Skocz do zawartości

szy

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    934
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    5

Zawartość dodana przez szy

  1. Może się mijaliśmy , fota z lipca: Ale te baterie jeszcze sprzed zimnej wojny i żelaznej kurtyny - carska robota, 50 lat wcześniej Szy.
  2. A jeszcze przed prelekcją na ITTF Warsaw zapraszam na webinar, czyli internetową prelekcję o Miejscach Przyjaznych Rowerzystom. Gospodarz - Pomorze Zachodnie - zachęca do udziału hasłem "Zyskaj klientów na dwóch kółkach", bo webinar ma przede wszystkim popularyzować ideę Miejsc Przyjaznych Rowerzystom wśród hotelarzy, obiektów gastronomicznych, ale także sklepów rowerowych i serwisów rowerowych. Ale myślę, że to będzie również wartościowa rzecz dla samego turysty - z jednej strony pokażę, jak można wygodnie i spokojnie podróżować rowerem, z drugiej - wskażę, czego możemy wymagać od hoteli czy restauracji. Zapraszam - pokażę dużo praktycznych przykładów z naszych wyjazdów, jak można takie miejsce zorganizować, aby turystyka rowerowa była lepsza. Aby spać, jeść, zwiedzać - i jechać! - spokojnie Miejsca Przyjazne Rowerzystom - webinar: czwartek, 14 listopada, godz. 10:00 Profil Pomorze Zachodnie News (wystarczy wejść na profil Pomorze Zachodnie News na Facebooku, żadnych rejestracji) Szy.
  3. Czas na jesienny offline Zapraszamy na Międzynarodowe Targi Turystyczne ITTF Warsaw do Pałacu Kultury i Nauki w sobotę, 23 listopada 2024 r. na prelekcję: Gdzie na rower? Urlop na rowerze dla każdego Podczas godzinnego spotkania opowiem o naszych tegorocznych podróżach rowerowych. Powiem i o atrakcjach przejechanych szlaków i regionów, i o sposobach, jak Wy możecie tam sprawnie dojechać. Wśród warszawskich tematów: 🇵🇱 Szlak Zalewu Szczecińskiego - Pomorze Zachodnie, 🇩🇪 Szlak Górniczy Pojezierza Łużyckiego - Brandenburgia, 🇩🇪 Szlak Tauber-Altmühl - Frankonia, 🇵🇱 Szwajcaria Kaszubska - Pomorskie, 🇱🇻 EuroVelo 10 - Łotwa, 🇫🇮 Gravelowa Pętla Laponii - Finlandia, 🇨🇭 Szlak Północ-Południe - Szwajcaria, 🇦🇹 Rowerowy Vorarlberg - Austria, 🇵🇱 Velo Soła - Śląskie, 🇵🇱 Wiślana Trasa Rowerowa - Pomorskie* (*kolejność chronologiczna) Zapraszam! Szy.
  4. Hej, Europejska Federacja Cyklistów i regiony z Europy, po których obszarze biegnie tytułowy Szlak Żelaznej Kurtyny, poświęciły w tym roku sporo uwagi tej trasie. I o ile w niemal wszystkich krajach w Europie EuroVelo 13 to przeważnie samodzielny, wyrazisty projekt, to w Polsce - paradoksalnie, bo przecież byliśmy jednymi z tych najbardziej "zainteresowanych" - ta świadomość obecności i w ogóle istnienia tak ciekawej trasy jest dużo mniejsza. Wszystko przez faktyczny przebieg EuroVelo 13, którego historyczne uwarunkowania nałożyły się z geograficznymi czyli śladem szlaku rowerowego EuroVelo 10, biegnącego wokół Morza Bałtyckiego. W Polsce na rowery nad Bałtyk jeździmy przecież po plaże i słońce, a nie po wspomnienia po słusznie minionych czasach, prawda? A może... wcale nie? Są wśród Was tacy, którzy pojechali na rower nad nasze morze, by śledzić ślady zimnowojennej historii - czyli na przykład wypatrywać rozrzucone na wybrzeżu Baterie Artylerii Stałej, a nie czekać na kolejne wakacyjne miasteczko? Jeśli spojrzymy na "Trzynastkę" z szerszej, mniej polskiej - nadmorskiej - perspektywy, to dostajemy niesamowicie ciekawy turystyczny ślad, który biegnie przez miejsca, gdzie przez lata codziennie dopisywano nowe rozdziały historii podzielonej Europy. Niestety, zwykle to były dramaty, tragiczne historie powodowane chęcią życia w "lepszym świecie", który przez kilkadziesiąt lat ukryty był właśnie za "żelazną kurtyną". Żelazną Kurtynę dzisiaj odnosimy do podziału Europy w czasach zimnej wojny, gdy Wschód i Zachód były od siebie odcięte, zarówno politycznie, jak i kulturowo. To był również symbol podziału ideologicznego - walki dwóch różnych systemów politycznych: komunizmu i kapitalizmu, podzielonych nieprzekraczalną (w teorii) i silnie strzeżoną granicą. I właśnie przede wszystkim miejsca leżące kiedyś na tej "granicy światów" budują europejski wizerunek Szlaku Żelaznej Kurtyny w Europie. Numerem 1 na trasie dla mnie jest Point Alpha na granicy Hesji z Turyngią. To dawny posterunek graniczny na granicy między Niemcami Wschodnimi i Zachodnimi, w tak zwanym "Fulda Gap", gdzie ukształtowanie terenu miało sprzyjać inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Zachód: Inne ogromnie wymowne miejsca na trasie EuroVelo 13 to graniczne wartownie nad Łabą w Brandenburgii, której krótki odcinek stanowił także fragment granicy pomiędzy RFN a NRD. Granicę na Łabie zabezpieczały płoty, sieci obserwacyjne z wieżami strażniczymi, nawet podwodne przeszkody, uniemożliwiające przepłynięcie na stronę RFN. Rzeka i jej otoczenie były patrolowane zarówno na lądzie, jak i wodzie. Dziś jeżdżą tędy setki turystów rowerowych, podróżujących po słynnej Elbe-Radweg. W końcu swoisty "gadżet", który tam, gdzie stoi, robi dużą robotę - tam, czyli na szlaku wzdłuż Morza Bałtyckiego w Niemczech, który biegnie już wspólnie ze Szlakiem Żelaznej Kurtyny. Dookoła jest pole, drzewa, kawałek dalej plaża i brzeg morski. A w okularze... pas ziemi niczyjej, zasieki, płoty, kawałek dalej wieża obserwacyjna. W mgnieniu oka przenosimy się w kompletnie inny czas, cofamy o kilkadziesiąt lat. Aż trudno uwierzyć. W Polsce mamy świetne Podziemne Miasto na wyspie Wolin przed Międzyzdrojami, mamy często zrujnowane, chyba trochę niedoceniane wspomniane BAS-y. Zwiedzać możemy pełne i zimnowojennych, i "drugowojennych" eksponatów miejsca jak Muzeum Obrony Wybrzeża w Świnoujściu, Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu, Muzeum Obrony Wybrzeża w Helu, Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku czy Muzeum Pancerne w Kłaninie. Właściwie, II wojna światowa była dla nas swoistym wstępem do nadejścia Żelaznej Kurtyny, z jednego dramatu weszliśmy w drugi, więc obydwie kwestie często porusza się równolegle i nawet Podziemne Miasto pokazuje hitlerowskie aranżacje miejsca, a nie zimnowojenne. BAS koło Ustronia Morskiego: Podziemne Miasto: Muzeum w Kołobrzegu, muzeum w Kłaninie: Uwielbiam naszą "Dychę", ale chciałbym, aby podczas podróży wzdłuż Morza Bałtyckiego turyści dostrzegali również te historyczne smaczki "Trzynastki". Przez lata nie kładliśmy na to bardziej powszechnego nacisku, nie przywiązywaliśmy wagi do ruin zarastających gdzieś w lesie. Na pewno wielu turystom nie przychodzi do głowy, że chociażby popularne wśród turystów obiekty artylerii na Helu były budowane już po wojnie, właśnie w ramach zimnowojennych napięć. Powinno się o tym więcej mówić, czy to jeszcze jeden niszowy temat tylko dla zainteresowanych pasjonatów? Przebieg całej trasy - aby zobaczyć szczegóły w poszczególnych krajach, należy kliknąć w wybrane państwo: https://en.eurovelo.com/ev13 Na Pomorzu Zachodnim: https://rowery.wzp.pl/2-pomorze-zachodnie-velo-baltica https://www.znajkraj.pl/velo-baltica-szlak-rowerowy-eurovelo-10-na-pomorzu-zachodnim W Pomorskiem: https://pomorskie.travel/artykuly/artykuly-rowerowe/eurovelo-10-13/ Szy.
  5. Miejscówka była w wagonie z przedziałem rowerowym, którego zabrakło w składzie. Oczywiście nie siedziałem już na moim miejscu, bo musiałem pilnować roweru i na wszelki wypadek mieć baczenie, czy ludzie sobie radzą z przechodzeniem obok. Na szczęście wagon rowerowy miał być drugi po lokomotywie, więc na peronie było blisko do początku składu. Gdybym miał przejść w Berlinie w tym tłoku wzdłuż kilku wagonów, pewnie bym nie zdążył wsiąść. Pociąg już na starcie miał 18 minut w plecy, krótko stał. Na szczęście tak to się ułożyło, że kierownica niemal idealnie rozdzielała ruch do obydwóch drzwi, więc nie przeszkadzała specjalnie. Ale gdybym ją skręcił, nie wiem, czy tak dobrze "łapałoby się" ją ulockiem - pewnie już przednie koło musiałoby być w powietrzu, rower by wisiał. A w takim ułożeniu wszystko zaskakująco dobrze współpracowało ze sobą Niestety, nie miałem żadnej linki ze sobą. Swoją drogą, to ciekawe, co powoduje, że od wielu lat z Gedanii tak często wypadają wagony rowerowe. Zdarza nam się to niestety regularnie, raz na 4-5 przejazdów. Wychodzi nam 20% przypadków - to chyba bardzo dużo? Brakuje im takich wagonów? Pod koniec października? 😕 Szy.
  6. Ewentualnie kończy... Powrót z Brandenburgii w EC 59 - niby trzy dni temu, ale jak za dawnych lat - w niewidzialnym przedziale rowerowym: Szy.
  7. Mocowanie roweru - tak, o ile pamiętam, tak właśnie było: Gniazdka - tak jest, chociaż pewnie do pozostałego użytku pasażerów - również Szy.
  8. Hej, na forum nowy znajkrajowy wątek: ... a na blogu komplet znajkrajowych wrażeń ze o Szlaku Północ-Południe w Szwajcarii - zapraszam: Szlak rowerowy Północ-Południe. Szwajcaria na lato W fotograficznym bardzo-skrócie to chyba powinno wyglądać tak: Szy.
  9. Z wątku o Szlaku Północ-Południe - pociąg InterCity z Bazylei do Lugano: "Ładniej" z rowerami chyba jeszcze nie jechaliśmy Zwracam uwagę też na oryginalne uchwyty - rowery trzymane są za przednie koło, lekko w górze, lekko skręcone - czyli łatwość wieszania i maksymalna oszczędność miejsca. Więcej o szlaku w Szwajcarii na Forum: Szy.
  10. Zdecydowanie Szwajcaria, Niemcy, Francja, Austria - tak chyba wyglądałaby nasza własna czołówka klasyfikacji jakości organizacji turystyki rowerowej. Oczywiście, mogłoby być taniej, ale jeśli patrzymy na wyjazd do Szwajcarii jak na wakacje, podczas których "wolno nam" więcej, to da się to przeżyć Właśnie, a propos - żeby nie odbić się od takiej tabliczki: ... warto przed wyjazdem zrobić rezerwacje w miejscach, gdzie jest szansa, że będziemy spali. Mejlem lub przez systemy rezerwacyjne na stronach. Szy.
  11. Cześć! Naszych szwajcarskich podróży część czwarta, tym razem Szlak Północ-Południe, czyli Nord-Süd-Route, numer 3 szwajcarskiego Velolandu. Oficjalnie to trasa z Bazylei do Chiasso, czyli dokładnie z północy kraju na południe, od granicy z Niemcami pod granicę z Włochami. Odwróciliśmy kierunek, żeby nie jechać pod słońce, a Chiasso zmieniliśmy na Lugano - ze względu na łatwy dojazd pociągiem. Obszerna relacja na Znajkraju, zapraszam serdecznie 👇 Szlak rowerowy Północ-Południe. Szwajcaria na lato (Znajkraj) W forumowej pigule z rowerowymi klimatami z trasy na pierwszym miejscu musi znaleźć się alpejska klasyka, czyli Przełęcz Świętego Gotarda. Ze stacji kolejowej w Airolo, obok której spaliśmy, na przełęcz do przejechania jest około 13 kilometrów w poziomie i do podjechania kilometr w pionie. W Alpach bywa więcej i dłużej, wiadomo, ale tutaj, z sakwami, to już jest i tak solidna rzecz do zrobienia. Klimatu podjazdowi dodaje sama droga - to zabytkowa trasa na przełęcz, powstała w okolicach 1830 roku, uważana za najdłuższy zabytek Szwajcarii. Czyli nienajmłodsza, niespecjalnie równa, choć na podjeździe nadal wciąż przyjazna, kostka brukowa, która ciągnie się przez około 10-11 kilometrów. I właśnie ten bruk to jeszcze jeden powód, dla którego lepiej tędy podjeżdżać, niż zjeżdżać, a przynajmniej z sakwami. Zakrętów z Airolo na przełęcz jest 39, więc sporo zabawy. Na szczęście, dzięki temu że równolegle, zwykle wyżej, nad Tremolą, biegnie szybsza, wygodniejsza, droga asfaltowa, Tremola jest niemal pozbawiona ruchu samochodowego. Wszystkie drogowskazy w okolicy prowadzą na przełęcz tym lepszym asfaltem, więc na Tremolę trafiają wyłącznie ci kierowcy, którym na tym bardzo zależy ze względów turystyczno-krajoznawczych, a tym samym jadą powoli, ostrożnie, nie odbierając komfortu rowerzystom. Nawet motocykli było mało podczas mojego podjazdu. Zaskakująca - dla mnie - obserwacja: na jakąś może nawet setkę rowerzystów, którzy wyprzedzali mnie w drodze pod górę i na kilku, których minąłem ja, aż jakieś 90% to były klasyczne rowery. Elektryków - kilka, zaledwie! W tym współczesnym rowerowym świecie, który tak bardzo rozwija się w stronę elektrycznego wspomagania, najwyżej co dziesiąty rower był elektrykiem. Większość rowerzystów to oczywiście szosowcy. Przełęcz Świętego Gotarda na fotach - chronologicznie, najbardziej lubię dwie ostatnie: Na przełęczy dużo ludzi, większość naturalnie z samochodów. Można coś zjeść, wypić, zrobić selfika z jednym z kilku pomników. Warto zobaczyć też pokaz filmowy w stosunkowo nowym muzeum - 20 minut ciekawej opowieści o losach przełęczy i jej okolic, w tym dużo o historii przewozów przez Gotarda, także o tunelach i innych kwestiach. Wszystko pokazywane równolegle na trzech ekranach z wykorzystaniem wielu starych zdjęć i nagrań. Patrząc z punktu widzenia szerszej dostępności takiej podróży przez Szwajcarię, warto wiedzieć, że wspinaczka na Przełęcz Świętego Gotarda nie jest elementem... obowiązkowym. Oczywiście, dla większości z nas to punkt rowerowego honoru, by podjechać samemu, wiadomo, ale jeśli za partnera macie partnera/partnerkę/dzieci, które nie widzą przyjemności w takim siłowaniu się z górą, to z Airolo na przełęcz jeżdżą żółte, alpejskie autobusy, które zabierają rowery. Warto pamiętać, że jeśli są wolne miejsca na haku, jechać można "z buta". Ale jeśli chętnych będzie więcej lub haki będą zarezerwowane, można zostać na przystanku z niczym. I dlatego wszędzie pod rozkładami rowerowymi widnieje informacja o rezerwacji miejsc na rower - wystarczy zadzwonić i po niemiecku lub angielsku zarezerwować miejsca do godz. 16 poprzedniego dnia. Sam szlak jest przeważnie prowadzony "po szwajcarsku", czyli opłotkami, cichymi drogami, często leśnymi, naturalnymi lub szutrowymi drogami. Szwajcarzy stawiają na kameralność turystyki rowerowej, odsunięcie od ruchu samochodowego, a gdy nie ma wyjścia, prowadzą rowerzystę po drogach publicznych, ale wtedy niemal zawsze po malowanych pasach w jezdniach. Na zdjęciach widać żółty kolor linii - w Szwajcarii to kolor pieszych i rowerzystów, łatwo więc i kierowcom, i nam rozróżnić pieszo-rowerową infrastrukturę na drogach. Dodatkowo, gdy rowerzysta znajduje się w miejscach szczególnie niebezpiecznych, pasy rowerowe malowane są na czerwono, zwracając uwagę na naszą obecność. Fajne! Z krajów Europy po których jeździmy, to chyba właśnie ten szwajcarski schemat jest tym, w którym widać największą dbałość o nasze - rowerowe - bezpieczeństwo. Kilkukrotnie trafiamy też na specjalne, wąskie lewoskręty dla rowerzystów, kilka razy jedziemy po drodze "dwa minus jeden" - ostatnie zdjęcie: Niestety, o ile na innych przejechanych przez nas szlakach, jak Szlak Renu czy Szlak Jezior, jest prawie w 100% bezpiecznie i spokojnie, w tym po infrastrukturze jak wyżej, to na Północ-Południe zauważalną część przejeżdża się jednak w pełnym ruchu samochodowym. Z prostego powodu - są miejsca, gdzie nawet Szwajcar nie da rady odizolować ruchu samochodowego od rowerowego, kwestia topografii. I jest tak: - w dwóch miejscach po kilka kilometrów na podjeździe między Giornico a Airolo, - na zjeździe z przełęczy Gotarda do Hospental, - na zjeździe z Andermatt w kierunku Jeziora Czterech Kantonów. Wszędzie tam jest wąsko, czasem stromo i nie ma innego wyjścia, trzeba to przejechać. Albo wsiąść w żółty autobus. Wśród zdjęć malowanych pasów pojawia się Axenstrasse - to droga poprowadzona w skałach nad Jeziorem Czterech Kantonów. Obecnie samochody jadą "nowymi" tunelami, wydrążonymi w skałach, a rowerzyści po dawnych drogach często wykuwanych ze skał nad wodami jeziora - piękny kawał trasy i nie mogę sobie wybaczyć, że uznałem, że jest zbyt ciemno na latanie dronem i mam tylko takie foty z roweru. To drugi najładniejszy fragment trasy po podjeździe pod Gotarda. I to na tym odcinku okazuje się, że trwa remont Axenstrasse i druga jej połowa jest niedostępna. Przy drodze pojawia się jednoznaczna informacja - zakaz jazdy dla rowerzystów, który zwraca naszą uwagę na tablicę, która okazuje się rozkładem jazdy busa komunikacji zastępczej dla rowerzystów. Akurat tam śpimy, więc rano zjawiamy się na przystanku i przyjeżdża po nas busik z przyczepą. Jedziemy łącznie w dziewiątkę. I jeszcze pociąg, którym dostaliśmy się na start naszej trasy, czyli InterCity z Bazylei do Lugano. Tak wyglądał przedział rowerowy - wyjątkowo estetyczny, czysty, z wykładziną, podświetlanymi półkami, dużymi symbolami na ścianach. Do dziś mam skojarzenia bardziej z wnętrzem mieszkania, niż "po prostu" aranżacją pociągu dalekobieżnego. Można? A na koniec parking rowerowy przed dworcem kolejowym SBB w Bazylei, właściwie pod Placem Dworcowym. To 800 płatnych i 800 bezpłatnych miejsc rowerowych, także boksy rowerowe, z kilkoma wygodnymi wjazdami z różnych stron i - jak w pociągu - z estetyką na dużym poziomie. Jeśli jedziecie na pociąg od strony Renu i Starego Miasta, przez parking można przejechać w drodze na pociąg i obejrzeć sobie wygodnie cały obiekt. Na pierwszym zdjęciu widać wjazd na parking, a w tle dworzec z flagą Szwajcarii - całą tę odległość pomiędzy wjazdem a dworcem zajmuje podziemny parking rowerowy. Pozostałe wrażenia na Znajkraju, zapraszam 👇 https://www.znajkraj.pl/szlak-rowerowy-polnoc-poludnie-szwajcaria-na-lato Bardzo polecamy Szwajcarię na rowery. Z turystyką rowerową jest tu tak samo jak z zegarkami, serami, komunikacją... Top! 💚 Szy.
  12. Wagony rowerowe KD, a właściwie to jeden będący w użyciu, rok później: 😏 https://www.rynek-kolejowy.pl/wiadomosci/kiedys-to-byl-hit-kolei-dolnoslaskich-120560.html Tytuł też mocno niedoszacowany - hit to był żaden, bo to, jak zostały wyremontowane, a także sposób załadunku, mocno ograniczał możliwości ich wykorzystania. Szy.
  13. Tak, masz rację, to nie było dobre rozwiązanie "na każdą okazję", ale najlepsze *teraz*, z tym taborem, z tymi potrzebami. Po zastosowaniu tego, o czym pisałem (zniesienie rezerwacji i zabieranie rowerów _prawie_ "pod korek"), powinny iść dalsze działania, czyli monitorowanie realnych potrzeb i odpowiedź przewoźnika w postaci podstawiania większego taboru - weekendowo, sezonowo lub na stałe, w zależności od potrzeb i możliwości I - niestety - uważam, że nie ma rozsądnego rozwiązania, które zawsze będzie się sprawdzało. Zawsze będą jakieś szczyty, nawet z większym taborem, że miejsc zabraknie. Przy okazji, przyjazna nowinka z KŚ: VeloBus+ Kolei Śląskich na jesienne wycieczki Velo Sołą Szy.
  14. Między innymi o niebieskiej drodze rowerowej nad Wisłą: ... piszę w nowym artykule na Znajkraju: Wiślana Trasa Rowerowa w Pomorskiem. EuroVelo 9 w Polsce (Znajkraj) Naprawdę, nadal postrzegam to jako jeden z najciekawszych bardzo lokalnych akcentów na szlakach rowerowych, jakie widzieliśmy W ogóle pomorska Wiślana Trasa Rowerowa bardzo daje radę, chociaż bardzo żałuję, że izolowanej od samochodów jazdy to tak na oko tylko jakieś 20-25% tylko na całości pomorskiego odcinka po obu brzegach Wisły. Szkoda, bo gdyby do tych miejsc niżej dojeżdżało się po ddrach na wałach... Małopolska mogłaby zwijać Wawel Zapraszam na Znajkraj https://www.znajkraj.pl/wislana-trasa-rowerowa-w-pomorskiem-eurovelo-9-w-polsce Szy.
  15. I tak, i nie Jeśli mówimy o zwykłych, przeciętnych szlakach rowerowych, na pewno większość biegnie zwykłymi drogami, jasna sprawa. Ale wtedy trzeba też liczyć się z ograniczeniami w dostępności, bo nikt dziecka na taki szlak nie zabierze, większość pań również nie będzie miała przyjemności z jazdy po czymś takim. Ale generalnie - masz rację, czasem nie można zbyt wiele wymagać. Jednak jeśli mówimy o wielomilionowych projektach, których celem jest stworzenie _dostępnego_ produktu rowerowego, to wtedy już jednak powinno wymagać się większej inwestycji niż tabliczka przy drodze. Wartość tego projektu w Beskidach to 150 milionów złotych - myślę, w tej kwocie można spodziewać się budowy przynajmniej 60-80 kilometrów dróg rowerowych, a przynajmniej tyle byłoby dla mnie zadowalającą liczbą, bo przecież jeszcze koszty projektowania, infrastruktury towarzyszącej, promocji, administracji... Bo gdy uzupełni się te 60-80 kmów _spokojnymi_ drogami publicznymi i istniejącą infrastrukturą, to może wyjść z tego coś, co zatrzyma turystę nawet na kilka dni. Trzymam kciuki za taki obrót sprawy. I żeby nie było, że wymyślam ;), to właśnie "na Podhalu", czyli na Spiszu ;), w terenie podgórskim Szlak wokół Tatr pobiegł po specjalnie wymyślonych, a potem nowo wybudowanych drogach "wewnętrznych", czyli takich tylko dla właścicieli gruntów (czytaj: rolników) i rowerzystów. Rozwiązanie doskonałe, bo pogodziło potrzeby lokalsów z zapewnieniem naprawdę topowych warunków do turystyki rowerowej. Komuś po prostu musi się chcieć zrozumieć potrzeby rowerzysty - tam na Spiszu była to praca Euroregionu Tatry, czyli miejscowych samorządów, które zrobiły naprawdę jedno z najlepszych rozwiązań w turystyce rowerowej w Polsce. Skoro w Nowym Targu potrafiono zrobić ekstra produkt, dlaczego nie miałoby tego potrafić Bielsko? Foty z tego spiskiego odcinka niżej - wszystkie te drogi dostępne są tylko dla rowerzystów i rolników. A gdyby komuś z Was w oko wpadły szczegóły tego beskidzkiego projektu - podzielcie się Szy.
  16. Nawet mi tego nie mów, że oni chcą to zrobić po prostu stawiając tabliczki przy drogach 😱 Szy.
  17. To mapa planowanych inwestycji - przerywane linie wokół Jeziora Żywieckiego: Więcej: https://aglomeracjabeskidzka.eu/rozwoj-transportu-publicznego-i-zrownowazonej-mobilnosci-zintegrowane-inwestycje-terytorialne Szy.
  18. Nie ma mowy o obrażaniu się Tak już mam, że lubię pokazywać gotowe rzeczy, istniejące przedsięwzięcia, bo wydaje mi się, że taki gotowy "produkt" jest łatwiejszy do naśladowania przez moich czytelników. A to jest moim wewnętrznym celem - informować, pokazywać, zachęcać. A że taką pracą nie trafiam do każdego? Trudno, nie jestem zupą pomidorową Odwiedzanie gotowych szlaków pozwala też obserwować organizację turystyki rowerowej w wykonaniu różnych ludzi, w różnych regionach. O, na przykład właśnie piszę o Wiślanej Trasie Rowerowej i zauważyłem, że chyba nigdzie indziej nie widziałem, by szlak informował z kilkukilometrowym wyprzedzeniem o miejscach odpoczynku. A że wiele z tych miejscówek to porządne, dobre wiaty w często fajnych miejscach, to wychodzi z tego całkiem praktyczne działanie dla rowerzysty, który sobie kręci po WTR. Tyle z takiego mojego "misyjnego" punktu widzenia, a od siebie mogę napisać, że: w gotowym szlaku chcę widzieć wiedzę jego autorów, krajoznawców "stamtąd", którzy - w idealnym świecie - prowadzą taki szlak po najlepszej lokalnej infrastrukturze, przez najlepsze widoki i najciekawsze miejsca. Sam, jako turysta z płaskopolski 🤣, musiałbym spędzić mnóstwo czasu, by zdobyć taką wiedzę. Niestety, jak sam zauważyłeś, nie zawsze to się sprawdza 😕 Szy.
  19. Masz w większości rację, ale z jedną rzeczą bym się nie zgodził, to znaczy: bardzo mi się podoba, że właśnie w tym tak zabudowanym, zurbanizowanym obszarze szlak biegnie przez większość czasu jednak jakimiś opłotkami, promenadami*, a więc jednak z dala od tych miejsc z dużym natężeniem czynnika człowiekopodobnego * - promenadami, więc kolejna kwestia - wiem, wiem... I z płaskopolską też masz rację 🤣 Myślę, że całe to przedsięwzięcie ogromnie wiele nauczy autorów. Bo wiedzę z takich opinii, jak Twoja, można czerpać wiadrami. Btw, pomyliłem odnośnik wyżej, miał być ten, do wątku kolejowego: Szy.
  20. W wątek kolejowy wrzuciłem jeszcze wrażenia z pociągu, którym jechałem na Velo Soła i słówko o konieczności rezerwacji miejsc na rowery w Kolejach Śląskich: Elf Kolei Śląskich z zewnątrz: Przedział wewnątrz - nieźle! Szy.
  21. Sprawdziłem w praktyce, jak to działa w pociągu Katowice-Węgierska Górka i z powrotem, podczas podróży na/z Velo Soła. Chciałem kupić bilet na rower przez Koleo - brak miejsc na rowery. Wszedłem na stronę Kolei Śląskich - to samo, ale z uwagą, że można próbować u konduktora. Więc normalnie wsiadłem do pociągu, postawiłem rower i pojechałem. Nie było problemu z fizycznym miejscem na rower, bilet na rower sprzedano mi bez najmniejszego problemu (wcześniej przez Koleo kupiłem zwykły, dla mnie). Czyli w tej sytuacji, w tym dniu, system (nie) działał i przeciwko rowerzystom, bo zniechęcał do realizacji planowanego wyjazdu mimo dostępnego miejsca, i przeciwko samym KŚ, bo dążył do zmniejszenia możliwej liczby przewozów, a tym samym zysków firmy. Oczywiście, można napisać, że takich jak ja mogłoby być więcej i nie zmieścilibyśmy się do pociągu. W porządku, ale nawet jeśli dla kogoś miejsca by zabrakło, część z nas jednak na rower by pojechała. Z powrotem na Żywiec-Katowice miałem mało czasu, więc nawet nie sprawdzałem miejsca. Wsiadłem, pojechałem, bilet dla siebie i roweru kupiłem już w drodze, przez aplikację. Akurat były dostępne. Gdyby nie były, zastosowałbym pierwsze wyjście, tym samym znowu ignorując wymóg rezerwacji. Gdybym to ja był za proces odpowiedzialny, zlikwidowałbym rezerwację i zabierał rowery do momentu rzeczywistego zapełnienia przestrzeni bagażowej z zachowaniem minimalnej przestrzeni na przejście przez wagon. W przypadku szczytów, popularnych linii, działałaby zasada "kto pierwszy, ten lepszy" i tyle. Przynajmniej w niej nie można byłoby dopatrzeć się czyjejś niechęci lub złośliwości. Wydaje mi się, że nie ma innego sposobu na to. Foto - przedział w elfie, w którym jechałem. Organizacja przewozu niemal idealna, dodałbym jeszcze strzałki kierunkowe, wtedy byłoby niemal perfekcyjnie. Nie ma haków, wjeżdżasz, stawiasz, mocujesz samonaciągającym pasem i jedziesz. Co mogłoby być jeszcze lepsze - wejście może być szersze. Ta niska ścianka z rozkładanym krzesełkiem jest niepotrzebnym zwężeniem na przykład dla kogoś z przyczepką. Ale ogólnie - o takie przedziały walczyłem I sam elfik w Węgierskiej Górce: Przez przypadek trafiłem też dwukrotnie na Velo Cug - tzn. na dwa różne pociągi, które są w ten sposób "brandowane". Niestety, dwukrotnie zdążyłem tylko zrobić fotę z zewnątrz, nie zajrzałem do środka. I niestety też, nie jechał w interesującej mnie relacji. I jeszcze pendolino w bonusie i ten jedyny układ, który umożliwia na spokojny, w miarę wygodny sposób na przewóz roweru, czyli rower na haku i przyczepienie go do półki bagażowej. Uwaga, działa tylko przy jednym rowerze i rozłożonej tylko jednej półce. Szy.
  22. I kolejny szlak opisany na Znajkraju, czyli Velo Soła w Śląskiem: Szlak rowerowy Velo Soła. Aktywne Śląskie na weekend (Znajkraj) Jest także wątek na forum z najistotniejszymi kwestami: Trzy przykładowe sceny - wszystkie z mostów na Sole, bo te zapadły mi najbardziej w pamięć Szy.
  23. Hej, kilka słów o nowym szlaku rowerowym w województwie śląskim, czyli Velo Soła. Oficjalnie nowy szlak rowerowy liczy niecałe 40 kilometrów - początek w Rajczy, koniec w Żywcu, a właściwie nad Jeziorem Żywieckim, nieco za centrum Żywca. Do Żywca szlak niemal cały czas prowadzi wzdłuż koryta Soły. Po drodze Milówka, Węgierska Górka, Cięcina. Szlak powstał z myślą o rodzinach i krótkich, łatwych weekendowych przejażdżkach. Poprowadzono go w większości po istniejących elementach drożni, w tym większości po ciągach pieszo-rowerowych. Poza krótkimi odcinkami przed Żywcem jest twardo, gładko, bardzo przyjemnie. Na trasie jest dużo miejsc postojowych różnego typu. Jest duży wybór gastronomii w mijanych miejscowościach. Szlak zmienia się w Cięcinie, gdy z dróg/ciągów pieszo-rowerowych zjeżdża na drogi publiczne i przez Wieprz biegnie do Żywca. Zmiana rodzaju dróg wywołuje komentarze dotyczące warunków jazdy - rzeczywiście, rodzinne składy zjeżdżają tam mniej więcej wtedy, gdy na drogach pojawia się popołudniowy szczyt i rowerowe rodziny trafiają na drogi publiczne razem ze zwiększonym ruchem samochodów. Atutem szlaku jest otoczenie i widoki. Na każdym z kilku mostów można się zatrzymać i rozglądać po ładnych panoramkach. Dojazd koleją - bardzo dobry, bezpośredni pociąg z Katowic, Tychów, Pszczyny czy Bielska w regionalnych pociągach. Choć akurat teraz trwają kolejowe prace koło Rajczy i pociąg dociera tylko do Węgierskiej Górki. Ale to i tak jest ok, bo rodzinnie mozna się przejechać w górę do Rajczy i z powrotem do Węgierskiej Górki. Więcej na Znajkraju 👇 Szlak rowerowy Velo Soła. Aktywne Śląskie na weekend (Znajkraj) Kilka zdjęć - początkowa tablica i mapa w Rajczy: Ładny obrazek - złapana szkolna wycieczka: Najmniejszy z mostów, jest ich kilka: Czasami jest zupełnie małopolsko-europejsko - wąski asfalcik, z dala od miejscowości: Raz jeszcze na moście: Bywa słaba, nierówna kostka fazowana: Takich ładnych kawałeczków jest trochę: I jeszcze jeden most: Na jednym z ciągów pieszo-rowerowych: Szutrowy odcinek, jeden z kilku, generalnie równych, przyjemnych: Fajny kawałek nad Jeziorem Żywieckim, ale znów po ciągu pieszo-rowerowym: Raz jeszcze Jezioro Żywieckie: Szlak lekki, przyjemny, choć na wycieczkę z dziećmi lepiej zostać na odcinku Rajcza-Węgierska Górka. Przebieg szlaku przez Wieprz jednak budzi trochę kontrowersji, zarówno u rowerowych rodziców, jak i mieszkańcow. Z pozdro Szy.
  24. Z żalem, ale też ostatnio częściej spoglądam w tym kierunku... , więc słówko od siebie dodam. Gdybym dzisiaj kupował, na pewno byłby to napęd montowany centralnie - po pierwsze lepsze rozłożenie ciężaru całego roweru w drodze, po drugie to samo podczas manewrowania rowerem - przenoszenia, wkładania na samochód, do pociągu, gdziekolwiek. Jeśli też miałbym decydować się dzisiaj na elektryka, to na pewno byłby to możliwie lekki rower wizualnie, co pewnie też jakoś przekłada się na wagę. To zupełnie subiektywne wrażenie, ale odrzucają mnie ciężkie, wielkie konstrukcje, ogromne koła... Przecież to wszystko czymś trzeba napędzić, koło 2.2 czy większe będzie stawiało większy opór, itp, a wcale takiego nie trzeba by udanie jeździć turystycznie. I to, na co ostatnio dobrze mi się patrzy, to między innymi marka Tenways, której dużo widzieliśmy ostatnio w Austrii czy Niemczech: Ewentualnie, gdybym jednak przeżył te koła ;), pamiętałbym o Kodze, która - takie mam wrażenie - z kultowej, tradycyjnej, miejsko-turystycznej marki robi się marką, która odważnie idzie za trendami - i gravelowymi, i elektrycznymi. A tu masz i słynnego Wordltravellera w wersji na prąd, i takie rowery jak Koga Pace I tu też niezły moment na takie refleksje, bo akurat Mateusz Waligóra jedzie na elektrycznym Worldtravellerze dookoła Polski i pisze o swoich wrażeniach z pierwszej takiej podróży. Oczywiście, to podróż pod patronatem sponsora, ale Mateusz to zbyt poważny koleś, by miał pisać coś, czego naprawdę nie myśli https://www.facebook.com/MateuszWaligoraOfficial/posts/pfbid02qgioftj6ixHBcoBrqASh1v9s8dHgUGfZhkR49Ks7JUh8k4JAJdvKryoZGmydazKNl Szy.
  25. Nowe-stare na blogu, czyli artykuł napisany krótko sprzed wyjazdu na wakacyjne trasy: Szwajcaria Kaszubska na drogach rowerowych. Rowerem po Kaszubach "Szwajcaria Kaszubska to jedna z najlepiej kojarzących się marek w polskiej turystyce, a Kaszuby ze swoim naturalnym ukształtowaniem należą do najpopularniejszych regionów wakacyjnych w Polsce. Jednocześnie, Kaszuby - przez połączenie kilku mało korzystnych czynników - zawsze były bardzo wymagające dla turystyki rowerowej. Aby pokazać, że bezpieczna jazda rowerem po Kaszubach jest możliwa, że Szwajcaria Kaszubska może być atrakcyjnym tłem dla rowerowej wycieczki, stworzyłem propozycję okrężnej trasy, korzystając przede wszystkim z wybudowanych w ostatnich latach dróg rowerowych, a także wybranych bezpiecznych fragmentów dróg publicznych." Tak piszę we wstępie. Jest i wątek na Forum: Zapraszam! Szy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...