-
Liczba zawartości
440 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Galeria
Blogi
Kalendarz
Collections
Zawartość dodana przez Czyzby
-
Z albumu: poligon Strzebcz
krótka przerwa na drugie śniadanie -
Z albumu: poligon Strzebcz
strefa zabroniona -
Z albumu: poligon Strzebcz
momentami zza chmur wychylał się księżyc... -
Z albumu: poligon Strzebcz
nocna jazda w obiektywie AN/PVS-14 -
Z albumu: poligon Strzebcz
ośrodek szkolenia inżynieryjno-saperskiego Strzebcz -
Przy okazji mojego pobytu w Strzebczu, z piątku na sobotę wykonałem krótką pętlę po okolicznych lasach: Paraszyno, Porzecze, Łówcz Górny, Borówko oraz przede wszystkim pagórkowate rejony Bożego Pola. Wyszło tego niewiele ponad 40km ale za to w jakich warunkach ! Pogoda dopisała więc nie zawiodłem się, sezon zimowy rozpoczęty w pełni. Nocna jazda po świeżym śniegu przez mrozy (–3 st. C) i lody była dosyć wymagająca, dodatkowe obciążenie zdecydowanie nie pomagało i bujało na boki. Nad ranem zaczęło konkretnie sypać, chociaż śnieg i tak był na tyle głęboki, że miejscami nie dało się jechać – stare, zasypane koleiny, pod cienką warstwą lodu głębokie kałuże lub błoto. Trzeba było zsiadać z maszyny i ją podprowadzać. Na obranej przeze mnie trasie nikogo, żadnych śladów, normalnie absolutna pustka. Odgłos „chrupania” świeżego śniegu – petarda ! Niestety nie zachowałem rewolucyjnej czujności na pewnym zjeździe no i nagle niespodziewanie wtem na zakręcie zaskoczył mnie lód (przykryty warstwą śniegu). Tak, pierwsze trzy gleby tej zimy – przy prędkości ponad 30km/h nie należy to do przyjemności, szczególnie jak się ma 15kg garb na plecach. Jazda zmęczyła mnie nadzwyczaj szybko, już po ok. 20km musiałem zrobić krótką przerwę na (ciepłe !) drugie śniadanie oraz gorącą czekoladę z ogniska. Rower – tak pieczołowicie przygotowany do tego wypadu – dostał rzecz jasna nieźle w skórę. Błoto i śnieg oblepiały go na tyle, że momentami całkowicie blokowało się tylne koło (notorycznie zapychał się tylni V-brake). Poza tym po wywrotce delikatnie skrzywiła się prawa platforma. Niejako dodatkowo, wyregulowania wymaga tylna przerzutka (mam nadzieję, że nie jest to wina upadku i np. nie zgiąłem wózka ?). Zacznę jednak od dokładnego umycia napędu. Reasumując, zdecydowanie udany wypad – szkoda, że tak krótko, pomimo wczorajszego zmęczenia mam jednak drobny niedosyt wrażeń. Przydałby się nocleg np. w jakimś paśniku po drodze no i kilometraż mógłby być większy. Ale to już następnym razem. Zdjęcia znajdziecie tutaj: GALERIA .
-
-
Za oknem mega ulewa z siłą wodospadu nie przestaje wylewać się z nieba, temperatura otoczenia spadła do +3st. C. Mój wczorajszy wieczorny zapał do jazdy niestety umarł dziś rano śmiercią tragiczną. Wieczorem rozpoczynam kolejny maraton dyżurowy w pracy – NUDA, szara monotonność dnia codziennego wykańcza. Gmeram zatem w rowerze w ramach chwilowego relaksu, głównie wykańczam krylonem te drobiazgi, których jeszcze nie pomalowałem. W piątek w nocy 60-cio godzinny wyjazd szkoleniowy, powoli szykuję swoją maszynę jak i resztę sprzętu by nie robić tego na ostatnią chwilę. Na wszelki słuczaj amortyzator dostał 120psi by poradził sobie z dodatkowym obciążeniem. Poza tym orientacyjnie przeglądam katalogi oraz klikam tu i tam w necie w poszukiwaniu nowej kierownicy + wspornika siodła (chyba będzie to Ritchey). Być może zaraz po Świętach lub na przełomie stycznia/lutego będzie mi dane sobie je sprawić, HA !
-
-
Z albumu: nowy image
Nowy image - 1. etap tuningu zakończony (chociaż jeszcze bez nowego przedniego koła). -
Z albumu: nowy image
Nowy image - 1. etap tuningu zakończony (chociaż jeszcze bez nowego przedniego koła). -
Z albumu: nowy image
Nowy image - 1. etap tuningu zakończony (chociaż jeszcze bez nowego przedniego koła). -
Z albumu: nowy image
Nowy image - 1. etap tuningu zakończony (chociaż jeszcze bez nowego przedniego koła). -
Z albumu: wcielenia różne
Night vision mode on - foto niestety mało wyraźne z powodu ulewnego deszczu oraz mgły. -
I work for blah blah and they gave me the licence for blah...
Czyzby dodał wpis na blogu → w CzyzbyBlog
Po 12-tu godzinach nierównej walki z wiatrakami (dyżur w pracy) pokręciłem sobie delikatne, wieczorne, błotno-deszczowe 28km przez las. Niedawno wróciłem i jestem teraz rzeźbą z błota. Moja maszyna również wymaga kąpieli – wszystko jest po prostu totalnie zamulone błotem, liśćmi i szczątkami lasu. Przynajmniej widać po rowerze, że gdzieś się było. Osprzęt gęga prawidłowo, co prawda przy zmianie przełożeń zaczęło ciut szarpać na przednim blacie no ale to pewnie wina zawalenia wszystkiego błotem i leśnym syfem. Amortyzator dostał 110psi i chyba jest już teraz dobrze, przetestuję go w trudniejszym terenie na dniach, najwyżej jeszcze podpompuję jeżeli nadal będzie zbyt miękki. -
W kontekście kolejnych wydatków: przy okazji odbioru nowego koła (nareszcie ! ) nabyłem pompkę do amortyzatora (MAGURA). Tak jest, eksperymenty z ustawieniami amortyzatora pora rozpocząć. W/g instrukcji pod moją wagę (72-81kg) oraz przy tym skoku (120mm) ciśnienie powinno wahać się w granicy 85-100psi. Amortyzator dostał 90psi i był stanowczo zbyt miękki, tak więc póki co podpompowałem go do 100psi. No zobaczymy jak teraz będzie się sprawował, chociaż daję głowę, że pewnie i tak skończy się na większym ciśnieniu komory powietrznej. P.S. – Po dwóch sezonach tułaczki po 3miejskich sklepach-serwisach (lub raczej "serwisach" ) chyba w końcu znalazłem odpowiedni dla siebie. Tak jest, "Y" jest w/g mnie bezkonkurencyjny – bardzo rzeczowo, fachowo, konkretnie, szybko i na temat. Bez zbędnego bajdurzenia czy komentarzy. Czegoś nie ma – żaden problem, zamówią. Jak już zrobią serwis lub przyjdą zamówione elementy – zadzwonią, że można odebrać. Poza tym pełna kultura i spokój, naprawdę na poziomie.
-
Generalnie skończyło się jak zawsze – z braku czasu (praca...) zamiast gmerać w śrubkach, linkach oraz innych pierdółkach samodzielnie, zaniosłem wszystko do serwisu celem złożenia. Tym razem świadomie wybrałem serwis „Y” no i rzecz jasna nie zawiodłem się. Tak więc od dziś nareszcie JEST (chwilowo jeszcze bez nowego przedniego koła ale stare spokojnie daje radę) ! Aktualny osprzęt wygląda następująco: SPECYFIKACJA. Z racji zastosowania roweru, wszystko co „oczo###bne” zostało przed montażem dokładnie pryśnięte krylonem (produkowana w Stanach wojskowa farba dedykowana do maskowania broni, elementów wyposażenia, etc.) na kolor czarny mat. Oczywiście nie mogłem sobie odmówić krótkiej leśno-błotnej przebieżki próbnej natychmiast po wyjściu z serwisu ! Zrobiłem niewiele ponad 25km ale za to z ogromnym bananem na twarzy... Różnica w klasie osprzętu i pracy amortyzatora jest wyraźnie odczuwalna, przełożenia wchodzą bezproblemowo oraz płynnie, cicha praca napędu robi wrażenie, wszystko „trybi” jak trzeba a rower jakby dostał skrzydeł. Amortyzator wymaga jeszcze niewielkiego dostrojenia/dopompowania – jest zbyt miękki. To oczywiście nie koniec tuningu (jak na razie z 15,5kg zszedłem do 13,5kg), niejako przyszłościowo zastanawiam się nad wymianą przedniego hamulca tarczowego mechanicznego na tarczowy hydrauliczny. Jednak mając na względzie dłuższe trasy przez dzicz lub pobyty na poligonie, co zdarza mi się dość często, ewentualna awaria bądź zapowietrzenie hamulca hydraulicznego będzie problematyczne do naprawy w warunkach polowych niż zwykła wymiana zerwanej linki. Tak więc to jeszcze odległa przyszłość, w każdym razie na początku sezonu letniego trzeba będzie o tym pomyśleć. Poza tym do wymiany na lżejsze/lepszej klasy pójdą raczej na pewno także kierownica, mostek oraz sztyca siodła. Ehhh, rower to jednak skarbonka bez dna, normalnie czarna dziura (koszt zakupu nowych komponentów na obecną chwilę dwukrotnie przewyższył cenę zakupu roweru...).
-
Serwis „X” trochę mnie rozczarował. Po części nie do końca to ich wina, no ale jednak. Zatem jest nowe tylne koło, niestety tylko tylne. Do przedniego przyszły bowiem szprychy w nie tym rozmiarze co trzeba, więc zapletli je jedynie w połowie... A minęły dwa tygodnie ! W dobie przesyłek kurierskich jakoś nie mieści mi się to w głowie... No i jak tu się nie zdenerwować ?! Nieważne. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło – ponieważ w moich starych kołach śmiercią nagłą i tragiczną umarło właśnie koło tylne, do czasu zaplecenia nowego przedniego jakoś pokulam się na nowym tylnim oraz starym przednim. Aha, wczoraj odebrałem nowe linki i pancerze plus trochę pierdół do konserwacji na jesień/zimę. W poniedziałek zaczynam w końcu i nareszcie generalny montaż całości, powinienem maksymalnie w jakieś cztery dni dać radę ze wszystkim – oczywiście pomiędzy maratonami w pracy itd. Zbyt długo to już trwa, tak na marginesie.
-
-
Nowe koła niestety w dalszym ciągu się zaplatają, mały poślizg wystąpił z powodu zmiany koncepcji dot. szprych – trzeba było je domówić i teraz niespokojnie czekam aż przyjdą a ja otrzymam telefon z serwisu z jakże radosną, wdzięczną i bez mała kluczową informacją. Co do reszty to montaż rzecz jasna nawet nie ruszony, absolutny brak czasu. Tymczasem metodycznie coś tam klikam tu i tam, co by kurierzy nie mieli zbyt lekko: łańcuch do nowej kasety, nowe klocki do V-Brake’a, nowe linki + pancerze pod hamulce i przerzutki (moje obecne nie żyją już od dawna)... Poza tymi mało znaczącymi drobiazgami generalnie NUDA oraz cisza totalna. No niech ta burza nadciągnie trochę szybciej bo widok rozprutego na śrubki roweru przyprawia mnie o bezsenność a pogoda za oknem do jazdy iście wyborna. To nic, że pada niemiłosiernie – wyznaję zasadę, że nie ma złej pogody, są tylko nieodpowiednio ubrani ludzie. No i... NOSI MNIE.
-
Właśnie zupełnie nieświadomie usunąłem swój pierwszy wpis, zamiast „edytuj” kliknąłem „usuń”... No szkoda, idealnie oddawał ówczesny nastrój chwili. Tym niemniej stwierdzam fakt – TAK, zdecydowanie muszę kupić sobie również okulary tudzież mniej czasu spędzać w pracy bo normalnie nie widzę na oczy, fu-ble. Z rzeczy bardziej pozytywnych – coś drgnęło, nowe koła sie zaplatają sie. HOOAH !
-
HA ! Hałda części zbyt długo już oczekujących na montaż wzbogaciła się o kolejny brakujący element układanki. Dziś dotarły do mnie piasty, NARESZCIE. Na froncie walki o upragnione komponenty zapanowała więc nieoczekiwana cisza. W zeszły czwartek przyszły obręcze, dętki, opony, nyple, inne pierdoły. Swoją drogą z tymi piastami to tak nie do końca wyszło jak planowałem, no ale trudno – rower stoi a jeździć trzeba, jak się nie ma co się lubi trzeba lubić co się ma. Najwyżej zajeżdżę je na śmierć po jednym sezonie i kupię wtedy nowe, docelowe – może akurat przez przypadek będą dostępne u krajowego dystrybutora (heh, to prawie jak wygrać w totka)... Koniec końców udało mi się skompletować wszystko niemal zgodnie z pierwotną zachcianką oraz ogólną „wizją” rozbudowy roweru – pora więc złożyć to do kupy (pytanie tylko KIEDY – praca, dyżury/służby, wyjazdy, szkolenia oraz inne katastrofy masowe... ostatnio dosłownie mieszkam w plecaku) ! Z fabrycznej konfiguracji mojej maszyny pozostaną praktycznie tylko rama, siodło wraz ze sztycą i zaciskiem, kierownica z mostkiem, stery, przedni hamulec tarczowy... Ale i to ma się zmienić w przyszłości (poza ramą rzecz jasna). Co najważniejsze, już nie mogę się doczekać kiedy będzie mi dane sprawdzić nowości na jakimś fajnym błotku/górkach w lesie !