-
Liczba zawartości
8 379 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
8
Typ zawartości
Profile
Forum
Galeria
Blogi
Kalendarz
Collections
Zawartość dodana przez mklos1
-
Zauważyłem, że najlepsze wycieczki to te nieplanowane. Dzisiaj, co prawda blisko, bo na Tarchomin, ale nigdy tam nie jeździłem. Byłem raz, ale przelotem i to dobrych 5-6 lat temu. Z Bemowa najlepiej dojechać na Tarchomin przez Most Marii Skłodowskiej-Curie, ale ścieżka rowerowa wciąż jest nieczynna (ale o tym potem). Pojechałem przez Młociny, przy moście MSC, tamtędy, gdzie ścieżka jest już otwarta. Wokół mostu robota wre. Ale jakoś nie za bardzo. Impet robót nieco przysiadł. Ot przykład. Urwana ścieżka czy chodnik. Nie wiem co to jest, ale w takim stanie jest już kilka miesięcy, a w okolicy nic się nie rusza. Potem wzdłuż Wisły do Mostu Grota-Roweckiego. Tam jeszcze da się przejechać we w miarę komfortowy i bezpieczny sposób. Po drodze mijamy teren prywatny na rzecze. Na moście asfalt sprzed kilkudziesięciu lat rozpływa się już w temperaturze 25 stopni. Czułem się, jakbym brodził w błocie. Na szczęście nie przykleja się do nóg. Z mostu prosto na Tarchomin. Tak po prostu przed siebie, gdzie ścieżka czy droga poniesie. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony tym osiedlem. Co prawda daleko od centrum i poranne wydostanie się z niego graniczy z cudem, ale jednak jest przyjemnie. Cisza, spokój. Moim celem była Kępa Tarchomińska, czyli ścieżka wzdłuż Wisły. Droga solidnie ubita, równa. Po drodze trafiłem natrafiłem na rozpadające się drzewo. A także domek zabity dechami... Wyschniętą rzekę... Nagle gdzieś w "głuszy" wyjeżdża się na piaskową autostradę. Czas godzi. Trzeba wracać. Powrót górą wału. Ścieżka wąska, ale równa. Kolejny prztyczek w nos dla orędowników MTB w mieście. Trekingowym rowerem po takiej ścieżce bez problemu leci się 20-25 km/h. Mijamy rezerwat Ławice Kiełpińskie. Skoro to jest rezerwat, to nie staramy się go rozjeżdżać rowerem. Coś, co nie zdarza się na dużym miejskim osiedlu. Krzyż, który zapewne stoi tutaj od czasów, kiedy Tarchomin był jeszcze podwarszawską wsią. Teraz wracamy do tematu Mostu Marii Skłodowskiej-Curie. Jak wiadomo ścieżki tam nie ma. Są dwa sposoby na pokonanie go. Zaznaczam, że oba nielegalne. Możemy wjechać na ulicę i po prostu przejechać go wraz z samochodami. Zrobiłem to raz. Tuż po jego otwarciu, kiedy mało ludzi o tym wiedziało i ruch w niedzielę przed południem był znikomy. Potem ruszył ruch i stało się zbyt niebezpiecznie, żeby jeździć po ulicy. Dzisiaj most pokonałem ponownie, w sumie przez przypadek. Chcą nie chcąc pojechałem za starszym panem na szosówce, który wdrapał się ścieżką na most. Robotnik polecił nam chodnik. Dostanie się na chodnik oznaczało dla mnie spacer boso przez plac budowy. Średnio bezpieczne, ale żyję - nic mi nie jest. Rower mam szeroki, ze względu na sakwy. Jedzie się bardzo fajnie. Chodnik wystarczająco szeroki. Po drodze można obserwować postęp prac nad linią tramwajową. No i na końcu mostu ZONK! Na chodniku zaczynają wyrastać latarnie. Robi się jeszcze mniej miejsca na przejazd niż na moście Grota. Latarni jest kilka. W ogólności porażka. W pewnym momencie zwątpiłem i zrobiłem coś, za co powinienem smażyć się w rowerowym piekle. Poczekałem, aż nie będzie nic jechać, przełożyłem rower przez bariery energochłonne i pojechałem końcówkę ulicą. Nie polecam ani jednego ani drugiego sposobu. Najlepiej jest nadrobić kawał i pojechać mostem Gdańskim, gdzie jest kulturalna ścieżka...
-
Ciuchy rowerowe widziałem też na: http://www.aliexpress.com/ (również Chinlandia).
-
Po wyglądzie pewnie to samo. Bardzo ciekawe są zestawy po 80$. Co to za sklep? Chinlandia czy gdzieś bliżej? Iza zamawiałaś już tam coś?
-
Jest wiele miejsc: - popularny poral aukcyjny - http://vika-sport.pl/ (tu kupiłem) Ceny są różne. Od 150 do 250 PLN. Podejrzewam, że te droższe są lepszej jakości. Ja mam najtańszą wersję. Do amatorskiej jazdy wystarczające... Mankament? Podczas prania farba puszcza i po kilku praniach szelki szarzeją.
-
Od czasów Tonego Halika nie było lepszych programów podróżniczych niż "Boso przez świat".
-
W japonkach jak najbardziej a często po prostu boso. Boso jest średnio wygodne na długich dystansach, bo mam za wąskie pedały i jest problem z kupieniem w Polsce innych pełnych (np takich). Zakończenie nogawek jest gumowe (z silikonową, lepką tasiemką). Co do trwałości wkładki to się okaże bo nie jest żelowa tylko z takiej pianki a nie żelowa. Mam długie spodnie Stanteks i tam wkładka z czasem się ugniotła i straciła nieco swoje właściwości. W chińszczyźnie się trzyma póki co. Zobaczymy jak będzie tutaj. Na razie jest pozytywnie. Ciekawe czy kolegom będzie się chciało zrobić edycję ciuchów jesienno-zimowych. Mam też wrażenie, że wśród rowerzystów (adv/pro) forum rowerowe jest kojarzone, gdyż koszulka przyciąga uwagę.
-
Dzisiaj znów co nie co na temat lusterek. Pojechałem w trasę za miasto. Sprawdzają się bardzo dobrze. W drodze powrotnej zauważyłem jeszcze jedną rzecz. Kierowcy jakby omijali mnie szerszym łukiem. Ciekawe czy to przez poszerzoną kierownicę? Skoro jesteśmy przy gadżetach to dotarły do mnie ciuszki forumowe. To nie są moje pierwsze ciuchy rowerowe, więc mam porównanie do innej tanizny. Prezentują się następująco... Do tej pory jeździłem w chińskich podróbkach team'owych ciuchów (Discovery, Saxo Bank, CSC) oraz mam kilka elementów polskiej firmy Stanteks. Muszę przyznać, że jeżeli chodzi o jakość materiału, to chińskie podróbki wypadają lepiej. Szczególnie tyczy się to koszulki. Spodnie są nieco lepsze niż koszulka. Wkładka (tzw. pampers) jest inna niż w chińszczyźnie. Cieńsza i trochę inaczej skonstruowana. Do siodełek typu "comfort sport" (WTB Pure V) nadaje się bardzo dobrze. Chińszczyzna ma dużo grubszą wkładkę, która niekoniecznie musi być wygodna na dłuższych dystansach. Zobaczymy jak będzie w tym przypadku. Ogólnie jeździ się w nich dobrze. Z chińskich doświadczeń wziąłem rozmiar XXL dla koszulki oraz XXXL dla spodni. Rozmiarówki są bardzo zbliżone. Mam wrażenie, że chiński XXL jest nieco mniejszy niż polski. Zestaw jest dobry jak na gabaryty 100kg i 180 cm wzrostu. Ale przecież nie jakości oczekiwałem. Polski producent, mała seria, "kastomowy" nadruk nick'a na praktycznie każdym ciuchu. Bardzo dobra cena i bardzo dobra jakość jak za tą cenę. Niby nie uważam się za gadżeciarza, ale chyba trochę nim jestem. Teraz trochę fotek z dzisiejszej wycieczki. Lipków, park. Stoi sobie od jakiegoś czasu stary traktor. Truskaw. Zaczyna się chmurzyć. Jakby chciało padać, ale na szczęście nic nie spadło z nieba. Trochę tematu z zeszłego tygodnia. Sacrum & profanum. Figurka przydrożna w Truskawiu. Dzwonnica kościoła w Hornówku. Droga do Sierakowa. Bardzo piękna ulica. Dziwi mnie tylko fakt, że wzdłuż nie jest sporo latarni. Izabelin. Droga, która do której potrzebujesz roweru górskiego. I to takiego za kilka tyś PLN. Powinni postawić zakaz dla rowerów bez karbonowych ram. To taki prztyczek w nos dla tych, którzy twierdzą, że na wycieczkę za miasto nie można pojechać miejskim rowerem. Cmentarz wojskowy.
-
No cóż. Szkoda, że musiałem się pozbyć możliwości zmiany ułożenia rąk, ale lusterka nie przeszkadzają aż tak bardzo. Co do gleby. Nie wiem. Lusterka teoretycznie mają jakąś tam swobodę ruchu, więc może się złożą zamiast wyłamać. Jednak nie liczyłbym na cud. Jak dostanie strzał z wektorem równoległym do płaszczyzny lustra, to z pewnością się wyłamią. To jest akurat opcja montażu w otworach kierownicy. Zefal ma jeszcze w swojej ofercie: - Z Eye (fajne, bo jak się będzie miał sporo szczęścia, to pałąk znajdzie się w oku swoim lub cudzym) - Spy (do montażu w innych miejscach niż kierownica - dobra opcja na MTB)
-
Od pewnego czasu dojeżdżam do pracy rowerem i obserwuję bardzo niepokojące zjawisko, które występuje wśród rowerzystów. Wszyscy narzekają jak to kierowcy nie mają kultury, jak to na siebie trąbią, jak to się wciskają, przepychają itp. A co się dzieje na ścieżce? To samo. W godzinach szczytu rowerowego ruchu rowerzyści (a przynajmniej zauważalna ilość) zachowuje się dokładnie tak samo jak kierowcy na ulicy. Przepychanki przy światłach. Jazda pod prąd ścieżką. Wymuszanie pierwszeństwa itp. Kultura dosłownie jak na jezdni. A wracając do jazdy pod prąd... Na dość długim odcinku wzdłuż Alei Jerozolimskich ścieżka jest jednokierunkowa. Pokazują to znaki poziome i pionowe. Jednak bardzo wiele osób, albo nie jest świadomych, że ta ścieżka jest jednokierunkowa, albo z premedytacją to ignoruje. W ogólności problemu nie ma, bo ścieżka jest na tyle szeroka, że bez problemu dwa rowery się miną, nawet duże. Problem jest na wiadukcie nad WKD. Po jednej stronie serpentyna jest na tyle kręta, że "złamać" się dużym rowerem (treking, holender) w zakręt i wyminąć inny rower to rzecz praktycznie niewykonalna. Nie wygląda na to, aby ten znak dotyczył samochodów... Gdyby jeszcze tego było mało, po drugiej stronie ulicy, gdzie jest ścieżka w przeciwnym kierunku i biurowce, zmorą na ścieżce są piesi, którym nie chce się zejść z wiaduktu po schodach, tylko schodzą sobie ścieżką. Generalnie nie lubię tego robić, ale dzwonię na każdego pieszego, który przechodzi tamtędy, nawet jeżeli nie stwarza on bezpośredniego zagrożenia. Morał z dzisiejszej opowiastki jest taki: "Wymagasz przestrzegania przepisów, przestrzegaj ich sam!". Jeżeli już jesteśmy przy bezpieczeństwie. Pamiętam czasy, gdy posiadanie lusterka w rowerze było hańbą i powodem do wstydu. Jednak ostatnio miałem kilka sytuacji, które spowodowały, że krew w żyłach popłynęła mi szybciej. Wszystko głównie z tego powodu, że nie wiedziałem, iż z tyłu mam za sobą samochód. Mówicie, że samochód słychać? Wcale nie koniecznie. Poza tym nie widać jakie są zamiary kierowcy i nie widać jak blisko jest. Dlatego też nabyłem kolejny gadżet związany z bezpieczeństwem, a mianowicie lusterka. W pierwszej kolejności wybór padł na Zefal Dooback. Miałem jednak poważne perypetie z ich zamówieniem (trafiłem na nieuczciwego sprzedawcę - sprzedawał towar, którego nie miał). Po dwóch tygodniach oczekiwania, zmiękłem i zamówiłem CatEye MB-500G. Finał sprawy jest taki, że po 3 tygodniach mam jedne i drugie. Na chwilę obecną zdecydowałem się założyć lusterka Zefal'a. Na rowerze prezentują się jak widać. Jestem już po pierwszej jeździe. Kąt widzenia 90 stopni, to trochę mało, ale cóż. Same lusterka też nie są duże. Na ścieżce rowerowej sprawdzają się przeciętnie (ze względu na to, że ścieżki są wąskie), ale na ulicy jest już dużo lepiej. Lusterka są składane, więc jak w coś się przywali kierownicą, to jest szansa, że lusterko się złoży, zamiast odpaść. Ewidentnym mankamentem jest to, że poszerzają rower. Trzeba mieć na uwadze, że gdy się ma oba lusterka (prawe i lewe) czasami nożna się nie zmieścić tam, gdzie do tej pory można było się wcisnąć. Powierzchnia szkła też nie jest najwyższej jakości... Posrebrzany plastik raczej. Kocie Oczy są dużo lepszej jakości. Są nieco większe no i są ze szkła (chyba). Przynajmniej na to wygląda. Na razie jednak pojeżdżę z Zefalami. Ewentualnie będę miał jedne z nich do sprzedaży (lub instalacji do roweru małżonki). A na koniec zdjęcie z przedwczoraj. Świat zza krat - można by tak powiedzieć.
-
Ciekawostka. Bardzo wiele figurek jest skierowana wizerunkami na 4 świata strony, tak jak światowid.
-
Thx! Jest kilka ciekawych tras w powiecie WZ. Szkoda tylko że niektóre drogi to jedna wielka dziura tak jak to jest w przypadku odcinka Zaborów - Pruszków.
-
Równie dobrze za uderzenie pioruna można by winić przelatującego ptaka... Natężenie pola elektrycznego wytwarzanego przez komórkę, to 30-40 V/m w piku... Natężenie pola w przypadku wyładowania (przed) może sięgać MV/m (mega), zatem jak widać komórka ma kolosalny wpływ na warunki pola...
-
Dzisiaj niedziela. Ludzie idą do kościoła, potem zasiadają do rosołu i schabowego, a ja wsiadam na rower i objeżdżam okoliczne wsie. Dzisiaj trasa standardowa, czyli Warszawa-->Stare Babice-->Lipków-->Wojcieszyn-->Mariew-->Zaborów-->Umiastów-->Warszawa. Po wczorajszych 80 km dzisiaj jest mniej, bo zwykle to kółko wychodzi około 50 km. Nie jestem osobą wierzącą i praktykującą, mimo iż przyjąłem wszystkie sakramenty jako dziecko. Jak to zwykle bywa w Polsce, jeżeli ktoś jest niewierzący, z automatu traktowany jest jako przeciwnik kościoła katolickiego. Wiele osób ateizm utożsamiany jest z antyklerykalizmem, a to są dwie różne rzeczy. Do czego chcę nawiązać... Jak jeżdżę przez wsie, czymś obowiązkowym, co praktycznie znajduje się w każdej wsi jest tzw. figurka (moja babcia tak mówiła). Z punktu widzenia Europy wydaje mi się, że jesteśmy ewenementem. Bardzo mi się to podoba, bo bardzo wiele tych figurek jest zadbanych, przystrojonych, świeże kwiaty itp. Powinno się takie tradycje pielęgnować. Niektóre z nich można by uznać za zabytkowe. Koczargi Stare Wojcieszyn Mariew Zaborów Gdzieś pomiędzy Zaborowem a Paliszkowem Na wsi są jeszcze ludzie, którzy hołdują tradycji. Ale to niestety się zmienia. I to mnie trochę smuci... Są też bardzo ładne kościoły. Oto przykłady, które spotykam po drodze... Stare Babice Lipków (chyba zamknięty, w remoncie?) W parku, obok kościoła jest jeszcze taki jakiś budynek. Co to jest? Nie mam pojęcia. Może ktoś wie? Zaborów Skoro było sacrum, teraz musi być profanum. Do Starych Babic bardzo fajnie jedzie się przez Groty. Z Bemowa prowadzi tam ścieżka, która w dni ciepłe jest ukochana przez pieszych, biegaczy itp jednostki, które nie powinny z niej korzystać. Dzisiaj wyjątkowo pusta - ale trzeba tam naprawdę uważać. Wojcieszyn. Już od dłuższego czasu trwa remont drogi i jakieś prace ziemne. Nikt nie kwapi się do ich zakończenia. Zaczyna być to trochę irytujące. Droga na Mariew (w przeciwnym kierunku). Moje ulubione stare suche drzewo. Zatrzymałem się na chwilę żeby zrobić fotkę... Czuję pod stopą coś miękko... Mrowisko Kilka tygodni temu zastanawiałem się co to jest... A to jest marchewkowe pole... Pole rośnie wokół nas... No i tradycyjnie odciski Tym razem nic ciekawego nie udało się zrobić. Po wczorajszych opadach zostało jeszcze trochę niewyschniętych kałuż i błota. Maseczka na stopę. W salonach piękności za okład z błota się płaci... Pytanie po co, skoro leży ono na ulicy... (oczywiście to żart). Nikt nie smarowałby sobie takim błotem twarzy. Chociaż niektórzy rowerzyści lubią dostać po twarzy błotem... Najfajniej wychodzą mokre odciski na asfalcie. Tym razem jednak się nie udało. Dzisiaj byłem w Lidlu i upolowałem taki batonik. Smaczny. Trochę zajeżdża alkoholem. Nie wiem co to jest, ale na przejażdżkę bardzo ciekawy*. * Przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki dołączonej do opakowania bądź skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą gdyż każdy lek niewłaściwie stosowany zagraża twojemu życiu lub zdrowiu. Batonik nie jest przeznaczony dla profesjonalistów - chyba że komuś podpasuje...
-
Jest bardzo wiele mitów na temat piorunów... Cały rower to jeden wielki przewodnik. Dla napięcia 30 milionów voltów wszystko co masz na sobie będzie przewodnikiem Po świecie krąży wiele bardzo śmiesznych mitów na temat piorunów, np takich, że komórki ściągają pioruny. Trzeba się wystrzegać bycia jednym z wyższych punktów w okolicy, nie stać w pobliżu wysokich przedmiotów, budowli o ostrych kształtach itp. Mimo że pioruny trafiają często w drzewa, las jest bardzo bezpiecznym schronieniem przed burzą. Natomiast samotne drzewo gdzieś na polu to proszenie się o kłopoty. W razie gdy burza zaskoczy na płaskim terenie, należy przykucnąć na ziemi, zwijając się w kulkę, stopy złączone. Nie można się kłaść, bo w przypadku, gdy piorun uderzy blisko, może zabić tzw. potencjał krokowy. Co do kasku. Trzeba mieć, bo to działa na takiej zasadzie, że być może 20 tyś km przejedziesz bez żadnej kraksy, a 20001 km może być tym decydującym czy będziesz rośliną czy tylko będzie cię głowa bardzo boleć... Ja przez kilkanaście lat jeździłem bez kasku. Stwierdziłem w zeszłym roku, że być może mój limit szczęścia się wyczerpał i kupiłem kask. Uvex Supersonic GT. Bardzo fajnie się wozi. Polecam. (W promocji z okularami wartymi 150 PLN dałem 400 PLN). No i mała rada edytorska... Jeżeli nie chcesz pokazywać twarzy na zdjęciach, to przycinaj zdjęcie, albo w ogóle nie publikuj. Zasłanianie twarzy w taki sposób kojarzy się z kryminałem. Blog dobry (jeden z ciekawszych). Wpisy pod względem treści i objętości naprawdę koszerne...
-
To najdłuższa jak dotąd wycieczka bez odpoczynku dłuższego niż 10 minut. 79 km. Warszawa--->Łomianki--->Dziekanów Polski-->Czosnów-->Modlin (i z powrotem). Polecam ten odcinek wszystkim, którzy nie lubią walczyć z samochodami o życie. Pomiędzy Łomiankami a Czosnowem jest bardzo długi prosty i przede wszystkim spokojny odcinek. No, ale zacznijmy wszystko od początku. Generalnie nie miałem pomysłu na dzisiejszą wycieczkę. Wstępnie chciałem pojechać do Jabłonnej, ale chciałem także zwiedzić Łomianki od strony Wisły. Zatem padło na Łomianki. Standardowa trasa z Bemowa do Łomianek przez Estrady. No i miałem przykrość trafić na autobusiarza, który nie lubi rowerzystów. Pierwszy raz wyminął mnie na Nocznickiego, przejeżdżając dość blisko mnie - no bo trzeba się na trzeciego zmieścić... Potem minął mnie na Wółczyńskiej, ale to już było specjalnie po chamsku. Ulica pusta, a koleś wyminął mnie tak, że mną zabujało... Kwalifikowało się to, do zrobienia fotki numeru bocznego i zgłoszenia do ZTM'u. Mściwy nie jestem, więc sobie odpuściłem, ale żałuję teraz trochę, że jednak nie podjechałem na tą pętlę. Bo mi może nic się nie stało, ale kolejna ofiara "miłośnika rowerzystów" może dostać się pod koła... No cóż. Następnym razem nie będzie miłosierdzia... Pierwszy przystanek w Łomiankach Dolnych. Bardzo miła okolica, aczkolwiek w samych Łomiankach sporo ruchu. Oczywiście zostawiłem tam swój odcisk w błotku. Nigdy nie mogę się powstrzymać... Nie wiem jak nazywa się ta rzeczka przepływająca przez Łomianki, ale wygląda na dość zapuszczoną... Choć w sumie to jest zaleta, że człowiek nie próbuje ingerować w środowisko. W sumie tak powinno być. I to jest właśnie droga, o której wspominałem na początku. Długa, prosta i spokojna. Rewelacyjna. Chyba będzie to moja druga ulubiona trasa na dłuższe wypady. Kościół w Łomnej. Praktycznie w połowie drogi. Zjechałem na jakiś dziki tor przeszkód, na którym było pełno opon. Tutaj autoportret na postoju. Rower stał pod wierzbami, które bardzo mocno płakały... Tragedia. Ten sok jest bardzo trudny do wytarcia. To nie jest woda... Były kałuże więc oczywiście nie mogłem się powstrzymać... Tory kolejowe do Modlina. Miasto się nie rozwinęło za bardzo, ale infrastruktura coraz lepsza... No i to jest to, za co lubię Modlin. Twierdza i rzeka Narew. Niestety nie da się tego przedstawić na zdjęciu takim kiepskim aparatem i obiektywem... No i kompletnie nie planowana, wisienka na dzisiejszym torcie. Twierdza Modlin zdobyta! Zwiedzałem ją parę dłuuuugich lat temu, jeszcze za czasów studenckich. I stwierdzę, że nie warto tego robić na własną rękę. My jako grupa załatwiliśmy sobie przewodnika. Był nim jakiś wojskowy z jednostki. Wziął wtedy od nas 150 czy 200 PLN, ale to było 4 godziny zwiedzania i ciekawych atrakcji, których zwykli turyści nie mogą zobaczyć. Byłem np w części, gdzie jeszcze w latach komuny było więzienie... Byłem w podziemnych tunelach, które są pod całą twierdzą...
-
[smarowanie] Zalety i wady olejów do łańcucha
mklos1 odpowiedział Maciek764 → na temat → Naprawa i konserwacja roweru - zrób to sam
Ostatnio przez przypadek wynalazłem ciekawą miksturę do smarowania. Jako że mam pół butelki czerwonego FL, postanowiłem go wykończyć. No i nałożyłem go na łańcuch. Standardowo miał poważne opony z wniknięciem w ogniwa, więc krew mnie zalała i polałem łańcuch dwoma warstwami FL Ceramic Wax. I co ciekawe i pozytywne. Ceramic Wax rozpuścił czerwonego, przez co wszystko wniknęło w ogniwo. Gdy wosk zastygł, powstała maź, która jest bardzo dobrze odporna na brud, a jednocześnie starcza na dłużej niż każdy z tych smarów z osobna. Jest naprawdę nieźle. Mam szatański plan zmieszania tych dwóch smarów. -
Masakra jeżeli chodzi o brak studzienek to była na Marywilskiej jakiś czas temu. Naliczyłem conajmniej pięć. Z czego oznaczone były tylko niektóre.
-
Czasami mam tak, że potrafię kilka razy przejechać tą samą trasę. I w sumie jakoś mi się to nie nudzi. Świat się przesuwa przed oczami - wystarczy żeby się odprężyć. Bardzo lubię widok z mostu Grota-Roweckiego z biegiem Wisły. Szczególnie polecam ten widok, gdy jest ciepły, słoneczny dzień. Trochę tylko ciasno na chodniku. Niebo wtedy bardzo ładnie odbija się w wodzie. Woda w Wiśle co prawda zielona... No i nie do końca ładnie wygląda jak bliżej się przyjrzeć. Co jakiś czas coś ciekawego przepłynie... Nie pachnie też ładnie, ale na szczęście na tej wysokości zapachu już nie czuć. Zwykle jadę koło EC Żerań. Jakoś tak się kręciłem, kręciłem i w kontekście bardzo czystej rzeki, dotarłem do nowej oczyszczalni ścieków Czajka. Nie radzę przejeżdżać od strony od zawietrznej, bo poprostu pachnie regularnym szambem. Oczyszczalnia znajduje się w miejskim lesie. Obok niej ludzie mają regularne działki wypoczynkowe. Współczuję. Oczyszczalnia wygląda jednak imponującą. Parę ładnych hektarów i parę ładnych złotówek na to poszło... Oto kilka fotek. A w drodze powrotnej znów znalazłem skradzione wieko od studzienki. Nie daj Boże wpaść w nie kołem... W ogóle nie oznaczone! Pewnie oznaczą dopiero jak ktoś wpadnie do kanału i wypłynie w Czajce... Wracamy do domu. Fotka "w biegu"... Skoro blog nazywa się footprints, to trzeba jakiś foot print zrobić. Akurat trafił się asfalt o konsystencji gęstego błota. Odcisk zostawiłem koło schodów na Moście Grota. Ciekawe ile czasu przetrzyma. A to już fotka z wiaduktu nad Wisłostradą w pobliżu Mostu Północnego. Ciekawie kiedy tam oddadzą ścieżkę rowerową... Mówili coś o czerwcu...
-
Drogi nie są w takim złym stanie, żeby MTB było koniecznością. Jeżeli chcesz jeździć sportowo bierz crossa, jeżeli spokojnie treking. Faktem jest, że niektóre odcinki są nie tylko w stanie złym, ale wręcz tragicznym. Nie ma ich jednak tak dużo, aby trzeba było katować się rowerem MTB po szosie.
-
Trudno jest zasilać diody, które potrafią pobrać nawet 10W z akumulatorków NiMH. Potrzebna by była słuszna bateria... Aku litowo-jonowe to jedyna opcja. Posiadam dwie ładowarki BC-900. Niezłe są. Aczkolwiek akumulatorków używam innych. Obecnie mam Energizer'a 2450mAh. Wcześniej miałem GP 2700mAh, ale zarżnąłęm je rzadkim użytkowaniem.
-
Jedną parę mam Ultrafire 3000mAh: http://allegro.pl/akumulatorki-18650-lit-3000mah-3-7v-aku-ultrafire-i2394882409.html Drugą Trustfire 2400mAh: http://allegro.pl/akumulator-trustfire-18650-2400mah-protected-i2381783165.html
-
Ciekawostka jest taka, że to błoto nie za bardzo dawało się zmyć (z siebie). Nie wiem skąd coś takiego wzięło się w lesie...
-
Tak, bo jak aku do mnie trafiły jako nowe to miały po 4.2V (sprzedawca je naładował przed wysyłką, zmierzyłem własnoręcznie). Wczoraj dotarła do mnie ładowarka sysmax i4. Wszystkie cztery sztuki, które posiadam, zostały naładowane do właściwego napięcia.
-
Wyskoczyłem na krótko do lasu. Najpierw po powrocie dłutowałem siebie, jutro pewnie przyjdzie czas na rower.