Skocz do zawartości

szy

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    934
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    5

Zawartość dodana przez szy

  1. ... które - zgadza się, nie mają tyle miejsca między fotelami, ale - mają luki bagażowe Szy.
  2. Odliczyć 30 dni przedsprzedaży biletów i ustawić budzik w telefonie na 0:30 Szy.
  3. @Tomek21001, o, właśnie! Jeszcze jedna rzecz, którą Niemcy potrafią, a my - nie. Dlaczego komunikacja zastępcza w Polsce nie zabiera rowerów? Dlaczego ja z rowerem jestem gorszy dla Intercity/Polregio/innych przewoźników od pasażera, który nie ma roweru? Dlaczego mi z rowerem nie oferuje się komunikacji zastępczej? 😠 Do wspomnianego wyżej Bad Bentheim dojechaliśmy też autobusem zastępczym, bo DB odwoływała wiele kursów z powodu rekordowych upałów. Ale najpierw, gdy dowiedzielismy się o tym fakcie, zbledliśmy. Tymczasem było jak na memie: MY: Przecież nie zabiorą nas autobusem z dwoma rowerami, z Extrawheelem i sześcioma sakwami 😱 DEUTSCHE BAHN: Szy.
  4. Myślę, że to kwestia odpowiednich oczekiwań. Wiesz, nigdy nie będzie tak, że rower sam wjedzie do wagonu Trzeba też pamiętać, co czasem mówią kolejarze, że na rowerze zarabiają jednak mniej niż na pasażerze - rower wymaga więcej miejsca i zachodu, a płaci się za niego mniej niż za przejazd pasażerski. Moim zdaniem te przepisy, które uchwaliła Unia rok, czy dwa lata temu, żeby każdy pociąg ma posiadać minimum 8 miejsc na rowery, to dobre wyważenie potrzeb względem możliwości. Plus oczywiście lokalne, sezonowe większe przedziały lub wagony rowerowe. I będzie wporzo Szy.
  5. Może inne moje wrażenia wynikają z podejścia :), bo korzystałem z dwóch z tych wagonów i jednak było mi w nich... dobrze. Bardzo dobrze! Odnośnie 2 i 3: Railjet to była wygodna, komfortowa podróż. Tak - rower trzeba było wprowadzić przez przedsionek do wagonu, tak - tam nie ma wiele miejsca, ale są na szczęście różne poziomy kierownic. Tak - to nie był ten poziom wygody z Berlin-Amsterdam, ale to generalnie dało się bez problemu zrobić Za to potem podróż we wnętrzach Railjeta wspominam naprawdę dobrze. O, to było też w ramach Interraila, więc jeszcze z Extrawheelem! A punkt nr 3 to dla mnie jeden z debeściackich wagonów ever - trafiliśmy na niego na Alpe-Adria w śluzie kolejowej pod Wysokimi Taurami. Pancerze...? Jakie pancerze 🧐, to przecież świetnie pomyślane, proste, doskonale samoobsługowe, niewymagające siły mocowanie. Zalatwiające chyba każdy typ roweru, nawet trzymające ciężkie elektryki. Oczywiście szacunek dla Twojego spojrzenia 👊, ale... kurczę, nie wiem czy świat stać na rzeczy lepsze, wygodniejsze, bardziej komfortowe niz te obrazki Szy.
  6. Tak, to prawda, więcej - one wszystkie odchylają się na boki, więc jest możliwość pewnego manewru. Bez tego to byłaby masakra. Właśnie tak. Co wsiadę do wyremontowanego kibelka, to w każdym inne zdjęcia robię 🤣 Masz pewnie na myśli coś takiego, jak wagon rowerowy na linii Berlin-Amsterdam. W cogodzinnym takcie przed pandemią, w trakcie pandemii - co 2 godziny, a teraz - nie wiem (wrzucałem go na pewno na forum kiedyś, ale dobrych rzeczy nigdy za dużo) Haki w większości poziome, pod rowerami - wykładzina, czysta!, więc z przyjemnością można się nawet położyć między rowerami . I przyjemna atmosfera w części pasażerskiej, bo wszyscy rowerowi, sakwy nad głowami, każdy jedzie na jakąś fajną trasę, albo z niej wraca. "Sami swoi" Za drugim razem w tym wagonie wracaliśmy Interrailem z Holandii. W systemie nie było wolnych miejsc na rowery (wsiadaliśmy w Bad Bentheim, granica NL/DE), ale postanowiliśmy jednak zapytać samego konduktora/kierownika podczas postoju. Rzucił okiem na wagon, było widać wolne miejsca, więc bez problemu się zgodził, ale z zastrzeżeniem, że jak dosiądzie jakiś rower przed Berlinem, to niestety - będziemy musieli wysiąść. Nikt nie dosiadł, dojechaliśmy szczęśliwi do Berlina, a konduktor po drodze nawet machnął ręką z uśmiechem w odpowiedzi na naszą chęć kupienia biletów na rowery. To zresztą jedna z tych wielu chwil, kiedy te pozornie szorstkie, nieprzyjazne i przedstawiane nam w "odpowiednim" politycznym kontekście Niemcy okazują się mega przyjaznym państwem - i rowerowo, i tak po "ludzku". Ale to już kwestia na inny wątek Szy.
  7. O aktualnej sytuacji z przewozem rowerów na Hel i do Helu: https://www.rynek-kolejowy.pl/wiadomosci/wiecej-pociagow-na-hel-i-wiecej-miejsc-na-rowerowych-113900.html Szy.
  8. To dawno było, nie pamiętam wejścia, ale - bardzo możliwe. Ale wejście tu już jest standardowe - kiedyś jeździły do Berlina, w zeszłym roku widziałem je na linii do Wiednia. W tym roku chciałem takim pojechać do Katowic, właśnie połączeniem do Wiednia i... klapa. Nie było żadnego wagonu rowerowego. skończyło się, że rower stał między zwykłymi siedzeniami na końcu składu, wewnątrz wagonu, bo nie miałem ze sobą nic, czym mógłbym bezpiecznie zamocować rower w przedsionku. Konduktor nie tylko nie robił mi problemu, że wprowadziłem rower do przestrzeni pasażerskiej, ale jeszcze ewidentnie głupio mu było, że nie ma wagonu rowerowego. Tak, zgadza się. Oraz haki na tej samej wysokości, co powoduje, że trzeba się trochę namęczyć, by rowery powiesić, a potem by wisiały tak, by nie obcierały się o siebie, nie drapały uchwytami czy klamkami, itp. "Ładnie" to widać niżej. (Korsze-Gdańsk, czerwiec 2022 r.) Szy.
  9. Są dwie szkoły - ci, którzy się martwią o rower, oraz ci, którzy się nie martwią Jeśli śpisz w miejscu, gdzie się boisz o rower, to znaczy, że słabo się schowałeś , bo właśnie są tacy, którzy uważają, że śpią tak "skitrani", że nie muszą robic z rowerem nic. Sam należę do tych, którzy śpiąc w namiocie jednak zawsze w jakiś sposób mocują rower zapięciem, które mam zawsze (ulockiem, grubym zapięciem). Nawet na moście w Siekierkach, jesienią, przypiąłem rower do barierki. Pomysł z chowaniem roweru częściowo do przedsionka jest pewnie najlepszy, bo nie sposób czegoś takiego po cichu "wynieść". Jednocześnie nie jesteś zależny od drzew czy innych obiektów, które mogą służyc za element mocowania. Jeżdżąc kiedyś z lekkim tunelem też tak robiliśmy. Szy.
  10. To prawda, chociaż miałem też wrażenie, że ten pociąg jest wręcz "przeprojektowany" Oprócz tego głównego miejsca na rowery... ... kawałek dalej są jeszcze takie miejsca - wiszące w pionie i mocowane w poziomie za przednie koło: Zaznaczam - nie jestem ekspertem od projektowania przestrzeni użytkowej w pociągach , ale tak na mój pierwszy rzut oka - turysty, który chce się sprawnie zapakować do pociągu - organizacja tych dodatkowych miejsc wygląda na nieco przekombinowaną. Robi na mnie ogromne wrażenie łączna liczba rowerów, ale zdecydowanie wolałbym jedną, prostą, dużą przestrzeń ładunkową. Szy.
  11. @Wojcio, z pensjonatami nad morzem (i w innych popularnych okolicach) wcale nie jest łatwo. Rowerowy turysta jest specyficzny, bo przynosi zysk tylko z jednej nocy, a generuje koszty sprzątania jak wielodniowy. I to poważny problem dla popularnych regionów, np. Pomorza Zachodniego, które własnie w tym celu tworzą Miejsca Przyjazne Rowerzystom. Tutaj jednych z wymogów przyjęcia do programu jest właśnie nocleg na jedną noc. Niestety, miejsca noclegowe wcale nie garną się do takich programów, bo w sezonie to więcej obowiązków niż zysku. Realne korzyści to czas poza sezonem, kiedy jest szansa na wypełnienie wolnych miejsc rowerzystami z niższym zyskiem. Szy.
  12. Jeśli masz ochotę założyć rowerowy biznes, myślę że dużo lepszym pomysłem byłoby rowerowe biuro podróży, specjalizujące się w wyjazdach po pomorskim EuroVelo 10 (Elbląg-Ustka) i łącznikowych szlakach R-10 - Mierzeja Helska, Mierzeja Wiślana. Niemal wszystko to samo, co sobie ułożyłeś w głowie, ale w nurcie klasycznej turystyki rowerowej i na rowerowej infrastrukturze turystycznej, którą w ostatnich latach bardzo polepszyło Pomorskie. Szy.
  13. My po naszej czerwcowej zeszłorocznej wycieczce jesteśmy bardziej sceptycznie nastawieni do szlaku wokół jeziora Wdzydze. Długie odcinki po zachodniej stronie zostały wysypane grubym żwitem, kamieniami i jazda tamtędy trekkingiem na przeciętnym profilu 1.6 naprawdę przestała być przyjemna. Przemęczyliśmy się tam wszyscy. Szy.
  14. Podobny wątek był na którejś z grup na Fejsiku. Twój? Napisałem tam, że to nie wina konduktora. Że winić go bez spojrzenia na sytuację z jego strony jest lekko bez sensu. Bo on w swojej robocie musi przestrzegać regulaminu firmy. A firma mówi jasno - albo masz bilet na rower, albo nie. Jak nie masz - nara. Jeśli konduktor nie będzie przestrzegał regulaminu własnej firmy, będzie podobnie - nara, ale z roboty. Ale ten brutalny regulamin przewoźnika też jest czymś podyktowany. A dokładnie zachowaniem nas, rowerzystów, którzy generalnie mamy w dupie wyobraźnię i rozsądek, i (zwykle) wracając z Helu pakowaliśmy się bez biletów do wszystkich pociągów "pod korek" powodując - delikatnie tym razem mówiąc - bałagan. Więc żeby to ukrócić Polregio wprowadziły ostre zasady, których musi przestrzegać konduktor. I tyle. Oczywiście, być może nie byłoby tego wszystkiego, gdyby każdy kurs zawsze obsługiwała "bonanza", którą Polregio obecnie obsługuje część kursów: ... chociaż... czy na pewno? Na pewno i tak nie raz rowerów będzie więcej niż te 28 dostępnych miejsc. Wtedy i tak większość uzna, że powinni wsiąść i jechać, bo im się należy. Niestety, nie będą pamiętać, że sami o biletach wcześniej nie pomyśleli. Ten Hel to trochę sytuacja bez wyjścia i ja tym konduktorom tam szczerze współczuję. Szy.
  15. Bo za takie obrazki lubię te najlepsze szlaki rowerowe 😊 (ile "osób" widzicie na rowerze cargo?) Więcej o szlaku rowerowym nad Loarą we Francji w forumowym wątku: Szy.
  16. Na blogu i tu na forum nasza zeszłoroczna Loara. Trochę czasu minęło od wyjazdu, ale pewne tematy po prostu muszą w człowieku dojrzeć Zapraszam do forumowego wątku: ... oraz na blog: Zamki i pałace w Dolinie Loary. Francja na rowerze Oraz kilka ulubionych obrazków: Szy.
  17. Hej, kolejne z rowerowych marzeń odhaczone - przejechaliśmy szlak rowerowy Loary we Francji. A dokładniej jego środkową część, biegnącą przez odcinek Doliny Loary, który został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. To zaledwie około 380 kilometrów - tyle wynosiła nasza trasa, z około 800 kilometrów dlugości całego szlaku Loary od źródeł do ujścia rzeki. Te niecałe 400 kilometrów to tydzień jazdy, w sam raz więc, by się nacieszyć klimatem, nieco zrozumieć, poznać trochę nowości i wyjeżdżać nie z przesytem, ale raczej z pewnym niedosytem, dzieki któremu dobrze w niektóre miejsca się później wraca. Szlak rowerowy Loary to formalnie produkt turystyczny o nazwie Loire à vélo, czyli dosłownie "Loara na rowerze". I to doskonały przykład, jak stworzyć taką rowerową ofertę dla aktywnych mas ze świata. Jest i fajna infrastruktura, i odpowiedni poziom informacji i komunikacji z gościem, są miejsca przyjazne rowerzystom - hotele, kempingi, restauracje, bistra, serwisy rowerowe, itp. W całej Francji jest ich aż około 7 tysięcy, więc stawiam, że nad Loarą przynajmniej grube kilkaset, może okolice tysiąca. Szlak Doliny Loary ma nawet swój pociąg! 🤯 Ale Loara w praktyce to jednak przede wszystkim zamki, pałace i rezydencje. I w sumie to było dziwne uczucie, gdy - mając na liście kilkanaście wybranych obiektów do zobaczenia i zwiedzenia - obok wielu innych po prostu przejeżdżaliśmy, bo nie byliśmy w stanie zobaczyć wszystkiego. To trochę tak, jakby w szczycie dobrego sezonu grzybowego iść na grzyby i zostawiać w lesie dorodne kozaki wiedząc, że i tak kosze wypełnimy prawdziwkami I warto też wiedzieć, ze to nie jest jedna z tych wymuskanych, wyasfaltowanych od początku do końca tras rowerowych. Nie, zupełnie nie. Dla jednych to oczywiście zaleta, dla innych wada, w każdym razie warto sobie zdawać sprawę, że ta marka szlaku bierze się z połączenia wszystkiego, z czym tu mamy do czynienia, a nie z jakości samych tras rowerowych, bo te tutaj są... zwykłe. Poprawne - w sensie świetnie przejezdne, twarde, gładkie, ale jednak często po prostu szutrowe lub naturalne, także znacząco często biegnące w ruchu ogólnym. Mimo to, jest bezpiecznie. Przyjaźnie. Wystarczająco komfortowo, by na wyprawy tutaj jeździły całe rodziny z dzieciakami w przypczepkach i już "luzem". Na pewno cieszyć się można duzym szacunkiem ze strony kierowców. Do tego stopnia, że wielokrotnie pozdrawiali nas... kierowcy przejeżdżających samochodów, co w innych europejskich krajach naprawdę nie jest standardem. Bardzo przyjemne i bardzo dużo mówiące o serdeczności mieszkańców regionu właśnie wobec rowerzystów. Natomiast ta "całość" to i warunki do rowerowej podróży, i naprawdę wspaniałe zamki i pałace, i smaczna, bardzo osadzona w lokalnych klimatach, kuchnia, i wszystkie te nadrzeczne tradycje, ślady po dawnych szlakach handlowych, ale też historia Francji, która pisana była właśnie nad Loarą. To tu narodziła się legenda Joanny d'Arc. Marka i magnes Loary to właśnie to unikalne połączenie wszystkiego w całą "konsumowaną" tu masowo turystyczno-krajoznawczą ofertę. Tyle tytułem wstępu, jaki ma być zachętą do reszty mojego artykułu, na jaki zapraszam na blog: Zamki i pałace w Dolinie Loary. Francja na rowerze W forumowej pigule zaś... Najpierw rowery i ten wspomniany wcale-nie-tylko-asfaltowy charakter szlaku. Takich obrazków było naprawdę wiele - to świetne, szutrowe, gładkie, przyjemne drogi rowerowe, którymi przejechaliśmy całkiem dużą część trasy: Ale było też asfaltowo. Przeważnie po wałach, którymi prowadziły albo zwykłe szosy - drogi publiczne, albo lokalne, boczne, drogi z naprawdę niemal zerowym ruchem, gdzie niby dozwolony był ruch samochodów, ale i tak nikt po nich nie jeździł: Trzeba przyznać, że przyjemnie jeździ się rowerem po miasteczkach nad Loarą. Albo ruch jest rzeczywiście akceptowalny i jeździ się w ruchu ogólnym, w którym nie jesteś zwierzyną do upolowania ;), albo zdarzały się drogi rowerowe. Czasem nawet charakterystyczne, dwukierunkowe, ale ta pierwsza to nie jest rozwiązanie ani przyjemne, ani bezpieczne, szczególnie przy tych krzaczorach wchodzących na ddr. Tak zorganizowana trasa powoduje, że przyjeżdżają tu takie piękne rowerowe ekipy: Teraz kilka ilustracji z miejsc przyjaznych rowerzystom, które tu naprawdę widać. Niemal wszystkie miejsca eksponowały tabliczki o przynależności do oferty szlaku Loara na rowerze i krajowej sieci Accueil Velo zaraz przy wejściu, często przy tablicy z oficjalną klasyfikacją gwiazdkową, co świadczy o randze produktu rowerowego w regionie. W jednym z tych miejsc, w hotelu Chaptal w Amboise, trafiamy do pomieszczenia na rowery, które okazuje się wszystko mającą rowerownią. Miejsce na rowery gości i do wypożyczenia, regał do ładowania baterii, skrzynka z narzędziami i podstawowymi częściami zamiennymi, zaaranżowana przebieralnie i wieszak by zostawić na nim mokre ciuchy, a do tego wszystko dostępne prosto z ulicy po specjalnym podjeździe. Do recepcji wchodzimy przejściem widocznym za regałem - przebrani, tylko z sakwami. Z innych ciekawostek związanych z Accueil Velo - sposób na miejsce na rowery, gdy masz niewielki hotel w środku miasta i organizacja rowerowni przerasta Twoje możliwości powierzchniowe i praktyczne. Co robisz? Wynajmujesz garaż na sąsiedniej ulicy i przyjeżdżających turystów prosisz o zostawienie sakw w recepcji/lobby hotelu i zaparkowanie rowerów w garażu. Proste? Ciekawe rozwiązanie jeszcze funkcjonuje w Angers, na końcu naszej podróży. To "rowerowa portiernia", czyli miejscówka, gdzie w boksach mozna przechować rower podczas zwiedzania lub noclegu. To szczególnie przydatne, gdy nocujemy np. w jakimś apartamencie, moze Airbnb i możemy mieć problemy z przechowaniem roweru. Dwukrotnie trafialiśmy na roboty drogowe prowadzone tak, że przejazd szlakiem rowerowym był niemożliwy. Nie było problemu - dwukrotnie znaki objazdu wskazywały nam drogę. Tak, rowerzysta ma swoje potrzeby, takie same jak kierowca samochodu, więc to zupełnie normalne, że informuje się w ten sam sposób: Ale czymś fantastycznym był pociąg, jaki obsługuje szlak rowerowy Doliny Loary. W sezonie wozi aż 83 rowery i trzykrotnie przejeżdża główny (ten "nasz") odcinek szlaku tam i z powrotem. Niezwykła jest też obsługa - rowery zabiera steward/stewardessa i ustawia w uchwytach w niedostępnym dla pasażera przedziale. W ten sposób wracaliśmy z końca szlaku na początek, do samochodu. I tyle rowerowych smaczków. Zamkowych jest wiele więcej, ale po nie zapraszam już na strony bloga Napiszę tylko, że przez tydzień zwiedziliśmy kilkanaście zamków, zameczków, pałacyków, ale z żadnego nie wychdziliśmy znużeni. Wszystkie są inne, w różnym stanie wewnątrz, z różną historią, w różnym stanie ocalone, itp. Nie jestem nałogowym zamkowym zwiedzaczem, ale tam nad Loarą było w powietrzu coś, co sprawiało, że się chciało, że się z przyjemnością zajeżdżało pod kolejny zamek i wchodziło do środka. Istotne jest też, że w kilku miejscach są specjalne tablety z informacjami - histopady, także z językiem polskim. Więc zwiedzasz jak chcesz, co chcesz, ile chcesz - po polsku. No i tylko tytułem zajawienia kwestii zamkowych, kilka ujęć tego, po co się przyjeżdża nad Loarę: I jeszcze ten bardzo specjalnie udekorowany Orlean: Zapraszam do pełnej lektury na blogu 👇 https://www.znajkraj.pl/zamki-i-palace-w-dolinie-loary-francja-na-rowerze Z pozdrowerem Szy.
  18. Ale ciekawsza niż te wszystkie pokolejowe pozostałości na AA za Tarvisio? Z punktu widzenia organizacji turystyki rowerowej te kilkadziesiąt kilometrów przez stare mosty, tunele i dworce to majstersztyk. Co może być ciekawsze? Szy.
  19. Myślę, że potrzebujesz World Travellera 🧐 Szy.
  20. Byłem na tym otwarciu, odbywało się chwilę przed Forum Rowerowym w Wilkasach. Rzeczywiście, widać pewien pośpiech z "oddawaniem" szlaku - autorzy MPR nazwali to "inauguracją", nie "otwarciem" całości. Mówią, ze skoro odcinki MPR są gotowe, to chcą o tym informować i już zapraszać chętnych. Na pewno jest w tym również samorządowy pęd do autoreklamy - samorządowcy z Mazur widzą w MPR świętego graala, który automagicznie ściągnie tysiące turystów. Ale chyba zapomnieli, że mamy 2023, nie 1993, więc wieści o faktycznej jakości szlaku rozejdą się szybko. I jak to zwykle bywa, mało kto z samorządowców ma pojęcie o rowerze, o turystyce rowerowej. Wszyscy ufają autorom MPR ze stowarzyszenia Wielkie Jeziora Mazurskie 2020 z Mikołajek, a ci wydają się mieć jednak dość lużny stosunek do jakości samych dróg rowerowych. Moje uwagi czy treści pokazywane w mojej prezentacji o "dobrych praktykach" traktują raczej jako fanaberie pasjonatów, nie jako wymóg konieczny. Swoją drogą, *najgorsze* co pokazuję w prezentacjach jako *dobre* nawierzchnie dla turysty rowerowego to np. takie obrazki: ... a teraz wróćmy do scen z filmu... 😎 My to lato spędzimy na kołach 2.15 - może wystarczą na te mazurskie piaskownice? 🤨 Szy.
  21. Nic innego. Niestety. Szy.
  22. Myślę że powinieneś przeczytać: https://jadenarowerze.pl/mazurska-petla-rowerowa/ ... oraz obejrzeć: Szy.
  23. Garść wrażeń "z trasy": Przede wszystkim: okropnie, dramatycznie, beznadziejnie niedopracowana rzecz. Wszystko to wygląda - licznik, apka - jakby nikt nigdy z Sigmy tego nie przetestował przed wypuszczeniem do ludzi. Komunikaty zasłaniające menu - w apce właściwie notorycznie na dole wyświetla się nieprawdziwy (w dodatku) komunikat o stanie aktywności, zasłaniając menu aplikacji. Czyli nie sposób dostać się do menu, bo menu zasłania komunikat. Konieczne jest włączanie/wyłączenie apki i kończenie aktywności. Proces wysyłania trasy z apki do licznika - znowu, dramatyczny. Tylko wtedy, gdy aktywność nie jest uruchomiona. Ale ona... bywa uruchamiana automatycznie, bez wiedzy użytkownika. I wtedy, gdy chcesz szybko wrzucić ślad i jechać, musisz zastanawiać się, jak to cholerstwo uruchomić. Zapisane wielokrotnie te same trasy - gdy otworzysz w apce kilka razy ten sam plik wysłany np. przez Whatsappa przez znajomego, zostanie on tyle razy zapisany w "trasach" w apce. Nie ma żadnego sprawdzania wcześniejszego dodania i tworzy się śmietnik. Usunąć można tylko pojedynczo, po kolei wchodząc w kolejne trasy. Nieprawdziwe komunikaty - znowu, czy nikt tego nie widział, że ikona włączonej aktywności to "pauza"? Intuicyjność - zerowa. Komunikaty z social mediów - zgasną dopiero po odkliknięciu każdego, więc gdy masz na Whatsappie grupę aktywnych znajomych, to albo co chwilę kasujesz komunikat który zasłania okno nawigacji w licznku, albo wyłączasz komunikaty w cholerę, bo szlag Cię trafia. Błędnie podawany łączny dystans - mimo że ślad GPS jest zapisywany "w miarę" poprawnie, to suma kilometrów całego dnia jest zawsze o około 10% wyższa niż przejechana. Np. z przedwczoraj, mój garmin 82 km, Oli sigma - 88 km, a jechaliśmy cały czas razem. Co ciekawe, jeśli pobrać ślad z licznika (w gpx), to ma on prawidłową długość. Dlaczego więc licznik wskazuje inne wartości niż te, które zapisuje? Nawigacja z komunikatami - działa wyłącznie wtedy, gdy plik jest odpowiednio przygotowany, ma zaszyte wskazówki. Zwykłe gpx-y z sieci nie będą wyświetlały żadnych komunikatów. Od strony normalnego użytkownika to męczarnia, w praktyce to ja codziennie musiałem Oli wgrywać trasę, uruchamiać nawigację, bo Ona nie miała cierpliwości do tego niedopracowanego g... "czegoś". Tyle rzeczy, które cisną mi się najpierw na klawiaturę. Teraz sprawy pozytywne. Nawigacja - to chyba najprostsze, najtańsze urządzenie z GPS, które pozwala rowerzyście śledzić zapisaną trasę. Rzeczywiście, informowanie o zjeździe z wyznaczonego śladu pojawia się zawsze i dobrze dobranym dźwiękiem awaryjnym zawsze skutecznie oznajmiało Oli, że zjechała z trasy. Mikro schemat trasy jest właściwie nieużywalny, ale komunikat wystarczył, by ogarnąć błąd i wizualnie odnaleźć znak szlaku czy inną drogę. Bateria - zadowalająca, na jednym ładowaniu robiliśmy około 5 turystycznych dni z dystansami 70-80 km. Potem jeszcze było ok. 20%, ale już wolałem naładować, niż robić jako tester, na którego nie było stać Sigmę. Wyświetlacz prędkości - duży, wyraźny. Pozostałe okna małe, ale jednak pozwalające na odczytanie treści. Brak komunikatów o nawigacji w zwykłych gpx-ach skutkuje tym, że w miejscu gdzie powinna być wartość wskazująca odległość do skrętu, wyświetla się cały dystans do końca zapisanego gpxa. W ten sposób, przygotowując "dzienne" pliki otrzymujemy dostęp do danej, na który nie wpadła nawet Sigma - pozostały dystans do przejechania. I to chyba najlepsze podsumowanie: nikt w Sigmie nie widział i nie jeździł z produktem, który wypuścili. Niestety, ogólnie, przez tę masę niedoróbek, nieścisłości i niewygód - bardzo nie polecam. W obecnym stanie software'u który jest wykorzystywany, samo urządzenie wykorzystuje 10% swojego potencjału. Jeśli masz w sobie coś z geeka i lubisz takie "łamigłówki" - może można się nad tym zastanawiać. Jeśli jesteś zwykłym turystą i oczekujesz jasnego, przejrzystego działania - Sigma ROX 4.0 to nerwy i wyrzucone pieniądze. Szy.
  24. Kontynuuję więc mój sigmowy monolog i odpowiem sam, czego dowiedziałem się od prowadzącego blog Harda Horda: - tak, licznik można wyłączać podczas dłuższych przerw, nawet sam to robi po 15 minutach, - tak, prawdopodobnie można ładować licznik w trasie. Cały test od Hardej Hordy: https://hardahorda.pl/2022/09/19/sigma-rox-4-0/ Szy.
  25. Panowie, przepraszam, przeoczyłem tę ciekawą dyskusję. Wrócę do niej! * * * A tymczasem, moja prezentacja "Turystyka rowerowa w Europie - najlepsze szlaki i dobre praktyki" z 2. Szczytu Rowerowego w Warszawie, którego organizatorem była Rzeczpospolita, zapraszam: Kilka obrazków: Szy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...