-
Liczba zawartości
8 379 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
8
Typ zawartości
Profile
Forum
Galeria
Blogi
Kalendarz
Collections
Zawartość dodana przez mklos1
-
Używane w rowerze trekingowym, z amortyzowaną sztycą...
-
Stało się... Wożę rowerem kartofle...
-
[Kask] Po co to komu? Jaki wybrać? Za ile?
mklos1 odpowiedział jelen → na temat → Ochrona, dodatki, akcesoria
Z ciekawych rzeczy jakimi ostatnio dostałem w kask to najprawdopodobniej kamień lub coś innego twardego. W okolicy nie było żywej duszy, więc najpewniej zostałem zbombardowany przez jakiegoś ptaka... Co ciekawe kark bez zadrapania. W ogóle jestem zadowolony z mojego kasku, bo często obrywa mniej lub bardziej gałęziami i wciąż się trzyma w nienagannym stanie. Kask Uvex Supersonic GT. -
Film z Bereśnika i Bryjarki: http://youtu.be/41df87NKl7I Film z Wąwozu Homole: http://youtu.be/Uj98wmCxbOM
-
Dopadł mnie zespół stresu pourlopowego... Znów chce mi się rzucić pracę i wyjechać w góry na zawsze... Gdzie byłem tym razem? Szczawnica. W maju byłem w Tatrach. Chciałem powtórzyć, ale jednak zdecydowałem się na skok na główkę do nieznanej wody. Praktycznie nie miałem pojęcia czym są Pieniny. Nie będę ukrywał, że po wizycie na Kasprowym Wierchu o zachodzie słońca trochę pogardzałem małymi górami. A więc zaczynamy. Jak dojechać? Z Warszawy droga prosta. Nawigacja jest niepotrzeba. Kierujemy się na Kraków. W Krakowie podążamy za znakami na Zakopane. Jadąc Zakopianką należy jedynie uważać, żeby nie przegapić zjazdu na drogę 968 w miejscowości Lubień, gdzie kierujemy się na Maszanę Dolną. Trzymając się drogi 968 jedziemy do miejscowości Zabrzez (przez Lubomierz i Szczawę), gdzie skręcamy w drogę 969 w kierunku Krościenka nad Dunajcem. W Krościenku na rondzie odbijamy z drogi 969 wprost na Szczawnicę. Co ze sobą zabrać? To moja pierwsza poważna wyprawa w góry, więc musiałem sobie skompletować trochę wyposażenia. Przede wszystkim nie miałem butów. Sprawiłem sobie wysokie buty marki Decathlon na podeszwie Vibram. Koszt 300 PLN. Do tego impregrant (to akurat miałem). Suma sumarum dały radę i na takie góry są zupełnie wystarczające. Sprawują się dużo lepiej na podejściach niż zejściach. Nie wiem czy to nomra... Nie znam się za bardzo. Oczywiście nie wszystkie szlaki wymagają butów górsko-trekingowych. Dało by radę w sandałkach trekingowych, ale zauważyłem, że momentami przyroda zaskakuje. Z pewnością lepiej być przygotowanym, niż zejść z Bereśnika w klapkach (czerwonym szlakiem). Do tego kapelusz z dużym rondem. I to chyba wszystko. Pałatka obowiązkowa. Można kupić foliowy sh*t za 10 PLN, który się porwie na byle wietrze czy zaczepieniu o krzaki. Zaleta. Nie waży. Po doświadczeniach w dolinie Chohołowskiej stwierdziłem, że potrzebne jest coś mocniejszego. Kupiłem płaszcz przeciwdeszczowy marki PROS. Wada - ciężki, ale nie ma bata. Sprawdził się, bo raz musiałem z niego skorzystać. Dodatkowo były dwa plecaki: Hi-Tec Raul (55l) i Hi-Tec Utah (35l). Ten pierwszy raczej jako transportowy. Sam w sobie jest dość ciężki. Wybrałem się z nim tylko raz. Nie miałem okazji pokombinować z ustawieniami, więc było dość ciężko. Mniejsza wersja jest dużo ciekawsza. Sprawdziła się bardzo dobrze, choć plecy pociły się dość wyraźnie. Survival kit. Mapa, apteczka i inne gadżety. Mapa i apteczka w wersji "na bogato". Pozostałe rzeczy typu ogień, noże, kompas, nawigacja są raczej nie potrzebne, jeżeli nie zbacza się ze szlaku. Specyfik na komary raczej nie jest potrzebny. Coś tam mnie pogryzło, ale nie tak, żeby było potrzebne psiukanie się DEET'em. Woda i coś do przegryzienia. Gdzie niegdzie są źródełka. Ale picie wody "niewiadomego" pochodzenia jest trochę ryzykowne. Gdzie mieszkać? Kwatery prywatne. Mi udało się złapać lipcowo-sierpniowy termin na początku czerwca w kwaterze w miarę dobrej jakości za przystępną cenę (40 PLN/osobodobę). Są schroniska. Orlica tuż przy przystani flisackiej w Szczawnicy. Pokój z łazienką i TV to koszt 42 PLN/osobodobę. Można przespać się taniej, ale bez łazienki i TV (za 32 PLN/osobodobę) lub w domku (za 20 PLN/osobodobę). Miejsce jednak urokliwe. Po wyjściu ze schroniska odrazu wejście na szlak... Na niektórych prywatnych posesjach widziałem parkujące przyczepy i kampery. Zatem tak też można... Są także większe ośrodki hotelowo-pensjonatowe (Chemik, Hutnik), ale nie interesowałem się nimi zbytnio, więc nie wiem co oferują. Tutaj trzeba wspomnieć o schornisku pod Durbaszką. Tam tez można zamieszkać. Warunki zapewne siermiężne, trzeba wtoczyć się z bagażami godzinę pod górę (konkretną), ale codzienne widoki poprostu zapierają dech w piersi. Gdzie jeść i się napić? Jako że lubię jeść, będę miał tutaj chyba najwięcej do powiedzenia. Na pierwszy ogień idzie ostra antyreklama dla restauracji Halka (Węglarz, ma dwie restauracje w Szczawnicy). Unikajcie tego miejsca jak ognia! O ile obiady domowe wyglądały normalnie i stosunek jakość/cena są dobre i braki w daniu można zapchać surówkami - bar sałatkowy do woli, tak niech wam nie przyjdzie do głowy zamówić tam pizzy. Na pizzę czekałem 50 minut!!! Po czym gdy miałem już wstać i wyjść nagle pojawiło się coś, czego nie można było nazwać pizzą. Przypalone. Ciasto przesiąknięte tłuszczem zamiast się upiec, zostało w tym tłuszczu usmażone, przez co stało się chrupkim ciastkiem, którego nie dało się w ogóle przekroić. Składniki niskiej jakości. Salami, nie przypominało typowego salami do pizzy, tylko produkt mięsno-tłuszczowy (z akcentem na "tłuszczowy") wyprodukowany dla jakiegoś dyskontu. Sos czosnkowy doprawiany granulowanym czosnkiem. Największy szok przyszedł wraz z rachunkiem, na który który wyniósł 52 PLN za dwie pizze (40 i 30 cm). Omijajcie to miejsce szerokim łukiem! Pociągniemy temat pizzy... Przeciwieństem jest lokal znany z programu Kuchenne Rewolucje "U Zosi". Składniki pizzy najwyższej jakości. Ciasto takie jak powinno być. Smacznie, a rachunek ten sam. Dlatego warto tam zawitać! Na skrzyżowaniu Główna/Skotnicka znajduje się pizzeria Toscania. Taniej niż w poprzednich, składniki nie zbyt wysokiej jakości, ale pizza była zjadliwa, w przeciwieństwie do pierwszego lokalu. Bardzo dobra pizza jest w małej pizzeri firmowanej przez firmę Jacak (znajduje się przy cukierni Jacak i lodziarni też tej firmy). Bardzo dobra pizza. Dziwne ciasto, jakby z jakąś panierką, ale naprawdę super. Bardzo dobry stosunek jakość/cena. Polecam. Rewelacyjny sos czosnkowy. Delikatny... Czyli taki jak powinien być. Moim zdaniem należy także unikać lokalu tuż przy przystani flisackiej, tam gdzie goszczono Małysza, Michalczewskiego i wszystkich świętych. Lokal zamyka się o 19, kiedy ludzie jeszcze są. Byłem tam o tej godzinie na piwie. Nagle - mimo było jeszcze kilku klientów kelnerki zaczęły sprątać stoły i zabierać zestawy z przyprawami ludziom sprzed nosa... Jednak z klientek na moich oczach po zapytaniu, czy już zamykają, dostała odpowiedź: "Tak, my już na dzisiaj mamy dosyć!". Mimo, że to nie było do mnie, poczułem się wtedy jakbym był u Wojnara na weselu, kiedy wszedł pijany na secnę i powiedział (cytuję) "Wypierdalać! Koniec wesela wszyscy won!". Poczułem się dziwnie. Dopiłem szybko piwo i sobie poszedłem - to było pierwszego dnia. Ani razu tam potem nie byłem i w przyszłości nie mam zamiaru. Idziemy dalej. Bardzo dobrze, aczkolwiek drogo można zjeść w karczmie "U Madejów". Danie sumarycznie 30 PLN, ale naprawdę nie mogłem wstać o własnych siłach, jak się weźmie do dania bar sałatkowy. Kotlet nadziewany bryndzą i cebulą waży ponad 200g... Bardzo fajnie jest w barze "Pieniny" tuż nad przystanią flisacką, mimo że w karcie jest "kebap" (a nie kebab). Dobre zapiekanki, polcam placki pienińskie. Popularnością cieszył się pstrąg. Polecam także restaurację pod kolejką, gdzie podają rewelacyjny barani stek. Baranina jest droga, ale naprawdę warto spróbować czegoś innego niż świnka serwowana w każdej restauracji. W ogólności niewiele jest miejs, gdzie można zjeść dużo i tanio. Tam gdzie jest tanio, zwykle porcje są małe. Można dostać danie za 15-20 PLN, ale co to jest 100g kotleta i 100g frytek dla kogoś, kto pół dnia chodził po górach. Nawet moja kobieta, której dużo do sytości nie potrzeba, narzekała, że się nienajada. Należy się nastawić raczej na koszty rzędu 25-35 PLN/posiłek jeżeli to ma być dobra obiadokolacja... Pijemy oczywiście piwo, nie śliwowicę... Króluje Tyskie i Żywiec. Z nalewaka smakują nieco lepiej niż z butelki. Trudno jest znaleźć coś innego. Dlatego też polecam spacer na Słowację do Lesnicy (4,5 km) i zamówienie dowolnego piwa i gwarantuję, że będzie lepsze niż po stronie polskiej. Wszystko w cenie 1,20-1,40 Eurozłotego/szklankę. (Eurozłotówka - Słowacy akceptują także nasze PLN'y przelicznik 4,40-4,50 PLN/euro). Polecam Saris. Kozel nieco gorszy, ale lepsze niż to co dają u nas. Dla wytrwałych - wycieczka do Czerwonego Klasztoru, gdzie za 5 PLN można napić się Sarisa w kameralnej Karczmie, a w pobliskim sklepie można kupić butelkowane za 3,80 PLN. Gdzie iść? Iść, a nie jechać. Pierwszy raz wybrałem się w góry, żeby je zdobywać, a nie tylko oglądać, więc rower sobie darowałem. Teren nierozpoznany, więc tym bardziej... Szafranówka Ścieżka: GPSies.com Track 2012-07-31-01 GPS - hiking - - 34-460 Szczawnica, Powiat Nowotarski, Malopolskie Dobra na początek. Na Szafranówkę idzie się przez Palenicę, żółtym Szlakiem ze Szczawnicy. Podejście jest dość strome i mało ciekawe, bo w lesie. Jednak po wejściu widoki są nieco lepsze. Z Szafranówki zejść można żółtym szlakiem na Słowację (do Lesnicy), albo niebieskim szlakiem w kierunku schroniska Orlica. Zejście z samego szczytu jest dość trudne, dlatego warto skorzystać z obejścia przez przełęcz pomiędzy Palenicą a Szafranówką. Jednak nie polecam tej drogi po deszczu. Jest sporo błota i miejscami jest nieciekawie. http://youtu.be/pNOOqrN8NEs Biała Woda Ścieżka: GPSies.com Track 2012-08-01-01 GPS - hiking - - 34-460 Szczawnica, Powiat Nowotarski, Malopolskie Trzeba dojechać do Jaworek busikiem. 4 PLN w jedną stronę. Można zabrać lekkie obuwie typu klapki, bo jest płasko. Sporo ludzi pojawia się tam, żeby "pluskać" się w strumieniu. Niby rezerwat, a jeżdżą ciężarówki z drewnem. Jest kilka ładnych miejsc. http://youtu.be/oNqup8yQGXE Czerwony Klasztor Ścieżka: GPSies.com Track 2012-08-03-01 GPS - hiking - - 34-460 Szczawnica, Powiat Nowotarski, Malopolskie Praktycznie wszyscy wybierają rower, bo trasa w obie strony to około 25 km od centrum Szczawnicy. Jednak nie ma co się przerażać. Idzie się bardzo dobrze. Trzeba uważać na "zrowerowanych", bo na trasie jest bardzo dużo ludzi nie grzeszących zdolnościami powożenia rowerem. W Czerwonym Klasztorze można zobaczyć muzeum, 3 euro/osobę. Szkoda tylko że przewodnicy słowaccy, ale dostaje się polską mini-książeczkę. W przyklasztornej karczmie można się napić rewelacyjnego piwa. Płacić można złotówkami. Bereśnik Ścieżka: GPSies.com Track 2012-08-04-01 GPS - hiking - - 34-460 Szczawnica, Powiat Nowotarski, Malopolskie Bereśnik przez Bryjarkę. Podejście jest bardzo proste. Ładne widoki z samej Bryjarki, ale ze szlaku pomiędzy górami lepsze. Pod Bereśnikiem jest schronisko. Można się tam zatrzymać. Zejście szlakiem czerwono-białym, nieciekawe, gdy popadało. Dodatkowo, gdy byłem wywozili z lasu jakieś drzewo, więc droga była przeorana... Uwaga. Film w komentarzu. Lesnica Ścieżka: GPSies.com Track 2012-08-05-01 GPS - hiking - - 34-460 Szczawnica, Powiat Nowotarski, Malopolskie Najbliższa miejscowość na Słowacji. Poza "Chatą Pieniny" (rzeźbami i dobrym piwem), która ma status schroniska, nie ma nic ciekawego. "Chata Pieniny" to cel podróży słowackiego spływu Dunajcem, gdyż stamtąd odchodzą busiki zabierające turystów. Wąwóz Homole Ścieżka: GPSies.com Track 2012-08-06-01 GPS - hiking - - 34-460 Szczawnica, Powiat Nowotarski, Malopolskie Jedno z piękniejszych miejsc w Pieninach Małych. Trzeba tylko uważać na szlaku. Skały są wyślizgane przez turystów (czy też wodę) jak posadzka w starym kościele. Nawet gdy jest sucho można łatwo się poślizgnąć. Po wyjściu z Wąwozu Homole, można kierować się na Wysoką (1050 m npm). Nawet jeżeli nie starczy sił, można zostać na równince, skąd też rozpościerają się ładne widoki. Uwaga. Film w komentarzu. Spływ Ścieżka: GPSies.com Track 2012-08-07-01 GPS - hiking - - 34-443 Czorsztyn, Sromowce Wyzne, Powiat Nowotarski, Malopolskie Chyba obowiązkowy punkt dla każdego. Nie była to dla mnie jakaś nowość, bo drogę spływu przeszedłem wcześniej do Czerwonego Klasztoru. Polecam odwrócić tą kolejność, wtedy dech będzie zapierać bardziej... Bilet na spływ jest dość drogi, po ponad 40 PLN, ale warto, bo trwa on około 2,5h. Przy okazji spływu można zaliczyć Trzy Korony. Mi się to nie udało, gdyż nie byłem przygotowany. Durbaszka Ścieżka: GPSies.com Track 2012-08-08-01 GPS - hiking - - 34-460 Szczawnica, Powiat Nowotarski, Malopolskie Wisienka na torcie. Najlepsze zostawiam na koniec. Niebieski szlak z Szafranówki do Wysokiej jest chyba najpiękniejszym szlakiem Małych Pienin. Polecam wybrać się w dzień, kiedy powietrze jest przejrzyste. Widać wtedy ścieg w Tatrach! Najbardziej zapierające dech w piersiach są właśnie widoki z okolic Durbaszki. Zbiór fotek...
-
Na tym to polega. Stać mnie, więc chcę pokazać, że mam. A wykorzystywanie zgodnie z przeznaczeniem - nie koniecznie.
-
Rower był kiedyś synonimem biedy. Rowerem poruszali się głównie ludzie, których nie stać było na samochód. Górowały głównie stare rozpadające się Ukrainy, którymi ludzie na wioskach wozili kartofle czy mleko do skupu. Teraz rower to przedmiot, który może oznaczać status majątkowy. Coraz częściej widuje się niedzielnych spacerowiczów na błyszczących karbonach po kilka tyś PLN za sztukę, którzy udają, że uprawiają sport. Jest czym się pochwalić kolegom z korporacji.
-
Prosty kran można już kupić za 5 PLN. Ale po co, jak można wziąć... Brak świadomości... Trzeba mieć naprawdę silne przekonanie o jej cudownych właściwościach, żeby pić wodę, która po dwóch, trzech dniach zaczyna pachnieć ściekami. :D Jakość wody w Warszawie naprawdę się polepszyła w stosunku np do początku lat 90'tych, kiedy herbata miała posmak Domestosa.
-
Tak na marginesie... Wodę ze źródełek oligoceńskich powinno się spożyć maksymalnie wciągu 12h od wydobycia. Z doświadczenia wiem, że po mniej więcej 24 godzinach woda zaczyna smakować inaczej, a potem ciągnie od niej zwyczajnym szambem. Czasami widzę jednak jak ludzie podjeżdżają pod te krany z konkretnymi kanistrami...
-
Rozumiem jeden... Ale cztery sztuki? W pobliżu służb wodociągowych nie widziałem, więc zakładam, że to był akt wandalizmu lub kradzież. Niestety jedną z cech Polaka jest zazdrość, która popycha go do takich czynów. Ja mam źle, to zrobię coś, żeby inni też życie uprzykrzyć. http://youtu.be/V2sedTLIRWU
-
Zacznę najpierw od czegoś niebywałego, czego byłem dzisiaj świadkiem. Jak na załączonym obrazku widać, ukradli krany! Na co to komu? Kradzież, której na celu jest głównie wandalizm powinna być karana podwójnie! http://youtu.be/AOzEoSXqZ6g Kolejny temat pod tytułem "Burak na drodze". Tym razem jednak burak na parkingu. Dzisiaj jest jeszcze normalnie. Zawsze stoją 2-3 samochody mimo że jest zakaz. Czasami chodnik jest zastawiony od barierki aż do końca chodnika. Zielonki Parcela. Jakieś runy. Nie wiadomo co to jest, czym było, lub czym miało być. Wygląda na jakieś "włościa".
-
Sandały były testowane w warunkach: 1) Dolina Kościeliska. 2) Dolina Chochołowska (w burzę). 3) Zejście z Gubałówki. 4) Wejście i zejście na Kotelnicę (Białka Tatrzańska). Więc to w sumie żadne góry...
-
Generalnie sandałów nie lubię, ale mogę polecić Source Classic (rozbieżność cen w sklepach jest zadziwiająca). Miałem dwie pary sandałów tego typu i z żadnych nie byłem zadowolony. A to za duże, a to niewygodne. Z Source trafiłem w 10-tkę... Testowane w tegoroczną majówkę w Tatrach. Wejście do strumienia im nie szkodzi (nie przypuszczałem, że woda może być taka zimna i jeszcze płynąć). No i jeżdżę w nich na MTB (bo w klapkach ani boso się nie da). Apropos spacerów. Średnio na spacer przypadało 10 km... Chciałem dojść do źródeł, ale przeliczyłem swoje siły. Generalnie z marek codziennych najlepsze są Memphis i AM z Deichmana. W jednych zamszowych wkładanych przechodziłem chyba 3 lata (6 sezonów!) dopóki w podeszwie nie wychodziłem dziury i nie zaczęły przeciekać (ale dbałem - psiukadełko do zamszu, szczoteczka itp). Ale takie zdarzyły mi się tylko raz. Zwykle jest to 2-3 sezony. Najgorszą opinię mam o CCC. Żadne z butów nie przetrzymały 1 sezonu. Szkoda, że Włoszczowska firmuje ich swoim nazwiskiem.
-
No to faktycznie niefortunne. Mam coś takiego: Z tym, że to już jest druga para, bo pierwszą załatwiłem trzema spacerami w Wiśle (Boże Narodzenie 2011). Buty zaczęły przeciekać. Nie wiadomo dlaczego, bo wydawały się szczelne (nic nie pęknięte, nie odklejone). Gwoździem do trumny była pralka... W podeszwie było coś ala tektura, która kompletnie się rozpłynęła i powypadały metalowe usztywnienia. Pomijając pralkę, to buty kosztują 120 PLN. Więc trochę słabo.
-
Urlop zaplanowałem w Peninach. Potrzebowałem butów, bo stosownych nie posiadam (dwie pary). Kupiłem Decathlonowe na podeszwie Vibram. Ciekawe co z tego będzie. Na kupienie dwóch par Dolomite zwyczajnie nie było mnie stać. Podobno to marka godna polecenia (polecały mi dwa niezależne źródła). Możesz zdradzić w jakich warunkach "zachodziłaś" swoje buty? Apropos firmy aj-waj... Może Hi-Tec niektóre rzeczy robi lepiej, niektóre gorzej. Na chwilę obecną o plecakach mam dobrą opinię. Nic innego ichniej produkcji nie mam.
-
Dość twardo. Ja pompuję do około 30 PSI. 40 PSI to zwykle górna granica jak na moje odczucie (dla Schwalbe Smart SAM).
-
Ten odcinek Lipków-Truskaw to generalnie plaża i to bardzo luźna. To nie jest jazda, tylko walka z rowerem. Średnia wypadała w okolicy 10km/h. To nie jest jazda... 1) Nie mam zapędów zawodniczych. Wolę jak mi się świat przed oczami przesuwa, zamiast stać W ogólności - nie kręcą mnie takie odcinki, na których stoję i się męczę. 2) Bieżnik bieżnikowi nie równy, nawet jak guma jest gorszej firmy.
-
Kupiłem 1kg! Niestety połowę musiałem oddać kobiecie Bardzo fajne jako zastrzyk energii. Dzisiaj wziąłem 3 sztuki na przejażdżkę. Bardzo dobrze uzupełniły energię. Nie dostałem megakopa, że aż ciemno w oczach się robiło, tylko powoli energia rozchodziła się po całym ciele... Solidarność robi chyba najlepsze. Niestety trzeba uważać, bo lubią się rozpływać nie tylko w ustach...
-
Dzisiaj trochę dalej i inaczej niż to było do tej pory. Najpierw do Izabelina, tam na niebieski szlak. Nieoczekiwanie, gdzieś w lesie można natrafić na coś takiego. Z Izabelina przez las do Lipkowa. Tam znalazłem "ruiny" czegoś, co kiedyś było jakąś budowlą. Chyba jest wciąż używane. Lipków --> Truskaw Mały. Wciąż niebieski szlak - tragedia. Sam piasek i to głęboki piasek. Po szlaku jazda jest bardzo trudna. Na szczęście kilka metrów obok jest ubita ścieżka biegnąca wzdłuż szlaku. Polecam. W Truskawie Małym odpoczynek. Zastanawiałem się czy nie jechać dalej... Pomnik ku czci żołnierzy w Truskawiu. W okolicy jest ich sporo. Jedna z figurek przystrojona pstrokato. Kolejny pomnik. Tym razem na czarnym szlaku. Rozstaj dróg... Chwila na odpoczynek i wodę. Potem żółty szlak. Kto pamięta tą sprawę? http://www.wprost.pl/ar/135361/Warszawa-pijana-drozniczka-urzadzila-sobie-zabawe/ Z dokładnością do tego, że na ulicy Kasprowicza nie ma żadnego przejazdu kolejowego. Najbliższy jest na ulicy Wółczyńskiej, 2 km dalej...
-
Akurat sakw Crosso nie kupiłem w ciemno, bo miałem opinię z pierwszej ręki. Poza tym nie spotkałem się z powtarzającymi się negatywnymi opiniami. Z plecakiem 10l - zależy co kto lubi i czego potrzebuje. Znam ludzi, który podchodzą do tematu ortodoksyjnie i pakują się w kieszeń w koszulce. Można... Tylko że ja nie zapakuję zabezpieczenia o długości 180cm i średnicy 25mm w 10l plecak, nie wspominając o ubraniu na zmianę i jedzeniu. Poza tym odkąd mam mapnik odkryłem zadziwiającą wygodę braku plecaka na plecach.
-
Hi-Tec nie jest jakąś firmą aj-waj. Mam dwa plecaki Raul (55l) i Utah (35l). Z tym drugim jeździłem już na rowerze. Daje jadę. Nosi się dobrze. Wszelkie zapięcia i suwaki pracują bardzo dobrze. O ile się coś nie urwie, to plecaki są warte swojej ceny. Dzisiaj byłem w GoSport. Specjalnie przejrzałem plecaki o tych pojemnościach. Znalazłem 50l za 179 PLN (marka Made in GoSport). Tańszy o 70 PLN. Wyglądający podobnie. Jednak po bliższych oględzinach jednak wykonanie jednak gorsze i materiał inny. Czy wart swojej ceny? Może tak, może nie. To moje pierwsze plecaki turystyczne. Oczywiście macałem lepsze. Deuter robi bardzo dobre plecaki. Mój kumpel ma plecak Deutera już 7 lat. Jednak plecak za 800 PLN, przy moich turystycznych początkach, to jak rower na XTR w roli powozu po bułki do sklepu... Co do sakwy to zaiste. Materiał można myć szmatką. To tak jakby nylon czy codura powleczona jakąś powłoką wodoszczelną.
-
Nie twierdzę, że wszystko co tanie jest złe. Jednak zbyt wiele już dostałem nauczek próbując oszczędzić kilkadziesiąt złotych. Nie chcę spędzić kolejnego tygodnia czy dwóch na poszukiwaniu najtańszego systemu i oczekiwaniu na przesyłkę (zwykle bite 5 dni roboczych). Zaoszczędzę 100-150 PLN. A co mam do stracenia? Do pracy mam 13 km w jedną stronę, więc spacerek w grę nie wchodzi. Zatem tą oszczędność albo będę musiał wlać do baku (co starczy na 2 tygodnie jazdy) albo przeznaczyć na bilet komunikacji miejskiej. Czas po pracy to też jedyna chwila, kiedy mam czas na wybranie się na jakiś dłuższy dystans. Do pracy mogę pojechać bez dobytku, na upartego nawet nie muszę brać zabezpieczenia. Ale pojechać 30 km za miasto bez podstawowych narzędzi, dętki i wody, to proszenie się o kłopoty - a raz już dostałem nauczkę, kiedy musiałem wracać pieszo 15 km... Moim zdaniem inwestycja jest rozsądna i dobra. Crosso Dry Big kupiłem za 189 PLN, a Expert Big za 409 PLN (w jednej z najlepszych cen na rynku) - przesyłki nie wliczam, bo odebrałem osobiście (~20-25PLN). Po tygodniu jeżdżenia z systemem Dry mogę powiedzieć, że to dobrze zainwestowane pieniądze. Może i jestem wygodny. Jednak codzienna walka z chińskim suwakiem i zastanawianiem się, czy dzisiaj nie pójdzie... Dziękuję. Podobnie jest z plecakami. Postanowiłem się wydać nieco więcej niż zwykle i kupiłem plecaki Hi-Tec oraz RaidLight. Różnica w jakości w porównaniu z typowym plecakiem tańszym o 30-40% jest drastyczna. Zawsze trzeba przeprowadzać bilans zysków i strat. Czas spędzony przed komputerem i przeszukiwaniu internetu też kosztuje... I bynajmniej nie chodzi tutaj o koszt energii elektrycznej...
-
Dzisiaj wpis trochę pikantny... Gównozjadztwo zwykle odbija się czkawką. Drugi raz popełniłem ten sam błąd. Chciałem kupić coś taniego, przyoszczędzić. Na początku komplet sakw za 600 PLN był dla mnie jakąś abstrakcją. Po dwóch miesiącach jeżdżenia z sakwą M-Wave, nie zastanawiałem się, tylko poszedłem i wydałem te pieniądze. Sakwa, którą jeszcze jakiś czas temu tak afirmowałem, okazała się być jednym wielkim gównem. Może i system pomysłowy, ale wykonanie tragiczne. Kiepskie trzymanie. Przy nierównym rozłożeniu ładunku, sakwa przesuwa się na cięższą stronę. Górna komora lata jak Żyd po pustym sklepie. Cała sakwa wygląda jakby miała zaraz spaść z roweru. Dobra. Ale to można by jeszcze przeżyć. Najgorsze są zacinające się suwaki. Zarówno w mapniku jak i sakwie. O ile ten w mapniku się wyrobił, tak mam wrażenie, że ten w sakwie zaczął chodzić coraz gorzej. Ba! Jakby tego było jeszcze mało, po pierwszym praniu sakwa zaczęła się pruć! Za głupotę trzeba płacić! Na sakwach generalnie jestem już 300 PLN w plecy. Gdybym kupił od razu to, co trzeba, to bym teraz tego nie pisał. No dobra. Basil nie był taki zły! Był (i jest) naprawdę niezły, ale niestety za mały. Trudno się spakować w 40 litrów podzielone kilka komór, gdy jedzie się do pracy i za miasto. Zatem postanowiłem pojechać po bandzie (może nie do końca) - tym razem z drugiej strony. Kupiłem dwa komplety sakw. Crosso Dry Big (60 litrów) oraz Crosso Expert Big (też 60 litrów). Na początku wydawało mi się, że patent ze zwijanym zamknięciem to jakaś głupota. Jednak nie. Zamkniecie tego typu jest naprawdę szczelnie. Suwak nie jest potrzebny. Może sobie padać. Wczoraj nawet zostało to przetestowane. Sakwy wiszą sobie na bagażniku na hakach i napinaczu z gumy bungee. Dobre rozwiązanie - ale nie dla lakieru - a kij w oko z lakierem. Nic się nie przekręca nie przesuwa i nie przestawia. Można jeździć z jedną sakwą. Można z dwiema. Fani wielu kieszeni będą jednak zawiedzeni. Crosso Dry Big to niestety po prostu worek. No. Może kolor niezbyt szczęśliwy wybrałem (bo czarny), ale bez tragedii. Głównie z myślą o codziennej jeździe do pracy na jesień i zimę. Crosso Expert Big (moje są czerwone) jest nieco ciekawszy. Jeszcze do końca nie rozpracowałem. Zbliża się urlop, może wezmę ze sobą rower i te sakwy, więc będzie szansa powiedzieć coś więcej. System Sport Arsenal jest też bardzo ciekawy (relatywnie tani). Widzę, że są dwa wykonania (przynajmniej niektóre elementy). Materiałowe, oraz wodoszczelne (podobnie jak Crosso Dry). Jednak po doświadczeniach 5x bym się zastanowił, zanim bym kupił. Zatem pamiętajcie. Nauczka! Jeżeli macie czegoś używać codziennie, oszczędności prędzej czy później wyjdą Wam bokiem. Nie bez powodu jest przysłowie: "Oszczędny dwa razy traci."
-
Obręcz Kross R poszła do śmietnika. Raczej pójdzie, bo piastę planuję zostawić. Mam nowe koło... Na bogato! Piasta na maszynach. Obręcz Ryde Zac 19 no i koszerne szprychy. Jutro pierwsza jazda. Przy okazji wymiany koła obejrzałem z bliska kasetę... Średnio widzę kolejny sezon...
-
Generalnie na 90% zdjęć wykonuję takie operacje (gimp): 1) Krzywe. 2) Kontrast (od +3 do +10). 3) Odcień i nasycenie (jasność +5, nasycenie +15). 4) Resize. 6) Ostrość +20. Finito. Wtedy nawet z kiepskiego aparatu jakoś to wygląda. Najtrudniejsze dla początkującego jest narzędzie "Krzywe", bo tutaj trzeba trochę intuicji i doświadczenia, żeby sprawnie z niego korzystać (inaczej krzywą się układa gdy chce się wydobyć obiekt z cienia, a inaczej gdy chce się podkreślić chmury i asfalt, tak jak w tym przypadku). Asfalt był bardzo ciekawy, bo dojechał tuż po deszczu i jeszcze nie zdążył wyschnąć a już świeciło słońce. Rewelacja. Jak ktoś się interesuje fotografią to polecam serię książek Bryana Petersona. Mój idol jeżeli chodzi o książki dla przeciętnych ludzi.