Skocz do zawartości

szy

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    934
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    5

Zawartość dodana przez szy

  1. Bardzo podobne rowery w specyfikacji, istotnie różnią się wagą i przerzutką. I jak to zwykle bywa, najdroższy jest najlepszy. Z tej trójki Chamonix 8 jest i najlżejszy, i ma najlepszą przerzutkę - Nexus 8 ma zakres przełożeń większy o 20% niż Nexus 7. Najlepiej też godziłby miejskość z elegancją, a nawet taką stonowaną nowoczesnością - piękna osłona łańcucha, przy jednocześnie dość klasycznej linii ramy. Ale to oczywiście już bardzo subiektywne wrażenie. Bierz go, będzie dobrze służył. Aha! Ale na turystycznej wycieczce poza miastem, gdy trafią Wam się jakieś średnie podjazdy, już będzie nieco gorzej. Wewnętrzna przerzutka jest wspaniała w bezobsługowości, ale ma swoje ograniczenia w ułatwianiu pedałowania. Nexus na miasto - tak, na trasę z przewyższeniami - nie. Szy.
  2. Klasyczny downsizing, jak słodycze... ... tyle że w branży rowerowej. Łatwo Wam pisać, ale co Wy byście zrobili na ich miejscu? Koła jednego zamiast dwóch włożyć nie można, bo to jednak szybko wyjdzie. Dać koła mniejszego rozmiaru - też to w sumie byłby deal na krótką metę. Kross poszedł więc własną drogą. A inne marki wsadzają łańcuch z plastiku zamiast normalnego, nazywają to nazwiskiem Billa Gatesa dla niepoznaki i jeszcze kasują cztery raz więcej niż normalny napęd. Jeszcze lepsi są ci co sakwy robią - zamiast normalnych, porządnych sakw na bagażnik dają małe worki pod ramę i wciskają ludziom kit, że tak lepiej, bo lżej, bo opór powietrza mały. Ludzie wszystko kupią. 🥳 Szy.
  3. @pecio, tak, ale .typ-em zmienisz wyłącznie kolory, grubości linii, symbole. A już nie wygładzisz wektorowych kształtów, nie zwiększysz rozdzielczości ekranu Z drugiej strony - wiem, to wszystko kosztowałoby mnóstwo energii, która na pewno jednak jest tutaj kluczowym czynnikiem. A Karoo 2 - rzeczywiście, masz rację. Bazowałem na oficjalnych obrazkach, wśród których nie wpadła mi w oko żadna lepsza mapa. Teraz widzę w jakiejś recenzji coś, co rzeczywiście wygląda znacznie lepiej: (źródło) Szy.
  4. Niby tak, z naciskiem na "niby" - oczywiście moim zdaniem Gdybym miał dzisiaj zmienić mojego garmina na co innego, potrzebuję jednej ważnej dla mnie rzeczy - ładnych, czytelnych, praktycznych map. Tymczasem wszystkie te zabawki wyżej to urządzenia stricte sportowe, gdzie najważniejsza jest aplikacja treningowa, a nie mapa, więc nie prezentuje się ona szczególnie zachęcająco. Nie korzystam na co dzień z mapy.cz, ale sposób prezentacji danych bardzo mnie przekonuje. Tę miękkość, taką plastyczność, delikatną estetykę pamiętam jeszcze z map Shocartu sprzed wielu lat. Wydaje mi się, że taki bardzo uniwersalny i już teraz bardzo popularny i znajomy wielu osobom sposób prezentowania treści kartograficznej byłby powszechnie lubiany i mógłby być gamechangerem na rynku: Dlaczego garminy jeszcze w ten sposób nie wyglądają? 😕 (chociaż widzę, że w tym powiększeniu most w Siekierkach zmyło z mapy) Szy.
  5. Taaak, przeczytałem Was z przyjemnością, jak Garniaka 5 lat temu Ale chyba jeszcze bardziej "podobało" mi się podsumowanie przygód nowego właściciela Explore 2 na Garniaku: Czyli niemal każde podsumowanie dyskusji o garminach 😁 Szy.
  6. Pomyślałem, że mam tak dużo do napisania, że jeszcze trochę czasu zmarnuję malując rowery na pociągach Czyli jakby mogły wyglądać pociągi w Polsce, gdyby polscy przewoźnicy traktowali rowerzystów tak samo poważnie, jak chociażby niemieckie ODEG czy DB (na końcu) - po kolei nowe impulsy Kolei Mazowieckich, wagon combo PKP Intercity, Koleje Małopolskie i Łódzka Kolej Aglomeracyjna: I wspomniane inspiracje z Niemiec - pociągi ODEG (kursujące we wschodniej Brandenburgii, od tego sezonu także Frankfurt-Berlin nowym kissami) i DB: Szy.
  7. Nie z tą ekipą :), a przynajmniej nie na razie. I nie chcę przez to powiedzieć, że ekipa jest zła, bo jest najlepsza na świecie :), ale myślę że dla większości byłoby to po prostu zbyt dużym wyzwaniem. I również pewnym zaburzeniem wypracowywanej przez lata równowagi pomiędzy różnymi aspektami takiej rowerowej podróży jak chociażby wysiłek fizyczny przy jednoczesnej przyjemności z jazdy. Czyli - coś za coś Szy.
  8. I wspomniana świeżynka na blogu, chociaż w praktyce to taki recykling treści : zestawienie tych najbardziej zauważalnych, najciekawszych szlaków rowerowych prowadzących po dawnych, nieczynnych, zlikwidowanych liniach kolejowych - tych, po których jeździliśmy. Wstęp ma miejsce tutaj: https://www.facebook.com/znajkraj/posts/pfbid0XpXjYhXoatR4XU5Bx2iGVGnC7BeHjgQtpynHV96w2KBLhHzmBXQKGNFX4WBgoE4cl Tam wylądowały m.in. obrazki ze szlaku Alpe-Adria, szlaku wokół Tatr, Kolejowego Szlaku Rowerowego Hesji czy Starego Kolejowego Szlaku: A całe zestawienie dwunastu naszych rowerowych szlaków kolejowych jest dostępne na blogu, zapraszam: Kolej na rowery. 12 kolejowych szlaków rowerowych w Polsce i w Europie (Znajkraj) Szy.
  9. @CoolBreezeOne, ale że owoce morza nie dla Ciebie? Nie no, szkoda życia na niejedzenie takich pysznych rzeczy A w takich właściwych dla nich klimatach smakują jeszcze inaczej - może "prawdziwiej"? Delikatniej? Dziewczyny z ekipy też tak niechętnie na początku, bo niby też nie przepadały. Ale po spróbowaniu, przełamaniu się, jedli wszyscy. Zachęcam 😆 @forscher, na pewno AA to jednak trasa dolinna i nigdy górskimi widokami nie dorówna tym drogom, które lecą 100 metrów wyżej . Ale dla każdego coś miłego, coś za coś. Tu masz rezygnację z tych najwyższych klimatów na rzecz grupowego, wesołego wyjazdu. To jest ta zaleta turystyki rowerowej, którą bardzo lubię, bardzo doceniam i właśnie którą staram się pokazywać i promować. Na takich trasach szczególnie A Via Claudia Augusta też w planach, razem z Monachium-Wenecja. Te transalpejskie szlaki to jest jednak kawał świetnej przygody - zróżnicowane pod każdym względem, a jednak przygotowane tak, że są spokojnie w zasięgu przeciętnego rowerzysty. W sumie nasz Szlak wokół Tatr też jest taki. Szy.
  10. Najpierw - formalności. Naszą Alpe-Adria wcześniej już wrzuciłem tutaj: ... ale dla kompletności wątku jeszcze dołożę w postaci linka do bloga: Szlak Alpe-Adria, czyli rowerem przez Alpy nad Morze Adriatyckie (Znajkraj) ... i kilku ulubionych obrazków (wszystkich, z całej trasy, w linkowanej wyżej galerii jest prawie 400): A za chwilę blogowa nowość. Szy.
  11. Rozumiem, że dla kilkunastoletniego chłopaka ta apka może być sukcesem - szanuję i gratuluję, bo każdy z nas kiedyś cieszył się ze swoich pierwszych osiągnięć. Ale że Kickstarter i zbieranie funduszy? To już lepiej dziadków i wujków poprosić. Szy.
  12. Cześć, zapraszam na przejażdżkę po Alpe-Adria, prawdopodobnie najbardziej atrakcyjnym, turystycznym szlaku rowerowym w Europie. Na to transalpejskie "naj" składa się wiele czynników, włącznie z genialnymi inwestycjami w odświeżenie starej infrastruktury i dopracowanymi usługami transportowymi. Na blogu wyszło tego aż ponad 50 tysięcy znaków i prawie 400 zdjęć: Szlak Alpe-Adria, czyli rowerem przez Alpy nad Morze Adriatyckie Warunki do turystycznej jazdy rowerem, czyli wygodne nawierzchnie, bezpieczeństwo, odsunięcie od ruchu samochodowego, atrakcyjność krajobrazowa - na naprawdę wysokim poziomie. Jeździmy właściwie po wszystkim, są i asfaltowe drogi rowerowe, i jakieś lokalne asfaltki między gospodarstwami dla rowerów i gospodarzy, sporo szutrów, ale zawsze twardych i przyjemnych, zdarzają się fragmenty trasy po zwykłych drogach publicznych, ale zawsze w przy bardzo niewielkim ruchu. Nie było momentu, gdzie jest wprost niebezpiecznie, chociaż jadąc z małym dzieckiem na kilku kilometrach w Austrii przed Werfen trzeba jednak uważać, podobnie jak na zjeździe z Mallnitz do Karyntii. Ogólny poziom satysfakcji - top , przy takiej pogodzie, ze wszystkimi atrakcjami, z włoskim żarciem, całą organizacją - naprawdę, perfekcyjny rowerowy urlop. Przy okazji - jedzie się około 7 dni, dojeżdża się około dwóch w każdą stronę, jakiś zapas na pogodę czy odpoczynek i wychodzi z tego 14-dniowy wyjazd. Uśmiechnięte pyski naszej ekipy mówią chyba same za siebie. Zapraszam do szybkiego przeglądu trasy , to początek, pierwsze 100 km z hakiem do Bad Gastein, oczywiście wybrane obrazki: Za Bad Gastein z solidnym podjazdem wpadamy na jeden z tych "czynników" pokazujących poziom organizacji szlaku. Ponieważ w tej okolicy przez Wysokie Taury, czyli najwyższe pasmo Alp w Austrii, nie prowadzi żadna droga (alternatywą jest przejazd przez słynny Hochtor i Grossglocknerstrasse, dwie doliny dalej), samochody i rowery przewożone są tunelem przez tzw. śluzę kolejową - 11-minutowe wahadłowe połączenie między stacjami Böckstein i Mallnitz. Pociąg ciągnie kilkanaście platform dla samochodów i kilka wagonów osobowych, w tym jeden całkowicie przystosowany na nasze, rowerowe potrzeby, który o tej porze (ok. 9 rano) był całkowicie wypełniony. Potem zjazd do Karyntii - najpierw szosa, serpentyny, potem zjeżdżamy na drogi rowerowe i jakieś lokalne drobiazgi. Jesteśmy trzeci rok pod rząd w Karyntii i trzeci rok cieszymy się przyjazdem. Cisza, spokój, widoczki, świetne turystyczne trasy rowerowe. Podobał mi się wyjazd z Villach - zanim dojechaliśmy na włoski, pokolejowy odcinek, jechaliśmy przez leśne okolice pod Villach, sprytnie wyprowadzeni z dość gwarnego obszaru: A potem jest ten odcinek, który dominuje w artykułach o Alpe-Adria, w prospektach czy reklamach biur podróży - 60 kilometrów po linii kolejowej z Tarvisio do okolic Carni, którą pod koniec XX wieku "przełożono" w nowy dwutorowy ślad, czasem na drugą stronę doliny, czasem w nowe, lepsze tunele. Ze starej infrastruktury zostały budynki, dworce, mosty, tunele, którymi teraz cieszą się rowerzyści. W dodatku w tym kierunku dzieje się to na delikatnym, 1-2%-owym zjeździe, więc przy dobrej pogodzie, przy dobrych widokach, to jest naprawdę chyba najlepsze co zrobiono dla turystyki rowerowej w Europie. Kilka obrazków (więcej w galerii na blogu): Prawie na końcu tego odcinka znajduje się stary dworzec w Chiusaforte, który pełni rolę miejsca spotkań rowerzystów - to chyba miejsce, gdzie spotkaliśmy największą grupę ludzi na rowerach na raz. Fajny rowerowy klimat, pełne stoliki ludzi, a na nich piwo, wino, espresso. Końcówka jest mniej efektowna, ale to nadal przyjemna jazda w zróżnicowanych warunkach po Nizinie Weneckiej - ddry, szutry, polne ścieżki, drogi lokalne, jakieś różne infrastrukturalne niespodzianki, ale cały czas wygodnie, twardo, równo. ... aż docieramy do końca, na 5-kilometrową groblę przez lagunę przed Grado: Na sam koniec jeszcze jedno rozwiązanie transportowe, jakie oferują lokalni przewoźnicy właśnie rowerzystom na Alpe-Adria - bezpośrednie połączenie autobusowe Grado-Salzburg z opcjonalnym przystankiem w Villach. Jest znacznie droższe od najtańszego pociągu (z kilkoma przesiadkami), niewiele droższe od najszybszego pociągu (z jedną przesiadką), ale nas do skorzystania z usług takiego przewoźnika skłoniły remonty na liniach kolejowych we Włoszech, przez które zamiast pociągów kursowały autobusy ze znacznie mniejszą (o ile w ogóle) liczbą miejsc dla rowerzystów. No i wylądowaliśmy w jednym z takich autobusów z budowaną na zamówienie przyczepą: Wśród wspominanych "czynników" jest jeszcze infrastruktura noclegowa - wszystkie z ośmiu miejsc, w których spaliśmy, posiadało swoje miejsce na rowery. Nigdzie recepcjonista nawet nie mrugnął słysząc pytanie, gdzie bezpiecznie zostawić rowery. Ale w jednym miejscu - B&B w Udine - była to tylko otwarta, chociaż monitorowana, wiata na terenie hotelu. A jak mowa o spaniu, to musi być też wspomnienie o jedzeniu... Powiem tylko, że wrzucając te foty sam przełykam ślinę. W końcu Włosi nie są narodem, który do jedzenia zniechęca Oczywiście na trasie są jeszcze ciekawe, krajoznawcze miejscówki, które robią za kolejny dobry, urozmaicający element wyprawy, ale o nich to już w szczegółach na blogu - zapraszam , tu tylko rzucam kilka obrazków: Z pozdrowerrrem Szy.
  13. Sprawdź najpierw te wątki: https://www.google.com/search?q=site:forumrowerowe.org/topic+"Jaki+rower+kupić"+miejski https://www.google.com/search?q=site:forumrowerowe.org/topic+"Jaki+rower+kupić"+trekking https://www.google.com/search?q=site:forumrowerowe.org/topic+"Jaki+rower+kupić"+trekkingowy Zaglądaj też w wątki o rowerach dla pań, bo damskie i męskie wersje są zwykle identyczne pod względem ceny i osprzętu. A trekkingowy, bo na tej długości dojazdu do roboty potrzebujesz po prostu roweru turystycznego - z błotnikami, bagażnikiem, dzwonkiem, itp. W tym typie roweru im droższy, tym na pewno lepszy (w ramach jednego producenta). I jeśli coś wybierzesz, pytaj dalej o konkretne modele. Szy.
  14. @tobo, w Holandii: udział rowerów w transporcie miejskim jest znacznie większy (czyli mniej okazji do spotkania z samochodem), kierowcy samochodów są bardziej ostrożni wobec rowerzystów (to ta mentalność), infrastruktura jest nieporównywalnie lepsza i jest jej znacznie więcej, rowerzyści są bez porównania bardziej doświadczonymi kierującymi, Holendrzy przygotowywani są do roweru od małego, przechodzą egzaminy, itp. Chcę przez to napisać, że jazda rowerem po mieście w Holandii i w Polsce jest naprawdę czymś innym, więc musi nieść inne konsekwencje. Wśród nich jest właśnie zwiększone ogólne bezpieczeństwo, które pozwala na rezygnację z kasku. W takich warunkach, na takiej infrze, z takimi rowerzystami wokół mnie najprawdopodobniej również rozważałbym jazdę bez kasku - Leeuwarden w Holandii (Fryzja): Jednak warto też trzeźwo i uczciwie spojrzeć na Kopenhagę - słowa "nikt w Danii nie jeździ w kasku" to bzdura. To kilka ujęć ze słynnych rowerowych mostów w Kopenhadze: Rowerzystów bez kasków w Kopenhadze jest więcej - tak, to prawda. Ale jeżdżących w kasku podczas mojego pobytu było jakieś 30%. Bardzo dużo, jeśli konfrontować to z tym "bezkaskowym" mitem. Szy.
  15. Zawsze w końcu pada ten argument. Tymczasem takie porównanie jest nie na miejscu ze względu na: - zupełnie inną infrastrukturę, - zupełnie inną mentalność, - zupełnie inne (rowerowe) wychowanie przeciętnego Holendra. Na bezpieczeństwo bez kasku w Holandii (czy w Danii) wpływają czynniki, o których w Polsce możemy tylko marzyć. Więc tego typu argument w takiej dyskusji jak ta, jest - NIESTETY - nie na miejscu. Szy.
  16. Gdy na co dzień nie widzisz nic i zdany jesteś na laskę lub pomoc drugiej osoby, to te kilkaset metrów przejechanych w sprzyjających warunkach jest jak Gassy. Szy.
  17. Na szczęście takie obrazki - właśnie dzięki budowie dobrej infrastruktury - przestają być rzadkością. W moich prezentacjach pokazuję to zdjęcie - osoby niewidomej/niedowidzącej z pilotem: I podkreślam, że budując turystyczne drogi rowerowe nie tylko rozwijamy "zwykłą" turystykę rowerową, ale również dajemy szansę na aktywność między innymi właśnie osobom z niepełnosprawnościami, które bez takiej infrastruktury najprawdopodobniej nigdy nie odważą się wsiąść na rower. * * * Teraz obejrzałem cały film - wzruszające, wyjątkowe. Szy.
  18. Ale gdyby puścić takiego człowieka, nawet dwoje czy troje takich ludzi z jakimś "wizualnym" opiekunem, na długie pokolejowe drogi rowerowe, gdzie można dziesiątki kilometrów jechać po idealnym asfaltowym dywaniku bez żadnych przeszkadzaczy, to pewnie nie byłoby problemów. (oczywiście - nie byłoby to codzienne życie, a jedynie wycieczka, odskocznia, ale to zawsze coś) Btw, człowiek wygląda na znanego: https://en.wikipedia.org/wiki/Daniel_Kish Szy.
  19. @Jacekddd, nie czepiasz się, takie są realia. Z jednej strony brak infrastruktury, z drugiej brak poprawnego zmapowania tego, co jest. A żeby takie dość rozwinięte zabawki jak brouter fajnie działały, to muszą mieć podobnie rozwiniętą bazę danych. A może ten "velomobile" jest jakoś wadliwie zdefiniowany? Może mało osób z niego korzysta i nie wychwycono błędów? Sami jeździmy zawsze po Niemczech z podstawowym profilem "Rower trekkingowy" i nie mam zastrzeżeń. A jeśli pamiętasz Twoją trasę i te wpadki broutera, spróbuj porównać to do Komoota - to druga z tych niezłych rzeczy do planowania. Szy.
  20. W takiego Globetrottera to już nic więcej nie można włożyć. No, może... ... ładowarkę Szy.
  21. 😎, do usług. Szacunek, że najpierw je przejrzałeś, zanim zapytałeś 👍 Niestety, Gates z Alfine 11 to nie jest napęd na solidne góry. Co prawda na tych przełożeniach można okazjonalnie robić cięższe podjazdy, ale jeśli miałyby pojawiać się częściej, jak na Bałkanach, to szybko okazałoby się, że klasyczne 3x z łańcuchem będzie lepsze. Ewentualnie, jeśli zależy Ci na pasku, to szukaj roweru z piastą Rohloffa, z którą bez problemu dasz radę w górach. Może to ten rodzaj ramy robi takie wrażenie wizualne, ale generalnie ten model Raymona, właśnie z paskiem i Alfine 11, to wdzięczna, turystyczna maszyna. Swoją drogą, rowery miejskie i turystyczne to jednak dość podobne rodzaje aktywności na rowerze Albo przynajmniej takie Marathon Supreme - zawsze gdy wsiadam na rower na tych oponach wydaje mi się, że jadę 25% lżej niż na innych A dynamo - zdecydowanie. Dla mnie komfort posiadania świateł w każdej sytuacji (zmierzch, tunel, jakiś parking podziemny - różne rzeczy się zdarzają) i nie martwienia się o lampkę czy naładowane akumulatory/baterie, to zysk dużo większy, niż jakiś ułamek wysiłku włożonego w kręcenie. Szy.
  22. WTF?! 😅 Na przekór wszystkiemu wierzę, że dotrwam do czasów, kiedy w takim wątku jak ten: - jeden napisze, że modli się przed jazdą, - drugi wspomni, że przed wyjazdem dzwoni do swojego chłopaka, ... i nie znajdzie się nikt, kto poczuje potrzebę zabłyśnięcia swoim "co do k*". Szy.
  23. Zjeżdżałem kiedyś z początkiem zimy Doliną Radości w Gdańsku, jechałem z Matemblewa w stronę Oliwy, byłem już prawie na wysokości Dworu Oliwskiego. Wieczorem, było ciemno, bez śniegu. Zjeżdżałem na luzie z niewielkiego zjazdu, nie wiem ile - około 25 km/h? Żadnego szaleństwa. Rower crossowy, opony wtedy chyba Smart Sam. To był moment, ułamek sekundy i leżałem na asfalcie z pękniętym kaskiem. Na "czarnym", niewidocznym lodzie uciekło mi tylne koło tak, że całym sobą, tyłem, w tym głową, uderzyłem o asfalt. Kask pękł. Gdybym go wtedy nie miał, może bym tego nie pisał Jeśli ktoś upiera się przy jeździe bez kasku, to przynajmniej zimą niech jeszcze raz to przemyśli Szy.
  24. Tyle dobrego, że kolejarz jednak chciał człowieka zabrać, że sprzeciwił się ochroniarz. Prawda. Jakieś dwa miesiące temu płynąłem z rowerem tramwajem wodnym przez Sprewę, zdaje się że najstarszym takim połączeniem w Berlinie. Właśnie tamtędy Niemcy poprowadzili szlak rowerowy Sprewy. Wszystko można, gdy się chce Szy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...