastercard... Chociaż... Nie do końca...
W 2011 roku w Gdyni powstała inicjatywa pod tytułem Marsz Neandertala. Nazwa trochę dziwna, bo Neandertalczycy inteligencją nie grzeszyli (dlatego prawdopodobnie wyginęli jako gatunek), ale niech będzie. Zadaniem uczestnika marszu było przejście boso przez las odcinka 7 km. Bardzo fajna akcja. Trochę ludzi się zebrało... Było mile i w ogóle - szkoda że zbyt późno się o tym dowiedziałem.
(
Więcej zdjęć i relacje wideo na stronie domowej marszu)
Czekałem na edycję 2012. Chciałem wziąć urlop i jechać do Gdyni, ale była cisza ze strony organizatorów na temat reedycji. Długo długo nic i wreszcie pojawia się informacja. Będzie edycja 2012!!!. Hura! Jedziemy! Nagle na forum miłośników chodzenia boso pojawia się wzmianka o pieniądzach... Co? Jakoś nie chce mi się wierzyć. Wchodzę na stronę organizatora, przeglądam regulamin a tu ZONK! Cytat z regulaminu:
Każda osoba dokonująca zapisu na listę startową drogą elektroniczną dokonuje opłaty startowej na pokrycie kosztów organizacji i zapewnienia bezpieczeństwa w kwocie 15 PLN/os. – udział w marszu lub 30 PLN/os. – udział w marszu i pamiątkowy odcisk stopy. Osoby zapisujące się w dniu imprezy – opłata odpowiednio 20 PLN/os. za udział w marszu i 40 PLN/os. za udział w marszu z pamiątkowym odciskiem stopy. Płatność w dniu imprezy przy potwierdzeniu/zgłoszeniu udziału w biurze zawodów.
Rozumiem, że chodzenie boso po lesie może być ryzykowne, ale nie wymaga ono obecności karetki reanimacyjnej z chirurgiem ortopedą na pokładzie. Rozumiem też, że są przepisy, które nakładają na organizatorów pewne obowiązki, jeżeli chodzi o zabezpieczenia imprez masowych. Jednak dlaczego psuć taką fajną inicjatywę... Obstawiam, że edycja 2012 będzie klapą i frekwencja raczej nie dopisze. Może 15 PLN nie jest majątkiem, ale chodzi o zasady. Coś co jest inicjatywą prozdrowotną, ruch, przyroda powinny być propagowane kiedy tylko się da. Jeżeli są potrzebne pieniądze na promocję ruchu i zdrowia warto by ich poszukać w samorządach czy nawet w funduszach UE, zamiast sięgać od razu do kieszeni uczestników. No ale rozumiem. Tak jest niestety prościej i tu widać, że urząd zawsze frontem do klienta (( Smutne, ale w polskich realiach to norma.
Niestety nie będę miał odcisku swojej stopy, bo data marszu zgrywa się z moim urlopem. Może 2013 będzie bardziej szczęśliwy w tej kwestii.
Wracając do dnia dzisiejszego... Po lesie oczywiście nie jeździłem boso, bo na pedałach MTB graniczyłoby to z cudem i wręcz głupotą... Ale w sandałkach już można... Więc jedziemy. Wczoraj mówiłem na temat śmieci... Dzisiaj widzę, że włodarze miejscy się postarali i zamówili ekipę sprzątającą. Śmieci zniknęły.
Góra Śmieciówa. Nieczynna już od jakiegoś czasu, ale sprzęt jeszcze pozostał. Oto spych do ubijania śmieci.
Instalacje przy kompostowni.
Z Góry Śmieciówy uczepiłem się pewnej rowerzystki (podziękowania), za którą trzymałem się do Janowa. Tam oczywiście znalazłem jakąś figurkę.
I za chwilę drugą.
Mimo, że znam kolorowe szlaki w Kampinosie, ale znam je z punktu widzenia pieszego. Gdy człowiek porusza się na rowerze, łatwo przegapić jakiś znak. Dlatego zabrałem ze sobą nawigację z mapą topograficzną (z nałożoną mapą wektorową).
Nabyłem ją w zeszłym roku. Sprawdza się fajnie, także jako piesza. Jedyne czym jestem zdegustowany to żywotność baterii. Przy nawigacji mapą wektorową (w sensie prowadź pod adres), bateria po prostu znika w oczach. Przy nawigacji mapą rastrową (czyli jako wyświetlacz mapy) jest to trochę dłużej. Podobno 8 godzin, ale ja obstawiam na góra 6 godzin. Nie mniej jednak nawigacja bardzo fajna i jestem z niej zadowolony. Bardzo precyzyjny odbiornik.
Po drodze mijamy strumień. Musi być dość rwący, skoro taką dolinę wykopał.
No wjeżdżamy do KPN w Laskach. Szlak niebieski, jedziemy na Górę Ojca. Dość pamiętna ścieżka... Tutaj też szedłem boso nie raz i nie dwa razy... Lajcik... Mimo kamieni. Jeżeli ktoś chciałby spróbować jak to jest przejść boso przez las kilka km, to polecam właśnie niebieski szlak na początek. Sporo piaszczystych ścieżek.
Jesteśmy prawie na szczycie. Tablica informacyjna, trochę wiedzy można zaczerpnąć. Jednak oczywiście komuś już przeszkadzała. Co za naród...
Góra Ojca to istna plaża. Można sobie przyjść i poczuć się jak nad morzem. Tylko szum wody trzeba sobie w iPhone przynieść...
Ojcem duchowym Lasek był jakiś ksiądz... Na górze stoi krzyż ku jego pamięci.
Mój rumak odpoczywa... Ja z resztą też.
Rześko! Tylko 32.5 stopnia w cieniu.
Moja serdeczna prośba. Przyrody i tak mamy już mało. Chrońmy to, co zostało.
Przy wyjeździe w Dąbrowie. Jest tutaj parking. Sporo ludzi przyjeżdża do KPN właśnie tu.
Ulubionym miejscem turystów niezrowerowanych jest polana Opaleń. W sumie to łąka. Miejsce do pikniku. Można tam rozpalić ognisko. Można usiąść i coś zjeść. Jest nawet plac zabaw dla dzieci. Ja też pozwoliłem sobie tutaj na dłuższy odpoczynek. Skończyła mi się woda, więc stwierdziłem, że muszę odpocząć przed powrotem do domu, bo może być nieciekawie.
Krótki filmik z Góry Ojca oraz polany Opaleń. Niestety byłem w jej mniej ciekawym miejscu.
http://www.youtube.com/watch?v=ebrbJKMozsI
Kwiatki...
Pomnik ku czci zgrupowania AK Kampinos.
Brrr...! Znów się ochłodziło. Niecałe 35.1 stopnia. Potem temperatura spadła do 37 stopni, ale już nie miałem siły zrobić zdjęcia. Było za zimno, by się zatrzymać.
Generalnie dzisiaj pobiłem rekord długości trasy rowerem MTB. 40 km. Łańcuch posmarowałem moją miksturą. Finish Line Ceramic Wax + Finish Line Teflon w proporcjach 1:1. Jest nieźle. Brud się nie czepia zbyt mocno a smar się trzyma dużo lepiej niż Krytech Wax. Zauważyłem jednak, ze czasami w smarze pojawiają się białe frukty. Jakby coś się ważyło. Ale mikstura niezła. Powoli się kończy, więc chyba będę musiał zakupić więcej...
- Czytaj więcej..
- 0 komentarzy
- 1 456 wyświetleń