Skocz do zawartości

mklos1

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    8 379
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    8

Wpisy na blogu dodane przez mklos1

  1. mklos1
    Dzisiaj byłem świadkiem sytuacji, która mnie zatrwożyła - trochę. Stanąłem na światłach, przede mną młody człowiek, około 15 roku życia na rowerze MTB. Czekamy, czekamy. Nagle chłopak zaczyna wydawać bardzo dziwne dźwięki. Udaje silnik samochodowy - niczym bolid F1 albo jakiś motor. "Przygazówki itp". Zielone, ruszył. Ja za nim w odległości mniej więcej 1,5 roweru. A on dalej daje "po garach", szczególnie gdy wyprzedzał innego rowerzystę. Co chwila oglądał się za siebie. Nie żeby mruczał pod nosem... Słychać go było bardzo wyraźnie w promieniu 2-3 metrów.
     
    Tak się zastanawiam teraz. Dlaczego nikt nie interesuje się zdrowiem psychicznym młodych ludzi. Wszyscy się martwią, żeby nie było zbyt mało w-f'u w szkole. A kto myśli o tym, że dzieci też przeżywają stres? Mam wrażenie, że dzieci są często traktowane przez "system" jak roboty bez uczuć. A stres potem wychodzi...
  2. mklos1
    Pojechałem dzisiaj na mój standardowy szlak w KPN, czyli "czarny" zaczynając w Laskach. Jadę sobie, jadę. Słychać piły motorowe... Coś tną. No ale jadę dalej. Stwierdziłem, że z czarnego odbiję na żółty. Ujechałem nie więcej niż 100 od rozjazdu a nad znakiem ogłoszenie tejże treści.
     



     
    No dobra, назад! Pojechałem dalej czarnym szlakiem, ale coś się nie zgadza. Odgłosy coraz wyraźnie. Patrzę, a tam wycinka trwa w najlepsze, wzdłuż czarnego szlaku, gdzie chodzą ludzie z dziećmi i jeżdżą rowery. Boczkiem, boczkiem, ale objechałem. Ja rozumiem, że ktoś może mieć problemy z przejściem testu Ishihara (tak jak ja), ale żeby nie być w stanie odróżnić czarnego od żółtego...?
     
    No to zakupów gadżetów ciąg dalszy. W tym szaleństwie jest metoda. Swego czasu kupiłem dwa siodełka, jedno leżało sobie grzecznie przez pół roku. Już chciałem je oddać, a tu nagle bach! Uratowało mi zadek (przed zakupem nowego na gwałt w zwykłym sklepie). Tym razem hamulce. W MTB mam hamulce Shimano M445. Rower dużego przebiegu nie ma, ale klocki żywiczne. Oglądałem je ostatnio. Nie są w złym stanie, ale w tym tempie raczej nie dożyją zimy. Zatem uprzedzając fakty już teraz kupiłem zapas.
     



     
    Oryginał w pudełku kosztuje coś koło 40-50 PLN/zacisk. Czyli na rower trzeba wydać około 100 PLN. Ja natomiast kupiłem je za około 29,99/zacisk. Wersja OEM - czyli bez pudełka. Wydają się być oryginalne. Bo kto by się bawił w wytłaczanie firmowych napisów robiąc zamiennik...
     
    Jako, że mój plecak miejski się rozleciał, musiałem kupić nowy. Przy okazji oczywiście nie mogłem sobie odmówić jakiegoś rowerowego gadżetu. Plecak typowo rowerowy. Hi-Tec Asila. Pojemność 35 litrów. Wygięty stelaż umożliwia przepływ powietrza. To naprawdę działa! Sprawdzone w boju. Jedyny mankament tego plecaka, to nieco upośledzona komora, przez łukowato wygięty stelaż, co zmniejsza jego efektywną pojemność. Poza tym jest ok.
     



     



     



     



     
    Można się ze mnie śmiać, że jeżdżę z dużymi plecakami, gigantycznymi sakwami (tak jak to robi mój sąsiad). Ale w przeciwieństwie do tych, którzy pakują się w kieszeń, jestem gotowy na wszystko. Doświadczenia z przeszłości, kiedy musiałem wracać 15 km pieszo do domu, czy też akcja z zeszłego roku... Przewróciłem się na bok w lesie. Gdybym przewrócił się 5cm dalej, pewnie skończyłbym na ojomie z przebitym płucem i gałęzią pod ziobrem... Teraz mam ze sobą apteczkę - samochodową - gdy jadę gdzieś, gdzie nie kręci się zbyt wiele osób.
     
    A na koniec zabawny akcent znaleziony gdzieś na leśnej tablicy informacyjnej.
     



     
    Jestem mniej więcej pomiędzy 2 a 3. Ale spójrzmy prawdzie w oczy. Żeby spalić 10kg tłuszczu, to trzeba równo jeździć 6-7 tyś km rocznie - co w ogólności jest poza zasięgiem przeciętnego Kowalskiego.
  3. mklos1
    Po raz drugi w SPD. Poprawiłem nieco bloki. Wypinają się nieco łatwiej, więc dzisiaj gleby nie było. Stopy jeszcze nie przyzwyczajone do jazdy w tak sztywnym obuwiu, ale jest już coraz lepiej i w sumie coraz ciekawiej.
     



     
    Lato, buty, skarpetki i ja - no po prostu idealnie połączenie
     



     
    Jechałem dzisiaj przez KPN. Widziałem dużo powalonych drzew. Musiało ostatnio trochę wiać. Chociaż nie przypominam sobie, żeby była w Warszawie w tym roku jakaś katastrofalna wichura czy ulewa. Ten rok można uznać za spokojny. Tym razem trafiłem do jeziora Opaleń. Tego właściwego, które jest ostoją przyrody.
     



     



     
     
    A podczas dojazdu do Kampinosu miałem bardzo ciekawą sytuację. Jadę sobie Księżycową, mijam jakiegoś faceta grubo po 40-tce, może nawet po 50-tce, na starym góralu (piszczącym). Toczył się ślimaczym tempem... Może ze 20km/h, bo ja mają 23-25 km/h minąłem go bez problemu. Po dłuższej chwili słyszę, że pisk się zbliża... Koleś wsiadł mi na koło. Zacząłem przyspieszać, a on chyba próbował mnie wyprzedzić. Jednak wymiękł przy około 33 km/h. Szacunek dla niego, bo jeszcze chwila i sam bym odpadł. Nie lubię się ścigać, ale jeszcze bardziej nie lubię takich typów ludzkich, który jedzie jak ślimak, a Zenon Jaskuła budzi się w nim, gdy minie go ktoś w kolorowym stroju i lepszym rowerze - w myśl "Mолодец, Ну, погоди!".
  4. mklos1
    Pojechałem dzisiaj na Warszawską Masę Krytyczną. Był to mój pierwszy raz - zarazem ostatni. Wymiękłem psychicznie. Odpadłem po kilku km. Nie pasuje mi taki styl jazdy. Poza tym czułem się jakoś dziwnie, wiedząc, że kierowcy stojący na skrzyżowaniach klną (m. in. na mnie) na czym świat stoi. Nie chcę się do tego dokładać. Piątek. Godzina 18:00. Nie jest to przypadkowy czas.
     
    Dzisiaj Veturilo rozdawało koszulki. Dobra reklama. Bardzo popularny i trafiony system. Warszawiakom chyba się podoba - biorąc pod uwagę wzięcie rowerów.
     



     



     



  5. mklos1
    Co prawda jeszcze nie pierwszy września, ale dla mnie szkoła już się zaczęła. Szkoła jazdy w SPD. Swego czasu zarzekałem się, że sobie nie kupię. Podobnie jak stroju kolorowego. Dzisiaj jeżdżę w kolorowym stroju i butach SPD. No cóż. Tylko krowa zdania nie zmienia.
     
    No i jak przeczuwałem, pierwsza jazda, to pierwsza gleba. Przednie koło uciekło mi na mokrym korzeniu, więc złożyłem się na prawą stronę. Normalnie pewnie zdążyłbym się podeprzeć... No ale lądowanie było w miarę miękkie, więc nie ma co narzekać.
     



     



  6. mklos1
    Schwalbe Silento. Przebieg ~5300 km. Zwykle pod ciśnieniem 50-70 PSI. Takie pęknięcia są po obu stronach i po całym obwodzie opony. Ciekawe co z nią będzie...
     



  7. mklos1
    Od mniej więcej dwóch miesięcy (a może nawet i dłużej), droga jest równa jak stół, a znak wciąż stoi... Ciekawe ile jeszcze będzie tam stał. Podejrzewam, że do momentu, aż znów stanie się aktualny!
     



  8. mklos1
    Kupiłem 1kg! Niestety połowę musiałem oddać kobiecie Bardzo fajne jako zastrzyk energii. Dzisiaj wziąłem 3 sztuki na przejażdżkę. Bardzo dobrze uzupełniły energię. Nie dostałem megakopa, że aż ciemno w oczach się robiło, tylko powoli energia rozchodziła się po całym ciele... Solidarność robi chyba najlepsze. Niestety trzeba uważać, bo lubią się rozpływać nie tylko w ustach...
     



  9. mklos1
    Dopadł mnie zespół stresu pourlopowego... Znów chce mi się rzucić pracę i wyjechać w góry na zawsze...
     
    Gdzie byłem tym razem?
     
    Szczawnica. W maju byłem w Tatrach. Chciałem powtórzyć, ale jednak zdecydowałem się na skok na główkę do nieznanej wody. Praktycznie nie miałem pojęcia czym są Pieniny. Nie będę ukrywał, że po wizycie na Kasprowym Wierchu o zachodzie słońca trochę pogardzałem małymi górami. A więc zaczynamy.
     
    Jak dojechać?
     
    Z Warszawy droga prosta. Nawigacja jest niepotrzeba. Kierujemy się na Kraków. W Krakowie podążamy za znakami na Zakopane. Jadąc Zakopianką należy jedynie uważać, żeby nie przegapić zjazdu na drogę 968 w miejscowości Lubień, gdzie kierujemy się na Maszanę Dolną. Trzymając się drogi 968 jedziemy do miejscowości Zabrzez (przez Lubomierz i Szczawę), gdzie skręcamy w drogę 969 w kierunku Krościenka nad Dunajcem. W Krościenku na rondzie odbijamy z drogi 969 wprost na Szczawnicę.
     
    Co ze sobą zabrać?
     
    To moja pierwsza poważna wyprawa w góry, więc musiałem sobie skompletować trochę wyposażenia. Przede wszystkim nie miałem butów. Sprawiłem sobie wysokie buty marki Decathlon na podeszwie Vibram. Koszt 300 PLN. Do tego impregrant (to akurat miałem). Suma sumarum dały radę i na takie góry są zupełnie wystarczające. Sprawują się dużo lepiej na podejściach niż zejściach. Nie wiem czy to nomra... Nie znam się za bardzo. Oczywiście nie wszystkie szlaki wymagają butów górsko-trekingowych. Dało by radę w sandałkach trekingowych, ale zauważyłem, że momentami przyroda zaskakuje. Z pewnością lepiej być przygotowanym, niż zejść z Bereśnika w klapkach (czerwonym szlakiem). Do tego kapelusz z dużym rondem. I to chyba wszystko.
     
    Pałatka obowiązkowa. Można kupić foliowy sh*t za 10 PLN, który się porwie na byle wietrze czy zaczepieniu o krzaki. Zaleta. Nie waży. Po doświadczeniach w dolinie Chohołowskiej stwierdziłem, że potrzebne jest coś mocniejszego. Kupiłem płaszcz przeciwdeszczowy marki PROS. Wada - ciężki, ale nie ma bata. Sprawdził się, bo raz musiałem z niego skorzystać.
     
    Dodatkowo były dwa plecaki: Hi-Tec Raul (55l) i Hi-Tec Utah (35l). Ten pierwszy raczej jako transportowy. Sam w sobie jest dość ciężki. Wybrałem się z nim tylko raz. Nie miałem okazji pokombinować z ustawieniami, więc było dość ciężko. Mniejsza wersja jest dużo ciekawsza. Sprawdziła się bardzo dobrze, choć plecy pociły się dość wyraźnie.
     
    Survival kit. Mapa, apteczka i inne gadżety. Mapa i apteczka w wersji "na bogato". Pozostałe rzeczy typu ogień, noże, kompas, nawigacja są raczej nie potrzebne, jeżeli nie zbacza się ze szlaku. Specyfik na komary raczej nie jest potrzebny. Coś tam mnie pogryzło, ale nie tak, żeby było potrzebne psiukanie się DEET'em.
     
    Woda i coś do przegryzienia. Gdzie niegdzie są źródełka. Ale picie wody "niewiadomego" pochodzenia jest trochę ryzykowne.
     
    Gdzie mieszkać?
     
    Kwatery prywatne. Mi udało się złapać lipcowo-sierpniowy termin na początku czerwca w kwaterze w miarę dobrej jakości za przystępną cenę (40 PLN/osobodobę). Są schroniska. Orlica tuż przy przystani flisackiej w Szczawnicy. Pokój z łazienką i TV to koszt 42 PLN/osobodobę. Można przespać się taniej, ale bez łazienki i TV (za 32 PLN/osobodobę) lub w domku (za 20 PLN/osobodobę). Miejsce jednak urokliwe. Po wyjściu ze schroniska odrazu wejście na szlak...
     
    Na niektórych prywatnych posesjach widziałem parkujące przyczepy i kampery. Zatem tak też można... Są także większe ośrodki hotelowo-pensjonatowe (Chemik, Hutnik), ale nie interesowałem się nimi zbytnio, więc nie wiem co oferują.
     
    Tutaj trzeba wspomnieć o schornisku pod Durbaszką. Tam tez można zamieszkać. Warunki zapewne siermiężne, trzeba wtoczyć się z bagażami godzinę pod górę (konkretną), ale codzienne widoki poprostu zapierają dech w piersi.
     
    Gdzie jeść i się napić?
     
    Jako że lubię jeść, będę miał tutaj chyba najwięcej do powiedzenia.
     
    Na pierwszy ogień idzie ostra antyreklama dla restauracji Halka (Węglarz, ma dwie restauracje w Szczawnicy). Unikajcie tego miejsca jak ognia! O ile obiady domowe wyglądały normalnie i stosunek jakość/cena są dobre i braki w daniu można zapchać surówkami - bar sałatkowy do woli, tak niech wam nie przyjdzie do głowy zamówić tam pizzy. Na pizzę czekałem 50 minut!!! Po czym gdy miałem już wstać i wyjść nagle pojawiło się coś, czego nie można było nazwać pizzą. Przypalone. Ciasto przesiąknięte tłuszczem zamiast się upiec, zostało w tym tłuszczu usmażone, przez co stało się chrupkim ciastkiem, którego nie dało się w ogóle przekroić. Składniki niskiej jakości. Salami, nie przypominało typowego salami do pizzy, tylko produkt mięsno-tłuszczowy (z akcentem na "tłuszczowy") wyprodukowany dla jakiegoś dyskontu. Sos czosnkowy doprawiany granulowanym czosnkiem. Największy szok przyszedł wraz z rachunkiem, na który który wyniósł 52 PLN za dwie pizze (40 i 30 cm). Omijajcie to miejsce szerokim łukiem!
     
    Pociągniemy temat pizzy... Przeciwieństem jest lokal znany z programu Kuchenne Rewolucje "U Zosi". Składniki pizzy najwyższej jakości. Ciasto takie jak powinno być. Smacznie, a rachunek ten sam. Dlatego warto tam zawitać!
     
    Na skrzyżowaniu Główna/Skotnicka znajduje się pizzeria Toscania. Taniej niż w poprzednich, składniki nie zbyt wysokiej jakości, ale pizza była zjadliwa, w przeciwieństwie do pierwszego lokalu.
     
    Bardzo dobra pizza jest w małej pizzeri firmowanej przez firmę Jacak (znajduje się przy cukierni Jacak i lodziarni też tej firmy). Bardzo dobra pizza. Dziwne ciasto, jakby z jakąś panierką, ale naprawdę super. Bardzo dobry stosunek jakość/cena. Polecam. Rewelacyjny sos czosnkowy. Delikatny... Czyli taki jak powinien być.
     
    Moim zdaniem należy także unikać lokalu tuż przy przystani flisackiej, tam gdzie goszczono Małysza, Michalczewskiego i wszystkich świętych. Lokal zamyka się o 19, kiedy ludzie jeszcze są. Byłem tam o tej godzinie na piwie. Nagle - mimo było jeszcze kilku klientów kelnerki zaczęły sprątać stoły i zabierać zestawy z przyprawami ludziom sprzed nosa... Jednak z klientek na moich oczach po zapytaniu, czy już zamykają, dostała odpowiedź: "Tak, my już na dzisiaj mamy dosyć!". Mimo, że to nie było do mnie, poczułem się wtedy jakbym był u Wojnara na weselu, kiedy wszedł pijany na secnę i powiedział (cytuję) "Wypierdalać! Koniec wesela wszyscy won!". Poczułem się dziwnie. Dopiłem szybko piwo i sobie poszedłem - to było pierwszego dnia. Ani razu tam potem nie byłem i w przyszłości nie mam zamiaru.
     
    Idziemy dalej. Bardzo dobrze, aczkolwiek drogo można zjeść w karczmie "U Madejów". Danie sumarycznie 30 PLN, ale naprawdę nie mogłem wstać o własnych siłach, jak się weźmie do dania bar sałatkowy. Kotlet nadziewany bryndzą i cebulą waży ponad 200g...
     
    Bardzo fajnie jest w barze "Pieniny" tuż nad przystanią flisacką, mimo że w karcie jest "kebap" (a nie kebab). Dobre zapiekanki, polcam placki pienińskie. Popularnością cieszył się pstrąg.
     
    Polecam także restaurację pod kolejką, gdzie podają rewelacyjny barani stek. Baranina jest droga, ale naprawdę warto spróbować czegoś innego niż świnka serwowana w każdej restauracji.
     
    W ogólności niewiele jest miejs, gdzie można zjeść dużo i tanio. Tam gdzie jest tanio, zwykle porcje są małe. Można dostać danie za 15-20 PLN, ale co to jest 100g kotleta i 100g frytek dla kogoś, kto pół dnia chodził po górach. Nawet moja kobieta, której dużo do sytości nie potrzeba, narzekała, że się nienajada. Należy się nastawić raczej na koszty rzędu 25-35 PLN/posiłek jeżeli to ma być dobra obiadokolacja...
     
    Pijemy oczywiście piwo, nie śliwowicę... Króluje Tyskie i Żywiec. Z nalewaka smakują nieco lepiej niż z butelki. Trudno jest znaleźć coś innego. Dlatego też polecam spacer na Słowację do Lesnicy (4,5 km) i zamówienie dowolnego piwa i gwarantuję, że będzie lepsze niż po stronie polskiej. Wszystko w cenie 1,20-1,40 Eurozłotego/szklankę. (Eurozłotówka - Słowacy akceptują także nasze PLN'y przelicznik 4,40-4,50 PLN/euro). Polecam Saris. Kozel nieco gorszy, ale lepsze niż to co dają u nas. Dla wytrwałych - wycieczka do Czerwonego Klasztoru, gdzie za 5 PLN można napić się Sarisa w kameralnej Karczmie, a w pobliskim sklepie można kupić butelkowane za 3,80 PLN.
     
    Gdzie iść?
     
    Iść, a nie jechać. Pierwszy raz wybrałem się w góry, żeby je zdobywać, a nie tylko oglądać, więc rower sobie darowałem. Teren nierozpoznany, więc tym bardziej...
     
    Szafranówka
     
    Ścieżka:
    GPSies.com Track 2012-07-31-01 GPS - hiking - - 34-460 Szczawnica, Powiat Nowotarski, Malopolskie
     
    Dobra na początek. Na Szafranówkę idzie się przez Palenicę, żółtym Szlakiem ze Szczawnicy. Podejście jest dość strome i mało ciekawe, bo w lesie. Jednak po wejściu widoki są nieco lepsze. Z Szafranówki zejść można żółtym szlakiem na Słowację (do Lesnicy), albo niebieskim szlakiem w kierunku schroniska Orlica. Zejście z samego szczytu jest dość trudne, dlatego warto skorzystać z obejścia przez przełęcz pomiędzy Palenicą a Szafranówką. Jednak nie polecam tej drogi po deszczu. Jest sporo błota i miejscami jest nieciekawie.
     

    http://youtu.be/pNOOqrN8NEs

    Biała Woda
     
    Ścieżka:
    GPSies.com Track 2012-08-01-01 GPS - hiking - - 34-460 Szczawnica, Powiat Nowotarski, Malopolskie
     
    Trzeba dojechać do Jaworek busikiem. 4 PLN w jedną stronę. Można zabrać lekkie obuwie typu klapki, bo jest płasko. Sporo ludzi pojawia się tam, żeby "pluskać" się w strumieniu. Niby rezerwat, a jeżdżą ciężarówki z drewnem. Jest kilka ładnych miejsc.
     

    http://youtu.be/oNqup8yQGXE

     
    Czerwony Klasztor
     
    Ścieżka:
    GPSies.com Track 2012-08-03-01 GPS - hiking - - 34-460 Szczawnica, Powiat Nowotarski, Malopolskie
     
    Praktycznie wszyscy wybierają rower, bo trasa w obie strony to około 25 km od centrum Szczawnicy. Jednak nie ma co się przerażać. Idzie się bardzo dobrze. Trzeba uważać na "zrowerowanych", bo na trasie jest bardzo dużo ludzi nie grzeszących zdolnościami powożenia rowerem. W Czerwonym Klasztorze można zobaczyć muzeum, 3 euro/osobę. Szkoda tylko że przewodnicy słowaccy, ale dostaje się polską mini-książeczkę. W przyklasztornej karczmie można się napić rewelacyjnego piwa. Płacić można złotówkami.
     
    Bereśnik
     
    Ścieżka:
    GPSies.com Track 2012-08-04-01 GPS - hiking - - 34-460 Szczawnica, Powiat Nowotarski, Malopolskie
     
    Bereśnik przez Bryjarkę. Podejście jest bardzo proste. Ładne widoki z samej Bryjarki, ale ze szlaku pomiędzy górami lepsze. Pod Bereśnikiem jest schronisko. Można się tam zatrzymać. Zejście szlakiem czerwono-białym, nieciekawe, gdy popadało. Dodatkowo, gdy byłem wywozili z lasu jakieś drzewo, więc droga była przeorana...
     
    Uwaga. Film w komentarzu.
     
    Lesnica
     
    Ścieżka:
    GPSies.com Track 2012-08-05-01 GPS - hiking - - 34-460 Szczawnica, Powiat Nowotarski, Malopolskie
     
    Najbliższa miejscowość na Słowacji. Poza "Chatą Pieniny" (rzeźbami i dobrym piwem), która ma status schroniska, nie ma nic ciekawego. "Chata Pieniny" to cel podróży słowackiego spływu Dunajcem, gdyż stamtąd odchodzą busiki zabierające turystów.
     
    Wąwóz Homole
     
    Ścieżka:
    GPSies.com Track 2012-08-06-01 GPS - hiking - - 34-460 Szczawnica, Powiat Nowotarski, Malopolskie
     
    Jedno z piękniejszych miejsc w Pieninach Małych. Trzeba tylko uważać na szlaku. Skały są wyślizgane przez turystów (czy też wodę) jak posadzka w starym kościele. Nawet gdy jest sucho można łatwo się poślizgnąć. Po wyjściu z Wąwozu Homole, można kierować się na Wysoką (1050 m npm). Nawet jeżeli nie starczy sił, można zostać na równince, skąd też rozpościerają się ładne widoki.
     
    Uwaga. Film w komentarzu.
     
    Spływ
     
    Ścieżka:
    GPSies.com Track 2012-08-07-01 GPS - hiking - - 34-443 Czorsztyn, Sromowce Wyzne, Powiat Nowotarski, Malopolskie
     
    Chyba obowiązkowy punkt dla każdego. Nie była to dla mnie jakaś nowość, bo drogę spływu przeszedłem wcześniej do Czerwonego Klasztoru. Polecam odwrócić tą kolejność, wtedy dech będzie zapierać bardziej... Bilet na spływ jest dość drogi, po ponad 40 PLN, ale warto, bo trwa on około 2,5h. Przy okazji spływu można zaliczyć Trzy Korony. Mi się to nie udało, gdyż nie byłem przygotowany.
     
    Durbaszka
     
    Ścieżka:
    GPSies.com Track 2012-08-08-01 GPS - hiking - - 34-460 Szczawnica, Powiat Nowotarski, Malopolskie
     
    Wisienka na torcie. Najlepsze zostawiam na koniec. Niebieski szlak z Szafranówki do Wysokiej jest chyba najpiękniejszym szlakiem Małych Pienin. Polecam wybrać się w dzień, kiedy powietrze jest przejrzyste. Widać wtedy ścieg w Tatrach! Najbardziej zapierające dech w piersiach są właśnie widoki z okolic Durbaszki.
     
    Zbiór fotek...
     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     

     



  10. mklos1
    Zacznę najpierw od czegoś niebywałego, czego byłem dzisiaj świadkiem. Jak na załączonym obrazku widać, ukradli krany! Na co to komu? Kradzież, której na celu jest głównie wandalizm powinna być karana podwójnie!
     



     

    http://youtu.be/AOzEoSXqZ6g

     
    Kolejny temat pod tytułem "Burak na drodze". Tym razem jednak burak na parkingu. Dzisiaj jest jeszcze normalnie. Zawsze stoją 2-3 samochody mimo że jest zakaz. Czasami chodnik jest zastawiony od barierki aż do końca chodnika.
     



     
    Zielonki Parcela. Jakieś runy. Nie wiadomo co to jest, czym było, lub czym miało być. Wygląda na jakieś "włościa".
     



  11. mklos1
    Dzisiaj trochę dalej i inaczej niż to było do tej pory.
     



     
    Najpierw do Izabelina, tam na niebieski szlak. Nieoczekiwanie, gdzieś w lesie można natrafić na coś takiego.
     



     
    Z Izabelina przez las do Lipkowa. Tam znalazłem "ruiny" czegoś, co kiedyś było jakąś budowlą. Chyba jest wciąż używane.
     



     
    Lipków --> Truskaw Mały. Wciąż niebieski szlak - tragedia. Sam piasek i to głęboki piasek. Po szlaku jazda jest bardzo trudna.
     



     
    Na szczęście kilka metrów obok jest ubita ścieżka biegnąca wzdłuż szlaku. Polecam.
     



     
    W Truskawie Małym odpoczynek. Zastanawiałem się czy nie jechać dalej...
     



     
    Pomnik ku czci żołnierzy w Truskawiu. W okolicy jest ich sporo.
     



     



     
    Jedna z figurek przystrojona pstrokato.
     



     
    Kolejny pomnik. Tym razem na czarnym szlaku.
     



     
    Rozstaj dróg...
     



     
    Chwila na odpoczynek i wodę. Potem żółty szlak.
     



     
    Kto pamięta tą sprawę? http://www.wprost.pl/ar/135361/Warszawa-pijana-drozniczka-urzadzila-sobie-zabawe/
    Z dokładnością do tego, że na ulicy Kasprowicza nie ma żadnego przejazdu kolejowego. Najbliższy jest na ulicy Wółczyńskiej, 2 km dalej...
     



     



  12. mklos1
    Coś, co widziałem po raz pierwszy w życiu. Laweta tramwajowa...



     



     
    W ogólności lubię taką burzowo-deszczową pogodę. Nawet temperatura jakoś bardzo nie przeszkadza. Widoki przednie. Heh! Kiedyś chorowałem na obiektyw Sigma 10-20. Teraz robię zdjęcia badziewiem. Staczam się fotograficznie...
     



     



  13. mklos1
    Nadgodziny w pracy... Ale nie ma tego złego, bo przynajmniej widok się trafił. Niestety XP30 nie jest w stanie oddać piękna wieczornych chmur (nawet po obróbce).
     



     



     



     

    http://youtu.be/KEld_9TOc98

     
    No i dwie fotki z niedzieli...
     



     



  14. mklos1
    Dzisiaj wróciłem po raz drugi na czarny szlak...
     



     
    W forcie Radiowo można znaleźć stare umocnienia. Szkoda, ze fort trafił w prywatne ręce. Byłem tam tylko raz. Następnego roku pocałowałem już bramę...
     



     
    To mi się chyba nigdy nie znudzi...
     



     
    Czarny szlak to jeden z najdłuższych szlaków dostępnych dla przeciętnego zjadacza rowerów. Jest to kilkanaście km - w zależności od wersji. Na początku jest łatwy, można go pokonać zwykłym rowerem. Potem dopiero zaczyna robić się "ciekawie" (za Sierakowem), bo na szlaku pojawia się piasek. Przyjemne dla bosych stóp, dla roweru trochę mniej. Jednak ku mojemu zdziwieniu ludzie jeżdżą zwykłymi rowerami. To tak w kontekście, że miejski sobie nie poradzi...
     



     
    Twórczość...
     



     
    Jezioro? Staw? Mokradło?
     



     
    Mostek, który jest częścią szlaku. Muszę przyjechać tu zimą.
     



     
    Sieraków. Koniec miejscowości. Zastanawiam się dla kogo ten znak, skoro droga też się kończy.
     



     
    Pomnik ku czci żołnierzy AK.
     



     
    Temperatura przyjemna jak na ostatnie upały. Brak słońca. Chłodniej. Trochę gorzej z punktu widzenia zdjęć. Wysokie ISO, szumy. Z resztą o czym my mówimy. XP30 to nie jest aparat...
     
    Wideo z dzisiejszego wypadu. W Kampinosie upolowałem motocyklistę crossowego. Chyba nie bardzo spodobało mu się, że ktoś go filmuje. W sumie jeździ nie do końca legalnie. Do parku narodowego nie można wjeżdżać motorem czy quadem. Ciekawe czy ta linia wysokiego napięcia jest jeszcze w granicy parku, czy poza nim.
     

    http://youtu.be/ouUJ3S-ZsT4

    Żeby nie było... Rower też rozjeżdża park narodowy. Ale jakby nie patrzeć trochę ciszej i mniej brutalnie...
  15. mklos1
    Nadeszła fala upałów, zatem musiałem się przestawić z jazdy rowerem trekingowym na jazdę "górską". Dlaczego? Przejechanie 50 km (bo takie trasy zwykle robię jednorazowo) w 30 stopniowym upale to jest bardzo zły pomysł. Baa... 30 stopni to ma być w cieniu. W słońcu jest zwykle od 5 do 10 stopni więcej. Taktykę opracowałem rok temu. Jak robi się gorąco, jadę rano do lasu, żeby przed 11 być już z powrotem. Zatem pojechałem. Nie daleko. Chomicówka, Boernerowo, Kwirynów-Janów. Nie ma tam nic szczególnego. Głównie zwykłe leśne ścieżki (chociaż w zeszłym roku nadziałbym się tak, że teraz bym tego wpisu nie napisał). Ogólnie las bardzo lubiany przez ludzi. Rowerzyści, biegacze, nordic-walking, no i zwykli spacerowicze.
     



     
    Cała podróż zaczęła się od Chomiczówki. Nie wiem czemu, nie lubię tamtego lasu. Klimat w nim jest jakiś dziwny. Poza tym co to za las... Parę ścieżek na krzyż. No i oczywiście znienawidzona ulica Księżycowa. Wydaje mi się, że kiedyś była bardziej zarośnięta.
     



     
    Tam się chwilę pokręciłem i pojechałem na Boernerowo, koło Góry Śmieciówy. Mimo nieciekawego sąsiedztwa jest tam bardzo fajnie. Relatywnie dużo ścieżek jak na taki mały obszar. Niestety humor i klimat popsuły mi pozostałości po piątkowych libacjach... W lesie jest wiele miejsc, gdzie można rozpalić ognisko, usiąść i coś zjeść. Co to oznacza w mieście? Dobre miejsce do picia! Dobrze. Niech sobie piją. Przecież alkohol jest dla ludzi. Problem w tym, że nikt nie kwapi się, aby potem śmieci zabrać ze sobą. Oto kilka zdjęć zrobionych w ciągu kilku minut.
     



     



     



     



     



     



     



     
    Urządzenia do grilowania są tak tanie, że można traktować je jako sprzęt jednorazowego użytku. No bo co to za strata, gdy bilet na popijawę kosztuje 15 PLN i jeszcze koszt rozkłada się na kilka osób... Butelki... Szklane, plastikowe. Mnie w szkole zawsze uczono, że nie można w lesie zostawiać butelek, bo mogą spowodować pożar... Widać szkoła się zmienia... Papierosy, wódka, musztarda, pudełka po napojach, paczki po chipsach.
    Niestety tak to jest, gdy narodowym sportem Polaków jest wystawianie śmieci za drzwi. Aby tylko od siebie, aby tylko za próg. Ważne że nie mam ich w mieszkaniu - a co dalej. Nie mój problem. Nie wierzycie? Wystarczy przejść się po blokach. (Możemy zrobić zawody, kto pierwszy znajdzie worek ze śmieciami wystawiony przed drzwi dostaje piwo.) Wystarczy przejechać się do podwarszawskiego lasu i zobaczyć ile śmieci można tam znaleźć. Dlaczego? No bo wywóz śmieci kosztuje. Zawsze to jest parę groszy do przodu. Robimy kupę pod siebie i cieszymy się z tego jak dzieci, które nie potrafią wymówić słowa "kupa". Ta krótkowzroczność pewnego dnia odbije się czkawką. Może nie nam, ale naszym wnukom z pewnością.
     
    Żeby nie było tyle narzekania w obiektyw mojego aparatu dostały się dwa kosy walczące ze sobą. I to jest piękna rzecz, gdy widzi się przyrodę...
     

    http://youtu.be/zI0lqfE6U-s

     
    Kos to taki czarny ptaszek z żółtym lub pomarańczowym dziubkiem (zdjęcie z wiki).
     
     



     
     
    Las koło Fortu Babice jest największy. Tam można znaleźć zarówno łatwe ścieżki, gdzie ludzie jeżdżą rowerami miejskimi, jak i trudne, gdzie potrzebny jest rower górski. Wjazd do właściwej części lasu oddzielają tory kolejowe. Pociągi jeżdżą rzadko, ale jak już jedzie, to z pewnością się nie zatrzyma, bo to są zwykle składy towarowe, po kilkanaście wagonów. Ktoś poszedł po rozum do głowy i wyciął krzaki zasłaniające widoczność.
     



     
    No a to mój rumak. Przebieg nieco ponad 900 km, bo nie będę ukrywał, że jeżdżę nim rzadko. Kross Level A4. Do takiej jazdy jaką uprawiam ja i przeciętny Kowalski jest wystarczający. Nie potrzeba błyszczącego XTR'a. U mnie na osiedlu jest koleś po 40-tce. W zeszłym roku sprawił sobie taki pojazd. Za każdym razem kiedy wyjeżdża w teren, jedzie czysty i wraca czysty...
     



     
    Tarcze Shimano M445 radzą sobie zawsze i wszędzie. Jak dotąd nie miałem problemów. Żywiczne okładziny wciąż trzymają, mimo że według opinii, które czytałem na forum miały się zużyć po 200 km. Oczywiście wyobrażam sobie sytuację, w której można takie klocki zużyć w ciągu jednego maratonu, ale to chyba nie ta klasa osiągów, sprzętu i człowieka, by dywagować na takie tematy.
     



     
    Jedyne co w tym rowerze podległo wyraźnemu zużyciu to łańcuch. Jeżdżę na dwóch łańcuchach Shimano HG-53 (9-rzędów). Pomijając fakt, że oba z nich toczy rdza (ze względu na to, że mało używane i rower garażowany na balkonie), to jeden z nich wygląda jakby ktoś go obił młotkiem. Jestem trochę zdegustowany tym faktem. Podejrzewam, że to z powodu kiepskiej linii łańcucha, której czasami się dopuszczam.
  16. mklos1
    Dzisiaj znów co nie co na temat lusterek. Pojechałem w trasę za miasto. Sprawdzają się bardzo dobrze.
     



     
    W drodze powrotnej zauważyłem jeszcze jedną rzecz. Kierowcy jakby omijali mnie szerszym łukiem. Ciekawe czy to przez poszerzoną kierownicę?
     



     
    Skoro jesteśmy przy gadżetach to dotarły do mnie ciuszki forumowe. To nie są moje pierwsze ciuchy rowerowe, więc mam porównanie do innej tanizny. Prezentują się następująco...
     



     



     
    Do tej pory jeździłem w chińskich podróbkach team'owych ciuchów (Discovery, Saxo Bank, CSC) oraz mam kilka elementów polskiej firmy Stanteks. Muszę przyznać, że jeżeli chodzi o jakość materiału, to chińskie podróbki wypadają lepiej. Szczególnie tyczy się to koszulki. Spodnie są nieco lepsze niż koszulka. Wkładka (tzw. pampers) jest inna niż w chińszczyźnie. Cieńsza i trochę inaczej skonstruowana. Do siodełek typu "comfort sport" (WTB Pure V) nadaje się bardzo dobrze. Chińszczyzna ma dużo grubszą wkładkę, która niekoniecznie musi być wygodna na dłuższych dystansach. Zobaczymy jak będzie w tym przypadku. Ogólnie jeździ się w nich dobrze. Z chińskich doświadczeń wziąłem rozmiar XXL dla koszulki oraz XXXL dla spodni. Rozmiarówki są bardzo zbliżone. Mam wrażenie, że chiński XXL jest nieco mniejszy niż polski. Zestaw jest dobry jak na gabaryty 100kg i 180 cm wzrostu.
    Ale przecież nie jakości oczekiwałem. Polski producent, mała seria, "kastomowy" nadruk nick'a na praktycznie każdym ciuchu. Bardzo dobra cena i bardzo dobra jakość jak za tą cenę. Niby nie uważam się za gadżeciarza, ale chyba trochę nim jestem.
     
    Teraz trochę fotek z dzisiejszej wycieczki. Lipków, park. Stoi sobie od jakiegoś czasu stary traktor.
     



     
    Truskaw. Zaczyna się chmurzyć. Jakby chciało padać, ale na szczęście nic nie spadło z nieba.
     



     
    Trochę tematu z zeszłego tygodnia. Sacrum & profanum. Figurka przydrożna w Truskawiu.
     



     
    Dzwonnica kościoła w Hornówku.
     



     



     
    Droga do Sierakowa. Bardzo piękna ulica. Dziwi mnie tylko fakt, że wzdłuż nie jest sporo latarni.
     



     
    Izabelin. Droga, która do której potrzebujesz roweru górskiego. I to takiego za kilka tyś PLN. Powinni postawić zakaz dla rowerów bez karbonowych ram. To taki prztyczek w nos dla tych, którzy twierdzą, że na wycieczkę za miasto nie można pojechać miejskim rowerem.
     



     
    Cmentarz wojskowy.
     



  17. mklos1
    Od pewnego czasu dojeżdżam do pracy rowerem i obserwuję bardzo niepokojące zjawisko, które występuje wśród rowerzystów. Wszyscy narzekają jak to kierowcy nie mają kultury, jak to na siebie trąbią, jak to się wciskają, przepychają itp. A co się dzieje na ścieżce? To samo. W godzinach szczytu rowerowego ruchu rowerzyści (a przynajmniej zauważalna ilość) zachowuje się dokładnie tak samo jak kierowcy na ulicy. Przepychanki przy światłach. Jazda pod prąd ścieżką. Wymuszanie pierwszeństwa itp. Kultura dosłownie jak na jezdni.
     
    A wracając do jazdy pod prąd... Na dość długim odcinku wzdłuż Alei Jerozolimskich ścieżka jest jednokierunkowa. Pokazują to znaki poziome i pionowe. Jednak bardzo wiele osób, albo nie jest świadomych, że ta ścieżka jest jednokierunkowa, albo z premedytacją to ignoruje. W ogólności problemu nie ma, bo ścieżka jest na tyle szeroka, że bez problemu dwa rowery się miną, nawet duże. Problem jest na wiadukcie nad WKD. Po jednej stronie serpentyna jest na tyle kręta, że "złamać" się dużym rowerem (treking, holender) w zakręt i wyminąć inny rower to rzecz praktycznie niewykonalna.
     



     
    Nie wygląda na to, aby ten znak dotyczył samochodów...
     



     
    Gdyby jeszcze tego było mało, po drugiej stronie ulicy, gdzie jest ścieżka w przeciwnym kierunku i biurowce, zmorą na ścieżce są piesi, którym nie chce się zejść z wiaduktu po schodach, tylko schodzą sobie ścieżką. Generalnie nie lubię tego robić, ale dzwonię na każdego pieszego, który przechodzi tamtędy, nawet jeżeli nie stwarza on bezpośredniego zagrożenia. Morał z dzisiejszej opowiastki jest taki: "Wymagasz przestrzegania przepisów, przestrzegaj ich sam!".
     
    Jeżeli już jesteśmy przy bezpieczeństwie. Pamiętam czasy, gdy posiadanie lusterka w rowerze było hańbą i powodem do wstydu. Jednak ostatnio miałem kilka sytuacji, które spowodowały, że krew w żyłach popłynęła mi szybciej. Wszystko głównie z tego powodu, że nie wiedziałem, iż z tyłu mam za sobą samochód. Mówicie, że samochód słychać? Wcale nie koniecznie. Poza tym nie widać jakie są zamiary kierowcy i nie widać jak blisko jest. Dlatego też nabyłem kolejny gadżet związany z bezpieczeństwem, a mianowicie lusterka. W pierwszej kolejności wybór padł na Zefal Dooback. Miałem jednak poważne perypetie z ich zamówieniem (trafiłem na nieuczciwego sprzedawcę - sprzedawał towar, którego nie miał). Po dwóch tygodniach oczekiwania, zmiękłem i zamówiłem CatEye MB-500G. Finał sprawy jest taki, że po 3 tygodniach mam jedne i drugie.
     
    Na chwilę obecną zdecydowałem się założyć lusterka Zefal'a. Na rowerze prezentują się jak widać.
     



     



     
    Jestem już po pierwszej jeździe. Kąt widzenia 90 stopni, to trochę mało, ale cóż. Same lusterka też nie są duże. Na ścieżce rowerowej sprawdzają się przeciętnie (ze względu na to, że ścieżki są wąskie), ale na ulicy jest już dużo lepiej. Lusterka są składane, więc jak w coś się przywali kierownicą, to jest szansa, że lusterko się złoży, zamiast odpaść. Ewidentnym mankamentem jest to, że poszerzają rower. Trzeba mieć na uwadze, że gdy się ma oba lusterka (prawe i lewe) czasami nożna się nie zmieścić tam, gdzie do tej pory można było się wcisnąć. Powierzchnia szkła też nie jest najwyższej jakości... Posrebrzany plastik raczej.
     
    Kocie Oczy są dużo lepszej jakości. Są nieco większe no i są ze szkła (chyba). Przynajmniej na to wygląda. Na razie jednak pojeżdżę z Zefalami. Ewentualnie będę miał jedne z nich do sprzedaży (lub instalacji do roweru małżonki).
     
    A na koniec zdjęcie z przedwczoraj. Świat zza krat - można by tak powiedzieć.



  18. mklos1
    Dzisiaj niedziela. Ludzie idą do kościoła, potem zasiadają do rosołu i schabowego, a ja wsiadam na rower i objeżdżam okoliczne wsie. Dzisiaj trasa standardowa, czyli Warszawa-->Stare Babice-->Lipków-->Wojcieszyn-->Mariew-->Zaborów-->Umiastów-->Warszawa. Po wczorajszych 80 km dzisiaj jest mniej, bo zwykle to kółko wychodzi około 50 km.
     



     
    Nie jestem osobą wierzącą i praktykującą, mimo iż przyjąłem wszystkie sakramenty jako dziecko. Jak to zwykle bywa w Polsce, jeżeli ktoś jest niewierzący, z automatu traktowany jest jako przeciwnik kościoła katolickiego. Wiele osób ateizm utożsamiany jest z antyklerykalizmem, a to są dwie różne rzeczy. Do czego chcę nawiązać... Jak jeżdżę przez wsie, czymś obowiązkowym, co praktycznie znajduje się w każdej wsi jest tzw. figurka (moja babcia tak mówiła). Z punktu widzenia Europy wydaje mi się, że jesteśmy ewenementem. Bardzo mi się to podoba, bo bardzo wiele tych figurek jest zadbanych, przystrojonych, świeże kwiaty itp. Powinno się takie tradycje pielęgnować. Niektóre z nich można by uznać za zabytkowe.
     

    Koczargi Stare


     



     



     

    Wojcieszyn


     



     

    Mariew


     



     

    Zaborów


     



     

    Gdzieś pomiędzy Zaborowem a Paliszkowem


     



     
    Na wsi są jeszcze ludzie, którzy hołdują tradycji. Ale to niestety się zmienia. I to mnie trochę smuci...
    Są też bardzo ładne kościoły. Oto przykłady, które spotykam po drodze...
     

    Stare Babice


     



     

    Lipków



    (chyba zamknięty, w remoncie?)


     



     

    W parku, obok kościoła jest jeszcze taki jakiś budynek. Co to jest? Nie mam pojęcia. Może ktoś wie?


     



     

    Zaborów


     



     
    Skoro było sacrum, teraz musi być profanum. Do Starych Babic bardzo fajnie jedzie się przez Groty. Z Bemowa prowadzi tam ścieżka, która w dni ciepłe jest ukochana przez pieszych, biegaczy itp jednostki, które nie powinny z niej korzystać. Dzisiaj wyjątkowo pusta - ale trzeba tam naprawdę uważać.
     



     



     
    Wojcieszyn. Już od dłuższego czasu trwa remont drogi i jakieś prace ziemne. Nikt nie kwapi się do ich zakończenia. Zaczyna być to trochę irytujące.
     



     
    Droga na Mariew (w przeciwnym kierunku). Moje ulubione stare suche drzewo. Zatrzymałem się na chwilę żeby zrobić fotkę... Czuję pod stopą coś miękko... Mrowisko
     



     
    Kilka tygodni temu zastanawiałem się co to jest... A to jest marchewkowe pole... Pole rośnie wokół nas...
     



     
    No i tradycyjnie odciski Tym razem nic ciekawego nie udało się zrobić. Po wczorajszych opadach zostało jeszcze trochę niewyschniętych kałuż i błota.
     



     
    Maseczka na stopę. W salonach piękności za okład z błota się płaci... Pytanie po co, skoro leży ono na ulicy... (oczywiście to żart). Nikt nie smarowałby sobie takim błotem twarzy. Chociaż niektórzy rowerzyści lubią dostać po twarzy błotem...
     



     
    Najfajniej wychodzą mokre odciski na asfalcie. Tym razem jednak się nie udało.
     



     



     
    Dzisiaj byłem w Lidlu i upolowałem taki batonik.
     



     
    Smaczny. Trochę zajeżdża alkoholem. Nie wiem co to jest, ale na przejażdżkę bardzo ciekawy*.
     
    * Przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki dołączonej do opakowania bądź skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą gdyż każdy lek niewłaściwie stosowany zagraża twojemu życiu lub zdrowiu. Batonik nie jest przeznaczony dla profesjonalistów - chyba że komuś podpasuje...
  19. mklos1
    Czasami mam tak, że potrafię kilka razy przejechać tą samą trasę. I w sumie jakoś mi się to nie nudzi. Świat się przesuwa przed oczami - wystarczy żeby się odprężyć. Bardzo lubię widok z mostu Grota-Roweckiego z biegiem Wisły. Szczególnie polecam ten widok, gdy jest ciepły, słoneczny dzień. Trochę tylko ciasno na chodniku.
     



     
    Niebo wtedy bardzo ładnie odbija się w wodzie. Woda w Wiśle co prawda zielona... No i nie do końca ładnie wygląda jak bliżej się przyjrzeć. Co jakiś czas coś ciekawego przepłynie... Nie pachnie też ładnie, ale na szczęście na tej wysokości zapachu już nie czuć.
     



     
    Zwykle jadę koło EC Żerań.
     



     



     



     



     



     
    Jakoś tak się kręciłem, kręciłem i w kontekście bardzo czystej rzeki, dotarłem do nowej oczyszczalni ścieków Czajka. Nie radzę przejeżdżać od strony od zawietrznej, bo poprostu pachnie regularnym szambem. Oczyszczalnia znajduje się w miejskim lesie. Obok niej ludzie mają regularne działki wypoczynkowe. Współczuję. Oczyszczalnia wygląda jednak imponującą. Parę ładnych hektarów i parę ładnych złotówek na to poszło... Oto kilka fotek.
     



     



     



     
    A w drodze powrotnej znów znalazłem skradzione wieko od studzienki. Nie daj Boże wpaść w nie kołem... W ogóle nie oznaczone! Pewnie oznaczą dopiero jak ktoś wpadnie do kanału i wypłynie w Czajce...
     



     
    Wracamy do domu. Fotka "w biegu"...
     



     
    Skoro blog nazywa się footprints, to trzeba jakiś foot print zrobić. Akurat trafił się asfalt o konsystencji gęstego błota. Odcisk zostawiłem koło schodów na Moście Grota. Ciekawe ile czasu przetrzyma.
     



     



     
    A to już fotka z wiaduktu nad Wisłostradą w pobliżu Mostu Północnego. Ciekawie kiedy tam oddadzą ścieżkę rowerową... Mówili coś o czerwcu...
     



     



  20. mklos1
    Jako, że sporo z nas korzysta z ogniw li-ion, postanowiłem zrobić antyreklamę pewnej ładowarce. Panie i Panowie, oto moja zmora: Ultrafire WF-188.
     



     
    Rzeczona ładowarka kosztuje na popularnym portalu aukcyjnym ~70 PLN. Nie jest warta ani jeden złotówki, którą trzeba za nią zapłacić. Obrywa się jej za 3 rzeczy:
    1) Nie doładowuje ogniw! Finalne napięcie na ogniwie wynosi 3,9V. Powinno być około 4,2V. Zmniejszenie prądu ładowania nic nie pomaga.
    2) Ogniwa słabo siedzą w uchwytach. Sprężyny od naciągu często się blokują, co powoduje problem z kontaktem elektrycznym.
    3) Czasami ładowarka nagle stwierdza, że ogniwo jest już naładowane, mimo że nie jest. Zdarza się to zwykle po okresie 30 minut od rozpoczęcia ładowania.
    Ze względu na punkt 2) i 3) trudno stwierdzić, czy problemem jest to, że obsunęło się ogniwo, czy ładowarce poprostu coś odbiło.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...