Skocz do zawartości

mklos1

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    8 379
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    8

Zawartość dodana przez mklos1

  1. @@rambolbambol, 4km to żaden dystans. Rower zawsze wygra z samochodem pod każdym względem. Gdy jest chłodno zapewne na takim odcinku silnik nawet dobrze się nie nagrzeje. Ja w sezonie robiłem 25km w jedną stronę, średnio od końca kwietnia do początków października. Dawało to 50-55 km dziennie, a to już zaczyna wywierać wyraźny wpływ na organizm. Gdy do takiego codziennego wysiłku dołoży się jeszcze 8-9 godzin pracy, to już po kilku tygodniach organizm wchodzi w stan permanentnego zmęczenia, którego nie da się nawet w weekend "odpracować". Skutkiem tego po powrocie z pracy nie bardzo miałem ochotę, aby robić cokolwiek innego, gdyż bardzo często już po 21 organizm po prostu już się wyłączał. W tym stanie nic poza bezwiednym klikaniem w pilota TV nie da się robić. Po urlopie 2014 jeździłem połowę tego. Było wyraźnie lżej, ale... I tak na dystansie 13km rower przegrywa dwukrotnie z samochodem, mimo iż muszę nadłożyć drogi i zrobić 20 km. Nawet podczas powrotu, gdzie zagęszczenie ruchu jest wyraźnie większe, samochód wciąż jest na plus, w stosunku do roweru. Lada dzień ten stosunek zwiększy się jeszcze bardziej, bo zakończą się roboty drogowe i korki znikną. Oczywiście mówię tylko o własnej sytuacji. @@djzatorze, Raczej nie kryzys. Raczej udam się na emigrację za miasto i w las. Nie wykręcę takiego dystansu rocznego jak do tej pory, ale to chyba nie o to chodzi, aby liczyły się słupki
  2. Pojawił się nowy wpis: http://blog.bosorowerem.pl/?p=1884 Tytuł dość wymowny, ale to prawda. Po trzech latach dojazdu rowerem do pracy, stwierdziłem, że porzucam ten temat. Ma to swoje wady i zalety oczywiście. Zobaczymy jak to wyjdzie. Decyzja dość kontrowersyjna w świetle tego, co się stało w Warszawie. Nie mniej jednak podjąłem decyzję. W mediach warszawska masa krytyczna (celowo piszę z małych liter) znów wywołuje kontrowersje. Czy to jest właściwa droga? Kto mi na to odpowie?
  3. Pojawił się nowy wpis: http://blog.bosorowerem.pl/?p=1873 Jeżeli ktoś się obraca w świecie systemów wbudowanych, to powinien kojarzyć hasło: "Raspberry Pi". Jest to minikomputer w formacie karty kredytowej, przeznaczony dla deweloperów-elektroników. Gdy się pojawiła na rynku, zawojowała go. Dlaczego? Konstrukcja nie wnosiła nic odkrywczego. Tego typu systemy były dostępne już znacznie wcześniej. "RPi" przede wszystkim zdeklasowała rywali ceną. Oficjalny SRP to 35$/szt i trwa to do dzisiaj. W tamtym rozwiązania pozwalające uruchomić system Linux kosztowały około 100$. Rozmiar też był ciekawy, bo wyraźnie mniejszy niż "konkurencja". Zatem Pi zdobyło swoich zwolenników i zaczynały powstawać różne projekty urządzeń pod kontrolą Linuxa. Oczywiście pojawiły się także projekty rowerowe. Zastanawiam się, czy konstruktorzy rzeczywiście używają swoich tworów na co dzień, czy tylko wpisują je do CV. Malinka doczekała się wersji drugiej, którą wypuszczono dosłownie "na dniach". Dość szybko okazało się, że cierpi ona na bardzo ciekawy feler. Otóż można zresetować/wyłączyć płytkę za pomocą lampy błyskowej lub lasera. Prawdopodobnym powodem jest wadliwe wykonanie obudowy układu scalonego, która jest tak cienka, że silne światło jest się w stanie przebić i zaburzyć pracę układu sterującego zasilaniem (półprzewodniki są/mogą być wrażliwe na światło - odpowiednią wiedzę można zaczerpnąć z google).
  4. O ile kradzieży samego roweru to bym się nie bał, ale już kradzieży osprzętu - jak najbardziej tak. Jeszcze pół biedy jak kradną, żeby sprzedać. Gorzej jest, gdy kradną czy niszczą tylko z powodu chęci wyrządzenia Tobie szkody. Na terenie mojej firmy jest ochrona i monitoring, więc rower jest bezpieczny. Mogę sobie zostawić sakwy, licznik i oświetlenie przypięte do roweru. Ale w przypadkowym miejscu nie powtórzyłbym tego tak odważnie. Góra kilkanaście minut i już bym zaczął się zastanawiać. Wydaje mi się jednak, że to nie jest czynnik decydujący. Nie trzeba do pracy dojeżdżać rowerem za kilka tyś PLN. Wystarczy używka za parę stów.
  5. Jak ktoś ma ochotę, to może do pracy dojeżdżać jednostką asenizacyjną i pracodawca nie ma nic do gadania. Problem pojawia się w pracy, czyli de facto moment, gdy wchodzi się na teren firmy/biura. Dress code jako taki jest zgodny z prawem pracy na podstawie art. 104 KP. W przypadku "rowerowym" podważyć go nie jest łatwo, gdyż jedyne co, to można się oprzeć na art. 11 KP. Trzeba by jednak udowodnić, że zakaz przychodzenia do pracy w określonym stroju stanowi naruszenie godności lub dóbr osobistych pracownika. Wiadomym jest, że nikt pod krawatem na rowerze nie jeździ. Osób, które w takich stroju widziałem w ciągu ostatnich 3 lat, mogę policzyć na palcach jednej ręki. Pracodawca nie ma obowiązku ani do wydzielania szatni, ani miejsc parkingowych dla rowerów. Póki co, to jedynie jego dobra wola i prawnie nie ma jak na to wpłynąć.
  6. @@mojejbabychop, Moim zdaniem głębsze inwestycje nie mają sensu. Pierwsza inwestycja jaką powinieneś poczynić to koła. Jak najwęższe i ukierunkowane na szosę. Jeżeli to nie spełni Twoich oczekiwań przesiądź się na przełaj/szosę/lekki fitness. Ja mam fitness zbudowany na szosowej ramie. Mostek i kierę mam dobrane tak, że pozycję mam taką jak na MTB. 4kg mniej plus koła 700x23 robią swoje. Przełaj w Twoim przypadku byłby chyba kompromisem, gdyż widzę, że oczekujesz iż pogodzisz szybkość na szosie i zachowanie terenowego charakteru. To jest niezwykle trudne, wręcz niemożliwe, jeżeli chodzi o MTB. Wynika to chociażby z tego faktu, że wozisz ciężki amor, który na drodze jest kulą u nogi...
  7. Może tak naprawdę nie ma komu robić z górki... W mojej firmie 11 osób deklaruje posiadanie i korzystanie z roweru. Ale regularnie dojeżdżają tylko dwie osoby i jedna w tylko w szczycie sezonu. Na "moim" terenie pracuje stosunkowo niewiele osób (około 100). W sezonie regularnie przyjeżdżają 2-3 osoby. Kolejne dwie częściej, ale już nie tak. W szczycie sezonu nie widuję więcej niż 6, może 7 rowerów na terenie. Na moim "parkingu" jest 8 miejsc. Obłożenie w sezonie około 50%. W moim bloku jest około 80 mieszkań. Oprócz mnie tylko jedna osoba dojeżdża do pracy rowerem (i w ogóle korzysta z roweru). Zatem mamy wielu rowerzystów, ale znaczna ich część to głównie rekreacyjni, nie biorący pod uwagę roweru jako środek transportu do pracy. Obniżanie prestiżu budynku to rzecz oczywiście dyskusyjna. Jeżeli budynek znajduje się w prestiżowej części city, a większość ludzi do pracy przychodzi "pod krawatem", to jakby nie patrzeć rowerowe ubranie trochę odstaje od reszty i nie ma się co dziwić, że zarządca chce utrzymać ten poziom, by móc naliczać odpowiednio wysoki czynsz.
  8. Z tego co zauważyłem bardzo dużą marchewką w kierunku samochodu jest samochód służbowy. Nie znam osoby, która by przesiadła się z samochodu służbowego na rower. Wydaje mi się, że "podatek od samochodu służbowego" z pewnością nie podziała tak, że ludzie zaczną się przesiadać ze służbówek na inny środek transportu. Obejście jest proste. Firma posiadaczom podnosi pensje o tyle, ile taka osoba jest "stratna". Pracownik wychodzi na zero. Samochód służbowy bardzo często stanowi dodatek do pensji. Wiele osób, które znam, posiadają samochody służbowe, nie mniej jednak nie wykorzystują ich do pracy lub wykorzystują bardzo rzadko... U nas jeszcze nikt nie wpadł na pomysł, że ludzie, którzy dojeżdżają do pracy rowerem są zdrowsi, więc firma ma z tego korzyść. Mniej urlopów zdrowotnych a endorfiny powodują, że człowiek codziennie uśmiechnięty. Nikt też nie wpadł na pomysł, aby zrobić dodatek do pensji pro-ekologiczny, pro-zdrowotny. Skoro firmy stać, aby utrzymywać samochody, które na siebie nie zarabiają, tylko robią za komunikację dom-praca, to dlaczego nie ma pieniędzy na "służbowe rowery". Ale wydaje mi się, że główną barierą jest psychologia... Odnoszę wrażenie, że samochód wciąż jest w naszym społeczeństwie postrzegany jako dobro luksusowe i wyznacznik prestiżu. Poruszanie się do pracy dobrym samochodem jest sine qua non, by być uznawanym za osobę dobrze usytuowaną. Z naszego punktu widzenia wydaje się to bardzo proste. Jednak trzeba pamiętać, że na problem musimy spojrzeć często z punktu widzenia osób, które praktycznie nie jeżdżą na rowerze, mimo iż go posiadają. Taki punkt widzenia może być zupełnie inny niż nasz. Jak bardzo samochody osobowe wpływają na ruch w mieście można się przekonać właśnie teraz w Warszawie, podczas ferii. Komunikacja miejska działa znacznie sprawniej i zwykle tam, gdzie są korki dzisiaj ich nie było.
  9. Chciałbym obalić mit myjki ciśnieniowej. Zwykle problem mają Ci, którzy korzystają z niej bez wyobraźni. Trudno oczekiwać, że do łożysk woda się nie dostanie, jeżeli przyłoży się lancę do kasety. Piasty na maszynowych łożyskach są stosunkowo szczelne. Newralgiczne miejsca to pedały (bo są bardzo często nieuszczelnione) i bębenek. Jak ktoś myje kasetę lancą, trzeba się liczyć, że smar zostanie wypłukany dość szybko i trzeba pamiętać o częstym serwisie. Ja regularnie myję rower pod ciśnieniem. Bębenek serwisuję 2-3 razy w roku - w zupełności wystarczy - nie po każdym myciu. Podobno wyżej klasy amory nie lubią mycia pod ciśnieniem, ale zastanawiam się co trzeba zrobić, żeby strumieniem wody przebić się przez uszczelnienia.... Trzeba mieć naprawdę bujną fantazję i chęć...
  10. Pojawił się nowy wpis: http://blog.bosorowerem.pl/?p=1860 Regularnie transportowo zacząłem jeździć w 2012 roku. Lada moment zacznie się 4 rok regularnych dojazdów do pracy. Muszę stwierdzi, że 2013 był wyraźnie bogatszy w rowerzystów niż 2011 czy 2012. Ale wydaje mi się że przesiadka z samochodu na rower nieco wyhamowała. Nie wydaje mi się, że w 2014 roku na ścieżkach pojawiło się więcej osób niż rok wcześniej. Czy robimy coś źle? A może zjawisko mody na rower zaczyna się nasycać. Powód zawsze się znajdzie. Brak infrastruktury, samochód służbowy (darmowe paliwo), pogoda, problem higieny... A może trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać, że jesteśmy zmotoryzowanym społeczeństwem i lepiej nie będzie. Próbuję na nowo wywołać dyskusję, która już jakiś czas temu się toczyła. Gdzie jesteśmy w kwestii transportu rowerowego i w jakim kierunku zmierzamy? Osobiście świetlanej przyszłości nie widzę. Pytanie co trzeba zmienić...
  11. Z tego co kojarzę Limber Tasso to chyba jedna z lepszych - o ile nie najlepsza oferta na rynku.
  12. Generalnie każda opona terenowa toczy się gorzej niż trekingowa. Tasso stoi na Kenda Kadre. Średnio szosowy bieżnik. W razie gdy dużo będziesz pomykać na asfalcie, trzeba będzie pomyśleć o zmianie na semi slicka.
  13. Problem w tym, że marka Limber nigdzie nie chwali się geometrią, więc bez tego nic nie można powiedzieć/porównać, poza subiektywnymi odczuciami. http://www.team29er.pl/start/rowery/1010-limber-zwinny-jak-przodek-dziaowy
  14. Mam ramę od Limber VX7 Pro w rozmiarze 21". Po przyłożeniu do Kross Level A4 (2011) jest prawie identyczna z rozmiarem 19". Ale to ramy pod koło 26".Najbezpieczniej moim zdaniem będzie udać się do sklepu i przymierzyć.
  15. mklos1

    Liczydło

    Postanowiłem spróbować z VDO X2, tym bardziej że udało się go kupić w dobrej cenie. Zobaczymy na wiosnę jak będzie się sprawował.
  16. mklos1

    Moc w kieszeni

    Pojawił się nowy wpis: http://blog.bosorowerem.pl/?p=1836 Pamiętam dobrze czasy, gdy telefon komórkowy ładowało się raz na tydzień. Miałem Nokię 6310i wytrzymywała blisko 2 tygodnie w stanie czuwania, po blisko 2 latach intensywnego użytkowania (dostałem ją w spadku). Teraz już można o tym zapomnieć. Baterię z smartfona, gdy człowiek się postara, można wyciągnąć nawet nie w 2 dni, tylko w 2-3 godziny. Z tego co zauważyłem, dodatkowa bateria staje się towarem pożądanym. Coraz więcej osób ją posiada. Mam i ja. Miałem z nim pewne perypetie. Ale cóż. Czasami tak jest, że trafia się na produkt nie koniecznie spełniający zapewnienia sprzedawcy. Bank kupiłem głównie z myślą o nawigacji rowerowej. Transmisja danych oraz wyświetlacz to dwie najbardziej prądożerne rzeczy. Kiedyś uruchomiłem nawigację NaviExpert. W godzinę zeszło blisko 50% baterii (przy pracującym wyświetlaczu i transmisji danych). Zatem nie widzę możliwości, aby mieć podgląd trasy online i wyjechać na kilkugodzinną wycieczkę w nieznane. Jak ktoś ma dynamo, są rozwiązania pozwalające zasilać się prądnicy. Jednak do mnie coś takiego nie przemawia, gdyż trzeba być w ciągłym ruchu, by zapewnić ciągłą dostawę prądu (rozwiązanie bez podtrzymania).
  17. mklos1

    Bidon nie koniecznie na wodę

    Zapach czosnku bardzo dobrze usuwa kwasek cytrynowy, przynajmniej z rąk...
  18. mklos1

    Bidon nie koniecznie na wodę

    Chyba najsłynniejsza impreza dla fanów czosnku: http://gilroygarlicfestival.com/
  19. mklos1

    Nadwiślańska Amazonia

    Problemem są właściciele domków jednorodzinnych. Jedni wywożą do lasu inni do miasta. Na moim osiedlu były/są częste epizody, że ktoś przyjeżdżał i podrzucał śmieci pod wejście komory, dopóki spółdzielnia nie założyła kraty pod kluczem. Proceder miał miejsce zwykle w weekend z soboty na niedzielę. Turyści-fleje są natomiast wszędzie.
  20. mklos1

    Bidon nie koniecznie na wodę

    Nie lubię pieprzu ziołowego, kolorowego i smakowego... Pieprz jest tylko jeden. Czarny i świeżo zmielony. Czosnek także świeży. Inny się nie nadaje.
  21. Wniosek ten już dawno wyciągnęli producenci samochodów. Wiele rzeczy, które były kiedyś normalnie można było rozebrać i naprawić, dzisiaj są połączone w zespoły, bez możliwości serwisu i części zamiennych. Zysk...
  22. Poświęciłem bidon na sos czosnkowy domowej produkcji. Podejrzewam, że nie będzie już się nadawał do normalnego użytkowania. Przepis jak zniszczyć bidon: - 5-7 części jogurtu greckiego - 2 części majonezu - 2 części śmietany 18% (lub mniej) - pieprz - oregano - 3 ząbki czosnku na około 500ml sosu.
  23. mklos1

    Liczydło

    Drogie, ale wydaje mi się, że lepiej zrobione niż Sigma.
  24. mklos1

    Liczydło

    Kadencja i HR to +200 PLN. Grubo. Jeszcze jedna rzecz o której nie wspomiałem. MC 2.0 jest stosunkowo prądożerny. Bateria padła po roku.
  25. Są firmy, które parają się dorabianiem uszczelek. Parę miesięcy temu w mojej pracy posypała się rozlutownica (uszelnienie w pompce). Kolega nie mógł znaleźć zamiennika, więc poszedł do takiej firmy. Nie dość, że dorobili praktycznie od ręki, to jeszcze w zadziwiająco niskiej cenie (nie pamiętam ile, 20-30 PLN/szt - takie okolice). Jak na uratowanie sprzętu za 3000 PLN to cena żadna. A oto rowerowy dowód, że tak się da: http://www.rowerowepodhale.eu/index.php/opisytras/145-serwis-tarczowek-shimano-br-m535
×
×
  • Dodaj nową pozycję...