Rower ważyłem bez lampek, licznika i torby podsiodłowej i wyszło 12,7kg.
Historia tego roweru jest długa W 2000 roku miałem naście lat i ogromne chęci posiadania maszyny do XC. Rok później miałem mały wypadek w wyniku, którego pękła mi tylna obręcz, byłem wówczas przy kasie (oszczędności z komuni więc kupiłem tę obręcz WCS. Kolejne lata to okres fascynacji downhillem, postanowiłem wtedy przerobić rower pod DH/FR zacząłem od przedniego koła i kokpitu... niestety z czasem ceny amortyzatorów oraz ram mnie przerosły i zaprzestałem dalszych modyfikacji. Rower nie był przystosowany do latania... na sporej hopce upadłem na kręgosłup i przez rok miałem problemy z kręgami. Później miałem z 2 lata przerwy w zajawce rowerowej i tak na dobrą sprawę powróciłem do roweru 3 lata temu, wymieniłem wszystkei linki, pancerze, kupiłem lżejsze siodło oraz wymieniłem amortyzator roc shox judy c na rebę. Przez te wszystkie lata w mojej głowie dużo się pozmieniało... albo stałem się pizdeczką albo rozwinęła mi się wyobraźnia z większości hopek czy górek co kiedyś skakałem już bym teraz nie zjechał/skoczył. Chciałbym trochę odchudzić tę maszynę bo na DH jest już u mnie za późno, przyzwyczaiłem się jednak do tego kokpitu i z bólem będzie mi się z nim rozstać