-
Liczba zawartości
8 379 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
8
Typ zawartości
Profile
Forum
Galeria
Blogi
Kalendarz
Collections
Zawartość dodana przez mklos1
-
Coś, co widziałem po raz pierwszy w życiu. Laweta tramwajowa... W ogólności lubię taką burzowo-deszczową pogodę. Nawet temperatura jakoś bardzo nie przeszkadza. Widoki przednie. Heh! Kiedyś chorowałem na obiektyw Sigma 10-20. Teraz robię zdjęcia badziewiem. Staczam się fotograficznie...
-
SKS Shockboard i SKS X-Tra Dry.
-
Nadgodziny w pracy... Ale nie ma tego złego, bo przynajmniej widok się trafił. Niestety XP30 nie jest w stanie oddać piękna wieczornych chmur (nawet po obróbce). http://youtu.be/KEld_9TOc98 No i dwie fotki z niedzieli...
-
Czynnikiem sprawczym mogła być moja masa. Trochę ważę i dodatkowo woziłem trochę kg w sakwach. Uszkodzenie wskazuje na zmęczenie materiału. Model obręczy: Kross R. Przód się trzyma ładnie i prosto. Wykonanie tych obręczy to jedno wielkie nieporozumienie. Łączenia szarpią podczas hamowania.
-
Przebieg 4500 km. Trans Alp 2011. Porażka. Nie kupię już roweru trekingowego od Krossa. Koło do wymiany.
-
[smarowanie] łańcucha - ile czasu czekać do jazdy?
mklos1 odpowiedział Branick → na temat → Naprawa i konserwacja roweru - zrób to sam
Dwa rowery zjeździłem na 15W40. Za rzadki moim zdaniem. Ale to były czasy, kiedy dedykowane smary były niezbyt łatwo dostępne i drogie. -
Jak wiadomo od pewnego czasu mamy system Viatoll. Bramki, pieniądze itp sprawy. No i właśnie o bramce chcę powiedzieć... Wzdłuż S8 przelatującej przez zachodni kraniec Warszawy biegną drogi techniczne/lokalne. Gdzieś jadąc sobie wzdłuż S8 napotyka się bramkę (chyba systemu Viatoll) i generator diesla, który ją zasila. Nic dziwnego by w tym nie było, gdyby bramka stała na szczerym polu, gdzie o podłączenie się do sieci energetycznej nie łatwo. Ale w Warszawie brak prądu? Na załączonym obrazku widać, że trasa jest dobrze oświetlona... I co? Wszystko z małego silniczka? Generator nie wygląda na taki, który byłby w stanie zasilić lampy... A lampy się świecą. Nieco dalej są duże tablice informacyjne, które także się świecą... http://youtu.be/3gIxOqsxDo8 Nie ma to jak oszczędność. Generator trzeba napoić raz na jakiś czas. Burczy 24/dobę, 365 dni w roku i wypuszcza zapaszki do atmosfery. Ktoś wpadł na genialny pomysł, że zamiast pociągnięcia paru metrów kabla, można postawić generator diesla. Takie rzeczy to tylko w Polsce. Tfurczość filmowa... ~12 minut filmu przyspieszone o około 250%. http://youtu.be/SNdBVgn3cJI
-
Ale tacy mało świadomi kupcy, są niestety najlepszymi klientami, gdyż łykają wszystko, jak młody bocian...
-
Nie ukrywajmy. Mieszczuchem nie poleci się 30 km/h po korzeniach, ale tempem spacerowym (~10-15 km/h) da się przejechać wiele szlaków i ścieżek. I sporo ludzi tak jeździ. Dlatego kupować MTB do miasta w imię spaceru po lesie raz od wielkiego dzwonu? Dlatego też zgadzam się z Tobą. Od zeszłego roku przejechałem ponad 5500 km. Podział dystansu trekingowy/mtb wyszedł 80%/20%. Gdybym nie mógł sobie pozwolić na dwa rowery, to wolałbym zrezygnować z jazdy w terenie, niż cierpieć codziennie przez 4500 km w imię wypadu do lasu raz na dwa tygodnie.
-
Bo swego czasu brałem udział w wątku, w którym jeden z użytkowników forum próbował udowodnić, że nie da się jeździć rowerem miejskim za miastem i do tego szary Kowalski potrzebuje roweru MTB.
-
Dzisiaj wróciłem po raz drugi na czarny szlak... W forcie Radiowo można znaleźć stare umocnienia. Szkoda, ze fort trafił w prywatne ręce. Byłem tam tylko raz. Następnego roku pocałowałem już bramę... To mi się chyba nigdy nie znudzi... Czarny szlak to jeden z najdłuższych szlaków dostępnych dla przeciętnego zjadacza rowerów. Jest to kilkanaście km - w zależności od wersji. Na początku jest łatwy, można go pokonać zwykłym rowerem. Potem dopiero zaczyna robić się "ciekawie" (za Sierakowem), bo na szlaku pojawia się piasek. Przyjemne dla bosych stóp, dla roweru trochę mniej. Jednak ku mojemu zdziwieniu ludzie jeżdżą zwykłymi rowerami. To tak w kontekście, że miejski sobie nie poradzi... Twórczość... Jezioro? Staw? Mokradło? Mostek, który jest częścią szlaku. Muszę przyjechać tu zimą. Sieraków. Koniec miejscowości. Zastanawiam się dla kogo ten znak, skoro droga też się kończy. Pomnik ku czci żołnierzy AK. Temperatura przyjemna jak na ostatnie upały. Brak słońca. Chłodniej. Trochę gorzej z punktu widzenia zdjęć. Wysokie ISO, szumy. Z resztą o czym my mówimy. XP30 to nie jest aparat... Wideo z dzisiejszego wypadu. W Kampinosie upolowałem motocyklistę crossowego. Chyba nie bardzo spodobało mu się, że ktoś go filmuje. W sumie jeździ nie do końca legalnie. Do parku narodowego nie można wjeżdżać motorem czy quadem. Ciekawe czy ta linia wysokiego napięcia jest jeszcze w granicy parku, czy poza nim. http://youtu.be/ouUJ3S-ZsT4 Żeby nie było... Rower też rozjeżdża park narodowy. Ale jakby nie patrzeć trochę ciszej i mniej brutalnie...
-
Mam trochę zaległości jeżeli chodzi o uzupełnianie wpisów. Odkładanie, odkładanie i odłożyły się trzy dni. A zatem jedziemy... Czwartek. Pojechałem remontowaną Sochaczewską. Dobrze, że jest remontowana, gdyż stan nawierzchni był opłakany. Prace są zakrojone na dużą skalę. Rowerem da się przejechać po chodniku. Jak ktoś ma leprze ogumienie może spróbować pojechać po tłuczniu. Jednak z obu stron jest zakaz wjazdu (nie dotyczy właścicieli posesji). Piątek. Po wrót do domu przez Piastów i Bronisze. Ot co ciekawego znalazłem po drodze, jadąc jakąś zapadłą drogą z płyt. Stara asfalciarka. Pod jej brzuchem rozpalało się ognisko w specjalnej komorze. Teraz takie urządzenia spotyka się coraz rzadziej. Ulice łata się w sposób taki, że z worków panowie wysypują lepki "żwirek", który z czasem zmienia się w nawierzchnię. Jakość takiej nawierzchni jest dyskusyjna, bo czasami sypnie się im za dużo, czasami za mało. Mam wrażenie, że kiedyś łatali lepiej... Kolejny punkt wyprawy to węzeł Konotopa. Dwie fotki z wiaduktu. Dalej w kierunku Bronisz jest wiadukt kolejowy. Tutaj udało mi się uchwycić pociąg towarowy. Szkoda, że nie udało mi się przyjechać wcześniej. Może ujęcia byłyby lepsze. Bez pociągu... Do skrzyżowania z Poznańską w Broniszach mega korek - jak zwykle. Pojechałem więc za samochodami. Po drodze znalazłem ciekawą figurkę. Matka Boska w budce dla ptaków. Nie obyło się też bez filmu. Udało się uchwycić ostatki pociągu. Ale ważniejsze jest to, co jest w drugiej części filmu. Zdrowa, piękna żywność ekologiczna... http://youtu.be/y8Itfp6Br-I Sobota. W planach znów KPN. Ale wcześniej pojechałem sprawdzić, jak się mają miejsca do biesiadowania w lesie na Boernerowie. Spodziewałem się jak zwykle śmieci - a tu miłe zaskoczenie. Czysto! Albo się spóźniłem przed służbami oczyszczania miasta, albo pogoda przestraszyła imprezowiczów. Teraz może co nie co o "bagażniku" rowerowym. W rowerze trekingowym mam sakwy, bo mam zwykły bagażnik. W rowerze MTB takowego nie posiadam i nie zamierzam posiadać, zatem jedynym miejscem na przytroczenie bagażu są ludzkie plecy. Do tej pory jeździłem z plecakiem Active Leisure Tanami. Nieduży. Mieści się bukłak (którego nie używałem). Na dole ma dziurę w komorze. Po co? Nie wiem. Do dzisiaj nie doszedłem. Dobry na jakieś bliskie wypady, żeby wziąć portfel, gps, komórkę i klucze. Ostatnie wypady do KPN dały mi trochę do myślenia. Przede wszystkim woda. Po drugie dętka i podstawowe klucze. Po trzecie apteczka. Jak się rozwalę gdzieś w lesie, to krew będę tamował igłami i suchymi liśćmi? Dlatego wpadłem na "mądry" pomysł i kupiłem mniejszą wersję plecaka Hi-Tech Raul. Zwie się on Hi-Tech Utah o pojemności 35l. Myślałem, że będzie za duży, ale jest w sam raz. Taki jak oczekiwałem. Sztywne plecy. Pas biodrowy. Dzisiaj zapakowałem do niego 2l wody, apteczkę. Zostało sporo miejsca, ale to dopiero pierwszy wypad z tym plecakiem. Wrażenia? Taki ładunek to nie w kij dmuchał... Czuje się go na plecach dość wyraźnie. Jednak plecak jako taki trzyma się bardzo dobrze. Pas biodrowy robi swoje. Nie będę także ukrywał, że brak dobrej wentylacji pleców jest tutaj kolejną niedogodnością. Oczywiście można stać na stanowisku, że na taką wyprawę można się zapakować w pojemność 1l, czyli torbę trójkątną na ramie. Można. Można też się nadziać na gałąź (byłem tego bliski zeszłej jesieni) i wtedy Vicoplast dość szybko się skończy. Rozwiązanie oczywiście na spokojną jazdę, a nie trening... Co spotykamy w Izabelinie/Laskach? Można sobie złożyć samochód z lasu jak ktoś dobrze poszuka. Chyba najlepsze zdjęcie jakie udało mi się zrobić tym pseudoaparatem... Dowód... Aparat nie koniecznie musi być idealny. Dzisiaj obrałem szlak czerwony. Dawno nie odwiedzany. Kierunek Opaleń. No i dojechaliśmy nad jezioro. I tu doznałem ciężkiego szoku. Jezioro znów przypomina jezioro, a nie błotnistą kałużę - jak to było kilka lat temu. Hmm... A może to nie jest jezioro Opaleń? Coś mi tu nie pasuje... http://youtu.be/ClznpX8z3Sc Potem czas na polanę Opaleń. Pisałem już o niej wcześniej. Tym razem z innej strony, tej gdzie zwykle bywa więcej ludzi i można zatrzymać się na dłużej. No i jak bumerang powraca sprawa śmieci pozostawionych przez biesiadników. Ktoś sobie może pomyśleć, że jestem nawiedzony. Ale prawda jest taka, że jesteśmy narodem brudasów. Gdziekolwiek się człowiek zatrzyma w łatwo dostępnym lesie, tam są śmieci oraz ludzkie nieczystości (szczególnie przy drogach uczęszczanych). Tego nie da się nie zauważyć, no i nie da przejść obojętnie. Co mamy dzisiaj w karcie win? A na danie główne kiełbaska z ogniska... Ktoś nawet wpadł na pomysł żeby rozpalić ognisko na drewnianym stole. Idiotyzm czasami nie zna granic. Dlatego apeluję! Wyrzucajcie śmieci do kosza, a nie do lasu!
-
[szalone zwierzaki]kłopot bikerów
mklos1 odpowiedział riker → na temat → Wypadki i stłuczki rowerowe
Ludzie nie są świadomi jak ważna jest przyroda... Jak zapytasz dziecko skąd bierze się mleko, to odpowie Ci, że ze sklepu. A jak zapytasz jakie ryby pływają w Bałtyku, to odpowie filety... Ludzie nie szanują przyrody, bo nie mają o niej zielonego pojęcia, jak to wszystko powstało, jest skomplikowane i przez to piękne. Byłem dzisiaj w KPN na polanie Opaleń. Jak można było się spodziewać, ktoś się nażarł i zostawił po sobie syf. Koniec w końców przyroda sobie z tymi śmieciami poradzi, ale wcześniej to my w nich utoniemy... Kiedyś drogę przebiegły mi trzy sarny. To był świetny widok. Rok temu. Jesienią. A nienawiść na forach internetowych bierze się zwykle z: Trollowanie â" Wikipedia, wolna encyklopedia Dlatego niektórzy powinni mieć przyczepione tabliczki -
Na wstępie pragnę podziękować za wspólną jazdę pewnej nieznajomej rowerzystce, której wsiadłem na ogon pod Górą Śmieciówą i za którą ciągnąłem się do Janowa. Dzisiaj mimo upału pojechałem do Kampinosu. Jak las, to dzisiaj będzie trochę więcej o łażeniu boso... W mojej historii rowerowej był pewien okres czasu (kilka długich lat), kiedy to rower stał na balkonie i niemiłosiernie rdzewiał i rozpadał się na moich oczach. Ja w tym czasie, żeby zażyć choć trochę ruchu spacerowałem po lesie. Żeby było ciekawiej i przyjemniej spacerowałem boso. Był to okres kiedy tak jak do domu, do lasu nie wchodziłem w butach. Przeszedłem każdy kolor szlaku, który był w zasięgu komunikacji miejskiej. Najdłuższy szlak jaki przeszedłem boso miał około 16 km. To jest naprawdę możliwe. Żyję, nic mi się nie stało. Oczywiście trzeba iść ścieżką, a nie na przełaj... Ale za uczucie mchu i piasku pod stopami nie zapłacisz kartą Mastercard... Chociaż... Nie do końca... W 2011 roku w Gdyni powstała inicjatywa pod tytułem Marsz Neandertala. Nazwa trochę dziwna, bo Neandertalczycy inteligencją nie grzeszyli (dlatego prawdopodobnie wyginęli jako gatunek), ale niech będzie. Zadaniem uczestnika marszu było przejście boso przez las odcinka 7 km. Bardzo fajna akcja. Trochę ludzi się zebrało... Było mile i w ogóle - szkoda że zbyt późno się o tym dowiedziałem. ( Więcej zdjęć i relacje wideo na stronie domowej marszu) Czekałem na edycję 2012. Chciałem wziąć urlop i jechać do Gdyni, ale była cisza ze strony organizatorów na temat reedycji. Długo długo nic i wreszcie pojawia się informacja. Będzie edycja 2012!!!. Hura! Jedziemy! Nagle na forum miłośników chodzenia boso pojawia się wzmianka o pieniądzach... Co? Jakoś nie chce mi się wierzyć. Wchodzę na stronę organizatora, przeglądam regulamin a tu ZONK! Cytat z regulaminu: Każda osoba dokonująca zapisu na listę startową drogą elektroniczną dokonuje opłaty startowej na pokrycie kosztów organizacji i zapewnienia bezpieczeństwa w kwocie 15 PLN/os. – udział w marszu lub 30 PLN/os. – udział w marszu i pamiątkowy odcisk stopy. Osoby zapisujące się w dniu imprezy – opłata odpowiednio 20 PLN/os. za udział w marszu i 40 PLN/os. za udział w marszu z pamiątkowym odciskiem stopy. Płatność w dniu imprezy przy potwierdzeniu/zgłoszeniu udziału w biurze zawodów. Rozumiem, że chodzenie boso po lesie może być ryzykowne, ale nie wymaga ono obecności karetki reanimacyjnej z chirurgiem ortopedą na pokładzie. Rozumiem też, że są przepisy, które nakładają na organizatorów pewne obowiązki, jeżeli chodzi o zabezpieczenia imprez masowych. Jednak dlaczego psuć taką fajną inicjatywę... Obstawiam, że edycja 2012 będzie klapą i frekwencja raczej nie dopisze. Może 15 PLN nie jest majątkiem, ale chodzi o zasady. Coś co jest inicjatywą prozdrowotną, ruch, przyroda powinny być propagowane kiedy tylko się da. Jeżeli są potrzebne pieniądze na promocję ruchu i zdrowia warto by ich poszukać w samorządach czy nawet w funduszach UE, zamiast sięgać od razu do kieszeni uczestników. No ale rozumiem. Tak jest niestety prościej i tu widać, że urząd zawsze frontem do klienta (( Smutne, ale w polskich realiach to norma. Niestety nie będę miał odcisku swojej stopy, bo data marszu zgrywa się z moim urlopem. Może 2013 będzie bardziej szczęśliwy w tej kwestii. Wracając do dnia dzisiejszego... Po lesie oczywiście nie jeździłem boso, bo na pedałach MTB graniczyłoby to z cudem i wręcz głupotą... Ale w sandałkach już można... Więc jedziemy. Wczoraj mówiłem na temat śmieci... Dzisiaj widzę, że włodarze miejscy się postarali i zamówili ekipę sprzątającą. Śmieci zniknęły. Góra Śmieciówa. Nieczynna już od jakiegoś czasu, ale sprzęt jeszcze pozostał. Oto spych do ubijania śmieci. Instalacje przy kompostowni. Z Góry Śmieciówy uczepiłem się pewnej rowerzystki (podziękowania), za którą trzymałem się do Janowa. Tam oczywiście znalazłem jakąś figurkę. I za chwilę drugą. Mimo, że znam kolorowe szlaki w Kampinosie, ale znam je z punktu widzenia pieszego. Gdy człowiek porusza się na rowerze, łatwo przegapić jakiś znak. Dlatego zabrałem ze sobą nawigację z mapą topograficzną (z nałożoną mapą wektorową). Nabyłem ją w zeszłym roku. Sprawdza się fajnie, także jako piesza. Jedyne czym jestem zdegustowany to żywotność baterii. Przy nawigacji mapą wektorową (w sensie prowadź pod adres), bateria po prostu znika w oczach. Przy nawigacji mapą rastrową (czyli jako wyświetlacz mapy) jest to trochę dłużej. Podobno 8 godzin, ale ja obstawiam na góra 6 godzin. Nie mniej jednak nawigacja bardzo fajna i jestem z niej zadowolony. Bardzo precyzyjny odbiornik. Po drodze mijamy strumień. Musi być dość rwący, skoro taką dolinę wykopał. No wjeżdżamy do KPN w Laskach. Szlak niebieski, jedziemy na Górę Ojca. Dość pamiętna ścieżka... Tutaj też szedłem boso nie raz i nie dwa razy... Lajcik... Mimo kamieni. Jeżeli ktoś chciałby spróbować jak to jest przejść boso przez las kilka km, to polecam właśnie niebieski szlak na początek. Sporo piaszczystych ścieżek. Jesteśmy prawie na szczycie. Tablica informacyjna, trochę wiedzy można zaczerpnąć. Jednak oczywiście komuś już przeszkadzała. Co za naród... Góra Ojca to istna plaża. Można sobie przyjść i poczuć się jak nad morzem. Tylko szum wody trzeba sobie w iPhone przynieść... Ojcem duchowym Lasek był jakiś ksiądz... Na górze stoi krzyż ku jego pamięci. Mój rumak odpoczywa... Ja z resztą też. Rześko! Tylko 32.5 stopnia w cieniu. Moja serdeczna prośba. Przyrody i tak mamy już mało. Chrońmy to, co zostało. Przy wyjeździe w Dąbrowie. Jest tutaj parking. Sporo ludzi przyjeżdża do KPN właśnie tu. Ulubionym miejscem turystów niezrowerowanych jest polana Opaleń. W sumie to łąka. Miejsce do pikniku. Można tam rozpalić ognisko. Można usiąść i coś zjeść. Jest nawet plac zabaw dla dzieci. Ja też pozwoliłem sobie tutaj na dłuższy odpoczynek. Skończyła mi się woda, więc stwierdziłem, że muszę odpocząć przed powrotem do domu, bo może być nieciekawie. Krótki filmik z Góry Ojca oraz polany Opaleń. Niestety byłem w jej mniej ciekawym miejscu. http://www.youtube.com/watch?v=ebrbJKMozsI Kwiatki... Pomnik ku czci zgrupowania AK Kampinos. Brrr...! Znów się ochłodziło. Niecałe 35.1 stopnia. Potem temperatura spadła do 37 stopni, ale już nie miałem siły zrobić zdjęcia. Było za zimno, by się zatrzymać. Generalnie dzisiaj pobiłem rekord długości trasy rowerem MTB. 40 km. Łańcuch posmarowałem moją miksturą. Finish Line Ceramic Wax + Finish Line Teflon w proporcjach 1:1. Jest nieźle. Brud się nie czepia zbyt mocno a smar się trzyma dużo lepiej niż Krytech Wax. Zauważyłem jednak, ze czasami w smarze pojawiają się białe frukty. Jakby coś się ważyło. Ale mikstura niezła. Powoli się kończy, więc chyba będę musiał zakupić więcej...
-
Problem w tym, że lasy na Boernerowie to nie jest żaden głąb natury. Stanowiska do grilowania są już kilkaset metrów od pętli autobusowej. Na dodatek jeszcze jeździ mały busik (linia 220), który podwozi ludzi na Fort Radiowo. Miałem okazję przejeżdżać parę razy wieczorem, podczas rozkręcania się takiej imprezy i powiem szczerze towarzystwo jest doborowe, więc nie dziwie się, że zostawiają po sobie taki porządek. Choć białe kołnierzyki potrafią też narozrabiać... W ogólności przykro mi, że żyjemy w takim kraju... Ale co się dziwić, skoro jeszcze w XIX wieku normą w Warszawie było wylewanie nieczystości przez okno.
-
Kiedyś wybrałem się w trasę Bemowo-Powsin przy temperaturze około 30 stopni i pełnym słońcu. Jak wróciłem, to stałem pół godziny pod zimnym prysznicem. W momencie gdy temperatura powietrza przekracza 37.1 stopnia z chłodzeniem organizmu zaczyna być słabo... Ratuje tylko pocenie się i pęd powietrza więc lepiej się nie zatrzymywać ;-)
-
Na jednej z fotek Twojej obręczy wygląda jakby klocek był niebezpiecznie blisko opony... Sprawdź czy czasem on nie jest powodem rozprucia...
-
Nadeszła fala upałów, zatem musiałem się przestawić z jazdy rowerem trekingowym na jazdę "górską". Dlaczego? Przejechanie 50 km (bo takie trasy zwykle robię jednorazowo) w 30 stopniowym upale to jest bardzo zły pomysł. Baa... 30 stopni to ma być w cieniu. W słońcu jest zwykle od 5 do 10 stopni więcej. Taktykę opracowałem rok temu. Jak robi się gorąco, jadę rano do lasu, żeby przed 11 być już z powrotem. Zatem pojechałem. Nie daleko. Chomicówka, Boernerowo, Kwirynów-Janów. Nie ma tam nic szczególnego. Głównie zwykłe leśne ścieżki (chociaż w zeszłym roku nadziałbym się tak, że teraz bym tego wpisu nie napisał). Ogólnie las bardzo lubiany przez ludzi. Rowerzyści, biegacze, nordic-walking, no i zwykli spacerowicze. Cała podróż zaczęła się od Chomiczówki. Nie wiem czemu, nie lubię tamtego lasu. Klimat w nim jest jakiś dziwny. Poza tym co to za las... Parę ścieżek na krzyż. No i oczywiście znienawidzona ulica Księżycowa. Wydaje mi się, że kiedyś była bardziej zarośnięta. Tam się chwilę pokręciłem i pojechałem na Boernerowo, koło Góry Śmieciówy. Mimo nieciekawego sąsiedztwa jest tam bardzo fajnie. Relatywnie dużo ścieżek jak na taki mały obszar. Niestety humor i klimat popsuły mi pozostałości po piątkowych libacjach... W lesie jest wiele miejsc, gdzie można rozpalić ognisko, usiąść i coś zjeść. Co to oznacza w mieście? Dobre miejsce do picia! Dobrze. Niech sobie piją. Przecież alkohol jest dla ludzi. Problem w tym, że nikt nie kwapi się, aby potem śmieci zabrać ze sobą. Oto kilka zdjęć zrobionych w ciągu kilku minut. Urządzenia do grilowania są tak tanie, że można traktować je jako sprzęt jednorazowego użytku. No bo co to za strata, gdy bilet na popijawę kosztuje 15 PLN i jeszcze koszt rozkłada się na kilka osób... Butelki... Szklane, plastikowe. Mnie w szkole zawsze uczono, że nie można w lesie zostawiać butelek, bo mogą spowodować pożar... Widać szkoła się zmienia... Papierosy, wódka, musztarda, pudełka po napojach, paczki po chipsach. Niestety tak to jest, gdy narodowym sportem Polaków jest wystawianie śmieci za drzwi. Aby tylko od siebie, aby tylko za próg. Ważne że nie mam ich w mieszkaniu - a co dalej. Nie mój problem. Nie wierzycie? Wystarczy przejść się po blokach. (Możemy zrobić zawody, kto pierwszy znajdzie worek ze śmieciami wystawiony przed drzwi dostaje piwo.) Wystarczy przejechać się do podwarszawskiego lasu i zobaczyć ile śmieci można tam znaleźć. Dlaczego? No bo wywóz śmieci kosztuje. Zawsze to jest parę groszy do przodu. Robimy kupę pod siebie i cieszymy się z tego jak dzieci, które nie potrafią wymówić słowa "kupa". Ta krótkowzroczność pewnego dnia odbije się czkawką. Może nie nam, ale naszym wnukom z pewnością. Żeby nie było tyle narzekania w obiektyw mojego aparatu dostały się dwa kosy walczące ze sobą. I to jest piękna rzecz, gdy widzi się przyrodę... http://youtu.be/zI0lqfE6U-s Kos to taki czarny ptaszek z żółtym lub pomarańczowym dziubkiem (zdjęcie z wiki). Las koło Fortu Babice jest największy. Tam można znaleźć zarówno łatwe ścieżki, gdzie ludzie jeżdżą rowerami miejskimi, jak i trudne, gdzie potrzebny jest rower górski. Wjazd do właściwej części lasu oddzielają tory kolejowe. Pociągi jeżdżą rzadko, ale jak już jedzie, to z pewnością się nie zatrzyma, bo to są zwykle składy towarowe, po kilkanaście wagonów. Ktoś poszedł po rozum do głowy i wyciął krzaki zasłaniające widoczność. No a to mój rumak. Przebieg nieco ponad 900 km, bo nie będę ukrywał, że jeżdżę nim rzadko. Kross Level A4. Do takiej jazdy jaką uprawiam ja i przeciętny Kowalski jest wystarczający. Nie potrzeba błyszczącego XTR'a. U mnie na osiedlu jest koleś po 40-tce. W zeszłym roku sprawił sobie taki pojazd. Za każdym razem kiedy wyjeżdża w teren, jedzie czysty i wraca czysty... Tarcze Shimano M445 radzą sobie zawsze i wszędzie. Jak dotąd nie miałem problemów. Żywiczne okładziny wciąż trzymają, mimo że według opinii, które czytałem na forum miały się zużyć po 200 km. Oczywiście wyobrażam sobie sytuację, w której można takie klocki zużyć w ciągu jednego maratonu, ale to chyba nie ta klasa osiągów, sprzętu i człowieka, by dywagować na takie tematy. Jedyne co w tym rowerze podległo wyraźnemu zużyciu to łańcuch. Jeżdżę na dwóch łańcuchach Shimano HG-53 (9-rzędów). Pomijając fakt, że oba z nich toczy rdza (ze względu na to, że mało używane i rower garażowany na balkonie), to jeden z nich wygląda jakby ktoś go obił młotkiem. Jestem trochę zdegustowany tym faktem. Podejrzewam, że to z powodu kiepskiej linii łańcucha, której czasami się dopuszczam.
-
Wymiana tylnej opony z 1.35 na Smart Sam'a 29x1.75 :)
mklos1 dodał komentarz → ToMaZz wpis na blogu → ToMaZz-Blog
W MTB mam Smart Sam'y 2.1. Nie jeżdżę na ciśnieniu większym niż 40 psi. -
[smarowanie] łańcucha - ile czasu czekać do jazdy?
mklos1 odpowiedział Branick → na temat → Naprawa i konserwacja roweru - zrób to sam
Używałeś kiedyś Rohloff'a? -
[smarowanie] łańcucha - ile czasu czekać do jazdy?
mklos1 odpowiedział Branick → na temat → Naprawa i konserwacja roweru - zrób to sam
W ogólności aby smar spenetrował łańcuch. W przypadku oleju koniec końców smar się wciągnie podczas ruchu. Jednak gdy od razu ruszysz w zapylone środowisko, olej zgęstnieje i nie wejdzie tam, gdzie trzeba. W przypadku smarów suchych trzeba poczekać aż odparują rozpuszczalniki. Jeżeli tego nie odparują, szlag trafi całą suchość smaru, bo mokry łańcuch natychmiast złapie syf. -
[smarowanie] łańcucha - ile czasu czekać do jazdy?
mklos1 odpowiedział Branick → na temat → Naprawa i konserwacja roweru - zrób to sam
Zależy czym się posmaruje. 1) Finish Line Wet - 1 godzina 2) Finish Line Teflon - kilkanaście minut. 3) Finish Line Wax - od kilkunastu minut do kilku godzin (zależy od temperatury pomieszczenia) 4) Finish Line Ceramic Wax - kilka godzin (a najlepiej posmarować wieczorem i zostawić na noc). -
Dzisiaj trochę na temat prądu... A dlaczego? Jadę sobie do domu z pracy... Trochę łukiem, przez Warszawa-->Opacz Mała-->Reguły-->Piastów-->Pruszków-->Stare Babicie-->Warszawa. Stoję sobie na przejściu przez Aleje Jerozolimskie (Reguły) i czekam na zmianę świateł... Patrzę, bezgłośnie nadjeżdża zielona żaba... Chciałem zrobić zdjęcie, ale nie wypadało, bo przegapiłbym światła, a zatrzymałem przecież ruch... Samochód to Re-Volt. Pierwszy polski samochód elektryczny, produkowany seryjnie. No dobrze. Może nie seryjnie, bo nie da się go kupić w salonie, ale wchodzisz na stronę producenta, klikasz "zamów" i masz... Samochód jest brzydki. Pewnie dlatego nie zrobił furory. Cena też nie jest na polską kieszeń. No bo kto kupuje zabawkę do miasta za ponad 60 tyś, która może przejechać zaledwie 100 km. Zatem samochód nie okazał się być rewolucją, czy też buntownikiem - jak to określił producent. Co by nie było temat elektrycznie napędzane pojazdy zaczynają powoli wchodzić w nasze życie. Pojawiają się przede wszystkim rowery elektryczne... Przykład. Kross E Stream 2.0. Silnik w przedniej piaście o mocy 180W. Czyli tak naprawdę 3 rowerzystów jadących na jednym rowerze (człowiek rozwija moc około 100W). Akumulator 10Ah, jak deklaruje producent, jako wspomaganie starcza na 30 km. Pytanie czy to jeszcze jest rower... Silnik jest wystarczająco mocny, by ciągnąć rowerzystę na pełnej mocy przez nieco ponad godzinę. Definicja według wiki: Rower – pojazd napędzany siłą mięśni osoby nim kierującej za pomocą przekładni mechanicznej, wprawianej w ruch (najczęściej) nogami. Gdzie tu rower, skoro można jechać na motorku... Za taką wygodę wspomagacza trzeba zapłacić 5000 PLN. A co będzie jak człowiek przyzwyczai się do ciągłego dopalacza? Będzie potem w stanie pojechać rowerem, który waży 25 kg? A teraz trochę z dzisiejszej trasy... Opacz Mała. Ulica Szkolna. Bardzo cicho, mile i przyjemnie. Ulica Szkolna kończy się ścieżką, która prowadzi do stacji WKD Michałowice-Reguły. Przy stacji wybudowali jakieś nowe budynki. Przy okazji zrobili nowy chodnik i wyrwali parę drzew z korzeniami. Jako, że było dzisiaj o prądzie, to nie może obejść się bez ciuchciajki. Rewelacja. Ze stacji Salomea do Stacji WKD Śródmieście kolej dociera w 15 minut. Ktoś podejmie się próby pokonania tego samego odcinku samochodem? Figurki będą już chyba moją tradycją. Ta stoi tuż przy chodniku. Linia kolejowa w Pruszkowie. Wydawałoby się, że zwykłe skrzyżowanie Mostowa-Poznańska, jednak krzyż stoi. Ktoś wie dlaczego? Jak się przedostać na drugi brzeg nad autostradą? Nie wiadomo. Jest tajemne przejście. Chyba skonstruowane dla rowerzystów i pieszych. Ale jakoś nikt się z nim nie afiszuje, że w ogóle ono istnieje. Rowerzyście wjeżdżają na dość ruchliwą ulicę, zamiast skorzystać z wygodnego przejazdu. Jadąc od strony Pruszkowa trzeba się nieźle naszukać, by to przejście odnaleźć.