Jechałem przez wioskę "zabitą dechami", miałem dosyc ostre tempo, było ślisko i znajdowałem się na łuku drogi. Kątem oka zobaczyłem, że z tyłu (bezgłośnie)
atakuje mnie pies. Miał już zęby bardzo blisko nogi (pierwszy raz w życiu nie miałem wątpliwości, że pies chce mnie ugryźć, a nie postraszyć), spanikowałem,
wykonałem gwałtowny manewr i niestety, wymienione w pierwszym zdaniu okoliczności spowodowały, że zaliczyłem potworny upadek. Efekt: pościerana twarz,
mocno rozcięty łuk brwiowy (wbiła mi się oprawka od okularów), poobijane kolana, zniszczone rękawiczki Endury, zniszczone okulary, wygięty róg w rowerze.
Swobodnie biegające po wioskach i strasząco-atakujące psy to dosłownie plaga. Właściciele nic sobie z tego nie robią.
Po tym zdarzeniu zapadła jednoznaczna decyzja o zakupie kasku.