Beskid, trochę nie trafiłeś, auto intruza, nadal nic Tobie do tego. Patrząc na temat jestem trochę po twojej stronie. W całej tej zabawie tracimy sens tej całej zabawy którą jest sama jazda na rowerze. Rozumiem lajtowanie, nawet do bólu. Oby za tym szło zwiększenie radości z jazdy. Z lekkim bikiem można dojść do sytuacji gdy nie można wyjechać z domu bo strach o własne zęby. Spoko rozumiem wydawanie kasy na "tekturę" Tylko co powiedzieć o kimś kupującym rower za 7k zł do jazdy po ścieżkach z kostki. Stary kup 2x tańszy i jedź z nim na tydzień w góry za resztę. Lookas nie denerwują cię tematy ala odżywki, napoje, kadencja, light bike... dla początkującego? Kuźwa panowie większości wystarczy normalny w miarę lekki, bezawaryjny rower. Do tego jazda jazda jazda, bez pracy nie ma.... Inaczej jest z pasjonatami którzy docenią i co najważniejsze zauważą te gramy mniej. Nie rozumiem jeszcze amatorów na super lekkich maszynach, gdzie wy Panowie jeździcie? Ja mam jakieś tam 11,5kg do tego zawsze min 2 klucze, 2 telefony, odbiornik gps, 1.5 litra wody, niedługo pewnie dętkę, pompkę, 2 batony, nieraz kurtkę, dodatkową koszulkę, chusteczki. To mi amatorowi pozwala na 3 godziny śmigania w lesie bez strachu i głodu. Mam tu na myśli najzwyklejszych bajkerów nie jeżdżących w maratonach. Zawodowcy odchudzają bo mają z tego realne korzyści.
To mój taki kij w mrowisko.