Na razie tylko obserwowałem biernie temat, nie włączając się w dyskusję z wiadrami .
Ale teraz mogę się przyłączyć do dyskusji, trochę pomóc, trochę sam się dokształcić:
1. Najpierw pomogę. Na "normalnej", węglowodanowej diecie, bez ładowania węgli po ich wyczerpaniu, poziom glikogenu w mięśniach wynosi od 110-130 mmol/kg. Mówię tu o ludziach aktywnynie uprawiających sporty wytrzymałościowe- u kanapowca wychodzi średnio 80 mmol/kg. W wyniki wyczerpania zasobów gligogenu w mięśniach (np. długi trening wytrzymałościowy- dla jednnych 2h, dla innych 8h ) orga nizm chce się zabezpieczyć na przyszłość i zmagazynuje więcej- nawet 170 mmol/kg. Tutaj dużo zależy od stażu i diety. Osoby, które co tydzień "ładują się" węglami przed wyścigiem nie magazynują glikogenu, tylko tyją, obżerając się. Nie jest to znaczna ilość ale jednak. No chyba, że ktoś startując w sobotę, w czwartek jedzie na 5h w góry, wtedy spoko...
Teraz sedno sprawy: tłuszcz zaczyna się spalać przy zawartości glikogenu poniżej 70 mmol- czyli trzeba się jednak namęczyć, żeby się dobrać do fatu, wcześniej lecimy z glikogenu. Z kolei do utleniania białek dochodzi dopiero w przypadku spadku poniżej 40 mmol/kg. Co prawda różnica mniejsza, niż skok ze 130 do 70 mmol/kg ale nie popanajmy w paranoję- od spalania tłuszczu do spalania białka droga daleeeka. Im bardziej wytrenowany zawodnik, tym trudniej dobrać mu się do tłuszczu ale tym trudniej spalić mięśnie.
2. Teraz ja zapytam- skąd dane o braku spalania tłuszczu przy stężeniu mleczanu powyżej 7 mmol/l? Stężenie mleczanu w krwi to sprawa bardzo indywidualna, jeden przy zakwaszeniu 6 mmol nie jest w stanie przekręcić korbą, drugi przy 10 mmol zrzuca ząbek niżej i przyspiesza . Oczywiście to tylko parametry krwi, nie mają nic wspólnego z generowaną mocą. Ciekawi mnie to dlatego, że przyjęta średnia zakwaszenia z 1h czasówki to 4 mmol/l, uważa się, że wtedy spalanie tłuszczu jest na poziomie <10%, 90% to węgle.
A w kwestii wagi i magazyniwania glikogenu- u mnie dobrym wyznacznikiem jest... stopień ucisku spodni w udach . Serio. Wracając ściorany, przebierając się w jeansy, czuję wyraźny luz. Z kolei po porządnym pojedzeniu i popiciu, wyczyuwalnie czuję, że zrobienie pełnego przysiadu mogłoby sprawdzić wytrzymałość materiału. Oczywiście nie mówię o rurkach, w nie nawet po 24h maratonie na czczo bym się nie zmieścł. Bo i po co ?