-
Liczba zawartości
440 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Galeria
Blogi
Kalendarz
Collections
Zawartość dodana przez Czyzby
-
W dalszym ciągu pozostaję rowerowo bezużyteczny, kolano w trakcie rehabilitacji i nadal złośliwie nie chce wrócić do stanu pierwotnego sprzed kontuzji. Nie będę się tutaj rozpisywał nad wszelkimi skomplikowanymi aspektami wycieczek po specjalistach, najróżniejszych wariantów diagnostycznych, turbo wyczarowywaniem skierowań, oczekiwania na MRI/TK itd. bo to nuda straszna. Poza tym naszła mnie taka refleksja – to przecież miał być blog o JEŻDŻENIU ROWEREM a nie kącik zwierzeń inwalidy i emeryta... Miały być relacje z wypadów i terenowego szwędania się... Droga do rowerowej nirwany widać jest długa i ciężka. Morale poważnie klęknęło, dziś mija równe 6 tygodni odkąd zostałem przymusowo uziemiony. Dalsze prognozy są bliżej niesprecyzowane oraz skrajnie niejasne – taki stan rzeczy (uziemienia) być może potrwa jeszcze od 2 do nawet 4 tygodni (!), w zależności od tego, jakie stanowisko zajmie mój osobisty specjalista dokonujący cudów (ortopeda). Modlę się o brak konieczności leczenia inwazyjnego (czyt. artroskopia) i kontynuowanie dotychczasowych metod jak najbardziej zachowawczych. A co słychać w warsztacie ? Moja maszyna przechodzi właśnie delikatny przedwiosenny serwis, wykorzystuję przymusową przerwę w jazdach. Rower wisi więc na stojaku a ja gmeram sobie tu i tam w wolnej chwili. Poza tym wizja nowej kierownicy oraz mostka definitywnie skrystalizowała się (Ritchey WCS), coraz bardziej dojrzewam też do zmiany (a jednak !) przedniego hamulca tarczowego mechanicznego na hydrauliczny – wstępnie wybór padł na Avid Elixir 5. Niejako idąc za ciosem, pozostaje mi jeszcze zmienić (odchudzić) sztycę siodła wraz z siodłem i być może zaciskiem sztycy. Jeżeli chodzi o sztycę to na pewno będzie to Ritchey WCS, co do siodła to nie mam jeszcze pomysłu, sondaże trwają (coś ze stajni WTB ? a może Fi’z:ik Gobi XM czy najnowsze Gobi XM Muzzle ?). Pozostaje jeszcze wcisnąć to wszystko w budżet plan na najbliższe pół roku !
-
-
-
Maszyna stoi zamknięta i cierpi, ja również – rehabilitacja kolana w toku, fizykoterapia, konsultacje z mądrymi głowami itd. Niestety powiedziano mi, że najwcześniej mogę wskoczyć na rower dopiero około 7 marca i to pod duuużym znakiem zapytania, tj. bez przeciążeń, wyłącznie po płaskim i w bardzo ograniczonym zakresie/rekreacyjnie, uważnie obserwując co się dzieje ze stawem/rzepką. Czyli dokładnie odwrotnie jak lubię. No ale nic, pmimo mojej skrajnie upartej oraz niesfornej natury, posłusznie stosuję się do zaleceń specjalistów, którzy podobno dokonują cudów. W międzyczasie wróciłem do pracy, kolano rwie a mroźny las woła mnie do siebie. „Jazda rowerem górskim” Briana Lopesa i Lee McCormacka pochłonięta jednym tchem. W mojej głowie pojawiła się wizja zakupu nowej kierownicy – koniecznie lekka, aluminiowa, delikatnie szersza (620-660mm), być może ciut podgięta. Chcę wymienić fabryczną (prosta, 580mm) na coś lepszego i bardziej skrętnego w kontekście zminiejszenia kąta główki ramy po wymianie amortyzatora (mój obecny ma skok 120mm, poprzedni zamontowany fabrycznie miał 100mm skoku). Nie wiem czy ta koncepcja jest słuszna ale zaeksperymentuję a praktyka pokaże, w końcu kto nie spróbuje ten się nie dowie. Na razie sonduję dostępne na rynku opcje, zbieram opinie, na spokojnie i bez stresu – bo co nagle to po diable. Zresztą i tak niezbędny priorytet mają lekkie dętki, faza druga zmian wiosennych to sztyca oraz siodło a dopiero wtedy kierownica.
-
Cisza w eterze zapanowała coś tutaj ostatnio. Angina nareszcie odpuszcza, kolano niestety nadal rwie jak szalone. Od momentu pechowej kontuzji rzepki, niemal nałogowo oraz w ilościach wręcz hurtowych, wciągam glukozaminę oraz kolagen, BLEEE ! A tygodnie mijają. Zdrowy rozsądek podpowiada by wznowić jazdy ok. 21 lutego (wstępnie planowałem szybciej bo już ok. 7 lutego, następnie zrobił się z tego poniedziałek 14 lutego i... i moje kolano nadal nie gęga prawidłowo tak więc jeszcze się wstrzymam o kolejny tydzień, szkoda by było popsuć się na amen i to zaraz na początku sezonu). Ale wiecie jak to jest – człowiek spogląda za okno i normalnie wyrywa go by pokręcić kilkanaście km po mroźnym lesie i świeżutkim śniegu, w promieniach coraz częściej pokazującego się słońca. By zagłuszyć głosy w mojej głowie, w wolnych chwilach zaczytuję się Leonardem Zinnem, naprawdę świetna pozycja, w/g mnie lepsza niż podobny podręcznik autorstwa Freda Milsona. Mam obie, w końcu od przybytku głowa nie boli. Ponadto na półce czeka już kolejna ciekawa książka – „Jazda rowerem górskim” Briana Lopesa i Lee McCormacka, nie mogę się doczekać kiedy zacznę ją czytać. Dzięki odpowiedniej lekturze jakoś spokojniej mija ta przymusowa rekonwalescencja... Przybyło sprzętu w moim warsztacie – pojawił się stojak serwisowy Velomann Bikestar, kupiłem brakujące narzędzia, uzupełniłem smary i czyścidła. W następny weekend zrobię serwis mojej maszynie. W dalszym ciągu waham się czy pozbywać się już zimowych kolców czy jeszcze nie, przez chwilę powiało wiosną ale zima znowu w natarciu, idą mrozy więc nie mogę się zdecydować. No zobaczymy co tam na szlaku będzie słychać w następnym tygodniu, wtedy się zobaczy, wymiana opon i dętek to przecież chwila.
-
KONIECZNIE zamieść potem zdjęcia i się pochwal.
-
Chyba za wcześnie wznosiłem pochwały, że moje rowerowe treningi z sukcesem udaje mi się wpasować w otaczającą mnie rzeczywistość. W zeszłą niedzielę doznałem kontuzji kolana (oczywiście jak zawsze lewe) – jak na złość nie podczas jazdy a w trakcie zdjęć na planie filmowym. Do tego we wtorek położyła mnie turbo angina... Umieram więc zamknięty w domu, na przymusowym chorobowym. Za oknem piękna pogoda – mroźna zima w pełni, pojawiło się też pierwsze słońce – czyli w sam raz na jazdę. No nic, życie. Zbieram siły by ok. 7 lutego (trochę szybko ale mam nadzieję, że się uda) wskoczyć na rower i delikatnie oraz BARDZO ostrożnie ponownie rozpocząć szaleństwa na mojej maszynie.
-
Dni mijają jeden za drugim nadzwyczaj szybko. W natłoku codziennych wydarzeń trudno jest wygospodarować czas na jazdę i realizować plan, póki co jakoś (z akcentem na jakoś) mi się udaje. Szału nie ma ale dobre chociaż i to – na przekór pogodzie, dojeżdżam na swej maszynie do pracy, po drodze zahaczając o trochę lasu i wzniesień. Niestety nie mam czasu na dłuższą leśną wyprawę ale chodzi mi ona coraz bardziej po głowie, w razie „W” mam już zaplanowanych kilka interesujących opcji. Tymczasem z nieba leje się deszcz, wszystko spływa i jest potwornie ślisko (kolce ratują sprawę ale i tak czasami rzuca na boki na roztapiającym się lodzie) a wiatr urywa głowę. Pogoda wyjątkowo nie zachęca do jazdy. Kontuzja kolana nadal nie pozwala o sobie zapomnieć, FU-BLE ! By nie popadać w zimową depresję (TAK – słońce mogło by już dokonać radosnego aktu ujawnienia się...), zaczytuję się nową knigą co to przyszła do mnie niedawno: „Rowery. Regulacja, naprawa, konserwacja.” Freda Milsona. Udany zakup, na pewno się przyda ! Z innej beczki to ponownie obudziła się we mnie mania lekkości. Wiosną, jak już będzie sucho i słonecznie (mam nadzieję !) i jeżeli fundusze na to pozwolą, planuję zmienić moje pancerne opony Maxxis High Roller 26x2,35 na lżejsze Schwalbe Rocket Ron Performance 26x2,25 oraz dętki Schwalbe AV-14 (z przeznaczeniem do lżejszego terenu czyli na luźne szutry, suche piaski i leśne przebieżki). W/g danych katalogowych powinno być lżej o ok. 510g na koło w porównaniu z Maxxisami, czyli zjeżdżam z wagi całkowitej roweru o kolejny 1kg. (Ale póki co jest zima i śmigam na Schwalbe Ice Spiker 26x2,10. Muszę przyznać, że sprawują się przyzwoicie i jestem z nich bardzo zadowolony, wszystko zgodnie z moimi przewidywaniami. Mam tylko nadzieję, że obecna odwilż jest wyłącznie CHWILOWA i choć trochę zimy wkrótce nadejdzie – chciałbym trochę bardziej nacieszyć się jeszcze zimowymi oponami. ) Przy okazji wiosennych zmian być może znajdą się środki również na nową i lżejszą kierownicę oraz wspornik siodła ? Tymczasem w temacie wiosny kliknąłem nowe gripy (Bontrager Race X Lite), HA !
-
Sezon 2011 rozpoczęty, radość z jazdy niesamowita ! Zimowe oponki zaskoczyły mnie bardzo pozytywnie – w porównaniu z (letnimi) kapciami Maxxis High Roller, na których z braku laku pomykałem przez śniegi i lody dotychczas – te niemal kleją się drogi, jazda jak po sznurku, różnica in plus naprawdę kolosalna. Rower daje się prowadzić doskonale, po lodzie i twardym, ubitym śniegu jedzie się pewnie, tylne koło nie buksuje przy mocniejszym depnięciu na pedały. Trochę gorzej jest na zakrętach oraz w papce topniejącego śniegu no ale przecież nie można mieć wszystkiego. Póki co, zgodnie z zaleceniami producenta, docieram je po asfalcie – ale nie omijam też terenu. W niedzielę przekręciłem 13km po bardzo ładnie przetartych, suchych oraz niekoniecznie zasolonych asfaltach Kamiennej Góry plus 5km walki o życie w ciemnościach lasu w okolicy Kolibek, na plecach 8kg garb więc było zabawnie. Z kolei dziś wieczorem czeka mnie droga do pracy a jutro wieczorem powrót – w nocy dopadało trochę śniegu, wiatr urywa głowę więc zobaczymy jak mi pójdzie, na wszelki wypadek wyjadę 1godz. wcześniej by za bardzo się nie spinać. Żeby nie było zbyt kolorowo i za fajnie – odezwała się stara kontuzja kolana, tak więc jazda rekreacyjna bez szaleństw (oraz basen i piesze przebieżki z plecakiem) muszą mi na razie wystarczyć.
-
[konserwacja] czyszczenie łańcucha - sposoby
Czyzby odpowiedział pawel1315 → na temat → Naprawa i konserwacja roweru - zrób to sam
U mnie wygląda to mniej więcej tak: jeżeli napęd jest średnio zabrudzony, używam w/w szczotki + benzyna lub odtłuszczacz FL Eco Tech 2, po wyczyszczeniu wycieram wszystko szmatką (np. stary bawełniany T-shirt) do sucha. Jeżeli napęd jest naprawdę zamulony błotem itp. to szczotką FL Grunge Brush dokonuję "czyszczenia wstępnego", potem łańcuch wrzucam w maszynkę do czyszczenia ( MASZYNKA ) + odtłuszczacz. Po wyczyszczeniu wycieram wszystko (łańcuch, przednie blaty, kaseta, kółka tylnej przerzutki, etc.) szmatką do sucha. A jak już wyschnie to smaruję i tyle. -
Za oknem tony zalegającego śniegu zamieniają się w błotnistą papkę, wszystko płynie. Nadal nie było mi dane wskoczyć na rower przez ostatnie dni, bo jak nie służba to turbo zajęcia w domu. Aktualnie jestem w trakcie niezłego non-stop maratonu w pracy, dyżur kończę dopiero w Nowy Rok rano... Ale nie jest to czas stracony – po kilku dniach układania sobie wszystkiego w głowie, rozpisałem swój roczny plan treningowy (startuję 3 stycznia, HA !). Doczytuję to i owo w necie a w ramach kolejnego szaleństwa na AlleTanio kliknąłem poradnik „Rowery Regulacja naprawa konserwacja” Freda Milsona. Tak, zamierzam się solidnie dokształcić – samodzielne gmeranie w rowerze to naprawdę duża frajda. P.S. - Kliknąłem sobie również noski do pedałów. Celowo zwykłe, bez żadnych wynalazków, najtańsze no name'y (za 15 PLNów), powinny dać radę. Oczywiście zdaję sobie sprawę nad niekwestionowaną wyższością SPD nad noskami ale z racji bardzo specyficznego przeznaczenia mojej maszyny, SPD są tutaj z miejsca zdyskfalifikowane (często jeżdżę w wojskowych butach). Tak więc rozwiązanie kompromisowe, zobaczymy jak będą się sprawować.
-
-
Zapalenie gardła już prawie odpuściło, zapalenie ucha nawet nie ma zamiaru ale generalnie, w stosunku do tego co działo się wcześniej, jest bliżej niż dalej, tak więc powoli dochodzę do siebie. Niestety – wymuszona przerwa w treningach, jak ja tego nie lubię... Jednak nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. W międzyczasie dotarła do mnie „Biblia kolarza górskiego” Joe Friela, która została pochłonięta dosłownie jednym tchem w dwa wieczory. Poza tym WRESZCIE uzbroiłem moją maszynę w kolcowane zimowki, teraz jeszcze trzeba je dotrzeć w/g zaleceń producenta – tj. ok. 40km po asfalcie. Wczoraj odebrałem od listonosza neoprenowe ochraniacze na buty (Rogelli Hydrotec), na dzień dobry zostały oczywiście potraktowane krylonem by zlikwidować odblaski. Zbieram siły co by jak najszybciej powrócić na szlak oraz, bogatszy w nowe wiadomości, do regularnych treningów (oczywiście na tyle, na ile praca oraz dom pozwolą, haha). Będzie się działo.
-
[konserwacja] czyszczenie łańcucha - sposoby
Czyzby odpowiedział pawel1315 → na temat → Naprawa i konserwacja roweru - zrób to sam
W/g mnie nie ma sensu - lepsza od denaturatu będzie po prostu benzyna. -
Już dokładnie tydzień męczy mnie paskudne zapalenie gardła w połączeniu z zapaleniem ucha – skutek zeszłotygodniowego maratonu dyżurowego w pracy oraz braków snu (taka praca); moja podatność na przeziębienia i wszelkiego rodzaju choróbska drastycznie wtedy wzrasta. Ale przede wszystkim, za bardzo się „wyletniłem” podczas ostatniej jazdy – zmokłem, zmarzłem i jeszcze mnie przewiało. Mam teraz nauczkę na własnej skórze. Tak więc na rower wskoczę pewnie dopiero w styczniu bo trochę to potrwa zanim dojdę do siebie, no i praca, po drodze Święta, itd. Od wczoraj już nie pada śnieg, jest mroźno i sucho czyli pogoda wprost idealna na wypad do lasu ! Jutro ponownie do pracy – eh, nie mam czasu na zdychanie i chorowanie bez sensu. Nie bez zazdrości śledzę wpisy na forum w temacie „Co dziś zrobiłeś rowerowego”. Ja niestety umieram na amen, charczę i kaszlę. To nie koniec moich narzekań – nadal nie otrzymałem wyczekiwanych zimowek ! Wobec anulowania zamówienia przez „Centrum Rowerowe” (bo nie mają na stanie w magazynie, bo dystrybutorzy też nie mają, bo mieć nie będą do końca stycznia...), musiałem kliknąć opony na AlleTanio, rzecz jasna wyszło dłużej i DROŻEJ – znana śpiewka. Polska to taki fajny kraj... Ale ja już pisałem o tym wcześniej.
-
-
Ostatni tydzień minął mi na dyżurowym maratonie w pracy ale również na przemieszczaniu się rowerem pomiędzy służbami w najdziwniejszych porach dnia i nocy – rzecz jasna na przekór trudnym warunkom atmosferycznym panującym dookoła. Zimowa miejska jazda dojazdowa do pracy nie sprawia mi jednak satysfakcji a momentami wręcz irytuje gdyż ignorancja i debilizm przechodniów wcielających się w śnięte krowy na ścieżkach rowerowych/ulicach/chodnikach lub chamstwo kierowców naprawdę przekraczają granice mojej cierpliwości. Głosy w głowie podsuwają mi wizję kolejnej 24-48h wyprawy w las... A tak poza tym to wyczekuję kuriera z nowymi zimówkami (Schwalbe ICE SPIKER) plus dziś, w ramach walki z niedzielną nudą a przede wszystkim solą, konserwacja maszyny: kąpiel, dokładne czyszczenie napędu, kasety, przednich blatów, smarowanie, etc. To nie pora na zimowy sen.
-
-
-
-
Z albumu: poligon Strzebcz
15kg na plecach, 5kg przez szyję, ponad 40km w nogach -
-
Z albumu: poligon Strzebcz
dlatego właśnie lubię to miejsce -
Z albumu: poligon Strzebcz
temperatura ok. 0/+2 st. C - oblepiający tylnego V-brake śnieg co chwilę blokuje koło -
Z albumu: poligon Strzebcz
pogoda nie zawiodła