Dwa tygodnie temu podobny upgrade robiłem znajomemu w starszym scott'cie. Miał dokładnie taki sam amorek i w zasadzie mu to prawie wogóle nie działało. Zresztą co miało działać, jak tam miał tylko sprężynę w lewej goleni, a w prawej nic... ;-)
Amor uginał się i w zasadzie tyle. Zero tłumienia. Przy dłuższych zjazdach trzeba było stawać bo ręce wchodziły za przeproszeniem do czterech liter.
Idea była taka, żeby kupić coś w okolicach 500zł i z jednej strony uzyskac lepszą pracę, a z drugiej w miarę możliwości podnieść przód roweru zachowując rozsądną geometrię.
Kupiliśmy używanego Manitou Black Elite za 350zł ze skokiem 100mm, sprężyną średnią w lewej goleni i tłumikiem z blokadą skoku w prawej goleni.
Do tego krótszy mostek i szersza, gięta kierownica. I naprawdę niebo, a ziemia. Przód roweru podniósł się o jakieś 6cm. Do tego bardzo przyzwoicie pracujący amorek. I mimo codziennej jazdy na enduraku o skoku 160/160 bardzo fajnie mi się na nim jeździło. Znajomemu wreszcie przestały drętwieć ręce. I bardzo sobie zmianę chwali.
Ale podsumowując bo się strasznie rozpisałem:
wg mnie jak najbardziej warto zainwestować w amorek. Odczujesz sporą różnicę w porównaniu do J1. Wcale nie musisz od razu inwestować w droższego powietrzniaka (choć jeśli masz możliwość to ja też jak najbardziej polecam).
Pozdrawiam